Star Wars: Ewok III - Era Imperium

Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.


#1 2012-02-08 18:44:06

Moc

Admin - MG

7624051
Zarejestrowany: 2010-02-21

Sekcja medyczna

Tak duży okręt jak wyzwoliciel ma oczywiście odpowiednio rozbudowaną sekcję medyczną. Standardowo mieści się ona mniej więcej w jego centrum, z dala od hangarów, maszynowni itp. Jest ona podzielona na kilka mniejszych sal w zależności od zastosowania. Największy obszar zajmowało standardowe ambulatorium, mieściło się tam sporo łóżek dla pacjentów, gabinet lekarzy oraz kilka zbiorników z płynem bacta. Kolejną ważną sekcją był Oddział Intensywnej Terapii, gdzie przebywali pacjenci wymagający szczególnej opieki. Poszczególne pokoje były jedno lub dwu osobowe, zapewniające odpowiednią prywatność oraz odosobnienie. Do tego oddziału przylegały dwie sale operacyjne, całkiem nieźle zaopatrzone. Nie był to najwyższy standard Galaktyczny, ale spokojnie można było przeprowadzać zabiegi na przedstawicielach większości powszechnie występujących ras. I ostatnim miejscem było prosektorium, gdzie przechowywano ciała poległych. Znajdowały się tam komory chłodnicze oraz stół do przeprowadzana sekcji.

Offline

 

#2 2012-02-08 18:55:07

Moc

Admin - MG

7624051
Zarejestrowany: 2010-02-21

Re: Sekcja medyczna

Gdy oddział zaopatrzeniowy powrócił z misji na Nar Shaddaa to standardowo od razu rozpoczęto rozładunek towaru. Jednakże dwóch komandosów zostało przydzielonych do eskortowania tajemniczej lodówki prosto do prosektorium, gdzie już czekał koroner wraz z jakimś mistrzem Jedi, który miał pomóc w analizie zwłok.
Drogę pokonali szybko dzięki wózkowi repulsorowemu. Na miejscu dwóch asystentów zajęło się przeniesieniem zwłok z lodówki na stół. Co prawda mieli oni już spory staż w tej pracy i widzieli już przeróżne zwłoki, to jednak widok zmaltretowanego kel dora nimi wstrząsnął.
Twi'lekański koroner był ubrany w fartuch, maskę na usta oraz specjalne gogle. Nie widział zbytnio sensu w sprawdzaniu przyczyn zgonu, ale potem z pewnością dokładnie sprawdzi ciało w poszukiwaniu poszlak mogących doprowadzić ich do miejsca kaźni. Tymczasem bothański mistrz Jedi podszedł do ciała i walcząc z mdłościami zaczął badać tajemnicze znaki

Offline

 

#3 2012-02-08 19:08:13

Darth Nemedis

Admin - MG

16112814
Zarejestrowany: 2009-10-04

Re: Sekcja medyczna

Przede wszystkim w oczy rzucał się znak wypalony na czole ofiary. Bez wątpienia stało się to jeszcze za jej życia, co na podstawie swojej wiedzy mógł potwierdzić koroner. Okrągły symbol przedstawiał węża pożerającego własny ogon. Wokół niego znajdowały się dziwne znaki, bez wątpienia słowa, ale wiedza żadnego z nich nie pozwalała, by od razu odczytać ich znaczenie. Być może mistrz Jedi będzie musiał się im bliżej przyjrzeć i chwilę zastanowić, pomedytować nad ich sensem. Nie będzie to dla niego przyjemne doświadczenie - bez wątpienia stykał się ze spaczoną mową mroku. W tym wypadku mieli do czynienia z językiem starosithiańskim zapisanym za pomocą zawiłych symboli. Znaki zdawały się emanować mocą, jej ciemną stroną.
Oprócz wszelkich śladów po torturach, w tym po skalpowaniu ze strony kogoś dobrze w tym obeznanego, na ciele Kel Dora odnaleźć można było ślady po ugryzieniach. Wyglądało na to, że na jego ciele musiały w przeszłości zacisnąć się mocno szczęki wilka. Ofiara nie posiadała sporej części ręki i ślady po ranie wskazywały na to, że ciało zostało z niej brutalnie wyszarpane, a więc prawdopodobnie było to dzieło tego zwierzęcia.

Offline

 

#4 2012-02-08 19:18:04

Moc

Admin - MG

7624051
Zarejestrowany: 2010-02-21

Re: Sekcja medyczna

Mistrz Jedi nie znał tego języka ani symboli, ale czuł ich związek z Ciemną Stroną Mocy. Nie zamierzał jednak nad tą sprawą medytować. Po prostu przyjrzał się wszystkim symbolom, spróbował ułożyć je w jakiś sensowny dla niego ciąg a potem wziął do ręki cyfronotes i zaczął je przepisywać. Niewielu żyjących Jedi było w stanie odczytać język starosithański. Tym zajmowali się głównie archeologowie. Ale bothanin wiedział gdzie można przeprowadzić taką analizę. Na Tythonie mieli stare archiwa Zakonu, które co prawda miały sporą lukę sięgającą jakichś dwóch tysięcy lat wstecz, ale język sithów powinien tam być skatalogowany. A jeśli jakimś trafem tam tego nie będzie to pozostają starożytne holocrony mistrzów Jedi, w tym kopie trzech neotikonów, będących poszerzoną i interaktywną wersją zwykłego holocronu.
Przepisywanie symboli zajęło mistrzowi Jedi sporo czasu, musiał to robić jak najdokładniej, by można było to pismo odczytać i zrozumieć ich znaczenie. Koroner tymczasem prowadził powierzchowną analizę ciała, zastanawiając się jakiż to potwór tak urządził tego biedaka.

Offline

 

#5 2012-02-08 19:38:31

Darth Nemedis

Admin - MG

16112814
Zarejestrowany: 2009-10-04

Re: Sekcja medyczna

Bestia musiała mieć naprawdę potężne szczęki. To nie był zwykły wilk, to musiało być coś potężniejszego. Ale mogli jedynie spekulować. Ślady po zębach nie odbiegały od anatomii innych, podobnych temu zwierząt.
Natomiast mistrz Jedi na pewno prędzej czy później doczekał się odpowiedzi, bowiem słowa udało się przetłumaczyć przy wykorzystaniu jednego z holokronów. Nie trwało to w prawdzie krótko, ale należało być zadowolonym, że zgromadzona przez nich wiedza wystarczyła.
Odesłana mistrzowi transkrypcja zawierała następujące wyrazy: Horkos, Ponos, Limos, Mache, Algos, Fonos, Lete. Oznaczały one kolejno: przysięgę, trud, głód, walkę, cierpienie, morderstwo i zapomnienie. W takiej też kolejności odpowiadające im symbole zostały wypalone wokół węża. Można je było interpretować w różny sposób. Mogły być odniesieniem do życia Kel Dora. W tym przypadku "przysięga" i "trud" mogły być postrzegane w kontekście zakonu Jedi, składania przyrzeczeń, wierności wobec kodeksu i późniejszych trudności wynikających z zastosowania ich w praktyce, kuszenie. Głód w tym wypadku mógł oznaczać zarówno łaknienie wiedzy i zrozumienia, jak i potęgi, siły - z całą pewnością symbolizował wewnętrzne rozterki i podszepty ciemności. To był głód, którego nie można było tak po prostu pokonać. Być może Taken mu uległ, a być może jego ciekawość doprowadziła go do zagłady.
Znaki zaczęły jednak w tej samej chwili powoli budzić się w mocy, jakby silniej w niej naciskając. Były intrygujące, przyciągały. Mistrz Jedi poczuł to wyraźniej - jakby ktoś zaczął mu szeptać w tym niezrozumiałym języku do ucha. Bardzo cicho i subtelnie, kusząco. Mógł odnieść wrażenie, że za tym kryje się znacznie więcej, niż to, co udało mu się odczytać. Z jakiegoś powodu poczuł, że odczytanie słów na głos w ich oryginalnej, starosithijskiej formie, otworzy klucz do czegoś nowego, jakby za tym krył się następny sekret - podobnie jak sekret krył się w starożytnej skrzyni. Nacisk jednak nie był mocny, wręcz przeciwnie - subtelny, delikatny.

Offline

 

#6 2012-02-08 19:48:07

Moc

Admin - MG

7624051
Zarejestrowany: 2010-02-21

Re: Sekcja medyczna

Po skończeniu przepisywania wysłał wiadomość priorytetem na Tython, oczywiście szyfrowanym kanałem Przymierza. Poprzedni system łączności został wyłączony z obawy o podsłuchiwanie. W ogóle procedur bezpieczeństwa zostały zaostrzone, kody i częstotliwości okresowo zmieniano i tak dalej.
Tłumaczenie zaś trochę trwało, ale w końcu bothanin otrzymał wiadomość wraz z tłumaczeniem. Co do interpretacji to mogło ich być wiele, Rada Jedi pewnie będzie się nad tym zastanawiać.
Co prawda bothanin był członkiem Rady, jednak na Tythonie przebywał rzadko, został oddelegowany na Wyzwoliciela w charakterze przedstawiciela Zakonu.
Syfo Durran, bo tak się nazywał, obserwował działania koronera z pewnej odległości. Stał, czasem się przechadzał, analizował słowa no i przyglądał się znakom na ciele kel dora. Aż w końcu poczuł te podszepty płynące od nich. Już nawet chciał wypowiedzieć te słowa na głos, jednak w ostatniej chwili się powstrzymał. Jego lekkomyślność mogłaby ich narazić na niebezpieczeństwo. Wszystko co było związane z Sithami było niebezpieczne i wymagało najwyższej ostrożności.
Dlatego też siadł na podłodze i zaczął medytować nad tymi podszeptami, badając w Mocy te znaki na różne sposoby. Przy okazji ochronił siebie i pozostałych barierami ochronnymi, tak na wszelki wypadek.

Offline

 

#7 2012-02-08 20:19:43

Darth Nemedis

Admin - MG

16112814
Zarejestrowany: 2009-10-04

Re: Sekcja medyczna

Medytacja wzmogła ten kontakt. Bo to nie był nacisk destruktywnej mocy, to były szepty - a mówiły w języku cienia, języku, który wśród Jedi uchodził za mowę plugawą i niosącą za sobą widmo okropności. Nic złego nie działo się jednak ani z mistrzem, ani z jego towarzyszem. Wszystko rozgrywało się w głowie Syfo Durrana, a raczej - w sferze mocy. To było jak bardzo osobliwe połączenie i medytujący Jedi mógł czuć to bardzo wyraźnie. Mógł to wyłapać, jeżeli się skupił. Przerywając medytację i rozpraszając się, niechybnie utraciłby teraz to intrygujące uczucie, a zdawało się być ważne dla śledztwa.
- Nie rozumiesz mnie w tej mowie, prawda, bracie? - przemówił w mocy jeden z tajemniczych szeptów. Ciemna strona mocy emanowała od symbolów, ale już teraz mistrz mógł określić, że było w tym coś pradawnego, starożytnego. To był mrok, który przyciągał, płonął i zastygał w lodzie zarazem. Uczucie było nie do opisania.
- A więc przemówię do ciebie w twoim narzeczu...
Symbole zapłonęły czerwonym światłem, ale trudno było stwierdzić, czy działo się to faktycznie, czy jedynie w umyśle medytującego Jedi. Szepty wzmogły się, otaczając go zewsząd. Nie łamały żadnych barier, nie wkradały się do środka - po prostu były, w swej tajemniczej i intrygującej postaci.
Wtedy Syfo Durran poczuł eksplozję w mocy, nic jednak nie stało się w rzeczywistości. To był jak ogień, który nie parzy. Jedi odczuwał jego obecność bardzo wyraźnie. Przed oczami stanęła mu jakby chmura, ciemny obłok, który rozwiewał się powoli, ukazując fragmenty wydarzeń. To musiało być coś w rodzaju wizji. Mistrz ujrzał walczącego Takena. Widział i czuł wyraźnie, że kel dor sięga ku ciemności. Nie był to widok przyjemny dla Jedi. Tożsamy był z upadkiem i poniżeniem. Wizja ukazywała, że Taken nie balansował na krawędzi, ale w ostatecznym momencie otwarcie skorzystał z destruktywnych mocy, jakby w akcie desperacji, kiedy wszystko inne zawiodło. Było czuć towarzyszący mu strach, ale i gniew. Wizja rozwiała się, by przeformować się w widok kel dora słabego, leżącego na ziemi, pokonanego. Błysnęło lekko i Syfo Durran ujrzał Takena, sięgającego w ostatnim szarpnięciu po destruktywne siły mroku, po wichurę, która miała zanieść cierpienie. Miast tego jednak, ostatecznie poległ. Ktoś trzymał go w powietrzu za twarz, ale nie można było dojrzeć jego oblicza. Wizja znów się rozmyła, by ukazać Takena znakowanego i torturowanego. Pokazywała nie tylko wycieńczenie fizyczne, ale i psychiczne. Mistrz mógł poczuć przez chwile wszystkie emocje, które towarzyszyły wtedy ofierze. I wtedy, kiedy zdawało się, że wizja się skończy, coś zapłonęło w mocy bardzo silnie. Widok zasłonił się nieprzebranym cieniem, mrok napłynął jakby w jednej chwili. Płonął żywym ogniem. Nie parzył Syfo Durrana, ale jego obecności nie można było zignorować. Nagle powróciły szepty. Zaczęły przemawiać jednym głosem, a każde ich słowo odbijało się w mocy, w mroku.

- Ślepy upadł, jego kres świadkiem początku. Sprzedał ducha w służbie ocalenia, oddał umysł mrokowi, by przedłużyć ponurość egzystencji. Niewidomy był na rozkład idei, nie dostrzegał fałszu swojego istnienia. Miał oczy, ale nie widział. Miał uszy, ale nie słyszał. Miał usta, ale nie mówił. Mgła przysłoniła jego umysł, smutek objął ulatujące życie. Nie ma oddechu w jego ustach. Nacieszcie oczy, bracia! Oto przed Wami znak! Oto wizja, której zesłania potrzebowaliście! Najedzcie się destrukcją, którą wywołaliście, napijcie się krwią waszych przyjaciół! Czyż nie tego chcecie? Nie tego pragniecie? Za twarzami świętości skrywacie skarlałą i wykrzywioną moralność, nadajecie sobie prawo do negowania rzeczywistości i władania losami. Wy, siewcy cierpienia, przykryci całunem pozornego dobra! Wy, którzy mordowaliście całe narody! Wy, którzy nie szanowaliście własnych słów! Wy, przez których arogancję i zaślepienie upadały planety! Wy, strażnicy wszechświata i jego ohydy, strażnicy fałszywych ideologii! Narzuciliście swoje jarzmo, kryjąc się za obrzydliwymi dogmatami. Nie lękajcie się jednak! Oto jutrzenka zapłonęła na niebie! Zbudziła się pradawna potęga, bestia drzemiąca powstała wśród posągów przeszłości! Oto przyjdę po was, uwolnię od fałszu i obłudy! Oto nadejdę, w ogniu uświęcę wasze dusze! Miłosierna ciemność przyjmie wasze ciała, napoi się waszą krwią, zarżnie wasze istnienie. Jeszcze nie przejrzeliście, a już niebawem staniecie się pierwszymi świadkami wzrastającej potęgi. To na waszych zgliszczach urośnie nowy świat, waszymi truchłami pożywi się nienasycona bestia pomsty. Szykujcie się, bracia! Oto nadchodzi Jiaasjen, scalenie ciemności! Zhol kash dinora! Stało się. Los musi się dopełnić. Wasze dusze pierwsze złożone zostaną w ofierze. Wy, owieczki prowadzone na rzeź - czy nie drżycie przed ciemnością? Czy to nie strach odbija się w waszych oczach? Oto nadchodzi czas Sithów! Strzeżcie się, bracia! Strzeżcie się, albowiem nadszedł czas! Powraca pradawna potęga, w grobach chrzęszczą kości Lordów, ich duchy powstają! Szykujcie się, bowiem nadchodzi moment ostatecznego rozrachunku! Spłoniecie żywym ogniem, padniecie zmiażdżeni, bo oto czas Sithów. Wasz krzyk będzie najsłodszą melodią, wasze cierpienie ukoi mój gniew. Jeden za drugim upadniecie, a wśród was ostatni będzie zdrajca o fałszywym uśmiechu. Ten, który nie widzi, choć ma oczy bez łez.

Moc zapłonęła ostatni raz i wszystko w jednej chwili ustało. Zniknęły szepty, zniknęła wizja. Mistrz był znów w świecie rzeczywistości, nic się nie zmieniło, wszystko było jak dawniej. Ze znaków nie emanowało światło, ale nie emanowała też moc.

Offline

 

#8 2012-02-08 20:47:01

Moc

Admin - MG

7624051
Zarejestrowany: 2010-02-21

Re: Sekcja medyczna

Syfo Durran medytował spokojnie, nie przyśpieszał całego procesu. Wszystko to nadeszło samo, nie przeciwdziałał temu. Zdyscyplinował swój umysł, przegnał z niego wszelkie powierzchowne i błahe myśli, skupił swą uwagę na nadchodzącej wizji, oraz na uszczelnieniu barier. Mimo, że nie wyczuwał zagrożenia to jednak nie lekceważył Ciemności.
Wizję przyjął i słuchał słów tajemniczego osobnika. Od jego wywodu dostawał ciarek na plecach, a zaraz potem zaczynał się intensywnie pocić. Starał się jednak zapamiętać wszystkie słowa i ich sens, by przekazać wszystko Radzie. Bolał go fakt upadku Takena i jego zaprzedania się Ciemnej Stronie. Bo skoro on mógł się poddać w godzinie próby, to co czekało resztę Zakonu? Mimowolnie na bothanina opadło zwątpienie.
W końcu wizja się skończyła, ale Syfo nie przerywał medytacji. Musiał się uspokoić, doprowadzić ciało i umysł do porządku. Trwało to kilka minut. I już miał otworzyć oczy, gdy spojrzeniem Mocy dostrzegł świetlistą sylwetkę Takena. Nie był sam, towarzyszyło mu wielu mistrzów Jedi.
- Widziałeś mistrzu moją śmierć, zbłądziłem wtedy sięgając po siłę Ciemności. Chciałem ratować tajemnice Zakonu, ale niestety i tutaj poległem. Jednak odkupienie można uzyskać zawsze, niezależnie od swoich win. Pamiętajcie o tym, musicie wytrwać, bo oto nadchodzą najczerniejsze dni Zakonu. Natchnienia szukajcie w przeszłości, ale wzrok zawsze kierujcie ku teraźniejszości, mając na uwadze swoją przyszłość.
Taken był bez maski, na jego ciele nie było widać znaków tortur. Był duchem Mocy, podobnie jak pozostali.
Przed szereg wyszedł inny Jedi, nieznany Durranowi.
- Od zarania dziejów Zakon przeciwstawia się Ciemności. I tak długo jak żyć będzie choćby jeden Jedi, nadzieja na zwycięstwo pozostanie, bo to nie jest walka, gdzie zwyciężają armie, a pojedyncze jednostki, których determinacja, wytrwałość i rozwaga dają siłę do walki.
Później jeszcze każdy z duchów dotknął znaków na ciele kel dora, wysyłając drobny impuls ku twórcy, takie potwierdzenie przyjęcia wiadomości. A później duchy się rozwiały. Mogli jedynie służyć dobrą radą od czasu do czasu, nie ingerowali w rzeczywistość, nie przekazali żadnych znaczących informacji.
Syfo Durran w końcu się ocknął. Zorientował się, że leży na ziemi a nad nim stoi koroner z asystentami, dopytując się o jego stan. Nic mu nie było, chociaż nie wiedział już co się stało, był oszołomiony tym wszystkim. Mimo to zebrał siły i wstał, chcąc samemu jeszcze raz zbadać symbole na ciele Takena.
Podszedł nieco chwiejnie do stołu, odzyskując z wolna siły. Przejechał palcami po każdym znaku, chcąc znaleźć ślady obecności istoty, która to wyryła. Ale i tak miał już podejrzenia co do tożsamości tego Sitha.

Offline

 

#9 2012-02-08 21:22:00

Darth Nemedis

Admin - MG

16112814
Zarejestrowany: 2009-10-04

Re: Sekcja medyczna

Kiedy dotknął symboli, nastąpił przebłysk. To było naprawdę bardzo krótkie, ale piekielnie intensywne. Przez drobną chwilę mógł poczuć ogrom pustki i ciemności, a wśród niej jedną, szczególną aurę - płonącą w mocy jak wielki, nienasycony płomień, żywą, krwawiącą ranę. W mocy ta osoba była bardzo charakterystyczna, zaznaczała się w niej wyraźnie i znaczyła, piętnowała ją swoją obecnością. Droga, którą przeszła, przepełniona była zniszczeniem, silnymi emocjami i destruktywnymi namiętnościami. Była nienawiść, gniew, ale i cierpienie, pustka. Zaznaczyła się w tym wszystkim sylwetka Hakona - domniemanego, dawnego przyjaciela właśnie tego Sitha. Syfo Durran odczuł, jak bardzo ta postać była ważna dla Nemedisa i jego przemian. Wyglądało na to, że zdrada barabela miała na niego duży wpływ. Mistrz Jedi nie mógł się jednak zagłębić w to mocniej. Otrzymał tyle, na ile pozwolił twórca znaków. Syfo Durran poczuł gniew, wręcz palącą nienawiść. Było w niej coś tak przerażającego, tak zatrważającego... Ten ogień, te emocje - one nie były skoncentrowane jedynie na zakonie. To była nienawiść do całego życia, do losu. Była tak silna, że wyżerała drogę do duszy, wypalała ją - samo jej dotknięcie było okropnym przeżyciem. I wtedy mistrz poczuł to - krzyk w mocy, w życiu. Ten Sith w przeszłości stracił życie. Syfo Durran mógł tak samo mieć tego świadomość, jak i nie mieć - zależało to od tego, jaką wiedzę na temat Nemedisa przekazała mu już Rada. Bez wątpienia jednak ta rana była czymś mrożącym do szpiku kości. To niemal wykraczało poza granice umysłu. Życie wydarte siłą z rąk śmierci na drodze straszliwego, pradawnego rytuału. Oparcie się losowi. To była wręcz zbrodnia na życiu i na mocy, pełna okropieństw i cierpienia. Mistrz poczuł to wyraźnie. Jedi nie wolno było się opierać śmierci. Jednak ta istota... Strach było myśleć, jak mocno przesiąknięta była mrokiem jej dusza. Przekroczyła granicę, posunęła się do czegoś, co naprawdę mało osób jest w stanie uczynić. Ciemność po takim rytuale na zawsze staje się częścią tego, który go przyprowadza. Przesiąka duszę i jest nie do odparcia. Wszystko ma swoją cenę. Syfo Durran poczuł to wyraźnie - nie było w tej istocie nic, co mógłby pojąć za względnie pozytywne. Nie było uczucia radości, szczęścia, satysfakcji. Wieczny głód, narastająca i trawiąca duszę nienawiść, ogromne cierpienie i równie wielka pustka, której nie da się wypełnić. Wieczne poszukiwania, które jednak nie dają owoców. Zanurzenie się w ten świat robiło przejmujące wrażenie, wywierało ślad, a przecież trwało tylko chwilę. Przez krótki moment mistrz Jedi znalazł się przy samym źródle całego tego cienia. Jakby nienasycona, krwiożercza bestia ciepłym oddechem omiatała mu twarz, jakby mógł poczuć palące ciepło tego przejmującego ognia, jakby ciemność zaciskała na nim chłodne, śliskie ręce, topiła w odmętach umysłu. To właśnie poczuł - jakby nie mógł złapać oddechu, jakby coś go zgniatało i nie pozwalało zaczerpnąć powietrza.
I wtedy moc w jednej chwili zgasła. Znów został sam. To trwało naprawdę krótko, było jedynie przebłyskiem, ale było tak intensywne, że można było mieć wrażenie, jakby trwało latami.

Offline

 

#10 2012-02-08 21:55:38

Moc

Admin - MG

7624051
Zarejestrowany: 2010-02-21

Re: Sekcja medyczna

Przez krótką chwilę, gdy dotykał znaków na ciele Takena poczuł tą obecność, tą silną paletę emocji ukierunkowaną na zakonie. Dostrzegł też w tym przebłysku postać Hakona, który był oskarżany o zdradę. To utwierdziło go w przekonaniu, że ma przed sobą ofiarę Nemedisa. Pozostali członkowie Rady przekazali mu całą swoją wiedzę na jego temat. Wiedział, że został zabity, wiedział o tajemniczym rytuale, który przeprowadził przy pomocy jakiegoś duga, którego następnie przesłuchali Jedi. Ale wiedzieć o tym, a doświadczyć tych wszystkich emocji związanych z tym. To zupełnie inne rzeczy. Bl to test siły jego umysłu, opanowania i dyscypliny, którą wpajano mu od najmłodszych lat. Dzięki temu oparł się nawałnicy cierpienia i rozdzierającego bólu.
Echo rany w Mocy, jaką stanowił Nemedis było jednak silne, więc musiał skorzystać ze wszystkich znanych mu technik medytacyjnych, by oczyścić swój umysł z wszelkich uczuć, ponieważ zakłócały one osąd. Nawet drobny przejaw gniewu, nienawiści czy chociażby współczucia powodował zmiany w podejściu do sprawy. A Jedi musieli zachować bezstronny osąd. To było też źródłem wielu ataków na Zakon, oskarżenia o brak współczucia, żalu czy gorącej potrzeby wymierzenia sprawiedliwości. Jedi mieli swoje obowiązki, w które nie mogli mieszać osobistych odczuć i sympatii. Syfo Durran podejrzewał, że stąd też brało się poczucie zdrady u Nemedisa. Hakon musiał wybierać między przyjaźnią a obowiązkiem - był to odwieczny dylemat związany z życiem Jedi. Wybrał obowiązek, co zostało potraktowane jako zdradę. Słusznie czy nie słusznie, to już było subiektywna opinia.
Bothanin dotknął jeszcze raz znaków i napłynęły urywki związane z rytuałem, który zadał rany Mocy. Nemedis nie był już żywą istotą w rozumieniu Zakonu, był chodzącą obrazą największej świętości Mocy. To było wyraźne odczuwalne dla mistrza Durrana, który teraz był samotnym kawałkiem muru stającym na przeciwko potężnemu huraganowi ciemności. Nie uciekł tylko przyjął to wszystko ze stoickim spokojem, recytując w myślach Kodeks Jedi. To była treść jego życia, zasady którymi się kierował. I wytrzymał, chociaż każdego innego człowieka by to wpędziło w obłęd lub po prostu zabiło. Kosztowało go to jednak sporo sił.
Już nie ryzykował dotknięcia ciała. Mistrza Yodę wezwie tutaj, na Wyzwoliciela, by dokonać rytuału oczyszczenia. Następnie ciało zostanie przewiezione na Tython a następnie spalone.
Bothanin złapał się krawędzi stołu i stał tak, patrząc na to co zostało z Takena.
- Nie ma śmierci jest Moc... bracie.

Offline

 

#11 2012-02-08 22:25:32

Darth Nemedis

Admin - MG

16112814
Zarejestrowany: 2009-10-04

Re: Sekcja medyczna

Hakon był ważnym punktem zaczepienia. Można było odnieść wrażenie, że jego postać stanowiła w przeszłości dla Nemedisa nadzieję na pewny wymiar szczęścia, zadowolenia, odnalezienia spokoju. Obaj nie potraktowali siebie jako coś zamkniętego w schematach. Hakon nie potępił Nemedisa, Nemedis z kolei, jak na ironię, barabela nie skrzywdził, wręcz przeciwnie - ich przyjaźń była czymś, czego obaj nie mogli znaleźć w innym miejscu. Hakon nie znalazł tego w zakonie. To była z całą pewnością nietypowa więź, trudno jest ją zrozumieć dla kogoś z zewnątrz. Jej ślad nadal istniał w Nemedisie. Prawdopodobnie nigdy wcześniej nie doświadczył niczego takiego, a więc - przyjaźni i szczerej troski. Traktował Hakona jako wyjątek wśród Jedi. Takiego, który nie jest zamknięty w klatce kodeksów i schematów, a więc nie próbuje go do czegokolwiek przekonać. Jeżeli rozmawiali na tematy dotyczące mocy, to całkowicie spokojnie, co jest dla wielu w takiej sytuacji nie do pomyślenia. Można to nazwać czystą przyjaźnią, jakkolwiek by to nie brzmiało w przypadku Jedi i Sitha - ale obaj wtedy byli wolni i odnaleźli coś, czego im brakowało, wznieśli się ponad wszystkie podziały. Nie kłóciło się to z filozofią Sitha, uznającego wolność, a więc możliwość pełnego decydowania o swoim losie, za najwyższą wartość. Nie trudno zrozumieć, że Nemedis pojął wybór Hakona jako zdradę. I to zdradę w najgorszym wymiarze. Ostatecznie, on sam zrobił coś, czego Sith nie powinien był nigdy czynić - zaufał, co oznacza, że pozwolił, by ktoś inny miał jego los w swoich rękach. Utracił kontrolę. Okazał się zbyt słaby. Pozwolił nad sobą zapanować. Jakkolwiek było to subiektywne, Hakon w jego oczach stał się uosobieniem braku lojalności i oddania, symbolem ostatecznego triumfu zdrady, którą od zawsze się brzydził. To o barabelu mowa była w ostatnich słowach mowy, którą usłyszał mistrz Jedi. Bez względu na perspektywę, ich relacje należały do bardzo złożonych, trudnych do odkrycia i zrozumienia. Wymagały głębszej analizy. Nadal tajemnicą było, jak wyglądały teraz i jak bardzo było to ważne dla Nemedisa. Z pewnością było tam miejsce dla gniewu, nienawiści, ostatecznie - pragnienia osiągnięcia zemsty. Wciąż jednak kryło się za tym coś więcej. Nie jest łatwo zerwać z przeszłością.
Moc nie przemówiła więcej. Ulotniła się. Znaki i symbole przestały nieść za sobą ten ogromny ciężar, brzemię, które dotąd było tak silnie odczuwalne. W wyrytych napisach pozostał jedynie ślad niedawnych wydarzeń, ich odbicie, a także odbicie ostatnich chwil Takena, jego cierpienia i strachu, załamania. Nie było tu już jednak tego, który znaki na jego ciele wypalił.

Offline

 

#12 2012-02-08 22:39:06

Moc

Admin - MG

7624051
Zarejestrowany: 2010-02-21

Re: Sekcja medyczna

Sprawa przyjaźni Nemedisa i Hakona była bez wątpienia bardzo skomplikowana i złożona. Rada nie znała wszystkich faktów i szczegółów, dlatego nie podejmowała decyzji, nie potępiała Hakona za to, że nawiązał relacje z kimś, kogo teoretycznie według zasad Zakonu powinien zwalczać. Jednak to co doprowadziło do samej zdrady również nie było proste. Postępowanie Nemedisa, jego knowania i mroczne praktyki w końcu musiały doprowadzić do tego bolesnego wyboru. Można by gdybać, co by się stało, gdyby postanowił on zgłębiać tajniki wiedzy Sithów nie krzywdząc przy okazji niewinnych? Jak by postąpiła Rada i Hakon? Poczucie zdrady u Nemedisa było subiektywne, blokowało tym samym możliwość chłodnej analizy sytuacji. Analizy własnego postępowania mogłaby rzucić nowe światło na wydarzenia, które doprowadziły do złamania ich przyjaźni. Jednak by przeprowadzić taką samokrytykę trzeba było zdyscyplinowanego umysłu i przede wszystkim chęci.
Syfo Durran zdawał sobie z tego sprawę. Kilkakrotnie rozmyślał nad tą niezwykłą sprawą. Nawet próbował odgadnąć, co by się stało, gdyby wypadki potoczyły się inaczej? I czy to nie był aby znak od Mocy, że mimo naszych usilnych prób, natury pewnych spraw nie da się zmienić? Że ostatecznie nie może istnieć dobry Sith, który by zamiast niszczyć życie je ratował?
Bothanin westchnął i oddalił się od stołu, polecając koronerowi pobranie wszelkich możliwych próbek. Brudu spod paznokci, różnych wydzielin na ciele, wymazów z ran, próbek śliny, jakichś grzybów i bakterii itp. Wiele planet posiadało charakterystyczne bakterie lub grzyby nie występujące nigdzie indziej. Pozwoliłoby to na znalezienie punktu zaczepienia.
Mistrz Jedi ostatecznie opuścił prosektorium. Miał do odbycia poważną rozmowę z resztą Rady.

Offline

 
PBF Guild

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Ciechocinek restauracja przeprowadzki warszawa kobietawtrojmiescie