
Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
*Domorosły fotograf zaśmiał się tylko, troche nerwowo, bo wiadomo ze zawsze nadejdzie chwila kiedy droid może strzelic w reakcji na błysk. Ale ten nie zareagował na flesz i facet stał się posiadaczem kilku zdjęć droideki na tle obdrapanego muru. Potem się cofnął, kiedy Nemedis zaczął „rozmawiać” z ta maszyną. Już kilka osób się gapiło. Jakiś dzieciak krzyczał głosno „separatyści” i się smiał. Dzony miał go w swojej mechanicznej dupie.
Ton i kierunek wypowiedzi Nemedisa został poddany analizie przez program zwiadowczo – szpiegowski a nastepnie wynik poszedł na ruszt innego programu. Cały proces trwał kilka sekund, a przez ten czas głos Nemedisa zbadało kilka programów, by określić jego intencje, przekaz, być może jakieś ukryte dane.
I Dzony odpowiedział tymi słowy: *
Tam jest ulica, sir! A Dżony jest z Colli IV *odparł entuzjastycznie śmiesznym, cienkim głosikiem. Tłumek gapiów ryknął śmiechem*

Offline
Admin - MG
Tak, ciekawe... *Mruknął przyglądając się droidowi. Rzucił okiem na zegarek.* Jeśli to jakiś lokal, postaram się odwiedzić. Kiedyś. *Raczej nie był jednym z tych, co wybuchli śmiechem, co nie oznacza, że tamci go dodatkowo nie zirytowali. Czysta głupota. A niech rżą jak debile bo zobaczyli słodką droideke. Ciekawe czy by się śmiali jakby wszystkim władować w dupe serię z największego działka tego potwora. Nie, wtedy Nemedis by się śmiał... Ah, za dużo interesowania się błahymi sprawami. Jeszcze trochę, a będzie miał ochote kogoś zabić, tego zaś by nie chciał, bo nie planował dzisiaj kolejnego trupa, tak więc postanowił, że gapiami zajmować się już nie będzie.* A powie mi Dżony kto jest jego właścicielem?
Offline
*droid zdawał się (nie licząc jego nieco upiornej powierzchowności) całkiem praludzki. Nie zmienił wprawdzie położenia dział, ale nie wykazywał zadnych oznak zamiaru uzycia ich. Nie celował w Nemedisa. Za to światełkami „zaglądał” mu w twarz. Jeśli droid może być wyraźnie zainteresowany, to ten był*
Przykro mi, sir. Brak dostępu. Dane utajone, sir
*Widac własciwiel postanowił nie obnosić się na razie głosno z posiadaniem droideki, nim się nie rozpozna sam w zasadach działania tego swiata*

Offline
Admin - MG
Rozumiem. *Pokiwał głową nie zdejmując wzroku z Dżonego.* W każdym razie, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, ale... *Puknął w szkiełko zegarka założonego na ręce. Muszę posprzątać po trupie i upewnić się, że wszystko jest jak trzeba.* Muszę zajrzeć do firmy i upewnić się, że wszystko dobrze. Do zobaczenia... Dżony. *Nemedis zaczął iść dalej, obok Dżonego i potem prosto. Odchodził z nowym obiektem zainteresowania, pewnie się temu jeszcze przyjrzy, jednak nie w tym momencie. Da pole do popisu tym wszystkowiedzącym fotografom.*
/Przepraszam, muszę kończyć. Dzięki za sesje.
Offline
do widzenia sir *pożegnał się grzecznie droid i wpadł znowu w swój wcześniejszy tryb, nie zwracając uwagi na tłum który stracił odwage wraz z odejściem Nemedisa. A Dzony? Przejdzie się jeszcze wzdłuż ulicy i wroci do bazy – do powstającego na tej ulicy klubu Secorshy*

Offline
*Seco poprowadził ich na podwórze, a właściwie na ulice. Saxxet stał tam – stary ale „w dobrym stanie” areowóz. Sevco często powtarzał ze uratował mu życie. W jakim był kolorze? Trudno powiedzieć, bo każdy element karoserii nalezał do innego egzemplarza, wiec miało to kilka kolorów, obdrapane, przerdzewiale, stare jak matka galaktyka.*
Fajny, nie? Za tę cenę to ci mówię – phrrawie nówka, zezłomowac chcieli, bahrrany, a on dobrze lata! Mówie ci, wczohrraj to nawet piątkę wrzuciłem! *przy areowozie Seco na piecie się odwrócił iż uśmiechem zaczął Aru tłumaczyć, gestykulując wymownie* No dobhrra, wpiehrrdalaj się
*Seco wyglądał na uradowanego – ba – rozpromienionego tym, ze Aru się podoba jego samochód, który z narażeniem dumy nabył na złomowisku płacąc kredyta za kilogram. Nie zważając na Dzonego (wkrótce się okazje jak zamierzają go zabrać), sam wlazł na miejsce kierowcy. W środku pachniało odświeżaczem do „plastików”, które owszem – błyszczały, ale nadal była popękane i porysowane, jak to w wiekowym gracie. U lusterka dyndał jakiś wyliniały misiek i drzewko zapachowe. Na drzwiach na schowku naklejone zdjęcie żony.
Seco zapalił silnik za trzecim razem. Pracował jednak nadal równo, bez znaczących anomalii. Następnym ruchem było włączenie muzyki. O dziwo nie było to żadne „disko ściernisko” i inna wiejska muzyka, ani „ciężkie izotopy”. Nie były to tez kaleeshianskie pieśni patriotyczne. Był to delikatny, raczej niski kobiecy glos, śpiewający wolno, dokładnie i działając na zmysły. Po prostu pięknie*
Chciałem kupić cieżahrrówkę na początku, ale była do dupy. Wiec wziąłem tego. zawsze chcialem mieć kahrrete. Nią tez można duzo przewieźć. W bagażnik jak się rhozloży to wejdzie nawet Dzony. Własnie… *Opuściwszy szybę wysadził łeb*
Dżony, za panem! *krzyknął i ruszył – jak baba – szarpnął, silnik zawył, kiedy Seco za gwałtownie dodał gazu, cos zaśmierdziało, iw koncu ruszyl. Rozpędzał siew olno, silnik wyl jak Seco cisnął na półsprzęgle. Zdawał się być przy tym strasznie skupiony.
Zdecydowanie pilotaż to nie jego dar*
http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 709#p17709
Offline
*grzecznie stał z tyłu i patrzył jak panowie wchodzą. Nie wydawał się być przejęty tym, ze go zostawiają. Raz po raz jedna z nóżek grzebała w twardym chodniku. Działka trzymał teraz w pozycji apelowego spocznij, nie za wysoko, nie za nisko, ot, do kontaktu, jak to droideki co na widmie można je spotkać. Nie agresywne, ale przezornie czujne.
Kiedy Kareta ruszyła, Dżony zaczął maleć w lusterkach. Ruszył piechotką po chodniku za samochodem powietrznym. Coraz mniejszy, ale dreptał, bardzo bezstresowo. Seco nie rozpędza sie za szybko. Dopiero, kiedy licznik Saxxeta wskaże jakieś 50km/h, Dzony złoży się w kolo i pogrzeje chodnikami za nimi*

Offline
AruMroczny Jedi
*Zabrak nie komentował jakości sprzętu jak i dźwięków wydawanych przez silniki. Spokojnie słuchał tego co mówi Seco lecz i przy tym skupiony był raczej na tym co z radia płynęło. To było...no piękne.* Aha..a on kiedy wejdzie? *Zapytał przez odsuniętą szybę wyglądając z pojazdu i spoglądając na turlającego się Dżonego. Po chwili jednak głowę schował po mu i tak większośc widoku włosy własne przysłaniały. Toteż szybkę zakręcił jak należy i w międzyczasie, przekrzykując wyjący silnik zapytał.* Kto to śpiewa?! * A co do zdolności pilotażu to... zabrak poczuł się mile połechtany. Kaleeshowi gorzej to chyba wychodziło niż Aru nawet.*

Offline
*Bo Seco miał wybitny antytalent do pilotarzu i Aru mógł się przy nim wyleczyć z kompleksów, bo wielu mężczyzn by takowe mialo. Seco natomiast uważał, ze lata dobrze. Ale przynajmniej nie szalał, bo leciał dość wolno, na za niskim biegu, a wiec wyło bo Seco katował silnik. Biedna kareta.
Ręka kaleesha drgała, nie czul się najlepiej przy prędkości około 70km na godzinę (na trójce),a tak leciał. Zbierał trąbienie i bluzgi innych pilotów, ale nie zważał na to. W lusterkach obserwował Dżonego. uśmiechnął się.*
to moja żona śpiewa. O ta *wskazał na zdjęcie przyklejone na drzwiczkach schowka. Jaszczurzych o miedzianych oczach, orientalnej urodzie, w gustownej sukience. Czarne włosy opadały jej po obu stronach głęboko wyciętego dekoltu*
W klubie tez będzie śpiewała! Dżonyyyy! Uważaj, bo wrzucam czwóhrrkę!
*wrzucił, ale autem tylko szarpnęło i nic się nie zmieniło prócz tego ze silnik przestał już tak wyć*
Offline
*Jak już ta żona o której mówią zacznie z nim jeździć to się zapłacze. Tak tak można autko męczyć! Całe szczęście ze nie wzięli Dżonego bo doszłoby do tego całego horroru jeszcze zbyt duże obciążenie. Brązowa kula podążała za nimi wiernie, bez wysiłku. O dziwo – choć trudno było to zaobserwować, udawały mu się skoki miedzy ulicami. Musiał mieć do dyspozycji jakiś inny bajer. No i odległość to zaledwie pare metrów, bo wszystkie uliczki były boczne, niewielkie. Ludzie uskakiwali z drogi rozpędzonemu droidece, jeszcze długo gapiąc się za rudą smugą*

Offline
AruMroczny Jedi
Znaczy się nie wsiada. *Skomentował gdy w lusterku zauważył jak Dżony robi pierwszy z kilku swych skoków. Musiał mieć niezłe repulsory zamontowane by tak wysoko sobie skakać. Ale potem Dżonego wyczyny zaszły na dalszy plan w związku z jego pańcią. Urokliwą, seksowną, ogoniastką. Kurwa, jak ten zabrak lubi łuski! Gapił się na to zdjęcie jak by był jakim mnichem którego z zakonu wypuszczono po kilku latach celibatu. No, z zachwytem znaczy i pewnym błyskiem w oku. Oku którego źrenica zaraz się rozszerzyła gdy łepetynę zbliżył do jej zdjęcia.* Na widmie widziałem holo z wiadomością od niej... wyglądała znacznie bardziej zabiedzone. I kogoś mi przypominała.... *Mruknął opierając się na powrót plecami o oparcie fotela i wzrok swój na Seco skierował.* Hmm... czy nie była ona kiedyś.. jedi? Bo jak w mordę kojarzę ją... z raz na pewno ją widziałem,więcej o niej słyszałem za to gdy zakon opuściła czy coś... Chyba,że tylko osoby pomyliłem, odkąd mnie Po'Kai na padawana wziął to w świątyni byłem tylko gościem i chwała mu za to. *odparł, pewnie zdanie tylko ostatnie wypowiadając.*

Offline
*Seco sposępniał na twarzy kiedy Aru zaczął mówić o zakonie, bo wcześniej, kiedy gapił się tylko samczo, to Seco był zadowolony, bo to niejako komplement dla niego – ma łądą żone*
cóż, była. Ale ona nie chce o tym mówić, ja też nie bede. Potem mogłeś słyszeć, bo phrracowała w mediach. Naghrrała pahrre piosenek, złożyło się to na jedną płytę. Miała audycje w radiu, w gazetach odpisywała dziewczynkom mającym phrroblemy. W pewnych khrręgach była znana… Rhozdzielilismy się po masakrze na Mandalohrre. Ona tehrraz jest na Widmie, z synem - Malkitem
*Skręcił gwałtownie w wąską uliczkę i już teraz zmierzał prosto na szyld lokalu Arutopala.
Uniósł powiekę, krzywiąc jednocześnie wargi*
Eeee…? To chyba bal na twoją cześć…
Offline
*Nadal pogoń za Kareta nie była dla Dzonego uciążliwa. Używał cały czas standardowej mocy silników repulsowych, nie skakał pod góre, skakał na jednej wysokości, tak jak Seco leciał. Jeśli zmiana poziomów zachodziła, to tylko w dół, a w dół dla niego żaden problem. Raz z jednej strony, raz z drugiej, toczył się Dżony za pojazdem panów. Za wojen klonów każdy by miał serce w gardle, a już najbardziej Seco i Aru.a teraz – tocząca się kula w lusterku oznaczała, ze Dżony jest i pozostaje wierny*

Offline
AruMroczny Jedi
Rozumiem. Zresztą jak będę miał okazję ją kiedyś poznać to pewnie i ten temat wyjdzie. Może sama powie? *Rzucił lekkim tonem, uprzejme zainteresowanie nic więcej. Ale gdy już Seco o tak żywej karierze wspominał to zabrak uśmiechnął się z wyraźnym zakłopotaniem i zaczął tarmosić jednego warkocza.* Ehe... dobrze wiedzieć że jej się tak dobrze wiodło. Ja niestety muszę przyznać nie słyszałem o niej. Na Coruscant prawie nie byłem, odległe Rubieże zwykle. Mało czasu na sprawdzanie jakiś wieści ze świata rozrywki. *Wytłumaczył się ze swej niewiedzy. Ot kolejny przykład,że jedi byli dosyć od świata odcięci nawet gdy podróżowali.* Miło słyszeć,że jest już na Widmie..gdy ja na nim byłem to tylko wiadomość była z tym,że ona jest w bezpiecznym miejscu. To dobrze.. *Miał coś dalej mówić,ale...no. Nazwa lokalu rzuciła mu się w oczy,a i pytanie Seco go z tropu zbiło.* Nie no na Nar Shadda byłem tylko jeden dzień... jeszcze świątyń ku czci mego przyrodzenia nie zdążyli porobić...

Offline
Offline