Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Biznesmen
Gdyby Ed na głos wyraził swoje wątpliwości to Mikal postarałby się od razu wyjaśnić mu nieco tą historię. Mechanizmy zmiany strony były bardzo złożone, nie można było jej ot tak sobie zmienić, na to miało wpływ wiele różnych czynników. No i opowieść o Revanie i Bastili niosła ze sobą pewien przekaz i morał. Nawet najlepsi Jedi mogą wpaść w objęcia Ciemnej Strony ale nawet najwięksi zbrodniarze mogą uzyskać odkupienie. Historia Revana była na prawdę niezwykła i dawała nadzieję na to, że pomoc może nadejść z najmniej oczekiwanej strony.
- Chcielibyście zwiedzić jakieś konkretne miejsce w Świątyni?
Zapytał Eda i Tane zbliżajac się do wrót, które następnie bez problemu otworzył, wpuszczając ich do środka. Kilka osób patrzyło na nich z ciekawości, ale potem wrócili do swoich obowiązków.
*szli sobie, Ed nic nie mówil. Nie znał świątyni, choć byłw niej kilka razy. Zazwyczaj były to bardzo nerwowe odwiedziny, z których nic nie wynosił. Mruknął wiec coś nieskładnie, nie były t nawet słowa, liczył,ze Tane się wypowie,a on się podklei do jego zdania. W wejściu pojawil się problem – chwilowa postawa do konfrontacji, zaciśniecie stawów, taka reakcja na liczną obcą grupę w mundurach, ale kiedy towarzysze przeszli, to Ed po prostu za nimi potruchtał, by go nie zostawili tutaj. Jego stan nie był już tak dobry jak na początku, w chwili odejścia Hakona, teraz znowu był zdenerwowany i zaczynał się bać, ale się trzymał*
Offline
Padawan
- Za to członkowie dzisiejszego Zakonu i Rada, która składa się z "największych" mózgów i osób niekiedy bardziej aroganckich niż Bastilla jest idealna. - powiedział nieco ironicznie. - To już wolę Revana i Bastillę. - dodał wyrażając tym samym opinię na temat dawnej i obecnej sytuacji Zakonu, gdzie Revan i Bastilla uznani przez niektórych za zwykłych Jedi zrobili więcej, aniżeli Rada która zaślepiona swoją pewnością siebie i mądrością, która doprowadziła do upadku. Historia sama jasno pokazywała, kto w tej konfrontacji wygrał czy Revan, Mroczny Lord Sithów nawracający się i ratujący Galaktykę przed zagładą z arogancką Bastillą przy boku czy Rada dzisiejszych czasów.
- Z chęcią zobaczyłbym bibliotekę jeżeli mamy tutaj jakieś zbiory. To mogłoby być niesamowicie pouczające. - dodał i pogłaskał Eda po pysku widząc iż jest zdenerowowany.
Offline
Mikal odwrócił się i zmierzył wzrokiem młodego padawana. Sam darzył mistrza Windu i mistrza Yodę ogromnym szacunkiem i reagował trochę alergicznie na krytykowanie ich, jeśli to nie było w jakiś sposób konstruktywne.
- Och tak, to może mi powiesz czym przejawia się ich arogancja?
Młodzieniec starał się pamiętać, że Tane to tylko padawan, przez co miał pewne ograniczone spojrzenie na całą sytuację. A porównywanie Revana i Bastilę do Windu i Yody jest generalnie chybione, jako że ten pierwszy już jako padawan uznawany był za osobę z niesamowitym potencjałem i przepowiadano mu wielką przyszłość. Otoczony był zawsze grupką wielbicieli i wiernych przyjaciół. No i jego arogancja była tak duża, że mimo sprzeciwu Rady wyruszył na wojnę z Mandalorianami i skończył jako Mroczny Lord Sithów. Bastila też zwykłą Jedi nie była, jej Bitewna Medytacja była ostatnią nadzieję Zakonu na zwycięstwo. No i przede wszystkim działała z polecenia Rady Jedi.
- Możemy odwiedzić Bibliotekę, mistrza Kahra chyba tam nie ma, a jeśli będzie to pójdziemy gdzieś indziej
No i Mikal ruszył przed siebie. Szli szerokim korytarzem o wysokim sklepieniu. Ściany były generalnie proste, tynk był odnowiony i został pomalowany na ładny, beżowy kolor. Co kilka metrów w ścianie znajdowała się nisza, w której stały popiersia wielkich mistrzów Zakonu Jedi. Po ich obu stronach zaś wznosiły się proste, marmurowe kolumny.
Offline
Biznesmen
*Kiedy Tane go dotknął to było lepiej, ale później znowu biedak stał się tłem dla teoretycznych dyskusji Jedi. Zostawał w tyle. Naokoło było wszystko, co obce, gdzieś tam obcy ludzie, sporo elementów przyciągających wzrok. Edowi myśli zatańczyły „przed oczami”, było to trochę jak zagięcie rzeczywistości. Warknął i zrobił krok do tyłu, po czym skupił sie na niszy z popiersiami. Nie bardzo fascynowała go biblioteka w chwili kiedy nie był zapoznany z tym co go otacza, a przecież to mialo być jego zwiedzanie. A wizyta u Mekhnesha? Znowu krok do tyłu. Jego poczucie bezpieczeństwa zaczęło się sejpić jak nadpiłowana lina. Nie można tak przy nim zaczynać jednego i w połowie zacząć realizacje czegoś innego, licząc ze on się będzie sam pilnował ogona
Offline
Padawan
- Albo jesteś ślepy albo udajesz i nie widzisz tego co stało się z Galaktyką i zakonem. Po drugie chociażby to, że nie widzicie tego, że gdyby nie Revan cała Galaktyka mówiłaby w języku Mando, a po Zakonie i Jedi zostałyby tylko opowieści. - powiedział sobie w myślach. Nie miał zamiaru wykłócać się dalej. Poczuł poprzez Moc napięcie jakie zbierało się w Edzie, cofnął się gdy ten został w tyle by go nieco uspokoić dotrzymując towarzystwa.
- Faktycznie może bibliotekę odwiedzę przy okazji, a teraz pójdziemy gdzieś indziej co? - zapytał Eda. - Może udamy się dalej? Niestety nie byłem tutaj nigdy więc jesteśmy zdani na Twoje oprowadzanie bo światyni. - powiedział sugerując, że lepiej udać się gdzie indziej i skupić swoją uwagę również na Edzie.
Offline
Sprawa upadku Zakonu była dużo bardziej skomplikowana niż by się wydawało na pierwszy rzut oka i składało się na to szereg pomniejszych czynników. Rada oczywiście popełniła kilka błędów, ale to nie była tylko i wyłącznie ich wina. Poza tym starali się teraz to wszystko naprawić i to wszystko co teraz Tane widział to był efekt ich starań.
- Ed, czemu nie przypomniałeś o tym, że mieliśmy udać się do Mekhnesha? Troszkę zagalopowałem się z tym zwiedzaniem, za co przepraszam. Chodźcie
Zachęcił ich gestem dłoni i powiódł ich korytarzem aż do wielkiej okrągłej sali, po bokach której znajdowały się wygięte w łuk, masywne schody prowadzące na piętro, a w jej sercu unosił się jakiś wielościan foremny, pozostałość po dawnym wystroju świątyni. Przy ścianach stały też kolumny, z których zwisały sztandary dawnego Zakonu.
- Tutaj mamy główną salę, stąd można udać się do Wielkiej Biblioteki
Mówiąc to wskazał na mieszczące się po prawej stronie łukowate i ozdobne wejście na korytarz otwierający się tuż przy zejściu ze schodów.
- A my idziemy do skrzydła szpitalnego, a więc w lewo. Chodź Edziu, tam nikogo nie powinno być
No i Mikal poprowadził ich lewym korytarzem przypominającym ten, którym przyszli.
Offline
Biznesmen
*Dla Eda to się. zdecydowanie za chaotycznie działo. Słyszał głos Tane’go – reagował szukaniem, przekręcał łeb, próbował odnaleźć do wzrokiem. Głos Mikala jakoś mu umykał. Teraz stał przy najbliższym pomniku, trochę go oglądał, ale to ze tu się znalazł to było przede wszystkim zachowanie stworzenia które się zgubiło – szuka miejsca w którym może sobie czekać aż ktoś go znajdzie. Za każdym razem kiedy był w świątyni to ktoś do niego wychodził, lub był z kimś kto go pilnował. Raz nawet jakaś starsza jedi wyszła.
Teraz zaś był chwilowo przebodźcowany emocjami i nie chciał za nimi isc. Zachowywał się jakby nie widział świata przed sobą. Teraz pewnie Tane zrozumie dlaczego Hakon kazał mu opiekować się Edem. Ed był w wielu sferach niepełnosprawny, potrzebował takiego asystenta.
Obecnie trzeba było dużo się cofnąć by po niego wrócić, o ile zaraz nie przejmie go jakiś inny jedi.*
Offline
Padawan
Faktycznie teraz Tane uświadamiał sobie to dlaczego Hakon tak często mu asystował. Ed bardzo szybko potrafił się zdezorientować i jego uwaga przechodziła nagle od rzeczy do rzeczy, zwłaszcza kiedy choć na chwilę ktoś zapomniał o nim i stracił zainteresowanie. Tane cofnął się po Eda i zdecydowanie chwycił za specjalną uprząż i ruszył za Mikalem. Był to bardziej zdecydowany akt aniżeli kiedykolwiek Tane wykonał w stosunku do Eda, ale lepiej nie tracić olbrzyma z pola widzenia.
- Chodź, chodź Edzik. Musimy się trzymać razem co by się obronić przed starymi, zgryźliwymi dżedajami. To też taki patrol, tyle że w terenie. - powiedział nawiązując do ich wcześniejszej zabawy. - Bądź czujny, a może nawet uda nam się coś znaleźć na skarpety dla Ciebie co by Cie trawa nie merdała. - dodał, pogłaskał olbrzyma i kontynuował zwiedzanie idąc troszeczkę przed Edem, trzymając go jednak blisko dzięki uprzęży.
- Skrzydło szpitalne? - zaptał nieco zdziwiony. Ale w końcu nie wiadomo, która sekcja może im się przydać w trakcie pobytu na Tythonie, więc w razie co lepiej widzieć gdzie się udać kiedy Ed się skaleczy.
Offline
Mikal niestety nie miał zbyt wiele doświadczenia w kontaktach z Edem. On sam był młodym, energicznym i samodzielnym rycerzem Jedi. Działał i podejmował decyzje z reguły szybko. Nie wiedział przy tym, jakie Ed ma problemy, więc ich pod uwagę nie brał. Dopiero gdy nie podążyli za nim to zorientował się, że coś jest nie tak i wrócił do nich z nieco skruszoną miną.
- Wybaczcie, czasem działam trochę za szybko. Pominięcie cię Ed nie było moją intencją i postaram się ci to wynagrodzić. Poczekam, aż oswoisz się z tym miejscem i całą sytuacją
Mikal stał troszkę dalej od nich, nie chciał im przeszkadzać. W końcu nie był swojakiem tylko ich przewodnikiem. Ufał, że Tane da sobie radę.
Offline
Biznesmen
*Po chwyceniu go ruszył od razu za Tane’m, z wdzięcznością przyjmując tą jego ”stanowczość”, od razu tez był spokojniejszy, choć minęło jeszcze kilka chwil zanim się odezwał, a były to słowa*
A gdzie Hakon? *Kiedy się zatrzymali, znowu zaczął się rozglądać przez co Tane był trochę ciągany na boki. Tłumaczenie co to za miejsce niestety do niego nie dotarło, bo w międzyczasie się pogubił. Nie pytał jednak jakby zmienił mu się tryb z aktywnego członka grupy na balast łażący z tyłu. No ale powoli zaczynał aktywność werbalną, wiec istniała szansa ze się szybko naprawi*
Jakim miejscem? *Nagle zadarł głowę, jednocześnie opuszczając w dól działo by Tana przez siebie nie przerzucić. I popatrzył w góre, na sufit. Kilka chwil. Warknął, jakby zaniepokojony. Odstawił nogę by zmienić sobie kat patrzenia. Cały czas po suficie. na chwile znowu prosto i znowu na sufit*
Ten sufit się zaraz zawali *Odezwał się nagle tonem kogoś, kto jest tego absolutnie pewny. kiedy opuścił łeb by popatrzeć na Mikala (Na Tane’go nie mógł bo miał go z boku) dioda migała jak szalona*
Zaraz się ten sufit zawali, uciekajmy stąd! *Brak poczucia niebezpieczeństwa zaowocował tym, czego Ed najbardziej się bał – urojeniami.*
Offline
Padawan
- Spokojnie Ed, o to nie musisz się zupełnie martwić. Te budowle przetrwały tutaj wieki i uwierz, wytrzymają kolejne. - powiedział pocieszając wystraszonego Eda. - Błędem byłoby chowanie się pod niestabilnym dachem, mieszkający tutaj Jedi na pewno o to zadbali. To tak jakbyś Ty miał pilotować statek bez szyb czy jakiejkolwiek innej jego części. - powiedział. - Nie pozwoliłbyś na to, zarówno oni nie chcieliby sufit zawalił im się na głowę. -dodał. W ostateczności jeśli to nei pomoże będą musieli przenieść się gdzie indziej, bo taka "terapia" stresowa na Eda nie wpływa za dobrze.
Offline
- Spokojnie Ed, jesteś w Świątyni Jedi. Hakon udał się na spotkanie z mistrzem Kahrem, nic mu nie jest, potem do nas dołączy. Idziemy do jedi Mekhnesha, pamiętasz? Chciałeś go odwiedzić
Przypomniał mu spokojnie Mikal, jednocześnie skupiając się na emanowaniu aury spokoju wokół siebie. Nie była to wyczuwalna ingerencja na umysł, raczej wpływało kojąco na nerwy i sprzyjało uspokojeniu się. Sama Świątynia też swoje robiła, bo zbudowano ją w miejscu o wyjątkowej aktywności Mocy i na każdego działała kojąco, bez względu na to, czy ten ktoś był mocowłądnym czy nie.
Offline
Biznesmen
Mekhnesha? Trzeba go stąd zabrać bo zaraz ten dach się zawali i nas wszystkich pogrzebie żywcem! *Tłumaczenie Tane’go odbiło się mu od pancerza. Hakon tego jeszcze biedakowi nie zdążył powiedzieć, ale jak Ed miał tego typu napad, to nie docierały do niego żadne logiczne słowa.
Aura spokoju Mikala sprawiała, ze Ed tu jeszcze stal a nie już organizował ewakuację.*
Zaraz się zawali, nie stójcie tak, uciekajmy! Nie chce tu zginąć, dopiero co zacząłem żyć, życie jest fajne, naprawdę, mam dziewczynę, przyjaciół i plany na przyszłość!
Offline
Padawan
Granica bezpieczeństwa została przekroczona więc nie należało naciskać jeszcze bardziej zwłaszcza, że Hakon zaufał mu i Tane nie chciał zawieść nie tylko jego, ale i Eda, któremu również obiecał, że się nim zajmie.
- Chodz Edzik, chodź. - powiedział i szarpnął uprzężą by wskazać kierunek w którym mieli się udać. Wszędzie byle nie zostawać tutaj dłużej.
- Zaprowadź nas w jakieś bezpieczniejsze dla Eda miejsce jeśli możesz. - przekazał Mikalowi przy użyciu Mocy, a mówiąc bezpieczniejsze miał na myśli każde inne niż to z wielką przestrzenią i przytłaczającym sklepieniem.
Offline
- Hmm... wyjdźmy do Gaju Medytacyjnego, tam nie powinno być zbyt wielu osób
Mikal wolał nie wyprowadzać Eda z powrotem do ogrodów, tam było zbyt wiele osób, którzy mogliby wpłynąć raczej niekorzystnie na zachowanie Edzia. A gdyby spanikował to mogłaby się sytuacja wymknąć spod kontroli, a ostatniej rzeczy jakiej potrzebowali to interwencja mistrzów, a zwłaszcza jego mistrzyni, która z pewnością dobitnie by im zapowiedziała co o tym wszystkim sądzi. A Edowi nie wyszłoby to na zdrowie.
- Chodź Ed, wyjdziemy stąd nim to się zawali. Tam będzie bezpiecznie
Wskazał na korytarz przed sobą. Musieli wejść do głównej sali a potem przez przejście za tym lewitującym pomnikiem. Gaj był jednym z najświętszych miejsc i wstęp tam mieli tylko pełnoprawni członkowie Zakonu, ale Mikal postanowił nieco nagiąć zasady. Najwyżej jemu się oberwie
Offline