Star Wars: Ewok III - Era Imperium

Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.


#1 2010-05-29 11:31:15

Tangorn

Mando

7624051
Zarejestrowany: 2009-11-29

Ulice

Jest to dość szerokie pojęcie obejmujące wszelkie deptaki, platformy spacerowe czy lądowiskowe. Opisywać chyba nie trzeba tego, bo każda droga i ulica różni się od siebie, w zależności od poziomu na którym się znajduje. Te niższe są bardziej mroczne i skryte w cieniu, a wyższe przypominają z kolei nieco Coruscant, strzeliste wieżowce bogatych gangsterów, setki kolorowych neonów i świateł, no i oczywiście zatłoczony ruch powietrzny. Oto stolica przemytników i gangsterów


http://fc09.deviantart.net/fs70/f/2010/176/0/6/Mando__ade_An_Mandalorians_All_by_Rex_Fox_Cody.png

Offline

 

#2 2010-05-29 11:50:35

Tangorn

Mando

7624051
Zarejestrowany: 2009-11-29

Re: Ulice

*Z nadprzestrzeni nad Coruscant wyskoczył mały Imperialny prom, który skierował się od razu ku powierzchni księżyca a jego trajektoria lotu była co najmniej niezgodna z ogólnie przyjętymi zasadami i przepisami, ale tutaj to nikt się tym nie przejmował. Siedzący za sterami Brex doskonale wiedział co robi, albo przynajmniej udawał, że wie.* Tylko nas nie rozbij przedwcześnie, nie chcę robić za jajecznicę na jakimś wieżowcu. Biedne mynocki jeszcze by się zatruły mną... *Powiedział wesoło Tracyn, dla którego takie kpiny były formą maskowania swoich prawdziwych emocji, bo teraz to trochę się bał. Klony odczuwały strach, ale umiały z nim walczyć, pokonywać go i naginać do własnych celów, ale nadal go odczuwały. Teraz też, bo wpadli na nieco szalony pomysł i zaczęli go realizować, a raczej Brex zaczął* Stul dziób i pozwól mi pilotować. Lepiej zadbaj o naszą drogę ucieczki... *Tracyn powtórzył złośliwie "drogę ucieczki" i przemaszerował z kokpitu do ładowni, gdzie już zaczynało śmierdzieć przez te zwłoki. Przeszedł nad resztkami tego Imperialnego oficera, którego przesłuchiwali w sposób bardzo brutalny, ale nic nie wiedział, więc skrócili jego męki i go dobili. Teraz klon podszedł do jeden z szafek, gdzie były spadochrony. Można by zapytać po cholerę spadochron na statku kosmicznym, ale to był też prom do desantu żołnierzy i czasami dla lepszego zaskoczenia przeciwnika używano ich do szybkiego desantu na tyłach wroga.* Dobra, mam worki! A teraz łaskawie nas nie zabij i nie zrób z nas pieczeni... *Zawołał do brata, który skoncentrowany ściskał stery widząc przez iluminator powiększające się wieżowce Nar Shaddaa a jego poziom lotu można określić jako kolizyjny... wszystkie rozsądne pojazdy umykały przed nimi.* Dwie minuty do zderzenia! *Zawołał Brex i zablokował stery po czym biegiem ruszył do brata, widząc na wyświetlaczu ekranu odliczanie. Maszyna zaczęła się trząść, gdy dwójka komandosów ubierała spadochrony i w miedzy czasie aktywowali właz awaryjny. Minuta... na szczęście te spadochrony nie były skomplikowane i akurat dopasowane do ich sylwetki. Właz awaryjny się otworzył, zostało im 45 sekund, po czym wyskoczyli, a raczej wypadli przez otwór w odpowiedniej pozycji, by ich nie zabił pęd powietrza. Ale i tak polecieli do tyłu niemal jak szmaciane lalki. Zaczęli szybować z dużą prędkością w dół, widząc jak Imperialny pojazd obniża coraz bardziej lot a Brex widział odliczanie... 10...9...8...7...6...5...4...3...2...1...0... Rozległ się ogłuszający huk oraz ognista kula po eksplozji, gdy statek zderzył się z jakimś opuszczonym budynkiem. Podczas schodzenia do atmosfery starał się wybrać najbardziej wyludniony obszar Nar Shaddaa co się częściowo udało. Ale teraz mieli inne zmartwienia, bo dwójka klonów spadała w dół, kierując się ku wielkiemu deptakowi. W odpowiedniej chwili, tak jak na szkoleniach otworzyli spadochrony i szarpnęło ich do góry po czym zaczęli wytracać prędkość tuż przed zderzeniem. Ale i tak trochę się spóźnili i obaj się poobijali, ale to tylko drobne stłuczenia, przynajmniej jak na ich standardy. Pozbyli się zaraz spadochronów i je wyrzucili, sami odchodząc szybko w innym kierunku. Musieli się pozbyć statku Imperium, bo pewnie miał nadajniki, a po takim wypadku prędko nie zorientują się co się tak na prawdę stało. Opadanie kolizyjne było niemal wzorowe, nie licząc wytrącania prędkości, by się Tracyn z Brexem nie zabili wyskakując z maszyny. A zbieranie szczątków zajmie im trochę czasu, nie mówiąc już o spopielonych ciałach... tylko teraz powstawał kolejny problem, jak się wydostać z tego księżyca?* No to idziemy na piwo i na orzeszki! *Zaproponował Tracyn i wywiązała się kolejna pełna złośliwości kłótnia, gdy tak się powoli i spokojnie oddalali od miejsca katastrofy a te nieliczne służby porządkowe udały się w tamtym kierunku*


http://fc09.deviantart.net/fs70/f/2010/176/0/6/Mando__ade_An_Mandalorians_All_by_Rex_Fox_Cody.png

Offline

 

#3 2010-05-29 12:27:40

 Zindarad

Inżynier

1406195
Skąd: Bezkresne bezdroża WLKP
Zarejestrowany: 2009-10-03

Re: Ulice

Usłyszawszy potworny huk, Zin rzucił papierosa, przez przypadek zdeptał go i rozejrzał się na wszystkie strony. Hałas był tak ogromny, że z trudem Zin zorientował się skąd dobiega dźwięk. W końcu ruszył z impetem w stronę miejsca zdarzenia. Przerażony, nieco zdenerwowany i przejęty losem tych, którzy zginęli.
-Kurwa. Co za matoł to zrobił?!-Rzucił sam do siebie i podrapał się po głowie. Rozglądał się po ulicy. Piloci pewnie nie żyją, pewnie ich ktoś zestrzelił. Pewnie imperialne chuje. Wtem zauważył dwa mandaloriańskie hełmy. Dość znajome. Przyjrzał im się. Może to ktoś z Mandalore. Ciekawe po co tu przybyli? Pewnie mają jakieś wieści, jednak pytanie czy dobre. Inżynier ruszył w ich stronę, coby upewnić się, że to są jego dobrzy znajomi.

Offline

 

#4 2010-05-29 12:31:26

Tangorn

Mando

7624051
Zarejestrowany: 2009-11-29

Re: Ulice

*No ofiar troszkę tam mogło być, ale akurat klony nie należały do bardzo empatycznych istot, choć zdarzały się wyjątki. Jeśli coś było konieczne to to robili, a teraz szli przed siebie nieco opustoszałą ulicą średnich poziomów. Ich pancerze nie grzeszyły czystością, były brudne od błota i od krwi, więc jeśli Zin ich zobaczy to może się domyślić, że coś poszło nie tak. A oni go na razie nie widzieli, bo rozmawiali ze sobą na prywatnej linii komunikacyjnej, wiec nikt ich nie słyszał. Podejrzewali, że gdzieś się ten di'kut tutaj kręci, ale Nar Shaddaa było spore, więc przeszukanie księżyca nie wchodziło w grę. Myśleli wiec nad kradzieżą tudzież porwaniem jakiegoś innego cywilnego frachtowca...*


http://fc09.deviantart.net/fs70/f/2010/176/0/6/Mando__ade_An_Mandalorians_All_by_Rex_Fox_Cody.png

Offline

 

#5 2010-05-29 12:40:53

 Zindarad

Inżynier

1406195
Skąd: Bezkresne bezdroża WLKP
Zarejestrowany: 2009-10-03

Re: Ulice

Zbliżył się na odległość, z której doskonale widział te pancerze. Mandalorianie byli grupą, którzy rzadko bywali na Nar-Shaddaa, a jeśli już bywali to Zin ich nieczęsto widywał. Poza tym pancerze ich były na tyle charakterystyczne, że Kobdar poznał je. Podszedł do nich zatem. Zlustrował ich sylwetki. Przez te pieprzone hełmy nic nie widział. Musiał zaryzykować, a wszyscy przecież wiedzą, że bez ryzyka nie ma zabawy. Pociągnął nosem. Machnął dłonią w ich stronę i rzucił.
-Czołem.-Uśmiechnął się lekko. Jeśli to nie Brex i Tracyn to na pewno wyciągną blastery i go zastrzelą. Takie było przekonanie na temat Mandalorian w galaktyce. Bardzo nie lubili nieznajomych, toteż w razie czego Zin założył, że będzie musiał uciekać. Tak...w razie czego.

Offline

 

#6 2010-05-29 12:45:13

Tangorn

Mando

7624051
Zarejestrowany: 2009-11-29

Re: Ulice

*Nie zauważyli go, bo było ciemno ale słysząc jego głos odwrócili się momentalnie, dobywając broni i już w Zina skierowane były trzy lufy, dwie pistoletów Brexa i jedna karabinu Tracyna. Sekundy napięcia aż w końcu go rozpoznali. Nie no, oni to mają cholerne szczęście, chociaż to ten hałas i całe to zamieszanie mogło go ściągnąć do tej okolicy. Teraz Zin mógł doskonale widzieć po stanie ich pancerzy, ze dopiero co wyszli z bitwy i widząc krew i smugi po strzałach, była ona ciężka* Ehh... to ty. Na drugi raz uważaj Zin, bo to mogliśmy nie być my... *Mruknął Brex, chowając broń a Tracyn się tylko roześmiał* No, no, no kto by się spodziewał. Gdzie nie pójdziesz tam trafisz na niego. Czołem Zin... *Powiedział wesoło, ale zaraz sobie przypomniał o Mandalore i jego rodzinie, więc jego ręka zamarła w połowie gestu powitania*


http://fc09.deviantart.net/fs70/f/2010/176/0/6/Mando__ade_An_Mandalorians_All_by_Rex_Fox_Cody.png

Offline

 

#7 2010-05-29 12:50:26

 Zindarad

Inżynier

1406195
Skąd: Bezkresne bezdroża WLKP
Zarejestrowany: 2009-10-03

Re: Ulice

Zin przestraszył się. Krzyknął i chciał uciekać. W końcu strzelać do nich nie będzie. Mandaloriańska stal i tak to wytrzyma. Kiedy usłyszał Brexa, uspokoił się. Pociągnął nosem i rzucił.
-Ale mnie wystraszyliście. Kurwa...uważajcie trochę, no.-Powiedział do nich i skrzywił usta. Uścisnął dłoń Tracyna i poklepał go po plecach w geście przyjacielskim. Uśmiechnął się lekko i rzucił.-Dobrze was widzieć.-Stwierdził, a spostrzegł, że coś jest nie tak. Ich pancerze. Błoto, krew i smugi. To nie wróżyło nic dobrego.-Znowu żeście się strzelali? Z kim? Gdzie? Jak?-Spytał ich. Miał nadzieję, że to stało się na Mandalore, chociaż wszystko wskazywało na to, że to właśnie Mandalore. Byleby Varienkowi i Temenie się nic nie stało. Zin sobie tego nie wybaczy, że nie był wówczas z nimi.

Offline

 

#8 2010-05-29 12:55:59

Tangorn

Mando

7624051
Zarejestrowany: 2009-11-29

Re: Ulice

Ty uważaj... nie skrada się do kogoś, kto może cię upiec jednym strzałem *Pouczył go Brex, bo on zawsze był bardziej wyobcowany, milczący i zamknięty w sobie. Ale był też brutalniejszy i bardziej zdecydowany na wszystko niż jego bracia, nie licząc A'dena. A Tracyn miał teraz dylemat, jak powiedzieć Zinowi o tym, co się stało? To go pewnie załamie* Idziemy, powiemy po drodze... *Wciąż byli blisko miejsca wypadku, więc lepiej się oddalić. Dwójka klonów ruszyła przed siebie a w końcu Tracyn zaczął, bo był bardziej taktowny niż jego brat* Imperium napadło na Mandalore Zin... musieliśmy uciekać... *Zaczął ostrożnie i trochę niepewnie. Musieli uciekać... nie mieli pojęcia kto się uratował, ale widzieli jak wybucha dom Zina, widzieli małego spalonego chłopczyka, ale nigdzie Temeny, ale można przypuszczać, że była z nim wtedy* Dokonali pogromu... Zabili Vena i wiele klonów, osadę zrównali z ziemią...


http://fc09.deviantart.net/fs70/f/2010/176/0/6/Mando__ade_An_Mandalorians_All_by_Rex_Fox_Cody.png

Offline

 

#9 2010-05-29 13:03:01

 Zindarad

Inżynier

1406195
Skąd: Bezkresne bezdroża WLKP
Zarejestrowany: 2009-10-03

Re: Ulice

Ruszył też za nimi, by dowiedzieć się więcej o tym co związane z ich pancerzami, czyli bitwą. Zin był bardzo niecierpliwy i bardzo chciał wiedzieć co się stało. Patrzył z niecierpliwością na Tracyna, a gdy ten zaczął mówić, dostał gęsiej skórki i włosy najeżyły mu się na głowie.
-Co z Temeną? Co z Varienkiem?-Spytał przerażony. Jeśli zginęli? A jeśli...Imperium ich zabrało? Przez głowę inżyniera przechodziło kilkanaście tysięcy myśli na sekundę. Opanowanie w ten chwili było rzeczą dla osób, które miały serce z kamienia. Zin spojrzał na Tracyna, tak jakby chciał usłyszeć, że z nimi wszystko w porządku. Tang ich ewakuował i schował w bezpiecznym miejscu. Oni nie mogli zginąć. W końcu dla Zina byli całym jego życiem...

Offline

 

#10 2010-05-29 13:06:53

Tangorn

Mando

7624051
Zarejestrowany: 2009-11-29

Re: Ulice

Ja... nie wiem jak to powie... *Zaczął Tracyn, bo był bardziej wrażliwy i lubił Zina, ale jak tu komuś powiedzieć, że jego rodzina nie żyje? Mieli ich w końcu bronić, takie było ich zadanie ale się nie udało, za szybko wszystko się działo... Ale w końcu zniecierpliwiony Brex odpowiedział* Nie żyją, ich dom wyleciał w powietrze. Widziałem ciało Variena, Temeny nie ale można przypuszczać, że była razem z synem... przykro mi...*Klon szedł dalej przed siebie, jakby był niewzruszony, ale tłumił w sobie emocje, musiał. Zawsze tak robił, do tego ich szkolono. Tracyn położył rękę na ramieniu Zina* Robiliśmy co mogliśmy, ale było ich zbyt wielu i mieli ciężki sprzęt, jakiś eksperymentalny. Nie mieliśmy szans, ledwo uciekliśmy Imperialnym promem...


http://fc09.deviantart.net/fs70/f/2010/176/0/6/Mando__ade_An_Mandalorians_All_by_Rex_Fox_Cody.png

Offline

 

#11 2010-05-29 13:12:33

 Zindarad

Inżynier

1406195
Skąd: Bezkresne bezdroża WLKP
Zarejestrowany: 2009-10-03

Re: Ulice

Zin wtedy stanął w miejscu. Jak wryty. Przejechał dłońmi po twarzy. Nie dowierzał temu co się stało. Przecież oni nie mogli zginąć. To nie możliwe. Spojrzał na Brexa, później na Tracyna, a Zin rzucił.
-Powiedzcie mi, że to nieprawda. Powiedzcie...kurwa powiedzcie!-Krzyknął po czym nerwowo uderzył z pięści w ścianę jakiegoś budynku. Usiadł na jakiś stopniu i skulił się. Po raz pierwszy od wielu lat w oczach Zina pojawiły się łzy. Ułożył głowę w dłoniach. Nie wiedział co ma robić. Przełknął głośno ślinę. Dotarło teraz do niego to wszystko. Był bezsilny. Chciał się zemścić, ale nie wiedział jak się do tego zabrać. Strzelać dobrze nie potrafił. Jedyne co dobrze mu wychodziło to pilotaż i konstruowanie. Nie był żołnierzem. Walka nie była jego konikiem.

Offline

 

#12 2010-05-29 13:17:03

Tangorn

Mando

7624051
Zarejestrowany: 2009-11-29

Re: Ulice

*Zatrzymali się i spojrzeli na niego nieco zdziwieni jego reakcją, ale co tu dużo mówić, byli klonami, oni nie powinni znać emocji, powinni tylko walczyć. A Tracyn i Brex wciąż się uczyli, ale nie wiedzieli do końca co robić. Niby podczas szkolenia mieli "kurs" radzenia sobie z osobą w szoku, ale to obejmowało z reguły ogłuszenie takiej osoby i wyniesienie jej poza teatr działań. A teraz co zrobić? Tracyn położył rękę na ramieniu inżyniera* Naprawdę nam przykro... to wielka strata i wiemy co czujesz, też straciliśmy brata... nie wiemy nawet czy reszta żyje. *Nie mieli żadnych informacji o Tangu, A'denie czy Dralu. Nic, kompletnie. Byli odcięci od wszelkich informacji, ale nie mogli usiąść na ziemi jak Zin i się załamać. Po prostu nie mogli*


http://fc09.deviantart.net/fs70/f/2010/176/0/6/Mando__ade_An_Mandalorians_All_by_Rex_Fox_Cody.png

Offline

 

#13 2010-05-29 13:22:22

 Zindarad

Inżynier

1406195
Skąd: Bezkresne bezdroża WLKP
Zarejestrowany: 2009-10-03

Re: Ulice

To że byli klonami nie oznaczało, że nie mogli być dobrymi kumplami. Akurat Zin bardzo lubił Zina. Chciał cofnąć czas. Chciał być na Mandalore i zginąć razem z nimi. Cholera. Czemu tak się nie da? Inżynier pokręcił głową.
-Kurwa...ale jak?-Wtedy Zin wstał z miejsca. Skrzywił usta. W oczach nadal widniały łzy.-Zajebie...normalnie zajebie.-Powiedział pod nosem. Chciał ukatrupić jakiegoś oficera imperialnego. Choćby za to, że pozbawił go rodziny. Zacisnął dłonie w pięść i podszedł do budynku. Znowu się na nim wyżył, uderzając w niego mocno kilka razy.

Offline

 

#14 2010-05-29 13:26:20

Tangorn

Mando

7624051
Zarejestrowany: 2009-11-29

Re: Ulice

Imperialni wpadli na trop Jedi a to doprowadziło ich do nas... w pewnym momencie po prostu otoczyły nas ich czołgi. Zniszczyliśmy kilka, ale oni zdążyli rozpierdolić pół osady... uciekliśmy *Nie ma sensu w opowiadaniu co się tam stało szczegół po szczególe. Imperium ich zaskoczyło i po prostu zmiażdżyło nim mieli szansę na ucieczkę. Bronili się do ostatka nim wpakowali się na pokład statków i uciekli. Tracyn obserwował z nieco spuszczoną głową Zina, nie wiedząc jak go pocieszyć. A Brex? Podszedł do inżyniera i złapał go za nadgarstek i pociągnął* Chcesz ich zajebać? To nie rozwalaj sobie ręki, bo będzie ci potrzebna... *Warknął klon, bo on akurat był mniej empatyczny. Zdarzają się i tacy*


http://fc09.deviantart.net/fs70/f/2010/176/0/6/Mando__ade_An_Mandalorians_All_by_Rex_Fox_Cody.png

Offline

 

#15 2010-05-29 21:41:33

 Zindarad

Inżynier

1406195
Skąd: Bezkresne bezdroża WLKP
Zarejestrowany: 2009-10-03

Re: Ulice

-Ale ta ściana...była taka fajna.-Powiedział do niego i chciał jeszcze raz przywalić sobie w ścianę. Kostki miał pozdzierane, zalane krwią. Chciał się wyżyć. Definitywnie wyżyć na wszystkim co się rusza. Jego wściekłość rozsadzała go od środka, ale nie mógł zabijać. Nie będzie się poniżał do poziomu imperium, dla których każdy jeniec jest ogromną stratą. Zin spojrzał na Brexa i rzucił.-Idziemy. Przenocujemy kilka dni w hangarze. Później rozkminimy co dalej.-Powiedział już bardziej stanowczym tonem. Otarł łzy i rozejrzał się na boki i ruszył. W kierunku swojego hangaru, a gdzieżby indziej. Tu mieszkania nie ma, toteż hangar, a w nim imperialna Kappa będzie najlepszym rozwiązaniem. Zin teraz musiał poinformować rodziców Temeny, że ich ukochana córka nie żyje, a ich wspaniały wnuk przemierza bezkresne krainy wiecznej szczęśliwości. Pomimo małego bogactwa, które posiada, Zin był przygnębiony, bardzo przygnębiony.

Offline

 
PBF Guild

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
wynajem agregatów warszawa weekend w spa Ciechocinek wodomierze wrocław