EFECTOR - 2010-06-24 18:51:06

Stołówka lub mesa to takie tajemnicze miejsce na statku pełne stołow i zapachu  żarcia. Ma niski sufit i cztery długie stoły przy których można sobie zasiąść i spożywać to, co cztery zatrudnione tu kucharki serwują.
Kiedy się wchodzi, ma się przed sobą „sale bankietową, czyli to miejsce zajęte stołami. Po prawej szeroką ladę, na którą kucharki stawiają twój posiłek i karzą ci spadać.
Dowodzi nimi Pulchna Henrietta. Z nia się nie dyskutuje, chociaż jak się ładnie uśmiechniesz to da ci dodatkową surówkę.
Ale ogólnie są bardzo sympatyczne, dobrze gotują, a  do stołówki zawsze ciągną tłumy. Mało kiedy jest tu pusto, zawsze ktoś siedzi i coś żuje
Stołówka mieści się w dolnych pokładach, nad sama maszynownią, wiec bywa tu głośno

Aru - 2010-06-24 18:57:34

*O tej porze jednakże stołówka była raczej pusta. Nie licząc zawsze zwartych i gotowych pań kucharzyn w każdej chwili gotowych by zaatakować patelnią złodziei jedzenia. Jedynymi gośćmi stołówki na ten moment był tylko znany już, a przynajmniej z zadka, większości zabrak i jego praktycznie nieodłączny towarzysz na tym pokładzie czyli droideka Dżony. No co tu dużo mówić, Aru mu nawet w swojej kajucie jakieś żelastwo zostawił co by miał się czym Dżony bawić i na czym ćwiczyć łapy. Jeden ze stołów dwójka ta zagarnęła w swe posiadanie, Aru zaś raczył się drugim już bantha burgerem i fryteczkami które mu Dżony z braku zajęcia próbował gwizdnąć już wcześniej. Dlatego teraz przed Dżonym leżała serwetka i kredki do oczu udostępnione przez jedną z kucharek,wielkich fanek Dżonego.*

EFECTOR - 2010-06-24 19:02:19

*Wczesniej do tej czynności próbowana była frytka, ale się łamała. Na szczęście jednak nikt tych twórczych zapędów nie stłumił. Droid, by dopasować się do stołu przygiął kolana i właściwie siedział na ziemi. Kredkę trzymał w pieści, lewą ręką. Wcześniej Aru poinstruował go pokrótce i pod kilkoma równymi kreskami zabraka zaczęła się szerzyć istna sodomia, tym bardziej efektywna, ze jak Dżony już się rozpędził to wyjeżdżał z serwetki iż  pasją zdobił stół. Ale i tak bardzo mu się to podobało*

Aru - 2010-06-24 19:09:20

*On sam artystą nie był co to to nie. Ale parę prostych kresek narysowanych kredką do oczu to i narysować potrafił i to uczynił. A Dżony w materi dziabania ołówkiem wzorków był wyjątkowo pojętnym uczniem. Nawet jeśli jego linie za cholerę równe i proste nie były,a przypominały jakiś slalom naćpanego i pijanego wookie próbującego jechać na dziecięcym rowerku. * Zdecydowanie... mańkut jesteś. *Stwierdził po wnikliwej obserwacji i próbach uczenia Dżonego rysować prawą łapką. Ale nic to, niech robi jak mu wygodnie, sam zabrak był oburęczny wszak. Ale na razie obie łapy miał zajęte trzymaniem resztki burgera którego wcinał by popić go sokiem z aldeerańskich pomarańczy(a przynajmniej tak wieścił automat) i dopychać to wszystko bezpiecznymi od Dżonowych zapędów frytkami.*

EFECTOR - 2010-06-24 19:16:43

*Po usłyszeniu słow droid zastygł bez ruchu a różnokolorowe światełka zaświeciły w  kierunku Aru* Dżony? *upewnił się tym śmiesznym głosikiem. Rzeczywiście – o prawej łapce w ej czynności nie chciał nawet słyszeć. Po chwilowej przerwie na refleksje ruszył do boju z nową pasją niszczenia… em, to znaczy tworzenia oczywiście. Chyba nie wiedział, ze można oderwać kredkę od powierzchni i znacząc z nowego punktu, bo cały czas tworzył ten slalom pijanego wookiego na rowerku. Gdyby Aru miał kasę mógłby wylansować Dżonego jako artystę a ciemny lud by to kupił. Niesamowite odkrycie – kreatywny droid bojowy. Te szlaczki to na pewno oznaka jego kiełkującej bujnej osobowości.
Póki co jednak osobowość byłą zdecydowanie obok tej twórczości, a Dżonemu wyraźnie najbardziej podobało się to, ze tworzy ślad na stole*

Aru - 2010-06-24 19:22:00

*On stołu czyścić nie będzie więc go to nie interesowało gdzie Dżony kontynuuje tworzenie swej sztuki. No i owszem, przez myśl mu przeszło, że znalazł by się tłum kretynów chcących za gruby kredyt kupić takie Dżonowe dziełka. No skoro nawet jakieś bazgroły banty łażącej po sztaludze...no tym na czym się bazgrze,na ten moment narrator słowa zapomniał.... się sprzedały to i Dżonego się sprzedać mogą. Jeszcze tylko go nauczyć śpiewać tym swoim głosikiem i można bić kokosy.* Tak,ty Dżony...leworęczny jesteś. *Odpowiedział na pytanie machiny bojowej z kredką w łapie. Uświadamiając go jeszcze* Hmm... Ty wiesz,że możesz kredkę oderwać od stołu i zacząć rysować w innym punkcie? *No chyba nie wiedział maluch... Dżony sajgon na stole czynił,a Aru wycierał w inną serwetkę zapaćkany nieco sosem ryjek, i konsumując resztę frytek.*

EFECTOR - 2010-06-24 19:27:46

*A panie kucharki się nie pogniewają, bo przecież Dżony jest uroczy. Kiedy już mu ramienia nie starczało, to zakręcił dosc nieporadnie, ale niezbyt ostro i z tendencją do powrotu obrysowywał niezdarnie wcześniejsze bazgroły, wręcz nieprawdopodobnie skupiony. Łepek zwykle ustawiony prawie równolegle do podłogi, teraz był ustawiony równolegle z linia pancerza, jak przy toczeniu. I droideka patrzył na to, co robi. Widać było po światełkach. Raz po raz zaczepiał kablem łokieć Aru. Nawet mu coś tak jakby dupa wyszła na tym rysunku (to pewnie znaczy że Dżony był molestowany w  dzieciństwie)*
Dżony nie wie *I dalej swoje*

Aru - 2010-06-24 19:33:37

*On tam obserwował malowidła Dżonego,ale dupy tam nie widział w żadnym razie. To była czysta abstrakcja, jeśli ktoś tam coś widział to musiał być walnięty,albo być artystą. A Aru sztuki nie "czuł". Choć co ładne było to i podziwiać mógł, ale to co podziwiać lubił zwykle było skąpo ubrane i dyndało głową w dół na rurze więc pomińmy te kwestie.* Wiem,że nie wiesz. *Odrzekł w odpowiedzi na Dżonowe wynurzenia... a jako, że siedział droideka po jego prawej stronie wystarczyło dłoń prawą wyciągnąć w stronę lewej łapki Dżonego i zatrzymać jej wędrówki ostrożnie.* Popatrz pierdółko Ty mała. *I... bogowie!Mocy! Kredkę oderwał od stołu, całą łapkę kierując w puste od linii miejsce, czubek kredki opierając o blat i lekki ruch dłonią Dżonego wykonując. I linia powstała...*

EFECTOR - 2010-06-24 19:38:44

*Gdyby Dżony był ludzkim (lub jakiejś innej rasy) dzieckiem,dzieckiem, to by zaprotestował krzycząc „Dżony sam”. Ale Dżony był droidem zorientowanym na posłuszeństwo. Po prostu uwielbiał współpracować, wiec kiedy Aru przejął kierownictwo nad potężnym działem na którego końcu była rączka, to Dżony oddał się całkowicie i bardzo czule i tak tym sposobem został pokierowany. Zdawał się nie do koncha rozumieć zasad tej magii, ale podstosował się, bo kiery równa linia znowu zamieniła się na systematyczny bazgrał, to już można było zauważyć odrywanie kredki*

Aru - 2010-06-24 19:49:23

No,bardzo ładnie Dżony. Tak dalej,a ten stół sprzedam na aukcji w holonecie. *Mruknął poklepując delikatnie po grzbiecie dzielną droidekę. Aż dziw jak ta maszyna się rozwijała. Jeśli tak błyskawicznie chłonął Dżony więdze już wcześniej to aż dziw,że do tej pory nikt go tak na poważnie nie uczył czegoś więcej. A jak widać nieco nudzący się zabrak zabrał się za to zadanie z efektami widocznymi właśnie teraz na ten przykład. *

EFECTOR - 2010-06-24 19:53:55

*Prawdopodobnie dlatego, ze ktoś uczący rysować droida bojowego wygląda dość… dziwnie? I ktoś może powiedzieć, ze mu coś się w główkę stało,, lub inne mile zwroty. W końcu do czego są droideki? Na pewno nie do rysowania, nawet jeśli ma się potem sprzedać to na aukcji. A swoją drogą – niegłupie. Jeśli Aru to jeszcze odpowiednio opisze, to na pewno znajdzie się jakiś koneser droidzich dziel sztuki, mało to świrów w galaktyce?
I wtem jakos tak dziwnie szybko Aru mógł poczuć posuwisty ruch od dołu do góry po jego ramieniu. Po spojrzeniu okazało się, ze Dżonemu mało już stołu i teraz robił na Aru piękną czarną kreskę na białym rękawie*

Aru - 2010-06-24 19:59:54

*Nikt nie powiedział,że były jedi który zaczął pić, palić zielsko i chędożyć,a teraz wraca do zakonu, jest normalny. A Aru normalny nie był mimo wszystko. No i wykorzystywanie Dżonego tylko jako maszyny bojowej byłoby tylko zwykłym marnotrawstwem jego potencjału. A Aru marnować takowego nie mógł. Ot skrzywienie "zawodowe". Jedi nie zwykli marnować potencjału.,choćby maszyny* No nie... *Mruknął tylko czując jak Dżony ozdabia jego marynarkę piekną czarną kreską... * Dżony!Zostaw no. *Cofnął rękę w końcu, brwi marszcząc.* Stołu Ci mało? Serwetek mogę Ci tu naznosić całe tony,a Ty mnie malujesz.. *Zły jednak nie był bo i jak się na niego złościć?*

EFECTOR - 2010-06-24 20:12:27

*No i oto efekty. Nie mam tu broń Mocy na  myśli malowania po Aru. Dżony po prostu sprawdzał jak co gdzie i czy się da czy się nie da. Nie miał na względzie chęci zabrudzenia czy skrzywdzenia. On się po prostu uczył. A kiedy Aru go odepchnął i zabronił mu rysowania, to już było wystarczająco „traumatyczne” dla droida. Złość już nie potrzebna. Dżony był tak oddany organikom e go nie trzeba karać* Dżony nie chciał *wyznal i zaraz zabrał się za gryzmolenie po stole*

Aru - 2010-06-24 20:18:22

*No to Dżony się dowiedział,że nie wolno malować po innych. I Dżonego nie odepchnął,a przynajmniej nie umyślnie. Dlatego też po wyznaniu droideki, ten mógł poczuć na swym grzbiecie dłoń zabraka głaszczącego jego pancerzyk lśniący* No, nie smuć się. Nie wolno malować po kimś...nie bez jego pozwolenia. *Wyjaśnił spokojnie co by nie było niedomówień.*

EFECTOR - 2010-06-24 20:27:24

przyjąłem, sir *oznajmił, i nie było to takie byle co, ze powiedział i już. Dżony to dodał do informacji waznych.* Dyrektywa jeden, posłuszeństwo jednostce dowodzącej, dyrektywa dwa, ochrona osób i mienia, dyrektywa trzy patrolowanie terenu, dyrektywa cztery utrzymywanie porządku publicznego, dyrektywa pięć profilaktyka w czasie pokoju, dyrektywa sześć, nie rysować po innych bez ich pozwolenia. Sir?
*Kiedy recytował oderwał się od rysowania i przyjął pozycje bojową, nie chowając rączek. Dwie kucharki za każdą niemal popłakały się ze śmiechu…*

Aru - 2010-06-24 20:34:44

No, to doskonale. *Przyznał z uśmiechem który zastąpiony został przez dosyć zdziwiony wyraz twarzy gdy Dżony począł recytować dyrektywy do których dodał... dyrektywę o nie rysowaniu po innych bez ich wyraźnego pozwolenia. No,ale niech już Dżonemu będzie... dłoń zabraka twarz jego zakryła gdy mruknął zrezygnowany i setnie rozbawiony* No dobra Dżony... nie jest to aż tak niesamowicie ważne by dyrektywą robić,ale niech Ci będzie... *I tak już go czekają rozmowy co do ulepszania Dżonego,a dodanie przez niego kolejnej dyrektywy już bardziej złotookiemu zaszkodzić chyba nie może.*

EFECTOR - 2010-06-24 20:44:35

*właśnie może, bo to dyrektywy są najważniejsze. Top akurat bzdurne było, no ale jeśli Dżony przyuważy kogoś na łamaniu dyrektywy 6 to może odstrzelić ręce, i oby tylko. Póki co rysował teraz po stole, już tak zagryzmolił ze nie było widać blatu. Po jakimś czasie do stołu podeszła jedna z kucharek z parująca zapiekanką.*
Leżała tydzień w chłodziarce. Chcesz?
*po odgrzaniu pachniała wybornie. Dzonego to nie interesowało, dalej tworzył*
Wiesz, powinieneś zgłosić Dżonego do programu „wschodzące gwiazdy”, on ma talent…

Aru - 2010-06-24 20:51:02

Hmm... *Spojrzeniem obrzucił parującą zapiekankę. Miejsca nieco mu w żołądku zostało,a jak się przez rok żyło na Tatooine to się zbyt wybrednym jeśli idzie o jedzenie nie mogło być. Choć on tam jadał całkiem dobrze.* Jeśli by pani mogło to tak połowę bym poprosił. *Skwitował lekkim skinięciem głowy zgadzając się na propozycję dodatkowego posiłku. Co do dyrektyw Dżonego to... cóż. Zawsze kilka ostrzeżeń daje nim komuś coś odstrzeliwuje więc źle nie jest!* Talent ma,ale nie ma co... Imperialni by go zezłomować kazali. No i to nie jest mój droideka tylko tych... Gwilków. *Mruknął przekręcając nazwisko rodzinki Dżonego.*

EFECTOR - 2010-06-24 21:01:07

Za co by go mieli złomować? Ze rysuje ładniej niż Vader? Może by go wtedy ta rodzina znalazła… *postawiwszy swój talerz na stole, zabrała pusty Arutkowy i za chwile połowa zapiekanki znalazła się na tym talerzu po frytkach i burgerze. Pani kucharka oparła się czerwonawymi dłońmi o blat (była togrutką) i westchnęła* Dżonusuiu, jak ty ślicznie malujesz…
*Żonuś nie przejął się  zbytnio komplementem choć oczywiście zakomunikował „dziękuje,. Madame” i rysował dalej*

Aru - 2010-06-24 21:09:52

Jak by mogli i chcieli to by się z nim już dawno skontaktowali. Skoro on może się z nimi skontaktować, to i oni mogą. *Mruknął zacierając ręce na widok zapiekanki zapiekanki na swoim talerzu. Może i był niewielki,ale umiał zjeść porządnie. A i wolał jeść teraz to co lubił bo kto tam wie czym go karmić będą na Tythonie? Jak same zielsko to na ptaki polować zacznie by choć odrobinkę mięska dostać do żołądka.* Raczej o to,że mądrzejszy od Vadera. Zresztą kto ich tam wie... nie lubią nie ludzi to nie sądzę by im się myśląca i mająca artystyczną duszę maszyna spodobała. *Widelczykiem dłubnął w zapiekance, ładując ten kawałek do swego otworu gębowego. Obrzucając spojrzeniem i Dżonego i togrutkę która swoją drogą była chyba jedyną nie stereotypową panią ze stołówki. Czyli nie mającą nadwagi,nie będąca w średnim wieku itp. Ot,niezła laseczka była. Nawet z tym czymś na głowie co mają togruci. Troszkę do Shaak Ti podobna była..*

EFECTOR - 2010-06-24 21:17:48

*No bo ona była tu czasowo, jakaś cochrelowska córeczka, która nie miała głowy do ekonomii, trochę mniej zdolna była, wiec jej posadkę załatwili i Henrietta przyuczała ją do wielkich bankietów, gdzie na samych napiwkach zarobi więcej niż w etacie na Couruscant przez rok.
Przeszła na drugą stronę soplu, by przytulić się do Dżonego, a  właściwie prawie na nim położyć, jak wszystkie kucharki – wariacko zakochana w droidece. Bawiąc się jego anteną patrzyła przed siebie* Imperium jest głupie *rzekła w pewnym momencie. Na jednostkach Cochrelu można było głośno mówić ze imperium jest głupie. Vader i Papli tez. Dziewczyna wcisnęła się miedzy Aru i Dzonego* Dżony, narysujemy Imperatora… *I zaczęła prowadzić dłonią kredkę metalowego artysty*

Aru - 2010-06-24 21:23:12

*Eh,gdyby on Dżonego miał już na Tatooine. Taki Dżony to idealny wabik na kobitki każdej rasy. * Głupie,nie głupie. Ale armię mają i środki co nieco ich na wygranej pozycji stawia. *Mruknął ze zrezygnowaniem, porządną porcyjkę sobie nakładając i już do ust ją kierując gdy... rzyć swą czerwonawą pchać kobitka zaczęła. No przecież z drugiej strony Dżonego było więcej miejsca! * Ej no ja tu konsumpcję uskuteczniam! Uwaga! *Z wyrzutym do kobitki rzucił przesuwając się nieco, i tak mu tyłkiem już jedną nogę przygwoździła, zasiadając na niej najzwyczajniej. Ale żeby to jeszcze zabrakowi tak szczególnie przeszkadzało to nieee.* Zabiorę was wszystkie do świątyni, nie ma to tamto. Dżonego też. *Mruczał radośnie oddając się konsumpcji już dość starawej zapiekanki. Dobre było i tak.*

EFECTOR - 2010-06-24 21:33:22

Daj spokój, tam w tej waszej świątyni to można się tylko modlić do mocy i chłostać po plecach, ja dziękuję, leć sam, a Dżonego zostaw nam. Zobacz, jak ładnie maluje Imperatora…
*Wielki ryj jak u gamoerrianina, krótkie nóżki, mina jak u buki, uszy jak radary, małe oczka, krzywy tułów, włosy na rękach. Tak dziewczyna uczyła Dżonego rysować imperatora*
No! A teraz Dżony sam… *i – o dziwo – Dżony zaczął odwzorowywać rysunek…*

Aru - 2010-06-24 21:38:33

Eh... i tak nagle od modłów i chłostania się potrafimy odbijać strzały blastera, poruszać się piekielnie prędko i tym podobne? *Parsknął. Niezłe wyobrażenia sobie mieli ludzie o tym co się dzieje w świątyni.* To nie żadne modły, Moc nam daje siłę,medytacja tylko pozwala lepiej się dostroić do niej. *Wyjaśnił pokrótce więcej nie mając zamiaru mówić bo i tak by kobitka nie zrozumiała jak by zaczął dokładnie objaśniać. A można by pomyśleć,że mu przez ten rok mózg zlasowało i nic nie pamięta i nie umie.... że nie korzysta z pewnych możliwości,to nie znaczy że ich nie posiada ot co. Tak jak Dżony. Kto by mógł pomyśleć,że ten Imperatora rysować będzie? Aru aż jeść przestał obserwując z rosnącym zdumieniem jak ten rysuje. Choć to pewnie zwykłe kopiowanie było kreska w kreskę*

EFECTOR - 2010-06-24 21:47:25

*Dziewczyna odwróciła głowę i spojrzała na zabraka gniewnie* ”To” nie jest dna normalnych ludzi *wręcz syknęła. Resztę łatwo sobie dopowiedzieć. Porównał, jakby opowiadał niewidomemu i obrazie i dziwił się, lub nawet miał pretensje ze nie docenia jego piękna*
Rysuj, Dżony… *poklepała droida, zabrała się i poszła. Natomiast Dżony odwzorował Imperatora na blacie stołu. Był trochę koślawy, ale bez wątpienia to taka sama postać*
Dżony umie, sir

Aru - 2010-06-24 21:53:06

Ha! Nie mam zamiaru twierdzić,że Jedi są normalni. *Bo i nie byli. W gruncie rzeczy można było się pokusić o stwierdzenie że są w gruncie rzeczy mutantami z wyższym poziomem midichlorianów w swym organizmie niż normalne istoty. Ale mniejsza z tym, gdy sobie kobitka poszła zabrak mógł w spokoju konsumować mając cały stół dla siebie i dla Dżonego. Widelcem w stronę Imperatora wskazał z pełnymi ustami mówiąc* Umiesz Dżony,umiesz. Pienkie narysowane. A co się robi z Imperatorem Dżony? *Zapytał stukając widelcem o "czoło" Palpiego*

EFECTOR - 2010-06-24 21:58:31

*trochę zapiekanki spadło z widelca i zasłoniło Palpiemu oko. Dżony tam nie rozumiał za bardzo kto to jest imperator i do czego służy, ale wiedział ze ma „nienawidzić to imperialne plemię”. Podczas kiedy Aru stukał, Dżony wstawał na nóżki. Trwało to kilka sekund, wiec pewnie Aru stukać już przestanie.
Droideka przyjął postawę bojową*
Cel: Imperator. Zatwierdzono likwidacje *i salwy z karabinów pomknęły w  kierunku stołu z hukiem i zabójcza celnością, wysyłając elementy tworzywa w wariackim tańcu, we wszystkie strony*

Aru - 2010-06-24 22:04:17

*No i stukać przestał. Za to widząc do czego Dżony się szykuje odskoczył ze swojego miejsca, dzierżąc w dłoniach widelec i talerz z zapiekanką drąc się* Dżony nie! Nie strzelaj! *Choć chyba było już po ptokach jeśli Dżony jednak się nie powstrzymał i odpali piękną seryjkę prosto w stół robiąc z niego puzzle extra size. Aruś chce na Tython.... tam szkód już chyba nie narobi... *

EFECTOR - 2010-06-24 22:09:58

*Kiedy Aru krzyknął Dżony natychmiast przestał, bo Dżony jak wiadomo – posłuszny, ale imperatorowi już nic nie pomoże. Stołu raczej też nie. Henrietta krzycząc i w biegu machając cyckami pojawiła się na  czele czterech rozhisteryzowanych asystentek*
O w imię Stworzycieli, Dżonulek, coś ty narobił! Szybko, do roboty, pozbierajcie te drzazgi! I niech mi żadne nie waży się słowe wspomnieć! Jeszcze mi brakuje tego dziada Darvena na głowie w sprawie stołu! *natychmiast złapała się za usta, bo powiedziała „dziad”, i jak ktoś doniesie… tak czy siak od kiedy nie było generała jakoś dziwnym trafem błahostki stawały się bardzo problematyczne*
Zostaw to żarcie pstrokaty, i zbieraj! Dżony, odsuń się…

Aru - 2010-06-24 22:13:01

No,ale...ehh... *No i co począć? Talerz odniósł do miejsca gdzie posiłki się wydawało i wrócił by pomóc w zbieraniu elementów stołu.* Dżony, masz ręce to i pomóż nam posprzątać ten bałagan który narobiłeś. *Ale co do tego czy Darven się nie dowie o tym to nie był taki pewien. Kamery przecież chyba też i na stołówce były, nie? A Darven zdawał się być bardzo typem drobiazgowym i upierdliwym i z pewnością odnotuje rozwalenie stołu przez Dżonego. Co powiąże od razu z osobą Aru i będzie... kłopotliwie.*

EFECTOR - 2010-06-24 22:16:28

*I prawdopodobnie tak będzie. Ktoś nadgorliwy zaniesie mu ciekawe nagranie na którym droideka atakuje stół, i kolejna kupa gwarantowana.
Dżony przy strzelaniu nie dezaktywował łapek, jedynie odgiął je do dołu. Nadal trzymał kredkę, którą odłożył, po czym wziął nogę stołu i drep drep – podreptał sobie za ladę by tam to rzucić, bo i tam kucharki chodziły. Jedna to wręcz płakała*

Aru - 2010-06-24 22:21:51

No nie płacz. O co płaczesz? Wasza wina? Nie.. jak coś to Darven do mojej dupy się dobierze. *Mruczał pod nosem zbierając wszelkie elementy drewniane i zanosząc za Dżonym by je po nim rzucić na kupkę. Pozostało jeszcze metalowe elementy zebrać i na kupkę też odłożyć.* Macie jakieś zapasowe stoły, tego jestem pewien... tylko gdzie? *Zapytanie rzucił do Henrietty najbardziej rozgarniętej z kobit na stołówce.* Może zdążę odlecieć z tąd nim się Darven dowie.. *Tia..tylko kiedy odleci? Do czasu zlokalizowania Generała i próby odbicia go, może minąć wiele czasu. Zresztą..ważniejsze było wyrwanie Generała z rąk Imperium niż brak opieprzu ze strony Darvena. Aru dzieckiem nie był i czymś takim się przejmować nie zamierzał.*

EFECTOR - 2010-06-24 22:28:23

Tak, tak, noś Dżonulek… nie krzyczcie na niego, on się denerwuje… co… Ah… w magazynie stoły są. Głupie to, bo tyle drogi, no ale magazyny akurat zrobiono na rufie. I tak dobrze, ze to niewielki statek. Zaraz przyniesiemy i nie będzie problemu… nie plącz Kafli, głupia gizko! gibko ty taki madry nie bądź, jak ty odlecisz to przyjdzie do nas… on musi, ale sza! *pod dowództwem Henrietty wszystko szybko uprzątnięto. Zdezorientowany Dżony stał tam, gdzie wcześniej stal stół* Imperator… sir… wyeliminowano, sir…

Aru - 2010-06-24 22:58:09

No to powiecie,że Dżony narysował Imperatora i podobieństwo było tak zatrważające,że go zlikwidował.*I to by było tyle w kwestii wyjaśnień dla Darvena.No,a skoro panie się zaoferowały,że stół przyniosą...to i Aru swej pomocy nie oferował bo nieco przeżarty już był i nie miał ochoty na wędrówki ludów po pokładzie. Za to Dżony jak kołek stał i trzeba było do niego iść. Ganić go nie zamierzał. Toteż Dżony dostał pochwałę* No,Dżony, wyeliminowałeś Imperatora...szkoda, że tylko narysowanego. *I poklepał Dżonusia po łebku*

EFECTOR - 2010-06-24 23:03:18

*Panie tez nie bedą przynosić, karzą Rudiemu i jego chłopakom. Zaczęły teraz zamiatać, by nie denerwować Dżonego droidem sprzątającym.
Dżony natomiast tak bardzo grzecznie stał. Gdyby umiał się łasić to by się o Arutkową rękę otarł*
Dyrektywa pięć, profilaktyka w czasie pokoju, sir *przypomniał bohaterski strażnik harmonii i bezpieczeństwa na tym statku. Żadne to imperatory łazić nie będą*

Aru - 2010-06-24 23:08:18

*No,ale lepiej Dżonego pogłaskać i uświadomić w kilku kwestiach* Tylko nie strzelaj czasem do podobizn Imperatora, dobrze? Kłopoty będziesz mógł na swoich właścicieli sprowadzić jak byś zaczął strzelać na Coruscant do plakatów propagandowych. *Choć wątpliwe by było,żeby się Imperialni nie zainteresowali samym faktem spacerującego sobie po ulicach droideki z rękami.*

EFECTOR - 2010-06-24 23:15:04

Dżony się stara, sir… *No oczywiste, ze raczej Dżony się na Couruscant żywy nie zagnieździ, a  już na pewno nie na tyle, by zdążyć strzelac do plakatów. Prawdziwego Imperatora pewnie by rozpoznał, ale co to da… by zgnieciony został jak puszeczka.
I już nie można by było nigdy pogładzić tak po tym bardo mądrym łebku,w  którym o ironio – nie było móżgu bo mózg Dzonego w innym miejscu był*

Aru - 2010-06-24 23:22:06

*To już szczegół gdzie on ten mózg miał. No i lepiej bo w razie rozwalenia Dżonego można mózg odratować. Choć jak dla Aru to ten jego móżdżek powinni wrazić do czegoś prawie niezniszczalnego. A tak by Dżony czasem nie kojfnął pewnego dnia w bitwie.* Tak, stara się. A teraz powinien może nieco odpocząć,nie? *Teraz palce Aru drobiły pod łebkiem Dżonego, najzwyklej go drapiąc pod "brodą" jak kota.* Do widzenia Paniom. *Ukłonił się przed kucharkami kierując swe kroki do wyjścia ze stołówki*

EFECTOR - 2010-06-24 23:32:05

*A Dżony jak w bajce jakiejś Aru za nadgarstek złapał i tak go trzymając ruszył na tych łapinach swoich trzech, wiernie za Autkiem, byle tylko blisko być i przez Imperatorem bronić móc i przed wszystkim co Aruś sobie zażyczy*

Nordom Solus - 2010-08-10 18:34:25

*Dzień po przybyciu na pokład Widma II i na dłuuugo po wydarzeniach jakie miały miejsce na stołówce, doktor Solus w niej spoczął. Przy osobnym stoliku, przy misce z żarciem i z gazetą w łapie (nieaktualną) w której to się namiętnie zaczytywał właśnie. Ubrany był służbowo. Spodnie czarne eleganckie, buty także, biała koszula z krótkim rękawem,a na to kitel lekarski. W zębach łyżkę trzymał jako,że palić mu nie wolno,a uporczywa chęć by sięgnąć po fajkę go dobijała. Toteż rekwizytem ją zastąpił.*

Malkit - 2010-08-10 18:41:40

*I było cicho. Jakies tam kucharki tylko doktorowi ”dzień dobry” powiedziały, szepcząc miedzy sobą ze to ten nowy doktor właśnie. Wszędzie się plotkuje, na Widmie tez. Za ścianą kucharki obsmarowywały doktora a tymczasem…
…pod stołem słychać było ciche burkniecie i głośne westchniecie, jakby ktoś się budził*

Nordom Solus - 2010-08-10 18:53:03

*Doktor by uszami zastrzygł gdyby to było w jego możliwościach. Nie było. Dlatego też mruknął pod nosem "Hmmm?" i gazetą szeleszcząc oparł ją na blacie stołu. Deoksyrybonukleina ze sobą nie brał? No nie... on przeca z Reginą został. Ale jako, że dźwięk się nie powtórzył doktor ramionami wzruszył trzepnął raz gazetą co by mu się rozprostowała i wrócił do lektury.*

Malkit - 2010-08-10 19:06:42

*nie powtórzył się, ale był inny. Jakby szuranie pod atolem i w końcu nacisk czegoś na kolana. Gładkie to było i cieple dość ale zbite w sobie, organiczne i ciężkie*

Nordom Solus - 2010-08-10 19:21:06

Ki diabeł? *Czoło zmarszczki przeszyły gdy starszawy już pan czoło zmarszczył gazetę definitywnie odkładając i spoglądając w dół na to co mu się wpierdziela na kolana.* Ktoś Ty? *Rzucił też zaraz do niezidentyfikowanego stworzenia które najwidoczniej próbowało mu wleźć na kolana.*

Malkit - 2010-08-10 19:25:15

*Wleźć nie. Od polowy ud profesorowych kazał pysk. Symetryczne nozdrza ze średnimi chrapkami, gładkie łuski, siklne szczeli, ale w zamkniętym pyszczku nie wyglądały strasznie. zaś jesli by doktor stół odsunął ukazałby dalej –pełniejszą część policzkową smukłego łba, miesnie żuchwy, bokobrody i okrągłe, pomarańczowoherbaciane oczy z centrycznie osadzonymi klulkami źrenic, co dawało komiczny efekt. Wyżej czupryna z czarnych  żyłkowatych „włosów”, steczące uszy i ogólny efekt rozkosznego zwierzaka. Kolor łusek był ciemnozielony. Stworzenie w oczy Soluksowi patrzylo*

Nordom Solus - 2010-08-10 19:36:14

*No cóż, doktor na całe szczęście nie siedział przy zwykłym stole jakich w stołówce pełno. Tamtejsze stołu to ławki przysunięte do dużych i ciężkich mebli. A ten tutaj to był stolik dla paru osób tylko,z krzesłami zwykłymi. Toteż doktor i stół odsunął by odkryć całą sylwetkę jaszczura. Jaszczura który ślepiami swymi wpatrywał się w profesora zielone ślepia. Blask lamp odbił się w okularach człowieka gdy twarz swą pochylił nieznacznie i... patrzeć się począł. Skoro zwierz,lub nie zwierz, się patrzy to i on może.* Pupilek jaki? *Mruknął po chwili nie wiedząc co z tym stworem zrobić. A przynajmniej z jego łepetyną.Dlatego też profesor naparł dłońmi ponownie by odkryć całokształt rozczochrańca.*

Malkit - 2010-08-10 19:54:39

*Dalej od łba spływała pionowo spłaszczona szyja z której spływały lśniące łuski. Wydatny kłąb i łopatki, ktore stanowiły rusztowanie dla kłody tulowia. Potem wydatne lędźwie, tylne łapy – masywne i silne i ogon – długi w kite zaopatrzony, ułożony na zieli w półksiężyc. Stworzenie westchnęło, jakby mówiło – ciężkie życie. Oczyska przymknęła sie, a łepek przekręcił na bok ukazując prostą linię gadzich warg*

Nordom Solus - 2010-08-10 19:58:30

*I gołe toto było mości operatorze Malkita? Bo doktor co by nie było widząc jaszczurze coś, rękę ku niemu wyciągnął by najzwyczajniej podrapać po boku szyi gada. Skoro już ten mu z kolana zrobił poduchę dla paszczęki to raczej mu ręki nie odgryzie przy samej rzyci.*

Malkit - 2010-08-10 20:07:51

*W rzeczy same, gołe było jak Alderiaański święty, jak to generał wódz tego okrętu mawiał. Szeroką klate miało i dupę szeroką. Mięśnie grzbietowe silne. Jak pod brzuch zajrzy to i jajka zobaczy i narząd kopulacyjny w worku schowany. Tak to wygląda. Zwierze, bo tak roboczo nazwijmy tą istotę, przymknęło oczy w reakcji na  drapanie, więc widać dobrze mu było, a  i oswojony był. Ogon ruchem zamaszystym i stanowczym zamiótł półkolem kawał podłogi i znieruchomiał*

Nordom Solus - 2010-08-10 20:14:32

*Doktor nie był zapalonym biologiem co by pod ogon zaglądać każdemu stworzeniu. Toteż dla niego był to "gad", nazwa robocza oczywiście. Bo i skoro bez ubrania toto było to i uznał stwora za najzwyklejszego zwierzaka. I to raczej należącego do personelu dowodzącego bo wątpliwym byłoby by ktoś sobie pozwolić mógł na żywe zwierzę na pokładzie gdzie nie wolno marnować surowców i systemów podtrzymywania życia na zwierzęta. Ręki nie odgryzło więc było drapane,ale to już po tym jak stół został przesunięty na swe miejsce,a doktor jedną ręką zupką się raczył z miski,a drugą, dajmy na to lewicą swą, drapał paznokciami jaszczurzysko po boku długiej i przyjemnej w dotyku szyi.*

Malkit - 2010-08-10 20:22:35

*Przekrzywiało łeb stworzenie, nakierowując głaskanie tam, gdzie chciał. Teraz tak się nakierował ze palce doktorowe drapały łopatkę, a  giętka szyja wygięła się w kabłąk tak, ze pysk trącał kolano. Przestrzeń miedzynozdrzowa przytknęła się do kolana. Oczami przewalił uszy na boki rozjechał i doktor poczuł szczypniecie na kolania, a  potem TRRRRRACH! I już materiał spodni się rwie, a stworzenie się cofa, z wyciągniętą szyją. Pysk przednimi zębami skrawek materiału trzyma, i im się dalej cofa tym bardziej rwie!*

Nordom Solus - 2010-08-10 20:54:28

*No tak...sielanka. Doktor sobie je... zwierz drapany tak jak chce. Wącha se kolano i... trach. I te krótkie trach sielankę przerwało raz raz.  Doktor na moment się zawiesił spoglądając ze stoickim spokojem jak Malkit resztę nogawki od jego spodni wydziera przy wtórze jakże melodyjnego i dźwięcznego "trachh".* Zły Coś!  *Krzyknął na zwierza z jego nogawką.*  Niedobry!

Malkit - 2010-08-10 20:57:05

*Zarzuceniem którego impuls podszedł od ramion urwał kawałek materiału i raz po raz podskakując na stopę do góry łbem zamaszyście i dziko na boki machał, kawałkiem doktorowych spodni po bokach się chłoszcząc. Powarkiwał cicho, ale radośnie i nie niebezpiecznie. Oczy zamknięte miał i na skarcenie absolutnie nie zareagował. Niewiele się przejął widać*

Nordom Solus - 2010-08-10 21:05:01

*No i doktor bidny oklapł wyraźnie. No jak to tak? Ignorować go? Toż to się nie godzi. Dlatego też doktor do zwierza odezwał się tak:*  ŁEEEEEAAAAAA! *Nie przejmując się oczywiście spojrzeniami personelu kuchennego lub ewentualnych jedzących w stołówce.A gdy i to oraz tupanie nogami nie podziałało,z czego jedna noga była goła, to... doktor do kieszeni swego kitla sięgnął wyciągając z niego strzykawkę z ochronnym "kapturkiem" na igle celując nią w szelka i mówiąc.*  No nie ma co... wyciognem wszystkie soki z Ciebie, bestio.

Malkit - 2010-08-10 21:10:14

*Co się tyczy innych form życia. Były kucharki i jakichś dwóch gosci dalej przy stoliku którzy to obserwowali od jakiegoś czasu zmagania, ale widać „śmiesznie było” to i nie przeszkadzali jaszczurowi nogawkę rwac. Kucharki zachichotały, a jaszczur… kiedy doktor to zrobił, ten machać się przestał. Łepek na wysokości grzbietu przed siebie wyciągnął, uszek postawił. Oczyska okrągłe ze zdumieniem wie w twarz Solusa wpatrywały. I wtem – łepek przekręcił. W jedną, w drugą, jak zaciekawiony kruk. Skrawek materiału wisiał mu z pyska. Cofnął się widząc strzykawkę, a w  oczach zaigrał… strach! Tak, prawdziwy strach.
Zaraz przed oczami stanął mu generał grożący wyciśnięciem soku. Do tej pory Malkit myślał ze generał blefował. Ale tu wygląda na toz e to całkiem znana metoda! Wiec cofnął się szelek* soku nie….

Nordom Solus - 2010-08-10 21:19:36

*No cóż. Doktor nic o żadnych wyciskaniach soku nie wiedział. Więc i nie rozmyślał nad tą kwestią zbyt intensywnie. Za to strzykawkę opuścił słysząc jak gadzina mówi. Mówi kurwiszka!*  Ty gadasz,gadzie jeden gadowaty! *Oznajmił wszem i wobec jak by szelek czasem nie był pewny, że mówi i jest gadem gadowatym. Co się zaś tyczy strzykawki, chwilowo wycelowana była swą skrytą igłą w podłogę.*

Malkit - 2010-08-10 21:24:17

*Strzepnął grzywą, wprawiając ją w ruch przypominający taniec koszul w pralce na najwyższych obrotach*
Nie soku ty fu tepatu! *rzucił z  wyrzutem, przyginając łeb jeszcze niżej. Loża szyderców kilka stolików dalej ryknęła śmiechem bo już się dłużej powstrzymywać nie mogli. a około 80cio kilowy gadowaty gad patrzył wytrzeszczem na Solusa i jego broń (Strzykawkę)* ty ić! *Pełne wymowy tupnięcie tylną łapą zaopatrzona w potężne pazury*

Nordom Solus - 2010-08-10 21:29:15

Zobaczymy jak traficie do mojego gabinetu. *Rzucił tylko w stronę śmiejących się istot, skupiając swój wzrok na gadzie.*  Fu tepat? Sam żeś tepat! *Bo to doktor wiedział co do niego gadzina, najwidoczniej wyrośnięte dziecko, gada. Strzykawkę jednak schował do kieszeni widząc, że jaszczurka ona stresuje, a sam wrócił do swego stolika jak by nigdy nic siadając na swym miejscu z dumą i nonszalancją jak by spodnie miał w komplecie. Od jaszczura jednak wzroku nie odwracał.*  Nigdzie nie idę chuliganie jeden.

Malkit - 2010-08-10 21:34:50

*Jakoś tak się tamci śmiać przestali. Widać obaj bali się lekarza. No ale – przecież to śmieszne! Co, płakać mieli? Kiedy doktor usiadł, samiec patrzył nań jeszcze chwile wzburzony, po czym spuścił łeb i nagle cały grzbiet w podkowę wygiął i wyglądał teraz jak zielona liszka której ktoś przeszkodzili  spacerze po kapuście. Mało tego – ten dziwaczny twór wygiętego i „załamanego” wręcz grzbietu zaczął kiwać się hipnotycznie, a mina młodego wyglądała jak przy zatwardzeniu. Bez wątpienia miało to być przerażające i wystraszyć Solusa na  śmierć*

Nordom Solus - 2010-08-10 21:42:28

*A Solus spokojnie obserwował wyginającego się jaszczura. Ba, nawet wstał opierając dłonie o blat stołu i pochylając się nad nim by być bliżej gadziny. I tak też pojedynek na spojrzenia się rozpoczął między człowiekiem i bliżej niezidentyfikowanym stworzeniem. Gadzim i wygiętym, oraz minę mającą jak by... no jak by miało zaraz się tam posrać na miejscu równo. I tak też pewnie trwało by kilka minut gdyby profesor z nienacka nie krzyknął* Łabunga! *W stronę jaszczura z zamiarem wystraszenia go.*

Malkit - 2010-08-10 21:48:27

*Widać ten gatunek na spojrzenie się nie pojedynkował. Albo w tym momencie to nie poskutkowało. Młody wyginał się i wyginał, straszył z zaangażowaniem, kiwał się na boki wręcz przecząc przyciąganiu – sztucznemu wprawdzie ale zawsze. Na krzyk wypionowla grzbiet i na chwile na tylne łapy się poderwał, warcząc i wyskakując niczym waleń z wody, by opadłszy ruszyć pędem strzały miedzy stoły* WRZAAAAASK WRZAAAAAAAASK WRZAAAAAAAAAAAAAASK!!! Łomot łomot łomot – ławki poprzepalane, kompot wylany i Malkit mknie nagle przez sale na profesora. I JEB w brzuch z baniaka*

Nordom Solus - 2010-08-10 21:54:20

*No doktor widząc ten bieg oraz krzyk już powietrze w płuca zbierał by odpowiedzieć na krzyki tym samym.....ale nie zdążył wyartykułować jakiegokolwiek odgłosu. Poza pufnięciem gdy całe powietrze twardy łeb z niego wycisnął uderzając z rozpędu,z dużą szybkością i siłą prosto w brzuch.  Efektem przebiegnięcia Malkita poza stołami był też lecący wraz z krzesełkiem profesor, lądujący plecami na podłodze, miska z resztką zupy wylatująca w powietrze, łyżka trafiająca w głowę jednego z bywalców stołówki, i miska lądująca na głowie wyhamowanego właśnie Malkita.*

Malkit - 2010-08-10 22:01:39

*samczyk od razu łbem zarzucił by miskę odepchnąć, ale fantazyjne znaczenia żarcia ozdobiły jego szyje. Jeden z gapiów masował sobie czerep. Malkit po uderzeniu poddał się bezwładowi, przekoziołkował i poszedł w  kłus kiedy tylko trzy z  czterech łap stały na ziemi* uu.u.u.u.u.u.u.u.u.u.u.u *obkłusował cała stołówkę i ruszył do kontrataku, spuszczając łeb. Dobrze, ze  nie miał rogów.*
zostaw pana, mały! *Facet (ten nie oblany) poderwał się od stolika. To był jasnoskóry zabrak. Widac stwierdził, ze juz czas by bronic doktora, w  koncu tak długo szukali medyka na ten statek. Malkit momentalnie skręcił i przyspieszyl, szarżując na bohatera*

Nordom Solus - 2010-08-10 22:22:36

*Doktor rozwalony jak rozjechana  żaba chwilowo się nie ruszał. Głowę tylko uniósł słysząc u.u.u.u . Mocy... on rozkraczony a to bydle szarżuje na niego z opuszczoną głową? Nie te lata już co by unikać zgrabnie ciosu, pora pożegnać się z jajkami. Dzięki zabrakowi jednak klejnoty profesor zachowa. A mimo,że swoje lata już miał to....ucapił przebiegającego obok "malucha" za ogon leżąc jak wcześniej. Chyba w ten sposób zapewnił sobie wycieczkę po podłodze stołówki.*

Malkit - 2010-08-10 22:33:19

*Ale tak nie było. Kiedy doktor złapał ogon, to podjechał tylko metr, spowolnił bydle, dzięki czemu Zabrak złapał je za szuje. Gad zaczął wydzierać się tak głośno, jakby obdzierali go ze skóry żywcem. Wyrywał się i szarpał ale niezbyt mocno, widać największym efektem miały buc popisy wokalne, a  te były naprawdę nieprawdopodobne. Ucichły dopiero kiedy zabrak zdołał zamknąć mu pysk, ale i tak się darł, tylko ciszej*
drzyj się, drzyj, póki Darvena nie ma, cholero! *wysyczał do jaszczura. Generał to i tak głuchawy, ale Darven… to już gorsza sprawa*

Nordom Solus - 2010-08-10 23:01:14

*Doktor sapnął z ulgą gdy zabrak pochwycił pisklę. Nawet darcie jego już na nim wrażenia nie robiło mimo że ten dźwięk aż wwiercał się pod czaszkę i zachęcał do roztrzaskania własnej czaszki o ścianę. Chłód lekki czuł w odkrytej nodze z powodu braku odzienia,ale i tak nie był to dyskomfort dla niego. Akurat prawa noga była protezą cybernetyczną powleczoną syntetyczną skórą.*  Ja mu tę strzykawkę chyba wbiję w dupsko. *Odparł wstając i dorzucając coś ode siebie. Tia.. Darven może i kiedyś miał dobry słuch, gdyby tylko na widmie wiedzieli jak on skończył...*

Malkit - 2010-08-10 23:05:43

fufufufufufufufufufufufufufuffuuffufufufufufu *rozległo się obficie, kiedy gad poderwał przednie łapy którymi otoczył zabraka i próbował się uwolnić, jednocześnie uniósł tylną nogę i wymierzył kopniaka w doktorka nie bacząc gdzie trafi*
Uh! Niech pan mu wbije ten zastrzyk w dupę i wpuści robala mu! *wyjęczał zabrak, mrugając do Solusa tak by pisklę nie widziało. Ten właśnie okiem wywalił i tera  - wciąż furcząc – na doktora zezowal*

Nordom Solus - 2010-08-10 23:11:45

*No mógł machać kończynami ile chciał. Doktor przewidywał że mu się jeszcze dostanie albo ogonem albo z łapy i wolał się odsunąć. Kopniak kopniakiem,ale pazurami mógł krzywdę zrobić i to nie małą wcale. Tak też łapa Malkita pacnęła powietrze,a doktor słysząc słowa zabraka ani drgnął. Dopiero gdy spojrzenie jaszczura na sobie zauważył... uśmiechnął się szeroko błyskając złotym zębem,okulary swe ustawiając  tak by nie było widać jego oczu, ino blask odbity od lamp. Upiorny,szaleńczy uśmiech, sięgnięcie po strzykawkę i wyjęcie jej z kieszeni...*  No, jak tak to nie mamy innego wyjścia.... skoro grzeczny nie chce być. Tak tak....hmmm *Mruknął artystycznie odwracając się do dzieciaka i niby to "wciągając robaka" by go wpuścić w dupę Malkitowi.*  Tiak  tiak..robaczek gotowy i tłuściutki. *ponad ramieniem spoglądając mruknął.*

Malkit - 2010-08-10 23:20:15

*jaszczur znieruchomiał. Źrenice rozszerzyły się strachem. Fizycznie był prawie dorosły ale rozumek to jeszcze głupawy był i rozkosznie naiwny*
NIIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!! *rozległ się nowy, rozpaczliwy wrzask, a młody znowu zaczął walczyć* ROBAKA NIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE! Ja drzeczny ja! NIIIIIIIIE robaka !
*Zabrak dzielnie go trzymał. Podciągnął łeb do swojej głowy*
a będziesz grzeczny? Hę? Bo jak nie będziesz to pójdzie robak do dupy! *Jaszczur zaczął kręcić się tak by dupa była jak najdalej od doktora* będeeee…. *zapiszczał płaczliwie* ja drzeczny ja!

Nordom Solus - 2010-08-10 23:24:22

*Doktor teatralnym znów gestem do Malkita się odwrócił, zawartość strzykawki dłonią zakrywając. Dzieciak był na tyle przestraszony że nie zauważył,że nadal ochronny kapturek jest na igle więc go ukłuć nie można. Zresztą doktor i tak nie był taki drań by kłuć malucha...no psychicznego malucha w zadek. Mimo że ten zdecydowanie był niegrzeczny. Słysząc jednak słowa pisklaka ,że będzie grzeczny przystanął w pół drogi, ręce za siebie chowając.*  Na pewno mały diable? *Spokojny,nieco podstarzały i zrzędliwy głos.*  Bo ja tego robaka nie chciał bym wpuszczać.

Malkit - 2010-08-10 23:34:07

*teraz ujrzawszy Solura znowu uszy stulił i skulił się w sobie z takim efektem, ze wypadł zabrakowi z ramion, oswobodzony, ale mu ucieczka w głowie nie była bo ogon pod dupę podkulił, wykabłęczył się a głowę niemal na podłodze rozpłaszczył, a oczy robiły się takie wielkie jakby zaraz miały wyskoczyć*
ja drzeczny ja *pisnął cichutko* mi nie robaka do dupy…

Nordom Solus - 2010-08-10 23:39:50

*Mimo woli wargi profesora Solusa zadrgały kilkukrotnie i w końcu uśmiechnęły się. Tak by wybałuszający oczy pisklak nie zauważył, strzykawkę wrzucił do swej kieszeni, a sam profesor z rozdartymi gaciami przyklęknął na jednym kolanie wyciągając rękę w stronę Malkita.*  No... tak lepiej. Ja za stary jestem na takie zabawy z waleniem głową we flaki. *Fryz jaszczura zmierzwił jeśli ten tylko mu się dał.*  A ja tutaj jestem by dbać o zdrowie tego całego Generała nieobecnego. *Na zabraka też spojrzał i skinął mu głową w podzięce za ratunek przed poturbowaniem większym przez dzieciaka.*

Malkit - 2010-08-11 00:01:04

*Dał się. Grzeczny był jak obiecał. Cóż, doktor ma robala w strzykawce. Jakby nie miał to można by było podskakiwać. a  tak lepiej nie. Włoski Malkitowe rozleciały się na wszystkie strony, a  stworzenie cieniutkim językiem oblizało przestrzeń międzynozdrzową. I naglem wystrzał i ochoczo do siadu wyprężonego się poderwał* O! Generału robala wpuścić! U.u.u.uu.u.u.u.u.u.u.u.u.u.uu.!

Nordom Solus - 2010-08-11 00:13:17

O? *Zdziwił się doktorek słysząc słowa i ukanie szelka*  A co to takiego strasznego jenerał zrobił,że aż chcesz mu robala wpuszczać? Taki niegrzeczny jest? *Kto tam wie co dzieciak powie. A lepiej rozmawiać póki skłonnym jest,a nie bodzie łbem i drze się jak by go do kotła z wrzątkiem wrzucano... i nie rzuca tymi swoimi tepatami.*

Malkit - 2010-08-11 00:31:14

*Uszka niemal spotkały się nad łebkiem a uśmiech gadzi był tak szeroki ze prawie by się naokoło pysk otwierał. Ćwierkając i ukajac na zmianę puścił ogon w chaotyczny ruch niczym pozbawionego głowy węza* No, niedrzeczny on… on… niedrzeczny bo on nie każe dymku puszczać *rzekł z zaangażowaniem, łapiąc powietrze o wiele za często niż to potrzebne. z  przejęcia.* On niedrzeczny on jest. Nie urośnie *dorzucił fachowo* a ja urosnę *westchnienie* chociaz to mój dziadek... ale on niedrzeczny... eh...

Nordom Solus - 2010-08-11 16:37:30

*Galaktyka ma wiele tajemnic i dziwów więc profesor by się chyba nieszczególnie zdziwił gdyby się jaszczurowi uśmiech rozciągnął i na szyję jego. Jednakże nie przerywał on opowieści pisklaka. Gdy jednak do sedna przyszło to najzwyczajniej w świecie dłonią lico swe przysłonił mrucząc pod nosem* Oby tylko ten Twój dziadek był bardziej skłonny do współpracy niż Ty, mały. *Czyli kwestia rasy, według profesora, była rozwiązana. Jakiś gad. Jakiej rasy konkretnie pieron wie, ale może w przeciwieństwie do wnuka chodzi w spodniach chociaż.* A co Ciebie mały puszczanie dymku interesuje? Tobie i tak nie wolno bo za mały jesteś! *W doktorku nuta opiekuncza się odezwała gdy palcem wskazującym dziugnął szelka pomiędzy nozdrza.*

Malkit - 2010-08-11 18:44:46

*A młody naparł tym miejscem właśnie na palec jakby chciał w ten sposób swoje racje przeforsować*
JA duży jestem ja1 Ja dymka puszczam, mnie Rudi daje jak nie ma Darvena. Jak Darven na mostku jest top Addis do Rudiego puszcza sygnałka to oni idą na dymka oni, i ja ide i robimy bratni krąg i palimy fajkę pokoju my.  Ale jak Darven idzie to szeba się chować bo on zabiera fajki i wydziera morde *wyrzucił z siebie szczerze i naiwnie, jak to dzieciak.* ale dziadek mój nie lubi dymków on bo ma kaszel. *ci się zaś tyczy spodni – można młodego zapytać czy je nosi. Na pewno odpowie*

Nordom Solus - 2010-08-11 20:28:39

Dupa,a nie duży! Jak chcesz urosnąć to nie dymkuj się bo jeszcze się skurczysz i karyplem zostaniesz. *Ofuknął pisklaka należycie, odnotowywując żeby opierdzielić Rudiego za dawanie papierochów dzieciakom. No to się nie godzi po prostu. * A ten Twój dziadek to mam nadzieję,że więcej ubrań niż Ty na sobie miewa, hę? *Ruchem dłoni wskazał gołego i wesołego gada.*

Malkit - 2010-08-11 21:25:43

O! *obruszył się młodzian* A Rudi dymkuje i duży jest! I wujek Zin dymkuje i duży on i wszystkie chłopy z hangaru tez dymkują a mi mama mówi ja urosnę jeszcze większy od niej ja! *Nastroszywszy się na cztery łapy stanął i napiął miesnie, by pokazać ze duży jest i nie wierzy w żadne kurczenie się od dymka. Zabrak i jego kolega tymczasem wyszli i nie słyszeli rozmowy o ubieraniu się generała*
Mój dziadek on ma taki… jak superman ma, tylko zielone

Nordom Solus - 2010-08-11 21:41:59

A pelerynę znaczy ma? Hm... no nic. Następny ekshibicjonista. Mamusia też goła chodzi? *Może to jakaś ludowa tradycja czy ki diabeł? Pieron wie.* Tak tak kurdupelku Ty. Ty jeszcze dojrzewasz łuskowaty draniu, oni już są dorośli, starzy. Nie urosną już ani się nie skurczą. A Ty skoro nadal rośniesz to równie dobrze może Ci się cofnąć i będziesz taki tyci maleńki że Cię kto rozdepta! *Palcem i kciukiem zobrazował jaki będzie maleńki. Tyci! Jak pindolek Jawy, jeśli one jakieś mają, cholera wie co pod tymi szmatkami jest.*

Malkit - 2010-08-11 21:45:28

tylko czasem *odparł odnośnie mamusi, naturalnie nie wiedząc co to znaczy ekshibicjonista, ale na pewno to generałowi przeniesie, oczywiście chcąc się dowiedzieć znaczenia tego ciekawego słowa*
Rudi powiedział ze on palił dymki jak był mały, mi powiedział jak mnie uczył dymki puszczać ze on tez jak mały był to dymkowa on. I so? Urosnął! *Mocne argumenty gówniarz miał*

Nordom Solus - 2010-08-11 21:49:41

Bo on duros. A Ty co? Jaszczurek. Zupełnie inaczej zareagować możesz na papierochy. Poza tym one są niezdrowe. I dlatego też twój dziadek zabrania ich palić! Nie tylko, że on kaszle,ale chce by załoga była zdrowa i sprawna w pełni a nie kaszlała i pluła płucami! *No,argumenty mały miał. Nic tylko zaserwować Rudiemu porządną lewatywą podczas następnej wizyty,oj tak...a co do mamusi. To dobrze,choć czasem goła chodzi.Choć z dwojga złego może i byłoby na co popatrzeć. Jakoś łuski go nigdy nie kręciły...w gruncie rzeczy to go nic nie "kręci" poza pracą.*

Malkit - 2010-08-11 21:52:13

*posadziwszy dupę szczęki zszył i się nie odezwał, tylko patrzył. Młody był i ufny, ale coś chyba wolał jednak nie wierzyć doktorowi ze dymki są niezdrowe. Jakby były takie niezdrowe to by tyle istot nie dymkowało*

Nordom Solus - 2010-08-11 22:01:57

No co się gapisz jak bantha w holograficzne wrota? *Mruknął do nagle cichego i nie drobiącego w miejscu samczyka.* Dymkanie jest niezdrowe... tak samo jak i picie, no ale cóż poradzić na to,że to co jest złe tak wielu lubi i robi. Jeśli już dymkać masz... *Zawiesił głos na chwilę by napięcia nieco podnieść.*.... to raz na długi czas to rób. Wszystko z umiarem pamiętaj. Jak za dużo zjesz to boli Cię brzuszek, to samo tyczy się innych rzeczy. Tylko od niektórych nie tylko boli,ale i zdechnąć można.

Malkit - 2010-08-11 22:16:43

*Postawił uszek, i słuchał, słuchał słuchał…a  przynajmniej wyglądał jakby słuchał, ba – w skupieniu. I nagle*
A moja mama jest seksi!

Nordom Solus - 2010-08-12 02:53:46

Ah! *Profesor aż za serce się złapał teatralnym gestem gdy go dzieciak oświecił. W międzyczasie doktor usadził się na jednej z ław bo stać czy klękać nie było mu wygodnie. Lewa noga swoje lata miała.... i dlatego też zastanawiał się co by jej nie amputować i nie zastąpić cybernetyczną.* Seksi powiadasz? No to chyba dobrze,co? Mały?

Malkit - 2010-08-12 19:11:11

To dobrze *Malkit widać nie miał nic przeciwko dalszemu oświecaniu doktora. Usadowiwszy się przed nim powagę na smukły pyszczek przywołał a uszy ruchliwe, błoniaste odchylił w  tył. W twarz patrzył. W oczy nie. Pod powiekami błyskały czarne półkola. Nie miał pionowych źrenic, a  okrągłe. Bardzo okrągłe – piłeczki*
Rudi powiedział. a  tobie powiedzieć prawdę o Rudim?

Nordom Solus - 2010-08-12 19:17:17

*No pierwszym co się w oczy rzucało poza ogólną gadowatością były właśnie oczy stworzenia. Wielkie ślepia o dużych tęczówkach i źrenicach. Patrzące mimo wszystko z zainteresowaniem i raczej neutralnością niż wrogością. Może nawet z miłością do wszystkiego co pełza...no prawie.* Hm, oby Rudi miał dobry gust... *Podsumował mówienie Rudiego. No,ale skoro młody ma coś ciekawego do powiedzenia...* A co to za prawda,mały? Mów,mów. *Zachęcał. Skoro tak dobre źródło informacji przed nim siadło to czemu nie korzystać?*

Malkit - 2010-08-12 19:24:54

*Młode przekręciło łepek tak ze na doktora spojrzało jedno z  dwóch dostępnych w pakiecie oczu. Wargi ścisnęły się w hardzi wymownej odgrywanej podejrzliwości*
To tajemnica jest *oznajmił z powagą, najwyraźniej oczekując deklaracji tego, ze doktor nigdy nikomu nie zdradzi*

Nordom Solus - 2010-08-12 19:27:57

No to skoro to jest tajemnica to... nie pozostaje mi nic innego jak przyrzec, że nikomu jej nie wyjawię chyba,że pozwolisz. *Zadeklarował swe szczere intencje. Z braku zajęcia nawet rozmowa z tym stworkiem mogła być interesująca i budująca. A i może się dowie czegoś ciekawego i wartościowego ponad to,że Rudi twierdzi,że mama tego jegomościa jest seksi.*

Malkit - 2010-08-12 19:33:49

*Rudi widac ważną personą był, skoro emocje takie u młodego wzbudzał, bo zaraz się okazało, ze straszne rzeczy pod jego nosem się działy!*
Rudi ma planetę ona nazywa Duro. Tam ogórki Rudiego urastają i one mówią cały dzień: lumać lumać lumać! *wzdrygnął się i z przerażeniem powietrza nabrał* Ale sały dzień: one mówią: lumać! Mowie ci – one niedobre są! Te ogórki Rudiego. Ja Rudiemu mówie: Rudi ty soś zrób. A on so mówi? *pytanie retoryczne wzmocnione grą spojrzenia* On mówi: hihihi, huhuhhuhu! On w ogóle nie przejmuje! a ogórki urastają jemu i takie duze są już, o! *tu pokazał jakie duze są niedobre ogórki rudiego. Wyglądało na to ze około 30cm mają*

Nordom Solus - 2010-08-12 20:21:57

*W ciszy i powadze słuchał relację młodego. Nic się słowem nawet nie odzywał podczas jego opowieści o ogórkach niby to mówiących jakieś...lumać. Cokolwiek by to nie znaczyło. Jednakże wartą odnotowania rzecz poznał. Jeśli Rudi ma takie dorodne ogórki u siebie w domu, to doktor z pewnością zapyta czy choć słoik takich kiszonych ogórów by mu mógł w udziale się dostać? A pisklakowi odpowiedział tak...* Na moc toż to straszne! *I ręce aż rozrzucił na boki.Profesor jak chciał to i z dzieciakiem gadać umiał..jako tako.* No to co proponujesz by z nimi zrobić?

Rudi - 2010-08-14 14:20:56

*I tak mniej więcej wtedy przyszedł Rudi.
Czy słyszysz, kucharko ten oddech i dźwięki kroków?
To nadchodzi Rudi z naszego hangaru
Głód wypędził go z  puste