Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Stołówka lub mesa to takie tajemnicze miejsce na statku pełne stołow i zapachu żarcia. Ma niski sufit i cztery długie stoły przy których można sobie zasiąść i spożywać to, co cztery zatrudnione tu kucharki serwują.
Kiedy się wchodzi, ma się przed sobą „sale bankietową, czyli to miejsce zajęte stołami. Po prawej szeroką ladę, na którą kucharki stawiają twój posiłek i karzą ci spadać.
Dowodzi nimi Pulchna Henrietta. Z nia się nie dyskutuje, chociaż jak się ładnie uśmiechniesz to da ci dodatkową surówkę.
Ale ogólnie są bardzo sympatyczne, dobrze gotują, a do stołówki zawsze ciągną tłumy. Mało kiedy jest tu pusto, zawsze ktoś siedzi i coś żuje
Stołówka mieści się w dolnych pokładach, nad sama maszynownią, wiec bywa tu głośno
Offline
Mroczny Jedi
*O tej porze jednakże stołówka była raczej pusta. Nie licząc zawsze zwartych i gotowych pań kucharzyn w każdej chwili gotowych by zaatakować patelnią złodziei jedzenia. Jedynymi gośćmi stołówki na ten moment był tylko znany już, a przynajmniej z zadka, większości zabrak i jego praktycznie nieodłączny towarzysz na tym pokładzie czyli droideka Dżony. No co tu dużo mówić, Aru mu nawet w swojej kajucie jakieś żelastwo zostawił co by miał się czym Dżony bawić i na czym ćwiczyć łapy. Jeden ze stołów dwójka ta zagarnęła w swe posiadanie, Aru zaś raczył się drugim już bantha burgerem i fryteczkami które mu Dżony z braku zajęcia próbował gwizdnąć już wcześniej. Dlatego teraz przed Dżonym leżała serwetka i kredki do oczu udostępnione przez jedną z kucharek,wielkich fanek Dżonego.*
Offline
*Wczesniej do tej czynności próbowana była frytka, ale się łamała. Na szczęście jednak nikt tych twórczych zapędów nie stłumił. Droid, by dopasować się do stołu przygiął kolana i właściwie siedział na ziemi. Kredkę trzymał w pieści, lewą ręką. Wcześniej Aru poinstruował go pokrótce i pod kilkoma równymi kreskami zabraka zaczęła się szerzyć istna sodomia, tym bardziej efektywna, ze jak Dżony już się rozpędził to wyjeżdżał z serwetki iż pasją zdobił stół. Ale i tak bardzo mu się to podobało*
Offline
Mroczny Jedi
*On sam artystą nie był co to to nie. Ale parę prostych kresek narysowanych kredką do oczu to i narysować potrafił i to uczynił. A Dżony w materi dziabania ołówkiem wzorków był wyjątkowo pojętnym uczniem. Nawet jeśli jego linie za cholerę równe i proste nie były,a przypominały jakiś slalom naćpanego i pijanego wookie próbującego jechać na dziecięcym rowerku. * Zdecydowanie... mańkut jesteś. *Stwierdził po wnikliwej obserwacji i próbach uczenia Dżonego rysować prawą łapką. Ale nic to, niech robi jak mu wygodnie, sam zabrak był oburęczny wszak. Ale na razie obie łapy miał zajęte trzymaniem resztki burgera którego wcinał by popić go sokiem z aldeerańskich pomarańczy(a przynajmniej tak wieścił automat) i dopychać to wszystko bezpiecznymi od Dżonowych zapędów frytkami.*
Offline
*Po usłyszeniu słow droid zastygł bez ruchu a różnokolorowe światełka zaświeciły w kierunku Aru* Dżony? *upewnił się tym śmiesznym głosikiem. Rzeczywiście – o prawej łapce w ej czynności nie chciał nawet słyszeć. Po chwilowej przerwie na refleksje ruszył do boju z nową pasją niszczenia… em, to znaczy tworzenia oczywiście. Chyba nie wiedział, ze można oderwać kredkę od powierzchni i znacząc z nowego punktu, bo cały czas tworzył ten slalom pijanego wookiego na rowerku. Gdyby Aru miał kasę mógłby wylansować Dżonego jako artystę a ciemny lud by to kupił. Niesamowite odkrycie – kreatywny droid bojowy. Te szlaczki to na pewno oznaka jego kiełkującej bujnej osobowości.
Póki co jednak osobowość byłą zdecydowanie obok tej twórczości, a Dżonemu wyraźnie najbardziej podobało się to, ze tworzy ślad na stole*
Offline
Mroczny Jedi
*On stołu czyścić nie będzie więc go to nie interesowało gdzie Dżony kontynuuje tworzenie swej sztuki. No i owszem, przez myśl mu przeszło, że znalazł by się tłum kretynów chcących za gruby kredyt kupić takie Dżonowe dziełka. No skoro nawet jakieś bazgroły banty łażącej po sztaludze...no tym na czym się bazgrze,na ten moment narrator słowa zapomniał.... się sprzedały to i Dżonego się sprzedać mogą. Jeszcze tylko go nauczyć śpiewać tym swoim głosikiem i można bić kokosy.* Tak,ty Dżony...leworęczny jesteś. *Odpowiedział na pytanie machiny bojowej z kredką w łapie. Uświadamiając go jeszcze* Hmm... Ty wiesz,że możesz kredkę oderwać od stołu i zacząć rysować w innym punkcie? *No chyba nie wiedział maluch... Dżony sajgon na stole czynił,a Aru wycierał w inną serwetkę zapaćkany nieco sosem ryjek, i konsumując resztę frytek.*
Offline
*A panie kucharki się nie pogniewają, bo przecież Dżony jest uroczy. Kiedy już mu ramienia nie starczało, to zakręcił dosc nieporadnie, ale niezbyt ostro i z tendencją do powrotu obrysowywał niezdarnie wcześniejsze bazgroły, wręcz nieprawdopodobnie skupiony. Łepek zwykle ustawiony prawie równolegle do podłogi, teraz był ustawiony równolegle z linia pancerza, jak przy toczeniu. I droideka patrzył na to, co robi. Widać było po światełkach. Raz po raz zaczepiał kablem łokieć Aru. Nawet mu coś tak jakby dupa wyszła na tym rysunku (to pewnie znaczy że Dżony był molestowany w dzieciństwie)*
Dżony nie wie *I dalej swoje*
Offline
Mroczny Jedi
*On tam obserwował malowidła Dżonego,ale dupy tam nie widział w żadnym razie. To była czysta abstrakcja, jeśli ktoś tam coś widział to musiał być walnięty,albo być artystą. A Aru sztuki nie "czuł". Choć co ładne było to i podziwiać mógł, ale to co podziwiać lubił zwykle było skąpo ubrane i dyndało głową w dół na rurze więc pomińmy te kwestie.* Wiem,że nie wiesz. *Odrzekł w odpowiedzi na Dżonowe wynurzenia... a jako, że siedział droideka po jego prawej stronie wystarczyło dłoń prawą wyciągnąć w stronę lewej łapki Dżonego i zatrzymać jej wędrówki ostrożnie.* Popatrz pierdółko Ty mała. *I... bogowie!Mocy! Kredkę oderwał od stołu, całą łapkę kierując w puste od linii miejsce, czubek kredki opierając o blat i lekki ruch dłonią Dżonego wykonując. I linia powstała...*
Offline
*Gdyby Dżony był ludzkim (lub jakiejś innej rasy) dzieckiem,dzieckiem, to by zaprotestował krzycząc „Dżony sam”. Ale Dżony był droidem zorientowanym na posłuszeństwo. Po prostu uwielbiał współpracować, wiec kiedy Aru przejął kierownictwo nad potężnym działem na którego końcu była rączka, to Dżony oddał się całkowicie i bardzo czule i tak tym sposobem został pokierowany. Zdawał się nie do koncha rozumieć zasad tej magii, ale podstosował się, bo kiery równa linia znowu zamieniła się na systematyczny bazgrał, to już można było zauważyć odrywanie kredki*
Offline
Mroczny Jedi
No,bardzo ładnie Dżony. Tak dalej,a ten stół sprzedam na aukcji w holonecie. *Mruknął poklepując delikatnie po grzbiecie dzielną droidekę. Aż dziw jak ta maszyna się rozwijała. Jeśli tak błyskawicznie chłonął Dżony więdze już wcześniej to aż dziw,że do tej pory nikt go tak na poważnie nie uczył czegoś więcej. A jak widać nieco nudzący się zabrak zabrał się za to zadanie z efektami widocznymi właśnie teraz na ten przykład. *
Offline
*Prawdopodobnie dlatego, ze ktoś uczący rysować droida bojowego wygląda dość… dziwnie? I ktoś może powiedzieć, ze mu coś się w główkę stało,, lub inne mile zwroty. W końcu do czego są droideki? Na pewno nie do rysowania, nawet jeśli ma się potem sprzedać to na aukcji. A swoją drogą – niegłupie. Jeśli Aru to jeszcze odpowiednio opisze, to na pewno znajdzie się jakiś koneser droidzich dziel sztuki, mało to świrów w galaktyce?
I wtem jakos tak dziwnie szybko Aru mógł poczuć posuwisty ruch od dołu do góry po jego ramieniu. Po spojrzeniu okazało się, ze Dżonemu mało już stołu i teraz robił na Aru piękną czarną kreskę na białym rękawie*
Offline
Mroczny Jedi
*Nikt nie powiedział,że były jedi który zaczął pić, palić zielsko i chędożyć,a teraz wraca do zakonu, jest normalny. A Aru normalny nie był mimo wszystko. No i wykorzystywanie Dżonego tylko jako maszyny bojowej byłoby tylko zwykłym marnotrawstwem jego potencjału. A Aru marnować takowego nie mógł. Ot skrzywienie "zawodowe". Jedi nie zwykli marnować potencjału.,choćby maszyny* No nie... *Mruknął tylko czując jak Dżony ozdabia jego marynarkę piekną czarną kreską... * Dżony!Zostaw no. *Cofnął rękę w końcu, brwi marszcząc.* Stołu Ci mało? Serwetek mogę Ci tu naznosić całe tony,a Ty mnie malujesz.. *Zły jednak nie był bo i jak się na niego złościć?*
Offline
*No i oto efekty. Nie mam tu broń Mocy na myśli malowania po Aru. Dżony po prostu sprawdzał jak co gdzie i czy się da czy się nie da. Nie miał na względzie chęci zabrudzenia czy skrzywdzenia. On się po prostu uczył. A kiedy Aru go odepchnął i zabronił mu rysowania, to już było wystarczająco „traumatyczne” dla droida. Złość już nie potrzebna. Dżony był tak oddany organikom e go nie trzeba karać* Dżony nie chciał *wyznal i zaraz zabrał się za gryzmolenie po stole*
Offline
Mroczny Jedi
*No to Dżony się dowiedział,że nie wolno malować po innych. I Dżonego nie odepchnął,a przynajmniej nie umyślnie. Dlatego też po wyznaniu droideki, ten mógł poczuć na swym grzbiecie dłoń zabraka głaszczącego jego pancerzyk lśniący* No, nie smuć się. Nie wolno malować po kimś...nie bez jego pozwolenia. *Wyjaśnił spokojnie co by nie było niedomówień.*
Offline
przyjąłem, sir *oznajmił, i nie było to takie byle co, ze powiedział i już. Dżony to dodał do informacji waznych.* Dyrektywa jeden, posłuszeństwo jednostce dowodzącej, dyrektywa dwa, ochrona osób i mienia, dyrektywa trzy patrolowanie terenu, dyrektywa cztery utrzymywanie porządku publicznego, dyrektywa pięć profilaktyka w czasie pokoju, dyrektywa sześć, nie rysować po innych bez ich pozwolenia. Sir?
*Kiedy recytował oderwał się od rysowania i przyjął pozycje bojową, nie chowając rączek. Dwie kucharki za każdą niemal popłakały się ze śmiechu…*
Offline