Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
-Dwadzieścia kafli? Dam...dziewiętnaście i ani kredyta więcej.-Powiedział do niej. Chciał się targować, a że Zin znał się na tym, to postanowił przyjąć taktykę agresora czyli dużo za małą cenę. Kobdar nie lubił statków produkowanych przez imperium, to przez to, że uważał je za cofanie się w postępie, które w tych czasach powinno iść naprzód. Poza tym Zin ma złe wspomnienia z Imperium, nie tak wyobrażał sobie koniec wojny.-E...Trexl. Obudźże się.-Rzucił do niego i klepnął go w gębę z otwartej ręki. Zasnął, jak zwykle, gdy był potrzebny. Szlag by go trafił i te jego zasraną trawkę też. Ael straciła zainteresowanie czarnym mężczyzną i poszła obsługiwać innych klientów. Przecież to nie ostatni wolny mężczyzna w galaktyce. Zin zaś znowu oparł się na ladzie i lustrował Virinę. Ciekawa postać, to niezaprzeczalne.
Offline
Jedi
Co to to nie... bo za raz będę targowała więcej i będziesz miał problem. Kupca zawsze znajdziemy. A w tych czasach jest wiele osób, które potrzebują statku. *Odpowiedziała nieco chłodnym głosem. Zmrużyła przy tym oczy uważnie go lustrując.*
Offline
-Ja jeszcze tego statku na oczy nie widziałem. Weź się kurna zastanów. Na pewno, aby wszystko w nim działa?-spytał. Nie miał pewności czy para nie chce go oszukać. Chętnie zobaczyłby ten statek i ocenił go, coby stwierdzić czy na daje się do użytku. To, że jest inżynierem nie oznacza wcale, że będzie grzebał w tym statku nie wiadomo ile. On potrzebował statku do podróży na Mandalore. Wystarczy go zakupić, zapakować do niego niezbędny ekwipunek i ruszyć na bezpieczną planetę, gdzie Zin w końcu zacznie normalnie pracować i zajmować się rodziną. To dla niego był nadrzędny cel, który musiał spełnić. Musi zapewnić bezpieczeństwo rodzinie, a to nietrudne w towarzystwie mandalorianina i pięciu nieco świrujących klonów. Cholera wie co Zin będzie robił, gdy zostawi rodzinę na Mandalore. Może wróci na Nar-Shaaddaa i sprzeda kantynę, coby mieć nieco kredytów na wspomożenie rebelii, która zapewne się już tworzy.
Offline
Jedi
Zatem zobaczysz. Ale ja chciałabym zobaczyć też lokum, które dla nas, jak powiedziałeś, przewidziałeś. *Wciąż mówiła chłodnym głosem. Nie lubiła kantowania, ale tez nie wyczuła, aby on kantował, chciał tylko nieco zarobić. Ale to też szło w drugą stronę. Ona tym bardziej mogła stawiać warunki. Patrzyła twardo w oczy mężczyzny czekając na to, co dalej. Już nie zwracała uwagi na murzyna, nie upiła nawet łyczka wina.*
Offline
-Trexl śpi jak jakiś zawszony kundel. Nie dobudzisz, sukinkot jest w transie jakim.-Powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Zin miał dziwne poczucie praworządności i demokracji, toteż nie odpowiadał mu ustrój w obecnym Imperium. Najchętniej obłożyłby całą siedzibę imperatora termodetonatorami, a później wysadziłby wszystko w powietrze. To rozwiązanie nawet często brał pod uwagę, gdy uciekał z Coruscant. Przeciążyć wszystkie generatory w siedzibie AI, które po pewnym czasie wybuchłyby. Uśmiech ponownie zagościł na gębie.-A skąd macie ten statek? To statek WAR-u był przecież i nie był on dla cywilów.-Powiedział. Pierwsze podejrzenie, które teraz do niego dotarło. Kappa było statkiem wojskowym, toteż nadajniki miał przeróżne, które lokalizowały położenie statków.-Nie chce was martwić, ale pewnie ma nadajnik. Pewnie już po was lecą.-przestrzegł ją. Teraz bardzo poważnie zastanawiał się nad kupnem, chociaż była możliwość na zakłócenie sygnału, lecz za to bardzo ryzykowna, gdyż mogła ona zniszczyć systemy nawigacyjne.
Offline
Jedi
kupiliśmy ten statek. A że na razie go nie potrzebujemy sprzedajemy. I gwarantuję, że nie będziesz miał problemów, jeśli go kupisz. *Mówiła beznamiętnie, lecz wciąż patrzyła w jego oczy. Palcem zaczęła wodzić po brzegu kieliszka... Tak, podobało jej się to, że facet jest dociekliwy, przynajmniej długo przetrwa, jednak wiedziała, ze dla niej i jej męża było to niebezpieczne...*
Offline
-Nie słyszałem, żeby WAR organizował wyprzedaż. Lepiej powiedz prawdę, jeśli nie chcesz mieć nieprzyjemności. Ja Ci nie grożę, tylko ostrzegam przed skurwielami z Coruscant. Wzięłaś ich rzecz, a oni zabiorą Ci coś bardzo cennego. Twoje pieprzone życie.-Powiedział. Był dociekliwy, w tych czasach trzeba być dociekliwym, coby nie zginąć zbyt wcześnie z nieznanej Ci ręki. Lepiej było prześwietlić każdego. Nie ufał kobiecie i jej mężowi, to dlatego, że dość podejrzanie wyglądali. Nie wiedział dlaczego, ale coś mu nie grało. Ot co. Jego święty spokój został naruszony, a to mu się nie podobało.
Offline
Jedi
ukradliśmy jeden statek to też sprzedaliśmy go później na części. A to już nie moja wina, że statek, który następny kupiliśmy również był skradziony. *Odpowiedziała, wciąż patrzyła w jego oczy.*
Co chcesz jeszcze usłyszeć? *Spytała chłodnym głosem...*
Offline
-Trzeba było tak od razu. Trzeba będzie statek przeskanować.-Powiedział do niej. Szczerze mówiąc, również im chciał zapewnić bezpieczeństwo. Obudził się w nim dobry wujek Zin, który chce nieść pomoc tym, którzy jej potrzebują. Ten świat i ten system nie należał do najlepszych do życia toteż, trzeba będzie ich nieco do tego przygotować, w końcu inżynier siedzi tu od kilku ładnych miesięcy i orientuje się jak to wszystko funkcjonuje.-I uśmiech też by się przydał. Teraz szczerzenie zębów jest bardzo potrzebne. Przeskanować ten statek?-Spytał z lekkim uśmiechem. W jego warsztacie leżało pewne ustrojstwo. Zapewne prowizorka takiego skanera, żaden cud techniki, lecz coś co mogło niekiedy uratować dupę. Zin upił łyk ze swej szklanki i znowu dolał sobie koreliańskiej. Raz się żyje, a nieraz pije. Tak powtarzał jego brat, który teraz męczy się na Alderaan.
Offline
Jedi
Dobrze. I przy okazji go obejrzysz. *Odpowiedziała i wychyliła resztkę wina z kieliszka.*
Załatwimy to od razu, czy przełożymy to na później? *Spytała już nieco cieplejszym głosem. Widać dochodzili do porozumienia, powoli, ale były postępy. Uśmiechnęła się delikatnie i dłonią przeczesała włosy za ucho. Patrzyła tak na tego mężczyznę i próbowała go rozgryźć, ale było to trudne...*
Offline
-Ael. Przypilnuj interes, Fumbora i tego ćpuna. Idę do warsztatu-Powiedział do niej z lekkim uśmiechem, zaś twi'lekanka uśmiechnęła się doń lekko i kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Zin zaś otworzył drzwi, które prowadziły za ladę, a sam zaś poszedł na zaplecze. Nie panował tam zbyt wielki porządek, wszędzie półki i mnóstwo towaru, którego chcieli się w jakiś sposób pozbyć. No niby interes się kręcił, ale pozostawały towary mniej popularne, których nikt nie chciał konsumować. Zin zgarnął swoją kurtkę i wyszedł na zewnątrz, gdzie czekał na kobietę.
Offline
*Wąskimi i zatłoczonymi uliczkami przeciskała się czteroosobowa grupa lokalnego gangstera z wielkim trandoshaninem na czele. Jego towarzysze nie byli zachwyceni tym co robi i co chwilę rzucali w jego stronę dosyć pogardliwe określenia w stylu "głupek" albo "debil", ale mięśniak od razu ich uciszał swoimi sposobami. Za nimi podążał tajemniczy, białowłosy osobnik, który jakby nie było wyróżniał się nieco z tłumu, wiec rzucano mu ukradkowe, ciekawskie spojrzenia, zwłaszcza że jego obstawy nie dało się ignorować. Po pewnym czasie na horyzoncie pojawił się neon obwieszczający wszem i wobec, że poniżej znajduje się kantyna "U Temeny"* Zbliżamy sssię... *Zasyczał gad i wskazał ręka na neon, jakby to głupkowi tłumaczył.*
Offline
*Banda trandoshanina oddalała się dosyć szybko, gdyż ich przywódca, rzeczony gad skuszony był wizję skopania kilku osób i okradzenia ich. Ale czego się można spodziewać po zwykłych rzezimieszkach? A tymczasem Taalon bez przeszkód i już z niewątpliwie mniejszym zainteresowaniem tłumu zdołał dotrzeć nie niepokojony pod drzwi kantyny, które w przypadku nadejścia klienta rozsuwały się posłusznie, wpuszczając do środka nadchodzącą osobę.*
Offline
Przy barze tymczasem stała atrakcyjna twi'lekanka pełniąca rolę barmanki, a jakże by inaczej. Szefa nie było, wiec ona musiała sobie ze wszystkim radzić, bo durny rodianin Fumbor był bezużyteczny jej zdaniem, tylko się gapił na tyłki kobiet. Ale w pilnowaniu porządku pomagała jej grupa droidów zaprojektowanych przez Zina, więc panował spokój. Widząc nadchodzącego echaniego na ustach kobiety zagościł miły, promienny uśmiech* Witamy w kantynie "U Temeny". W czym mogę pomóc?*Miejsca przy ladzie było pod dostatkiem, więc Taalon mógł tam na chwilę pozostać, obserwując tancerki, które skupiały na sobie uwagę większości gości, bądź też po prostu poczekać tam na swoje zamówienie.
Offline
*Ael była jednak uczciwą i sumienną osobą, więc gdy tylko usłyszała zamówienie to odparła "Robi się" no i zabrała się za przygotowanie herbaty. Niestety nie mieli na stanie liści dobrych gatunków więc musiała skorzystać z torebek. Herbata smakowała całkiem nieźle, ale daleko jej było do oryginalnych napojów z herbaciarni. Po niecałych dwóch minutach filiżanka wylądowała na ladzie tuz przed klientem a zaraz za nią kubeczek z cukrem* Życzy pan sobie do tego jakiś sok? *Część istot dodawała soku z kwaśnych owoców by polepszyć smak herbaty, ale co inna osoba to inny zwyczaj, wiec się nie narzucała. Patrzyła jednak z ciekawością na białe włosy, bo takie były niespotykane u młodszych osób*
Offline