Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Wątek Zamknięty
*Dafne chyba reagowała na imie, bo skrzyknęła, ale usiadła, widać jej się zakręciło w głowie. Nadal jednak patrzyla co najmniej pożądliwie.*
Dżonemu? Niiie, kuhrrwa, Dżony jest za whrrazliwy, poza tym nie wolno mu dawać żywych zabawek bo może dostać dephrresji. Sami musimy cos wymyślić. Na początek phrroponuje – gahrrdehrrobe za sceną *wskazał kolcami na brodzie drzwi z których można było na scenę wyjść*
Mają już zamek, przejście na góhrre jest jeszcze nie czynne no i nic tam nie ma ophrrócz papiehrrów po panelach tych…. kuhrrwa, podłogowych. A jak Tang przyjdzie – to powie nam, co to jest. Poza tym Tang umie gotować to może i pożytek będzie.
Kiedy Ewok go kopnął i zaczął się ruszać, Seco cofnął się zdumiony. Klony chyba noszą rękawice, no ale to już nie jego rzecz. Tak czy siak – trzeba go złapać, zanim zniszczy mu lokal!*
[i]te… on chyba szlachetną khrrew ma, wojownik jak w mohrrde strzelił! Phrrawie jak izvorsha!
Offline
No klony w pancerzach były i rękawice wzmocnione tez były, ale wiadomo, czucie trochę gorsze jest i się ewok biednemu Brexowi wyśliznął, chociaż ukąszenia za bardzo nie poczuł. Ząbki za małe, by przebić kombinezon bojowy.
- Aaa... ta cholera chciała mnie ugryźć! Zastrzel futrzaka! Zrobimy se grilla z niego!
Zawołał klon a jego brat tylko sie zaśmiał i nie strzelił. W sumie, podobał mu się ten futrzak, zadziorny taki i wojowniczy. Nie poddawał się aż w końcu się wyrwał temu przygłupowi i psychopacie. No ale jednak lokal Seco ,trza coś z nim zrobić, bo zrobi syf.
- No dobra, otoczymy go i złapiemy, potem zwiążemy i do schowka, ok?
Spojrzał najpierw na Seco potem na Brexa i jeśli nie będzie protestów, to klon zarzuci na plecy swój karabin i ruszy okrężną drogą w stronę pudeł. Mogliby go bez problemu zabić, w końcu mają karabiny blasterowe, z którymi jego dzida sobie nie poradzi, ale na razie lepiej brać żywcem. A przynajmniej do powrotu Tanga, gdziekolwiek ten się nie szlaja.
Offline
Zauważywszy, że kosmici zbliżają się w jego kierunku misiek schylił się.
Wstając nie miał w ręku już dzidy, a zamiast tego napięty łuk. Wycelował go w najbliższego z obcych i zakrzyknął
-Ileeay
Mimo tego, że klony nie rozumiały "stop" w języku ewoków, okrzyk zabrzmiał ostrzegawczo.
Misiek nie był głupi. Rozumiał, że jest raczej na przegranej pozycji. Nawet jak trafi jednego z łuku, to go drugi dorwać zdąży.
A nie wiadomo nawet, czy pierwszego wyeliminuje. Palca mu w końcu odgryźć nie zdołał.
Ale nawet mimo beznadziejności sytuacji, Pachcka na pewno nie miał zamiaru się poddać...
[Sorki, zapomniałem o zbroi. Jakoś uznałem, że skoro nie mają hełmów, to i reszty pancerza...]
Ostatnio edytowany przez Pachcka (2010-09-08 20:47:46)
Offline
*Kaleesh skinął łbem*
Dopbhrra, dawajcie… *i zaczął się powoli zbliżać do Ewoka, w odstępie takim od Brexa, jak i z drugiej trony Brex od Tracyna. Seco rozłożył ręce i szedł lekko pochylony, nie spuszczając wzroku z futrzaka. Dafne widać miała w sobie zadatki na gończego, bo robiąc hałas zabiegła za Ewoka, jednak inteligentnie trzymając się poza zasięgiem kija. W konfrontacji z ewokiem nie miałaby szans*
Niie bój się, misiu, nie ból… *Seco zaczął przemawiać wręcz czule*
Ale kuhrrwa musimy cie złapać, bo mi klub rhozjebiesz, a ja tyle ciężko zahrrobionych pieniążków w niego włożyłem…
*zarobionych, tiara… ale – przy remoncie lały się jego krew, pot i łzy. I jeszcze więcej krwi bowiem…
Seco wyprostował się i odchylił, widzac łuk. Podniósł ręce uspokajająco, dłońmi w kierunku futrzaka*
hej, spokojnie… *rzekł spokojnie, powoli i pojednawczo. I już się nie zbliżał, wiec wyglądało na toz e zrozumiał, choć oczywiście to był najszczerszy przypadek*
Offline
Klony powoli się zbliżały do kryjówki ewoka z zamiarem napaści na niego, ale widząc łuk to przystopowali. Pancerz powinien wytrzymać, problem w tym, że nie mieli na głowie hełmów, a trafienie strzała z bliskiej odległości w głowę raczej boli i jest śmiertelne. Tak wiec nieświadomie usłuchali prośby ewoka. Czy też rozkazu.
- Hewj, hej, spokojnie futrzaku... nie ma co się denerwować
Powiedział Tracyn takim pojednawczym głosem i ręce do góry uniósł, podobnie jak jego brat. Teraz ukradkiem patrzyli na Seco, zastanawiając się, jak ten impas rozwiązać bez przemocy... ale tej zbędnej.
Offline
Pachcka mierzył do każdego po kolei, zatrzymując się dłużej tam gdzie zobaczył jakiś ruch.
Musiał przy tym trochę kręcić łbem, bo w końcu na prawe oko nie widzi nic. Czekał. Uznał, że nie będzie strzelał, jeżeli nie zajdzie taka potrzeba.
Te stworzenia zdawały się być rozumne, a jeżeli tak jest, to istniała szansa porozumienia się.
Problemem było tylko to, że mówiły w jakimś obcy języku, a normalnego najwyraźniej nie rozumiały.
Misiek nie miał wielkiej nadziei na dogadanie się z obcymi.
Ostatnio edytowany przez Pachcka (2010-09-08 21:36:32)
Offline
*Kaleesh zaśmiał się krótko, trochę nerwowo. Zwrócił się do braci ale nie spojrzał na nich, bo co jak dzikus wykorzysta tę chwile by strzelić mu w łeb?*
Dżony by się przydał *chociaż – nie tyle Dżony co tarcze.
Seco uśmiechnął się głupawo*
no dobhrra, to kto ma jakiś pomysł? Bo od razu infohrrmuje, ze ja się nie poświęcam, mam phrrawie dwoje dzieci
Offline
- Tiaa... prawie dwoje. A my mamy braci i ojca w depresji
Odciął się Brex, który dalej stałw tej durnej pozycji i nie wiedział co robić. Chociaż nie, wiedział, zastrzelić, ale Tracyn się na to nie zgadzał. A skad wiedział? Poznał po mimice twarzy tego di'kuta. Byli klonami, wychowali się razem, walczyli razem, jeden drugiego znał bardzo dobrze i nawet zwykłe mrugnięcie potrafił odczytać jako komunikat. Więc bez słów też się dogadać można było.
- Hmm... jest tu gdzieś jakiś protokolant? Może on by się znał na tym języku?
Zapytałw końcu Tracyn patrząc oczywiścia na... kalesha, a jakże by inaczej?
Offline
A ja mam żonę, dhrroida ktohrry ma amnezje i zwłoki na górze! *Licytował się Seco. Już dawno stwierdzono ze gadanie głupot mu pomaga w rocznych sytuacjach*
I ojca tez mam. I bhrraci. A do tego siosthrry i matkę, mam dla kogo żyć, nie chce być zastrzelony przez kuhrrwa mimiwookiego! *westchnął, i ramiona mu opadły ale dłonie zostały na swoich miejscach*
widzisz… ja to mam naphrrawde w chuj wiele potrzebnych i dobhrrzych rzeczy no ale nie mam phrrotokolanta…. Głownie dlatego ze mam dhrroideke ktohrry zjadł by go żywcem
[pierwsze oficjalne ostrzeżenie i pouczenie: jesli chce się puscić kolejkę, trzeba o tym poinformować, inaczej jest to traktowane jako blokowanie sesji]
Offline
- Eee... no dobra, przelicytowałeś nas
Mruknął Brex a Tracyn parsknął śmiechem. No dobra, trzeba będzie to jakoś rozwiązać w sposób siłowy, bo się najwyraźniej nie dogadają. Seco protokolanta nie ma i mieć go nie będzie w najbliższym czasie, więc kicha. Zastrzelić to też nie bardzo, bo w sumie tak do miśka strzelać? Nie humanitarne to to... no i utknęli w impasie. No ale nie na długo, bo pojawiły się dwie osoby, z któej jednej się nie spodziewali. Drzwi lokalu otwarły się i do środka wszedł najpierw A'den, opancerzony od stóp do głowy, z hełmem i wszystkim, do tego uzbrojony w dwa pistolety oraz paralizator. A za nim wszedł... Dral. Tylko taki nie Dralowaty jakiś... opalona skóra, dłuższe włosy w lekkim nieładzie, jakby wiatr mu je rozwalił, ubranie luźne i takie wakacyjne. Normalnie klon im się dał wciągnąć w komercyjny świat.
- Su'cuy ner vode!
Zawołał do nich nim dostrzegł ewoka. Ale A'den go widział i już miał w ręku paralizator. Może się pomylił, może okazał dobre serce... w każdym razie szybciej niż mały misiek zawoła stój ten klon już do niego strzelał promieniem paraliżujacym. Czyli nic mu nie będzie, jedynie twardy sen.
Offline
lokacja przeniesiona: http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 819#p18819
Offline
Wątek Zamknięty