Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Strony: «-- 1 2 3 4 5 … 37 --»
*Nagle drzwi do kantyny się otworzyły z sykiem i do środka wszedł kolejny w ostatnim czasie Mandalorianin. Ten jednak miał bardziej kolorowy pancerz niż poprzedni. Rozejrzał się po pomieszczeniu i jak tylko dostrzegł Zina za barem to ruszył raźnym krokiem w jego kierunku, przepychając się po drodze przez niewielki tłumek. Nikt nie chciał z nim zadzierać, więc poszło gładko, wiadomo, Mando wzbudza szacunek i grozę. Dotarłwszy do lady siegnął dłońmi do zapięć hełmu i zdjął go z sykiem rozszczelnianego kombinezonu. Hełm wylądował na ladzie odsłaniając twarz... klona Jango Fetta. Z lekkim uśmiechem zwrócił się do Zina* Czołem sierżancie... *A'den powoli uczył się tych wszystkich zwyczajnych wyrażeń, ale szło mu to oporniej niż Sigmom, którzy łapali to wszystko w mig.* Byłem w pobliżu załatwiać coś z ojcem i kazał mi przekazać, że nie może dłużej czekać i że odlatujemy. *Powiedział spokojnie po czym rozejrzał się na boki po czym nachylił się ku niemu* Masz może trochę orzeszków warra i tych Alzakiańskich owoców? Bracia mnie prosili... *Pierwsza zasada Sigm... jeśli można wykorzystać brata do zdobycia pożywienia to nie myśl tylko wykorzystaj okazję*
Offline
Jedi
*Skinęła głową gdy otrzymała wino. Akurat upijała jego łyczek, gdy mando zdjął hełm i zakrztusiła się. Z łatwością można było to zwalić na wino mimo, że pierwszy smak jej posmakował.*
O ja, jeszcze nigdy nie piłam wina. *Stwierdziła cicho, aby to wszystkim dookoła zasugerować. ,,Popatrz na tego mando...'' powiedziała telepatycznie do męża...''
Offline
*Aidan delikatnie odwrócił głowę i to co zobaczył wprawiło go w lekką panikę. Momentalnie jednak się opanował i zwrócił się do żony.*
-Uważaj kochanie... -powiedział czule całując ją w policzek i upił łyk wina. -Pij powoli i delektuj się jego smakiem. -powiedział po czym zwrócił się telepatycznie do żony "Tak... wiem".
Offline
*A'den spojrzał na parę obok i zmarszczył nieco brwi, nie wiedząc co wywołało taka reakcje u kobiety. Możliwe, że rozpoznała w nim klona. Przyjrzał się uważnie ich twarzom, kojarząc je skądś tylko nie wiedział skąd. Był pewien, że gdzieś mu mignęli w oddali, pewnie na Coruscant lub jednej z planet, które odwiedzał. Poczuł przez to lekki niepokój, bo intuicja mu podpowiadała, że to coś ważnego, ale umysł nie potrafił odnaleźć jakiegoś logicznego związku. Po tej krótkiej obserwacji rozejrzał się po reszcie kantyny*
Offline
Jedi
*Uśmiechnęła się do Aidana.*
Chodź może do jakiegoś stoliczka? *Zaproponowała. Mocą wyczuła niepokój u klona. ,,Musimy być bardziej ostrożni...'' stwierdziła telepatycznie, ale obdarzała męża ciepłym uśmiechem.*
Offline
*Jednak w ostatniej chwili tuż przed nadchodzącą parą, wolny stolik został zajęty przez rozgadana grupkę osób różnych ras, ludzi, twi'leków, rodian i tak dalej. W sumie rozsiadli się oni na kilku krzesłach, a ruch w lokalu panował tak duży, że praktycznie miejsc siedzących nie było. Jedyną zasadą rezerwacji tutejszych miejsc siedzących było "kto pierwszy ten lepszy" a więc Aidan i Virina najzwyczajniej w świecie przegrali. Mogli albo spróbować negocjować z którymś z gości albo wrócić do barowej lady.*
Offline
*Klona znudziło oglądanie bawiących się osób, którzy z takim zapałem obserwowali tańczące twi'lekańskie kobiety. A'den nie bardzo rozumiał co im się tak bardzo w tym podoba, ale jego postrzeganie świata "odrobinę" różniło się od światopoglądu typowego człowieka czy innego przedstawiciela ras rozumnych. Po prostu znał świat z innej, wojennej perspektywy i tego akurat się uczył dopiero. Zerknął znowu z ciekawością na tą parę ludzi. Nie chciał się przyznać nikomu (no może z wyjątkiem Tanga) ale lubił obserwować zakochane pary, bo wtedy uświadamiał sobie, że to dla nich on i jego bracia walczyli na froncie. Niestety oni również zostali oszukani...*
Offline
Jedi
*Cóż, więc wrócili do lady, gdzie spokojnie sączyli wino milcząc. Stali jednak blisko siebie, często się do siebie uśmiechali. Wciąż ją obejmował, co wyraźnie sprawiało jej przyjemność.*
Trzeba znaleźć jakiś nocleg. *Stwierdziła cicho do męża patrząc wciąż w jego oczy.*
Offline
*Wyglądało na to, że Zin gdzieś przepadł, możliwe, że poszedł po te małe zapasy które zamówił A'den. Trochę mu się śpieszyło, bo miał w sumie tylko po to tutaj przyjść i zaraz wracać. No i oczywiście po kilku chwilach odezwał się jego komunikator i klon zmarszczył brwi. Nie przejmując się tym, że dookoła jest sporo osób wyjął urządzenie i rozłożył je w dłoni. Kilka sekund później ożył holograficzny obraz małego człowieka w pancerzu Mando* Ad'ika gdzie ty do cholery jesteś? *Rozległ się donośny, nieco poirytowany głos* Spokojnie Tan'buir. Tracyn prosił mnie, żebym przywiózł im trochę orzeszków... wiesz jakie z nich łasuchy, zeżrą wszystko, co jest słodkie. Zin miał mi przynieść trochę zapasów, ale gdzieś poszedł... *Mandalorianin zamilkł na chwilę, sprawdzając coś poza kadrem kamery. Prawdopodobnie siedział w kokpicie jakiegoś statku, bo co chwilę jego ręce to się unosiły to opadały znikając za kadrem* Rusz swój shebs... i tak już tu zabawiliśmy za długo przez tego auretiise... bierz co musisz i spływamy. *Transmisja została przerwana a A'den z lekkim poirytowaniem schował komunikator do sakwy przy pasie. Nie lubił czekać, to była jego wada jeszcze z okresu służby w WARze...*
Offline
Jedi
*Słyszeli całą rozmowę, ale tego po sobie nie dała poznać. Upiła łyczek wina. Głowę oparła o jego ramię przez co włosy zakryły nieco jego plecy. Wolną dłoń położyła na dłoni, którą ją obejmował i zaczęła jego dłoń gładzić palcami.*
Jak długo tu zostaniemy? *Spytała cicho i popatrzyła na męża wciąż jednak mając głowę na jego ramieniu. Czuła się nieco rozdarta: z jednej strony szczęśliwa, a z drugiej? Z drugiem była w rozpaczy. Najpierw cała sprawa z rozkazem 66, a teraz jeszcze ten klon-mando. Nie wiadomo, co gorsze bo za mando też nie przepadała. Kisza się w puszkach, które, jak sądziła, przeszkadzają w dobrej koordynacji ruchowej, no i to, że wcinają się praktycznie do wszystkiego i mają się za pępek świata. Tak rozmyślała wpatrując się w wino.*
Offline
-Myślę, że troszkę tu zabawimy... -powiedział czule do żony i czule pogłaskał ją po policzku. -Wiem, ta planeta to nieprzyjemne miejsce, ale musimy tutaj troszkę zostać by potem móc ruszyć dalej. -mówił spokojnym czułym głosem. Po chwili znów sięgnął po wino i upił łyczek.
Offline
Zin na życzenie A'dena szybko polazł na zaplecze, by przynieść kilka rzeczy dla klonów. Bardzo ich lubił, więc czemu miałby nie dać im kilku przysmaków. Po kilku minutach szperania po regałach i szafkach, wyszedł z zaplecza i podał wszystkie przysmaki A'denowi.
-Proszę.-powiedział do niego z lekkim uśmiechem na pysku. Chwycił za szklanicę z rumem koreliańskim i upił z niego łyk. Patrzył z lekkim uśmiechem na swoje tancerki i miał nadzieję, że Temena nie skarci go za to, że one tu przebywają. W każdym razie zajmowała się młodym Kobdarem i nie miała czasu, żeby zobaczyć co się dzieje w lokalu. Fumbor zniknął gdzieś w kuchni, tam właśnie stała urodziwa twi'lekanka. Pewnie znowu chciał ją poderwać. Jak zwykle mu się nie uda i będzie przygnębiony przez kilka dni. Taki już los nieudacznika. Zin powiedział do pary.-Czego szukacie? Mieszkania? Może pracy potrzebujecie? Coś się dla was znajdzie.-powiedział do nich. Był bardzo pomocny.-Kapitanie. Powiedz Tangornowi, żeby ruszał stąd ten swój zadek, bo i tak Temena nie chce wyjeżdżać. Póki co rzecz jasna.-odesłał go i upił kolejny łyk wspaniałego trunku.
Ostatnio edytowany przez Zindarad (2010-03-01 23:47:55)
Offline
To księżyc nie planeta ty di'kucie... *Mruknął A'den lekko kąśliwym tonem, bo już taki był. Niestety tą cechę nabył od Tanga, swego przybranego ojca. Właściwie to wielu uważało, że jest on pierwszym człowiekiem, któremu udało się zdegenerować klony Jango Fetta... ile w tym prawdy to nie wiadomo. No i wtedy pojawił się znowu Zin, więc na twarzy klona zagościł uśmiech* Wielkie dzięki, vode się ucieszą. Pewnie zjedzą to wszystko od razu, nie znają umiaru po tych wojskowych racjach... *Odebrał od Zina pakunek z kilkoma przysmakami dla Sigm, no i coś się też odpali Malkitowi oczywiście. Może nawet Seco się załapie, o ile lubi słodycze, choć ten preferowałby pewnie coś płynniejszego i to w dodatku z procentami* No dobra, to powiadom nas, gdy będzie skłonna łaskawie ruszyć swój shebs. Ale postaramy się coś tam przygotować, ale na plac zabaw nie licz... chyba, że taki w stylu Tracyna, wiesz, boom boom... *Zawsze uważał, że jego brat ma trochę nierówno pod sufitem, ale jakoś wszyscy najbardziej go lubili. Dziwny paradoks.*
Offline
Strony: «-- 1 2 3 4 5 … 37 --»