*I zabrak był punktualny. No prawie punktualny jeśli A'den stał i liczył każdą sekundę czy minutę. Minut tych było z pięć, pomijając sam czas aż statek zostanie posadzony na płycie lądowiska. Aru był by szybciej gdyby nie to, że musiał trochę kombinować jak tu się wcisnąć w kilka dość wąskich przejść. No, ale udało się. Do uszu A'dena dotarł dźwięk silników wahadłowca,a w końcu i jego oczom ukazał się latający klocek tetrisa czyli prostokątna bryła z czarnym kokpitem niczym w jakimś batyskafie. W końcu pojazd zatrzymał się nad powierzchnią na której to miał zostać posadzony, co też po chwili uczynił gdy tylko z jego podstawy wysunęło się kilka płaskich płyt na dźwigarach z amortyzatorami które jęknęły i ugięły się gdy zabrak zbyt szybko posadził statek na ziemi.Nie minęło nawet pięć sekund, a już z boku wahadłowca otwierały się drzwi, wysunęły się najpierw,a następnie otworzyły, jedno skrzydło do góry, drugie na dół, z dolnego zaś wysunęła się kładka na której to pojawił się rozczochrany nieco czerep zabraka. Czarne włosy zroszone były kropelkami wilgoci, widać dostał wiadomość od klona tuż po prysznicu. Ba, ubrany był tylko w buty i spodnie kombinezonu, tors skryty był w białej koszulce bez rękawa ukazującej dobrze zbudowane, wytatuowane ramiona.Nie tracąc czasu na powitania ruszył do A'dena.*
Masz już jakieś informacje?
*Nie pytał o lądowisko co można by uznać jako pochwałę, nie miał w końcu przeciwwskazań żadnych. Resztę swych nielicznych rzeczy,czyli w sumie kombinezonu resztę miał w przedsionku statku, tuż przy wejściu uszykowane.*

Eh...o Seco Ty mi nie mów nawet.
*Przymknął oczy między palcami nos swój tuż pod brwiami ściskając nieco. Seco i jego umiejętności bywały... wadliwe,ale co by o nim nie mówić Seco mu życie uratował i przechował u siebie bez gadania. Chociaż kto wie, może to Fler nie pozwalała mu wywalić trochę zasiedziałego, prawie nie oddychającego i nie funkcjonującego dżedajca? Kto to wie.*
Sekunda, wezmę klamoty swoje.
*Rzucił się po tym w stronę statku, gdy już wyszedł, drzwi za nim się zamknęły, a on sam z torbą podróżną przez ramię przewieszoną się pojawił. Co tam miał? Nooo... parę konserw,a raczej sucharów odżywczych i resztę swojego kombinezonu. Miecze świetlne miał przy sobie, pod koszulę wetknięte,a blaster A'denowi oddał gdy się ostatnio rozstawali. I tak pewnie zabrak o jakiś karabin blasterowy poprosi lub broń w tym guście bo nie uśmiechało mu się paradować wśród mando bez widocznej broni innej niż latarka.*
Na Dxun to ja jeszcze nigdy nie byłem.
*Mruknął w stronę karku A'dena gdy już usadowił się na speederza i ruszyli w drogę.*