
Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Strony: «-- 1 … 15 16 17 18 19 --»
Pewności mieć nie będziemy nigdy, dokumentacji projektu zdobyć nie zdobędziemy. Jedynie podejrzenia pozostają nam *Mruknął Yoda, bo nie wierzył, by udało im się dotrzeć do tak starej i ściśle tajnej dokumentacji, zwłaszcza po "przygodach" Zakonu z Cestusem. Mogli jedynie gdybać, opierając się na bardzo wątłych poszlakach i na swoich przewidywaniach. Nic więcej.* Dobrze, należy postępować z nim ostrożnie, zwłaszcza, że znajduje się w takim a nie innym środowisku, gdzie o wszelkie nieszczęścia obwinia się nas. Myślę jednak, że twoja osobowość pomoże mu spojrzeć na pewne sprawy trochę inaczej. *Wyrazi swoją nadzieję mistrz Windu, chociaż była ona nieco złudna. Cochrel to byli Separatyści a u nich Jedi nie mieli dobrej opinii. Właściwie teraz to w całej Galaktyce ich szykanowano i oskarżano o wiele nieszczęść. A Jedi nie mogli się bronić przed tym.* Hmm... co to za sedno Hakonie?
Offline
Mistrz Jedi
Mistrzowie, wybaczcie mi kształt tego, co powiem, i nie pomyślcie, ze obwiniam jednego z nas, no ale… po odjeździe Nasha już jest o niebo lepiej. Jeszcze trochę tu to echo pozostanie, jednak ED zaatakował już nie raz, w tym także mnie i na razie odpukać, nie wini się o to zakonu.
*widać było ze Barabel nie lęka się aż tak bardzo o opinię ludzi, bo z jakiegoś dziwnego powodu był akceptowany na widmie, i nawet Darven go szanował. I chyba nawet lubił.
No ale na pewno nie sprawi to, ze Hakon straci czujność, czy rozleniwi się.*
Sedno. Nadal chodzi o Eda, z tym ze od strony bardziej administracyjnej. Nadal należy do rodziny Tambora. Jego właścicielki mając, mówiąc eufemistycznie – brzydki charakter i wygląda na to zew chcą zabić Eda na złość Darvenowi. Trzeba go zabrać stąd na jakiś czas. On zdecydowanie nie jest gotów na to, co wspólnie wymyśliliśmy, ale to jedyne bezpieczne miejsce. Mówię oczywiście o Tytonie. To niebezpieczne przede wszystkim dla niego, ale także dla jedi z Tythona. Obie strony należy przygotować a mamy mało czasu. Pytam o zgodę, mistrzowie. Czy mogę przylecieć na Tython razem Edem na ten nieokreślony czas?
Offline
Nash problematycznym przypadkiem jest... wydaje się, że do roli Rycerza nie dorósł jeszcze *Mruknął Yoda, który słowa barabela przyjął ze spokojem. Może to brutalnie brzmiało ale niestety, młodzieniec często pakował się w kłopoty ze swoimi dobrymi chęciami, których niestety nie mierzył na zamiary. I potem wychodziły róże komplikacje. Ale to była poboczna sprawa, jednak gdy mistrz Windy usłyszał o Tythonie to aż warknął nieco gniewnie* Planeta Świątynna Hakonie! Staramy się nie zamieszczać nigdzie oficjalnej nazwy w obawie przed szpiegostwem. Tak jest lepiej. Imperator nie jest głupi i ma do dyspozycji całe Archiwum Jedi. *Rada cały czas się tego obawiała i chociaż koordynaty Tythonu zaginęły przed wiekami, to jednak sithowie mogli mieć je gdzieś zapisane. Dlatego też Rada starała się by nikt w żadnej rozmowie nie wypowiadał głośno tej nazwy. Nigdy nie wiadomo czy ktoś nie podsłuchuje.* Hmm... o Jedi martwić się nie musisz, pod opieką naszą są, droid nawet z okaleczonym Tsilem zagrożenia dla nas nie stanowi. Opiekę nad nim jednak ktoś sprawować musi... i tylko ty mógłbyś zająć się tym *Yoda postawił sprawę jasno, przywieziesz go na Tython to bierzesz za niego odpowiedzialność. A Rada zadba by inni Jedi go nie niepokoili, ale jeśli zagrozi on w jakikolwiek sposób bezpieczeństwu Zakonu to będą musieli interweniować. Oby jednak do tego nie doszło. Trzeba być dobrej myśli.*
Offline
Mistrz Jedi
*Hakon spuścił głowę zawstydzony. Nie było widać tego na projekcji, ale Hakon nie wiedział na początku jaki błąd popełnił. Nikt go nie poinformował, a widać sam na tyle strategicznie nie potrafił myśleć, lub nie pomyślał w tej chwili. Co innego było jego działką*
Wybacz mistrzu… zatem zapewne zasmuci cię kiedy powiem, ze tutaj na Widmie każdy tego słowa używa bardzo powszechnie i raczej bez poszanowania, zamiennie z „Dżedajską planetą” czy „Dżedajolandią”. Dla niektórych to słowo jest za trudne niemniej w słowniku jest. Nie tłumaczę się tym *podniósł głowę i przez chwilę udało mu się całkiem komunikatywnie spojrzeć w mała głowę Windu na projekcji.*
Oczywiście, zajmę się Edem, będzie pod moją opieką. Zagrożenie… widza Mistrzowie, na pewno nie mówię o śmierci, ale on jest taki ze w jednej chwili z kimś rozmawia i za chwile może po prostu przyrznąć. Wolał bym, żeby nie był straszony mieczami. Po prostu – jedi muszą wiedzieć, mogę o tym poinformować sam, byleby wszyscy byli. Podjąłem się terapii Eda dlatego nie chcę by ktoś przez nieuwagę, czy wcześniej wspomniane dobre chęci pogłębił urazy do jedi. Jeśli to mądrze rozegramy, to wszyscy wyniosą z tego korzyści.
*No i Hakon nie przywoził Eda na własne widzimisię, tylko na prośbę Cochrelu, a jedi dużo zawdzięczali korporacji. To była doskonała okazja do pokazania, ze nie tylko Cochrel jest sojusznikiem Jedi, ale i Jedi sojusznikiem cochrelu. Hakon bardzo mocno wierzył w moc wzajemnej serdeczności*
Offline
Na Moc... *Mruknął w odpowiedzi mistrz Windu i przyłożył sobie dłoń do czoła nieco załamany. Oni tyle wysiłku wkładali w to, by tajemnica Tythonu została zachowana, by nikt nie wiedział spoza nich o koordynatach i w ogóle o nazwie, a tu się okazuje, że na Widmie swobodnie o tym rozmawiają. I wystarczy tylko jeden szpieg, jeden wyciek informacji i już mają na ogonie tego parszywca Palpatine'a. I wszystko szlag trafia.* Jedi Rada zajmie się, nikt przeszkadzać ci nie będzie w tym, co robić będziesz. Ostrożność zachowamy i próbę okazania serdeczności podejmiemy. Obiecać za wiele nie mogę. Droida straszyć nikt nie będzie *Zapewnił Hakona Yoda, który dołoży wszelkich starań, by ten pobyt był jak najmniej problemowy. Będzie to wymagało sporej ostrożności, ale dadzą sobie z tym radę, jeżeli tylko barabel da radę ze swoją częścią.*
Offline
Mistrz Jedi
*No cóż zrobić, rozmawiali, toż przecie Hakonowi by się nie powiedziało gdyby nie. Jak już Seco używał, to cały statek też. Statek Widmo II był raczej hermetyczny. Hakon nie odpowiadał za bezpieczeństwo na tym statku, może momentami sam był zaskoczony, no ale tak tu było.
Rycerz uśmiechnął się do Yody, jednak gest Windu nie mógł zniknąć z jego oczu. No – kolejna „zaleta” wzroku – prześladujące obrazy*
Jeśli Mistrz sobie życzy, to mogę uczulić dowództwo statku na tym punkcie…
*Jeśli cokolwiek to da. No ale może wystarczy tylko uciszyć Secorshę.
Zaś Yodzie skinął głową*
Dziękuje, mistrzu. Ja ze swojej storny tez dołożę wszelkich starań by Ed nie był tylko tym co straszy przez ścianę. On mimo swoich wad ma tyle dobrych chęci, ze można będzie stworzyć na… Dżedajskiej Planecie kilka wspaniałych sukcesów. Tylko będziemy musieli przylecieć własnym statkiem. To musi być specjalna jednostka
Offline
Byłbym zobowiązany *Mruknął Windu, którego wieści o plotkach z Widma trochę podminowały. Okazało się, że bezpieczeństwo całego Zakonu jak i ich dziedzictwa teraz zależało od długości języków załogi Widma. Lepiej być już nie mogło. I o ile do Generała już jako takie zaufanie miał, to do jego załogi już niespecjalnie.* My postaramy się, ty postarasz się... wyjść coś z tego może. Ale po was i tak pilota przysłać musimy, koordynaty tylko kilka osób zna, dla bezpieczeństwa naszego. W żadnym statku też zapisanych ich nie mamy *Jedi teraz przesadnie wyczuleni byli pod tym względem. Jeśli ktoś chciał wylecieć lub przylecieć na Tython to musiał poprosić po prostu o taksówkę. Inaczej juz tam pozostawał. Jedynie kilkoro Jedi spoza Tythona znało koordynaty. W tym Taken, który był właśnie tym drugim współodkrywcą planety.*
Offline
Mistrz Jedi
Jeśli zgodzicie się pozostawić swój statek na widmie – w porządku. Obawiam się ze nie ma tu nic tak dużego by przewieźć inny statek i EDa razem *Hakon uśmiechnął się na tyle, na ile pozwalała mu nowa twarz. Ale już z dnia na dzień lepiej. Ćwiczył, nie zaniedbywał rehabilitacji. Jak pojawi się na Tytonie to powiedzą, ze jakiś nowy Jedi.*
Kiedy wasz wysłannik przybędzie? Im szybciej tym lepiej
Offline
Kwestię statku pozostawiamy tobie, my nie mamy niczego dużego, więc wykorzystamy jeden z myśliwców. Pilota przyślemy niezwłocznie *Tak więc za kilka-kilkanaście godzin powinien być już na Widmie. Trochę snu, odpoczynku i można ruszać w drogę powrotną, kolejne kilka-kilkanaście godzin lotu. Do Tythona jednak daleko było i trzeba było lecieć dosyć skomplikowaną trasą.*
Offline
Mistrz Jedi
*To dla Hakona było w sam raz. Kwestia dówch dni kiedy będą już na miejscu. Kwestia doby na opuszczenie Widma. Hakon skłonił się jeszcze raz*
Dziękuje, Mistrzowie. Zatem podejmę przygotowania do wyprawy i już nie zajmuję czasu. Niech Moc będzie z Wami *I zakończył rozmowę, po czym udał się do swojej kajuty*
Offline
*Maszynownia jest miejscem gdzie schodzi się po pochylni szerokiej jak dwupasmówka, przez łuk tryumfalny oznaczony czujnikami, aż do srodka gdzie jest ciemno, głośno, strzeczy wszystko, trzeszczy, stuka, jest brudno, śmierdzi spracowanymi olejami, i do tego wszystkiego kiedyś mieszkał tu agresywny czołg na nogach. Tera Secowi znowu się łezka zakręciła. Nie ma Edzika, tej kochanej, wielkiej kupy złomu która już by warczała, a potem przyszła do pogłaskania. Seco, Elea i Dafne weszli krok*
Nie bój się, zahrraz zapale światło…
Offline
Dzieciak
No tak maszynownia była zua i brudna, podobno można łatwo tutaj o wypadek, nawet o tym Elea wiedziała. Kiedyś może i się bała tutaj przychodzić, teraz pewnie troszkę też ale była na tyle zainteresowana na temat zwierzaka który tutaj mieszkał że o tym fakcie nie myślała. Co jakiś czas po drodze zerkała na króliczego bandytę, co by nie dać się napaść. W końcu weszli do maszynowni, było ciemno i śmierdziało - ba! Nawet nosek dziewczynki nieco się zmarszczy. No tak, Dżony, brakowało jej go bo mimo wszystko chyba go polubiła.
- doblllrze
Offline
*Ciekawe, czy Elea wiedziała, co oficjalnie rozbili z Edem. Wymyślając jego śmierć wpadli na pomysł wypadku, wiec oficjalnie tutaj właśnie wciągnęło Eda w tłoki, dwie tony durastali, wiec naprawdę siłę to to miało. Seco wolał sobie nie wyobrażać.
Ed, nie Dżony, Dżony tu był, na statku, gdzieś się szlajał i dobrze ze go tu nie było bo by musieli go pilnować. Ed to było to wielkie, warczące i niemiłe.
Seco wcisnął guzik i zadarł łeb kiedy nad nim zalśniła jedna licha żaróweczka*
Takie oświetlenie to niech se oni w dupe wsadzą *skomentował głośno, ale w blasku tej żaróweczki dostrzegli dróżkę, oznaczona barierkami, prowadzącą nad „przepaścią” czyli zagłębieniem nie wiadomo do czego służącym, do zamkniętych, oznaczonych na pomarańczowo drzwi. Pisało na nich „zsyp”. czyli oficjalny brudownik – śmietnik. ich cel*
Lubisz grzebac w śmiechach? *zpaytal, odwracając głowę do dziewczynki, po czym pochylil się by wziąć ją na ręce*
Bo ja lubie
*no tak, czego spodziewać się po Seco*
Offline
Dzieciak
Niestety nie wiedziała, nikt jej tego nie powiedział a ona zbytnio się tym nie interesowała - w sumie jak miała się interesować kiedy nic na ten temat nie słyszała? No właśnie. No Edzio byył bardzo duuuży i miał dużo żelaza - widać, nigdy mu żelaza w "organiźmie" nie zabraknie. Ah myślałam że o Dżonym pisałeś - źle doczytałam. Lecz to nie zmienia faktu, iż dziewczynka polubiła droidekę. W sumie zawsze bawiły ją Jego małe nóżki w porównaniu do jego rozmiaru. Spojrzała na żarówkę - jak na taki statek to baaaaardzo kiepskie oświetlenie.
- ciemno...
No i także skomentowała oświetlenie, a było nadal za ciemno - no ale co mogła zrobić? Nadal trzymała w rączkach torbę i dała się wziąć na ręce.
- nie balllrdzo...
Powiedziała zgodnie z prawdą, ona nie przepadała za śmieciami no ale chciała strasznie zobaczyć zwierzaka.
Offline
Strony: «-- 1 … 15 16 17 18 19 --»