Tak, sir, Dżony ma własny kibel Dżonego, tam Dżony trzyma rzeczy Dżonego sir *padła wyczerpująca i pełna paski odpowiedz, podczas kiedy osadzony na końcu obłego pancerza łepek mimo nikłej możliwości ruchu kierował się na oblicze Nasha, zupełnie, jakby rozumiał na czym polega kontakt wzrokowy. Kiedy Nash wstał, Dżony ruszył za nim, i nie odstępował go prawie na krok. Tym razem wybór był trafiony bo Dżony zaraz wyciągnął łapki do piłki, upuszczając trampka*

*Dżony wyciągnął obie ręce, dłonie, palce, pazurki, to pod działami. Wszak ręce u droideki nie były w wyposażeniu. Pneumatyczne ramiona były długie, trochę niezgrabie, zginane tłokami hydraulicznymi w dwóch miejscach, od przedramion masywne działa. Pod nimi nieco z  boku po trzy chude i ruchliwe palce już łapały piłkę oburącz, bo inaczej Dżony by nie zdołał chwycić takiego przedmiotu* Piłka jest okrągła, a  bramki sa dwie, sir *cofnąwszy się z piłeczką stanął grzecznie, cos pstryknęło, i poszło nagranie*
No zesz kuhrrwa ja piehrrdole, wybij, wybij tę piłko chuju bosy! No patrz tang, co za… o ja jebie w dupe twoją babkę aż po same migdały, to ma być kuhrrwa spohrrt?!
*Kiedy Nash o trampku wspomniał, nagranie się urwało a droideka rozejrzał się za butem*
Nie ma, sir…

To Główna Jednostka Dowodząca numer dwa, sir. *Odparł spokojnie, bo u głównej jednostki dowodzącej numer dwa to normalne było.
No i Dzony podjął dreptajacą podroż* Do kibla idziemy, sir, do Dżonego kibla tam położymy rzeczy Dżonego, sir *I nie pytając czy mu wolno objął prowadzenie, narzucając tym samym Nashowi swoje niezbyt szybkie tępo, i razem wyszli z kajuty na spotkanie nieznanego*