Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Wątek Zamknięty
weź mnie kuhrrwa nie rhozphrraszaj, ja musze mieć mózg niezmącony, nie mogę ćpać, niech ten chuj wąchanie *wskazał łbem ihtorianina, bo chyba jeszcze tu był. Hasło przepisał, stukając pazurem znaki w najwyższym skupieniu*
No dobhrra, załogowało. To co tehrras? Wykonaj przelew, nie? *podniósł złote oczy znad notesu*
Offline
Biznesmen
- Taaaaaak - powiedział Vottagg patrząc nieprzytomnie na Secorshę, jakby widział coś innego. Na moc, wziął woreczek i wciągnął do drugiej dziurki, zostawiając trochę jakby Seco się zdecydował. Wypuścił woreczek z rąk, obserwując wspaniałą grę świateł, którą robiło akwarium. - Ma lorda... - patrzył Secorshe niebezpiecznie się zbliżając patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, w których źrenice niemal się rozpłynęły. - H'czu ejpenkii. Inkabunga! - wyciągnął rękę w stronę Kaleesha klepiąc go po ramieniu lekko, po czym gładząc jego ramię. Zaczął rechotać wesoło.
Offline
aha, ok… i tehrraz…. Ale nie ćpaj chuju jak ja tu przelewa rhobie! Poważna sphrrawa to! *Seco nie pomyślał, ze mając na koncie ograniczone środki na pewno nie przepłaci, tego na razie nie obejmowało jego zrozumienie tematu. Znowu zagłęboił się w ekraniku, marszcząc skóre wokół oczu*
Te Vottagg, ale jak ja mam to zhrrobić, ja nawet nie znam odbiohrrcy, nie wiem co wpisać, może byś… ale co ty odpiehrrdalasz? *podnieś, wzrok akurat wtedy kiedy naćpamy hutt zaczął te dziwne rzeczy robić. Zdumiony spojrzał na swoje ramie w skórzanej kurtce, głaskane puchnął rączką*
[o]Czy ty jesteś jakiś nienohrrmalny?![/i] *zapytał, ale było to pytanie retoryczne. Odsunął się, i znowu skupił się na cyfronotesie. Jak ślimak mu nie pomoże, to musi sam*
Offline
Biznesmen
- Aaaaa - zarechotał patrząc na Secorshę usiłującego przelać kasę. - Biiska miu-muulii biu Halapiu. - powiedział jakby przytomnie, ale też zapominając o tym, że nie mówi w wspólnym. Jego oczy wędrowały, nie potrafiąc zatrzymać się na jednym punkcie, wyglądał jakby dostał ataku padaczki, ale mimo wszystko na chwilę zerknął na Seco. Uderzył się małymi dłońmi po twarzy, jak bokser. Jego huttański organizm i umysł potrafiły to opanować. - Dragr151622333 login tego kolesia... wpisz kredytów sumespecjalna oferta, więc nie dużo czyli mało. - Hutt wyglądał przez chwilę jakby miał puścić pawia, ale otrząsnął się ponownie, a nawet wciągnął język do środka. Podpełzł do akwarium. - Ja chce ją zjeść. - zadudnił patrząc na rybę.
Offline
chuju! Nie mało i niewiele tylko liczbe mi podaj! Chcesz żeby nas wydoił ten cały jebany Dhrragahrr z długą liczbą! Nie odpiehrrdalaj, bądź poważny, za ile to kupiłeś? * zarzuciwszy na ramie ręke trzymającą notes, jakby miał tam worek włóczykija, w jednym podskoku znowu zrównał siez huttem*
Nie gadaj piehrrdół, to jest phtrrezent dla Twojej dziewczyny, głupku, nie do jedzenia! To on ma jeść waszych whrrogów, bedzie duzo khrrwi, flaki Ebra wypływały… takie fajne, jak baloniki bo ofiahrra w despehrracji łyka wodę *z uśmiechem szaleńca, czyli normalnym zaczał gestykulować zarówno notesem jak i wolną dłonią, nachylając się do twarzy nieco naćpanego hutta*
Jak jesteś głodny to zahrraz skoczę do delikatesów, kupie jajca i zhrrobie ci jajecznice ze stu jajec na bekonie, ze szczypiohrrem i takim sosem co wygląda jak spehrrma. Będzie piehrrwsze danie w moim lokalu!
Offline
Biznesmen
Hutt popatrzył chwilę na Secorshe po czym pokiwał oczami, bo głową się nie da. - Przelej mu 10000 kredytów. I nie pytaj czemu tak tanio. - powiedział swoim poważnym, biznesmańskim basem. - Tak, jajecznica ze 100 jajek! Zrób Seco. Idź do sklepu, a ja sobie tutaj odpoczne... - powiedział i uwaga... walnął się całym cielskiem pod akwarium, i wyprostowany leżał oczyszczając organizm z toksyny. Można było zobaczyć jaki jest długi, aż niesamowite.
Offline
czemu tak… dobhrra, nie pytam *pewnie Vottagg i tego ohujał. Byleby potem Secorshy nie nachodził, no ale – sprowadzi się Dżonego to najdzie raz i raz mu się skończy. Wpisał kwite, zatwierdził i rzucił cyfronotes Vottaggowi na sadło*
A ty mi żebyś mi o tej rybce nawet nie pomyślał jak mnie nie będzie!
*Pogroził mu palcem*
Od tego Twoje małżeństwo może zależeć patafonie!
*I poszedł zamaszystym krokiem przyszłego biznesmena po jajka i boczek do sklepu*
Offline
Biznesmen
Vottagg leżał niemal przez godzinę bez ruchu, jakby martwy, jedynie drobne unoszenie się wielkiego wzgórza, którym był brzuch, świadczyło o tym, że oddycha. Nagle otworzył pomarańczowo-żółte oczy, a jego źrenice natychmiast się zwężyły. Był czysty, ale większym problemem było teraz wstać. Dlatego huttowie nie śpią w takich pozycjach. Ślimak turlał się, rad że nikt go nie widzi. W końcu opierając łeb o jakąś skrzynie dźwignął swoją kupę tłuszczu "na nogi".
Offline
*nie obserwuje? Seco który nie obserwował stał cicho w drzwiach od pieciu minut i patrzył w zdumieniu na tą ślimaczą gimnastykę*
Vottagg! Zashrrałeś mi posadzkę, cwelu! No jak to tehrraz kuhrrwa mać wygląda! *wycelował oskarżycielskiego palca lewej ręki w której trzymał coś w kolorowym papierku, najpewniej jakaś słodycz. Śluz Kolo Vottagga, co tu duzo mówić – był. Seco przeskoczył lezący taboret i postawiwszy torby na podłodze tam gdzie śluzu nie było zbliżył się do ślima*
Ja ci musze jeszcze pahrre rzeczy o małżeństwie powiedzieć… *rozerwał papierek, nadal patrząc w twarz hutta. Uśmiechał się głupawo. Dwa palce organicznej ręki wsunęły się do papierka. Wyciągnęły patyczek… niepotrzebny papierek Seco wepchali kieszeń, kieszeń na długim i szerokim lodzie na patyku pazurem na górze zarysował anatomiczne kształty, by p[przypominały… tak – prącie. Po naszemu kutasa*
Phrrosze. Lodzik dla ciebie
Offline
Biznesmen
Hutt zgłodniał od tego nic nierobienia, to też porwał loda i wrzucił go sobie w całości do gardła. Połknął go z lekkim "gul". - Gdzie masz jaja Seco? - zapytał oglądając Kaleesha i czekając na obiecaną jajecznicę. O jedzeniu się nie żartuje więc, lepiej niech się zaraz pojawi boczek i szczypiorek. - Co o małżeństwie? - zapytał, wciąż czekając na żarcie. Już nawet wyjął z jednej ze skrzyń palnik plazmowy, którym zaczął metalową skrzynie (pustą) podgrzewać jak patelnie ogromną. Ręka mu drżała jak alkoholikowi tak głodny był! - Seco, zrobiłes ty ten przelew, bo ja niebardzo pamiętam...? - wyskoczył z innej beczki poważnym tonem.
Offline
*Wypuścił powietrze przez nozdrza, opuszczając jednocześnie ramiona w takim bezradnym geście*
U was huttów tak ghrra wstępna wygląda?! Nie pokaże ci jaj, bo właśnie połknąłeś całego chuja, wiadomo, jeszcze dhrrugiego zaphrragniesz… *odwrócił się na piecie i podciągnął zakupy pod skrzynie* Tak, zapłaciłem 10 tysiecy, bo tak kazałeś. I zatwiehrrdziłem – poszło. *wybił jedno jajko i już zamach brał by skorupkę za siebie cisnac ala nie… to jego lokal – dbać trzeba. Przy bucie wiec położył i dalej… no i boczek międzyczasie*
Offline
Biznesmen
Hutt radośnie przyłączył się do gotowania. Położył palnik górniczy tak, żeby podgrzewał skrzynię, ale jej nie roztopił. Jajecznica piekła się ku radości Vottaggowego brzucha. Seco robił swoje, dodając dodatki w postaci szczypiorku i boczku. Zapach nęcił tak bardzo, że nawet jeden z ochroniarzy zajrzał do środka, podpierając się na wibroostrzu obserwował skrzynię z której wydobywał się zapach. - A sztućce masz? -zapytał kompana, nie zwracając większej uwagi na Zabraka który z żalem sobie poszedł. Nie będzie się dzielić taką ucztą!
Offline
Nie piehrrdol, co, rąk z domu zapomniałeś? *spojrzał na hutta jak na jakiegoś nietutejszego*
Zaczehrrpniesz kilka gahrrsci i już będzie po jajecznicy, a na koniec wyliżesz skrzynie
*Zamieszał jakimś badylem, kawałek metalowego drąga co go po drodze znalazł*
A potem spiehrrdalasz do hotelu, bo ja chce zabhrrać się za phrrace ahrrhitektoniczno wykończeniowo zaczeńczeniowe kuhrrwa. Mniejsza – będę rhemontował
Offline
Biznesmen
Czyli Seco nie będzie jeść? Jego strata! Więcej dla Vottagga! - Seco, ja sobie kupie apartament... - powiedział jakby Seco jakieś głupoty pieprzył o hotelach. On chyba jednak pociągnął resztę tego proszku, bo coś pieprzył od rzeczy. - No to wpierdalajmy. Sięgnął łapami do skrzyni wydobywając jajecznicę i wpychając w swoje wielkie wary. Nie czekał na Kaleesha, tylko przechylił skrzynię i zaczął wsypywać czy tam zrzucać zawartość prosto do gardła. Co nie trafiło do ust, skapywało na jego wielki brzuch czyniąc go jeszcze wstrętniejszym. Ale Vottagg był dobrym huttem, zostawił troche i podał Secorshy. - Jedz, boś chudy
Offline
*A Seco był dobrym kaleeshem, nie jakaś ludzką cipeczką, co by się brzydziła. Zajrzał do „gara”, rękre wsadził, wziął garść niezaśluzowaną i zaczął podjadać, wyraźnie zamyślony. Przeżuwając boczek ze skórką (miał silne szczeki, lubił wiec twarde rzeczy) przymykał oczy, wyobrażając sobie jak to bedzie*
wiesz co… jajecznica to jest kuhrrwa dobhrra rzecz… szybko ja się robi i jest tania. No i umiem ją ugotowac, moje kochanie to zawsze moją jajecznice chwaliła. Ty tez chwalisz, nie, tłuściochu? *przekręcił przyjaźnie łepek patrząc na ślimaka*
Jak będziesz kupował apahrrtament to nie zapomnij basenu dla Wacusia *Wskazał łbem akwarium*
I kiedy poznam tą twoją dziewczynę do wuja biszkopta, Vottagg! Wtedy nie było czasu, wiec nie kontynuowałem *spoglądając w sufit ręce na boki rozłożył* No ale tehrraz możesz mi powiedzieć, nie?
Offline
Wątek Zamknięty