Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Oficer Sojuszu
*Ars nie starał się zaglądać przez ramie do Darvena i patrzeć, co jest w tych papierach, widział jakieś urzędowe pieczecie, ale nie wiedział co to, wiec tylko zsunąwszy się z blatu obszedł biurko i zasiadł po drugiej stronie, by już spokojnie wybrać koordynaty Hypori, odpowiedniej komórki odpowiedzialnej za Eda, w końcu przysyłali raporty to wiedział gzie, i przekazać co maja zrobić*
Offline
*Hypori szybko odebrało, dla odmiany tu siedziała uśmiechnięta pani z kubkiem kisielu instant i z uśmiechem zapytała Arsa o co chodzi. Darven natomiast otworzył ostatnią teczkę, w której była kompletna dokumentacja, z opinią specjalistów i w ogóle i w szczególe tylko złożyć do urzędu – na nadanie praw obywatelskich Edowi na nazwisko Edward Saarai”*
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven powoli przejechał dłonią po oprawionej w skórę książce - pudełkiem na dokumenty. Ostrożnie odłożył całą teczkę na biurko, co było znakiem, że Arsleksyr będzie się mógł z tymi dokumentami zapoznać, jak tylko rozwiąże sprawę z Hypori.* Miał pan rację. Dużo racji. To akty przekazania własności. *Powiedział cicho i wtedy zostało nawiązane połączenie, więc Darven więcej się nie odzywał, trwając nieruchomo we wcześniejszej pozycji niczym posąg.
Offline
Oficer Sojuszu
*Weequay zerknął na Darvena, ale własnie zaczynał rozmawiać, wiec nie odpowiedział, podejmie za chwile, teraz jak już kobieta ujrzała jego nie najpiękniejsza facjatę, odezwał się*
Witam. Pan Darven zlecil przeskanowanie jego droida na obecność oprogramowania szpiegującego, ze względów bezpieczeństwa, proszę to rozbić dokładnie, ostatnie zdarzenia karzą nam przypuszczać, ze na Hypori mzoe być jakaś wroga jednostka
Offline
*Kobieta już miala przyjać rozkaz, odłożyła kisiel i zaczęła wprowadzać coś w terminal, kiedy nagle ktoś a nią zaczął łazić i krzyczeć, co pokazał hologram, i zaraz kobietę ktoś wypchnął brutalnie i w obiektyw wlazł starszy pan jakiejś włochatej rasy, ale nie wookie i nie bothanin*
Po pierwsze to nie jest droid *rzucił z mocą i przekonaniem, patrząc w oczy projekcji Arsleksyra. Chyba się wkurzył. Wyglądał na długoletniego specjaliste. To był pan profesro od psychologii i psychiatrii cyborgów. Głownoprowadzący terapie Eda*
A po drugie ma aktualne skany. Pragnę przypomnieć ze dogłębne skanowanie systemu u tak skomplikowanej i niestabilnej jednostki jak Ed to proces niehumanitarny, pełen przemocy i bardzo bolesny. Ja panu mówię: ja tego robił nie będę. Może pan Darven przylecieć i sam to robić, ale ja wtedy wyjdę *Jak prawdziwy lekarz przestrzegał zasad i nie sprawiał niepotrzebnego bólu pacjentowi*
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven wyglądał tak, jakby miał się rozpaść na kawałki. Chwycił obiektyw tak, żeby ten go objął. Pochyliwszy się nad biurkiem, spojrzał na doktora.* Pan sobie nie zdaje sprawy z powagi sytuacji. *Szepnął bardzo dobitnie.* Ja wiem, że to nie jest droid, ale niech mi pan nie mówi, co jest niepotrzebne, bo być może przez własne zaniechanie pan kogoś zabije! Pan myśli, że ja to dla zabawy robię? Że nie ma wyraźnych powodów?! *Pokręcił głową, odsuwając się od komunikatora.* Ale wygląda na to, że pan wie najlepiej. *I tyle. Żadnej więcej walki. Zostawił ciężar prowadzenia dyskusji Arsleksyrowi, bo po prostu nie miał na to siły. Tylko tego mu brakowało.*
Offline
Oficer Sojuszu
*Ars na chwile został zbity z tropu, Darven mu się wciął jak profesor tamtej kobiecie, a on jak tamta kobieta, której już nie widać było tylko dziwną minę zorał, i odsunął się, nic nie powiedział, tylko odczekał, az Darven skończy a potem ten z Hypori coś powie*
Offline
*Kiedy Darven się pojawił i zaczął wykrzykiwać, profesor wyglądał na oburzonego, ale nie wchodził mu w słowo, dopiero kiedy Darven zakończył, odezwał się tymi słowy*
No to zapraszam. Przyjedzie pan, zrobi skanowanie, popatrzy jak to wygląda i z czystym sumieniem, jeśli je pan ma, pojedzie do domu *I zwyczajnie rozłączył się*
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven cały się wzdrygnął, odwracając się na pięcie.* Nikt się tu kurwa ze mną nie liczy, nawet hangarowy wie lepiej, co jest potrzebne. *Syknął, wyraźnie wściekły. Ciekawe, czy doktor byłby tak oburzony, gdyby mu podesłać zdjęcia martwej Lipini i Abry. Ale Darven nie miał siły kłócić się, kiedy każdy jeden ma swoją rację, nawet lekarz - kolejny Solus. Podobnie było z Urgą - taka kochana, taka dobra, to niehumanitarne ją zamykać.* Rozłączył się. On mi podyktował co ja mam robić, z wielkim oburzeniem rzucił we mnie uwagami, i się rozłączył, jak w rozmowie z czeladnikiem. To ja tu się przed chwilą dowiaduję o śmierci Abry i chcę zadbać o bezpieczeństwo, a najzwyklejszy lekarz z Hypori potrafi mnie zablokować i poniżyć. *Złapał się za głowę, jakby jeszcze nie docierała do niego abstrakcja tej sytuacji.* Panie pułkowniku, proszę, niech pan spojrzy na te papiery. Bo wygląda na to, że tylko tyle możemy zrobić.
Offline
Oficer Sojuszu
*Ars patrzył na Darvena przez pryzmat jego wzburzenia, i zdarzeń których był świadkiem, wiec go rozumiał, ale rozumował bardziej wielopłaszczyznowo* Bo on jest lekarzem i ma się znać na swojej dziedzinie, nie na pańskiej. *Krótkowzroczność Darvena była złą cechą, mogącą się przyprawić do wielu klęsk, no ale Ars już trochę Darvena znał i wiedział, ze jeśli się nie da czegoś prócz założenia hełmu na lewą stronę to przekonanie Darvena że jednak są dziedziny których on nie jest ekspertem*
No to trzeba tam polecieć, przecież to tylko droid, nie wpadajmy w fanatyzm, mogą gadać, ze nie, ale to przecież maszyna, nie krwawi, nie dostanie zakażenia. *Wyciągnął ręke*
O właśnie, dobry pomysł, możemy przeskanowac dokumenty, jeśli jest tam wirus to Savo znajdzie slady, jak nie będzie śladów nie trzeba będzie skanować droida *Pocieszył tak Darvena i zaczął przeglądać*
Offline
Oficer Sojuszu
*Usiadł znowu na fotelu.* To proszę je przeskanować. *Mruknął cicho, nie mając ochoty się więcej denerwować. Bez wątpienia Darven miał wady, tak jak wiele innych osób, ale bezsilność doprowadzała go do szału. Nie da się czegoś zrobić, jak ciągle ktoś rzuca ci kłody pod nogi.* Przepraszam za ten wybuch, to skrajnie nieprofesjonalne. Ale proszę mnie spróbować zrozumieć. *Machnął ręką, spoglądając na dokumenty, jakie położył wcześniej na biurku Arsleksyra.* Tak jak mówiłem, miał pan racje. To akty przekazania własności.
Offline
Oficer Sojuszu
Spokojnie *rzucił do Darvena znad kartek, które jeszcze potem chwile studiował*
Teraz rzeczywiście trzeba być dla droida miłym, bo wygląda na to, ze właśnie stał się udziałowcem cochrelu. Niezależnie od tego czy ma to wirusa, czy nie. Abra musiała być ostatecznie zdesperowana i nie ufała nikomu. Musiała być zastraszana od dawna…
Offline
Oficer Sojuszu
Owszem. Nie wiem czemu bardziej ufała egzekutorowi, którego praktycznie nie znała, niż mi, nie będę do tego dochodził - miała takie prawo. Tylko co z tym zrobi Ed? Abra mówiła, że szpieg był z Cestusa. Ed też się stamtąd wywodzi. Jaką możemy mieć pewność, że świerszcz nie chce tego wykorzystać? Przecież to ich technologia. Ed może nawet nie wiedzieć, że jest w to zamieszany - i pewnie nie wie. Przekażemy mu te dokumenty i co potem? Nie mam pojęcia. Nie wiem zupełnie, na co liczyła Abra - do ostatniego momentu nie chciała mnie posłuchać w kwestii jej bezpieczeństwa. Bardzo mi jej szkoda. Stała się ofiarą intrygi, tak samo jak jej siostra.
Offline
Oficer Sojuszu
Bo pan ma już władze w cochrelu. A tak będzie miał pan dwa głosy, zamiast jednego *rzucił nie odrywając wzroku od kart*
Opowiedziała panu o Tamborze. Wiedziała, jak ten droid potrafi… powiedzmy „kochać” swojego pana. Z tego co zrozumiałem szpiega złapano. A Ed… Może to być równie dobrze wskazówka dla niego. Tak czy owak dokumenty są podparte badaniami sprzed kilku lat. Musiał to robić sam Tambor. Na pewno w urzędzie na Skako są kopie tych akt, wiec nie możemy ich po prostu zniszczyć by Ed nie odziedziczył udziałów. Trzeba wyrobić mu dokumenty. Będąc pełnoprawnym obywatelem, może piastowac funkcje publiczne. A jeśli są w tym jakieś zagrozenia, to znajdziemy je, mamy silne skanery.
Offline
Oficer Sojuszu
*Skinął głową.* Nie mam zamiaru mu tego odbierać. Skoro taka była jej wola, przekażę mu te dokumenty. Obiecałem, że to zrobię. Szkoda, że nie mogłem dotrzymać obietnicy pod względem zachowania teczki w stanie nienaruszonym, ale czy mieliśmy inne wyjście? Bardzo dziękuję za pańską pomoc. I tak, proszę przeszukać to pod względem możliwych zagrożeń. A jeśli wszystko będzie w porządku, pozostaje to tylko przekazać Edowi. Zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym, nie mamy tu za wiele do gadania. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Offline