Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Biznesmen
Możecie mi tez płacić haracze *wysilił się na żart, ale tak naprawdę wcale nie miał humoru i naprawdę czuł się napiętnowany. Niemal było oczywiste: Ryo zabił się zaraz po tym jak Ed zaczął łazić po ogrodach!
Zgodnie z wolą Mekhnesha – już nie pytał. Nie wszedł tez, choć chciał pocieszyć Urgę. Ostatnią rzeczą jaka pragnął to „plątanie się pod nogami” jedi.*
Nie smuć się Urga. Choć, przytul się *zaprosił ją, ciekawe tylko czy przyjdzie. Obserwował wciąż umarlaka choć wiadomo e już nigdzie nie pójdzie*
Przepraszam… *wyrzucił nagle z siebie. Cofnął się, i dalej patrzył, wręcz fizycznie, ze było czuć to jego spojrzenie* …zabijałem wielu ludzi na Ord Cestus ale tym razem to chyba nie ja…
Offline
Zwierzak
Zachęcona powoli, i łuczkiem ruszyła do Eda. Z nieufnością patrzyła na jedi i przypominała sobie jak robił krzywdę Go i jak go zaatakowała. Nie żałowała, bo wtedy było to sensowne działanie i jako takie je odbierała. Broniła swojego. Tylko czy to swoje, nadal było jej?
W końcu, po pokonaniu całej odległości wskoczyła na Eda i otarła się o jego łeb.
Offline
-Noo... ja już się ubezpieczyłem
Odwrócił na chwilę głowę i spojrzał na wielkiego droida swoim rybim oczkiem, po czym powrócił do badania. Cóż, po minucie dowiedział się wszystkiego, czego chciał i nie miał już co robić. Ciało podniósł i na łóżku je usadził. Pozostanie tu dopóki Rada nie pozwoli mu ich spalić, lub też pochować.
Gdy Ed zawołał Urgę, to Mekhnesh odwrócił się, by spojrzeć na tą dwójkę. Wyglądali uroczo ze sobą. Wielki droid i zdezorientowane, biedne zwierzątko.
- Przepraszasz? Za co? To raczej my powinniśmy przepraszać... Jedi pomagają ludziom i my zawiedliśmy. To nie twoja wina
Offline
Biznesmen
Moja Urdzia *mruknął do niej, bo i na niego jej bliskość zadziałała kojąco*
wszystko będzie… dobrze? *Nie było to wypowiedziane stricte głosem pytającym, ale niepewnym.
Ale gdyby się dowiedział ze wyglądają uroczo, to by się ucieszył. W końcu to całkiem niezły komplement dla kogoś kto ma działa zamiast rąk.*
W moim przypadku to nigdy nie zaszkodzi *Dało się zauważyć w mocy zmianę w Edzie. Pozornie był spokojniejszy. W rzeczywistości – jeszcze bardziej rozchwiany, ale bardziej świadomy siebie samego i przez to trzymający się*
Przepraszam, ze cie sponiewierałem. Na przykład. Mogę wymyślić całe mnóstwo przykładów. *Poruszył głową energicznie, żeby poczuć Urgę. Ona mu nie pozwoli odejść, pewnie będą tu tkwić aż do pogrzebu*
Offline
Zwierzak
Zaterkotała cicho i nisko, kiedy rozpłaszczyła się i przykleiła brzuchem do Eda. Patrzyła jednak na Go. Wciąż jej wzrok przykuwały koraliki i bransoletki, które zwabiły ją lata temu. Te, do których sama mu czasem przynosiła kamyczek, czy kostkę. Nie czuła sentymentu, po prostu je lubiła.
-Go ne kocha Urga?
Spytała cicho. Widać wciąż nie rozumiała, co to znaczy umrzeć. Uważała, że Go już jej po prostu nie chce.
Offline
- Jeśli tak, to trzeba by chyba wszystkich po przepraszać. Za wszystko i ogólnie, za żywota
Odpowiedział spokojnie Mekhnesh, chociaż nie lubił takiego biadolenia. To było trochę kiepskie podejście, ale kalamarianin przynajmniej był świadom tego, że Ed się dopiero uczy pewnych reakcji i zachowań, więc był wyrozumiały.
- To wymyślaj dalej... Edziu, nie możesz przepraszać za wszystko co kiedykolwiek zrobiłeś. Jasne, za poważniejsze przewinienia trzeba, ale nie za drobnostki... chociaż za te ultradźwięki to faktycznie przeprosiny się przydadzą
Uśmiechnął się w rybi sposób i oparł się tyłkiem o brzeg łóżka. Stanie go męczyło.
Offline
Biznesmen
Kochał… *Użył czasu przeszłego, nigdy nie zastanawiał się, czy Urga różnicuje czasy. Pamiętała przeszłość. ale chyba nie aż tak, to trudne*
Go ma duże kuku. To się nazywa śmierć. Małe kuku, większe, największe i śmierć. Go już nie może kochać Urgi. Nie da się… *Bo jest teraz kanapką – pomyślał wspominając martwego szczura od którego miał „prawdziwą krew”.
Ale ucieszył się ze kalmarianin przyjął przeprosiny za ultradźwięki. Wiec tylko zamruczał. Cieszył się, ze widzi go w dobrym zdrowiu. W sumie dobrym. I tylko ten cały Go…*
Może go przykryj… *zaproponował* I wiesz co? daj tą jego biżuterię. Urga powinna to zatrzymać *rzeczywiście, Ed się uczył, ale uczył się dosc szybko, i chyba lepiej było kiedy był przesadnie grzeczny, niż kiedy by sprawdzał w drugą stronę – ile mogę przegiąć*
Offline
Zwierzak
Rozróżniała czas, chociaż nie potrafiła sięgnąć w przyszłość, przewidywać. Umiała określić zależność, na przykład że jeśli będzie grzeczna to będzie chwalona, instynkt mówił, że z jajek coś się wykluje za jakiś czas. Ale jako takiej przyszłości nie była świadoma. Czasu przeszłego w mowie używała, dodając "byh". Wyrwane ze zdania "kochał" było dla niej tym samym co "kocha".
-Inny kuku Go?
Pytanie padło w towarzystwie terkotu i zwrócenia uwagi na jedi. W końcu już raz "robił" mu krzywdę.
Offline
- No dobra
Zgodził się z Edem, bo widok wisielca do najprzyjemniejszych nie należy a i Urga może bardziej się uspokoi. Również zgodnie z sugestią Eda zdjął z rak Ryo te bransoletki i ostrożnie odstawił je na bok, gdy przykrywał ciało czystym prześcieradłem. I tak oto "Go" zniknął Urdze z oczu, pozostały tylko pamiątki po nim.
- Może dam je jej w ostrożny sposób
No i tak te błyskotki unisły się lekko w powietrze, po czym pofrunęły w kierunku Urgi tak, by mogła je spokojnie złapać.
Offline
Biznesmen
Spróbuj *zachęcił jedi, domyślając się ze raczej własnej ręki nie zaryzykuje do przekazania Urdze ozdób. Kiedy je zabierał, Ed mruczał do Urgi, poruszał się, by skupić jej uwagę na sobie*
Widzisz, Urdziu, Go sam sobie zrobił kuku. Go zrobił kuku Go. Bo miał kuku. Na muniu. A Mekhnesh jest dobry. Umie dobrze głaskać
Offline
Zwierzak
Zachowanie Eda skutkowało, bo Urga raz patrzyła na niego, raz na tamtego. Ale kiedy mówił, słuchała Eda. Bo Ed ważniejszy od innego.
-Go kuku Go?
Spytała zaskoczona, bo jak można sobie zrobić kuku? To takie nienaturalne... Już nic nie rozumiała. Włącznie z tym dlaczego bransoletki lecą do niej. Ale kiedy już przyleciały wzięła je w łapkę i powąchała. Wciąż czuła na nich zapach opiekuna więc otarła się pyszczkiem o swoją łapę.
Offline
Uśmiechnął się lekko widząc, że zabrała bransolety.
- Dobra Edziu, ja muszę już iść porozmawiać z Radą... możecie tu zostać, jeśli chcecie, ale bez rozrabiania. Przyjdę tutaj później...
No i kalamarianin zaczął powoli kuśtykać w stronę korytarza. Na odchodnym jeszcze pomachał im a potem już przeszedł przez drzwi.
Offline
Biznesmen
*samobójstwo samo w sobie było dość nienaturalne…
Powód w większości przypadków dziwny. Wiec w sumie Urga wcale tak daleka od prawdy nie była.
Ed odprowadził jedi wzrokiem. Zamruczał, i kiedy kalmarianin wyszedł, znowu poczuł się tu źle*
Urga… idziemy do jajek?
Offline
Zwierzak
Zajęta bransoletami nie interesowała się innym. Była smutna, bo Go jej nie chciał i zrobił sobie kuku. A tak się cieszyła, że znów się zobaczą i że będą wszyscy razem: Ed, ona Go i jajka.
Smutny terkot musiał Edowi starczyć za przytaknięcie. Zresztą chciała schować bransolety w gnieździe.
Offline
Biznesmen
*Wcale się nie dopytywał, był gotów troche nadinterpretowac byleby opuścić to smutne miejsce, tak źle się kojarzące. Tak wiec szybko, ale nie gwałtownie – zakręcił i podreptał w milczeniu przez korytarz, przez wejście, na ogrody, i dalej do statku Hakona zwanego dalej jamą*
Offline