Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Oficer Sojuszu
Nie sądzę, by można było określić to stanem "daleko lepszym", wszakże droid ma całą masę ubytków, które w sposób znaczący utrudniają mu funkcjonowanie. *Stwierdził, pochylając się w stronę Arby.* Otóż, wydaje mi się, że mowa o odkupieniu jest sama w sobie wielkim ustępstwem z mojej strony, bowiem droid nie przedstawia wartości finansowej, a części, których naprawę trzeba sfinansować oraz brakujące elementy sięgają tak dużego poziomu, że mówimy tutaj o kwotach idących w wiele zer. *Teraz, uważnie spojrzał na starszą siostrę.* Podobnie, trudno mi mówić o odkupieniu, bowiem nigdy nie były panie zainteresowane tym droidem. Chodzi o formalność - akt własności. Ta maszyna była silnie związana emocjonalnie z panem Tambornem, na pewno chciałby jej dobra. Robienie na tym interesu wydaje mi się niesmaczne, tym bardziej, że E.D obecnie nie przedstawia żadnej wartości finansowej.
Ostatnio edytowany przez Darven (2011-03-05 23:27:04)
Offline
To, czy będzie go pan naprawiał czy nie nie leży już w kwestii tej rozmowy, natomiast droid w chwili odkupienia z Ord Cestus był, jak to określono w roboczym raporcie „jedną wielką kupą części zamiennych ze szrotu” i nie nadawał się do niczego poza złomowaniem. Przez Sammusa Tambora, ojca naszego kuzyna Wata został doprowadzony do stanu funkcjonowania. Do stanu obecnego. Dalsza naprawa była, jak pan sugeruje – zbyt kosztowna. Dlatego przedmiot transakcji, o którym rozmawiamy jest do sprzedaży w stanie takim, jakim jest. *mówiła spokojnie młodsza siostra, patrząc Darvenowi prosto w oczy przez swoje gogle. Była inteligentna i bystra, choć wcale nie zależało jej na transakcji. Raczej – na siostrze. Siostrze która właśnie się odezwała, kiedy Darven się do niej zwrócił*
Mówimy o maszynie *przypomniała, odnośnie związku emocjonalnego*
Przedmiotem transakcji jest droid ED 12, przedstawiający wartość muzealną, która wzrasta z jego wiekiem. Jest to także innowacyjna, niepowtarzalna technologia limitowanej serii. Egzemplarz kolekcjonerski. Ma pan racje – wcześniej nas nie obchodził, ale po kontakcie z panem sprawdziłam sprawę i skontaktowałam się z rzeczoznawca. Oszacował wartość maszyny na 30 tysięcy kredytów i jest to cena złomu, przy czym po licytacji kolekcjonerzy są w stanie pomnożyć ta kwotę o, jak pan mówi – wiele zer, by wstawić droida do gabloty, bez żadnych napraw
*Zmrużyła oczy. Ona nie miała wobec towaru żadnego sentymentu. To rzecz*
Offline
Oficer Sojuszu
*Zaraz po wysłuchaniu starszej z sióstr, uśmiechnął się jadowicie, mrużąc oczy.* Oczywiście, nigdy żadna z pań nie nawiązała z tą jednostką kontaktu, a i podejrzewam, że z panem Tambornem niezbyt ciepłe stosunki miałyście, ot, w momencie otrzymania pokaźnego spadku uczyniłyście się prawdziwe kochającą rodziną. *Powiedział przesłodzonym, maksymalnie uprzejmym tonem. Niepokojący uśmiech nie chciał zejść z jego twarzy. Przysunął się w stronę kobiet.* Tak jak podejrzewałem - chcecie panie zrobić interes, bo skoro się dowiedziałyście, że jest to - cytuję - obiekt muzealny, przyszło wam do głowy, że jeszcze z tego można wydoić trochę pieniędzy, w końcu z fabryk pana Tamborna przyszło wam już ich sporo. Osobiście, szkoda mi pana Sammusa, gdyby wiedział... Na pewno przewraca się w grobie, bo - proszę sobie wyobrazić - z droidem także można nawiązać więź, a wasza opinia jawnie dowodzi, że nie zainteresowałyście się panie sprawą na tyle, by mieć świadomość z poziomu rozbudowania osobowości tej jednostki, która stała się przyjacielem Sammusa właśnie. *Ton głosu wskazywał na uprzejmość, ale nie trzeba było być geniuszem, żeby odkryć znaczenie słów przykrytych otoczką sztuczności. Darven był niesamowicie spokojny, patrzył w oczy młodszej lub starszej siostry, na przemian, z niezachwianą pewnością.* Wasza ignorancja mnie boli, ale, jak pani wspomniała - nie jest to przedmiotem tej rozmowy... *Spojrzał na Arbe z emocjonalnym ładunkiem... Współczucia. Jakby naprawdę żałował, że jest tak uległa swej siostrze.* A teraz, zaprezentuję swoje zdanie. *Nachylił się, łącząc ze sobą dłonie.* Odkupię jednostkę E.D tylko i wyłącznie na moich warunkach, bez żadnych ustępstw. *Stwierdził, jakby to było oczywiste.* Oczywiście, mogą panie próbować szczęścia na "licytacji, podczas której ktoś podbije cenę i na końcu wstawi go do gabloty", z całego serca będę życzył powodzenia. Jeśli nie będą panie wykazywały ochoty sprzedania mi tego droida, proszę stawić się osobiście na jednostce "Widmo II" celem odebrania należącej do pań własności... A właściwie pani, bowiem - mam nadzieję, że słusznie - uważam, że starsza siostra w pierwszej kolejności ma prawo do odziedziczenia tego droida. *Odchylił się, ze stocikim spokojem patrząc prosto w oczy starszej Azzus.*
Offline
Nasze stosunki z naszą rodziną i naszym spadkiem to jest nasza prywatna sprawa, panie Darvenie *odpowiedziała równie jadowicie mrużąca oczy Lipini.*
Z pana słów wnioskuję, ze nie doceniałam tej maszyny. Skoro pan tak ją zachwala to zapewne jest warta jeszcze więcej. Natomiast jeśli Pan na wstępie nie powiedział nam wszystkiego i jest tu z jakiejś ligi obrońców droidów, to nie mamy o czym rozmawiać *Arba była zdecydowanie grzeczniejsza. Teraz zaś siedziała cichutko, a jej siostra śmiało szla z Darvenem w zaparte. Jak na toydariańskim targu.
Jednak po chwili zmienił się nieco ton rozmowy i na chwile zapanowała cisza. Lipini zbyt długo pracowala w cochrelu, by przekrzykiwać tak postawione sprawy. Niebezpieczeństwo płynace od Darvena to generał Qymaen. Znalezienie się sam na sam tak blisko tego osobnika moglo źle się skończyć dla kogoś, kogo nie lubil, a miedzy Lipinoi i Sheelal’em gorzało ognisko gorącej miłość…*
Jeśli zechce odebrać swoją własność, odbędzie się to tak samo, jak został tam przetransportowany – przez kuriera. Jednak nie zalezy mi na posiadaniu tej maszyny, jak wcześniej wspomniałam, to kupa złomu, a jego osobowość mnie nie interesuje, mam w swoim gronie wystarczająco wiele prawdziwych osobowości. Wiec jakie są te pana warunki? *zapytała rozkładając ręce*
Offline
Oficer Sojuszu
Doskonale rozumiem. *Odparł krótko, słysząc o bogactwie przyjaciół starszej siostry, dla której "taka kupa złomu" była zbyteczna. W duchu zaśmiał się drwiąco. Zaskakująca zmiana charakteru wypowiedzi, droga Lipinoi - pomyślał.* Chciałbym otrzymać akt własności E.Da oraz całkowite zrzeczenie się z praw do jego posiadania. Na piśmie. Chcę, by jednostka E.D przeszła w całej okazałości pod moją opiekę, co - biorąc pod uwagę pani zdanie - nie będzie problemem, wszakże nie zależy pani na ów "kupie złomu"... Ja będę we własnej gestii dbał o sprawę naprawy, która skądinąd jest kosztowna. W związku z tym, mogę się zgodzić na zapłacenie symbolicznej kwoty. Ufam, że w związku z zaistniałą sytuacją, nie będzie to stanowić dla pani problemu. *Uśmiechnął się lekko.* Niestety, po głębszym wglądzie w sprawę tej jednostki, nie mogę się już zgodzić na przewożenie jej przez kuriera, gdyż istnieje uzasadnione ryzyko, że dojdzie do nieszczęścia. Jednostka E.D, jako nietypowa i niebezpieczna jest do odbioru osobistego, jeśli nie przystaną panie na moje warunki, tak jak mówiłem - na Widmie. W takim wypadku załatwimy wszystkie formalności na statku, bowiem droid przez długi czas nie miał w praktyce właściciela. Pokwituje pani osobiście odbiór, by nie były nam zarzucane ewentualne uchybienia, a i jestem pewien, że na dobrze zrobi pani spotkanie w miłej atmosferze ze mną oraz z Generałem Qymaenem, a na końcu bezpośredni kontakt z droidem egzekucyjnym, znanym jako E.D... *Sięgnął po kielich z winem i niespiesznie upił łyk.*
Offline
Ależ oczywiście, na tym właśnie polega przekazanie własności *odparła słodko skakanka* Wszelkie prowadzone badania, które zaczęto, będą wymagały pańskiej zgody na kontynuowanie, po przekazaniu aktu nie będziemy miały do droida żadnych praw. A kwota którą podałam właśnie jest symboliczna, tyle droid o jego masie kosztuje na złomie. *to akurat nie było kantem, cena była zawyżona tylko troszeczkę. ED był z dobrych stopów, miał w sobie sporo „koloru” i byłby z niego odzysk.
Uśmiech starszej siostry nie był pod maską widoczny. Młodsza poddała się całkowicie i teraz bawiła się rąbkiem swojej szaty*
Nie zależy mi na żadnym bezpośrednim kontakcie, ale jeśli jest jak pan mówi – to rzeczoznawcę przyśle na widmo z upoważnieniem, i droid zostanie wyłączony, po czym zabrany. Z polecenia Rady Cochrelu, jeśli będzie trzeba. Cóż, droid jest niebezpieczny, a na statku są ważni ludzie *teraz jej oczy patrzyły wręcz jak lastery*
No, chyba ze pan go kupi teraz i niepotrzebny zachód będzie zbędny
Offline
Oficer Sojuszu
Na całe szczęście, nie stanowi pani sama Rady Cochrelu. Te resztki Unii Technokratycznej, z której się pani wywodzi, są całkowicie zależne od zbrojnego ramienia, z którego z kolei ja pochodzę i jestem pewien, że wspólnie z Generałem jesteśmy w stanie podjąć decyzje o upoważnieniu jedynie właściciela do odbioru tego szalenie niebezpiecznego droida, wszakże rzeczoznawca to także zwykła istota, która może paść jego ofiarą. *Odparł, całkowicie spokojnie.* Jestem pewien, że szef obsługi technicznej widma podzieli moje zdanie. Poza tym, może pani próbować wyłączyć droida - pani rzeczoznawca zaliczy zgon, i tak czy siak, będzie musiała pani przylecieć osobiście. Albo wysłać następnego, potem pewnie kolejnego. *Wziął kolejny łyk wina.* Bo widzi pani, nawet jeśli zgodzimy się, by odebrał droida ktoś inny niż pani, nie pomożemy w jego wyłączeniu i przetransportowaniu, wszakże to nie nasza własność... Cóż za kłopotliwy nabytek, droga Lipinoi. *Uśmiechnął się jadowicie, patrząc spokojnie w oczy starszej siostry.* Oczywiście, wszelki zachód jest zbędny. Zapłacę pięć tysięcy kredytów za tego nieszczęsnego droida i jest to ukłon z mojej strony, bowiem oszczędzam pani kłopotów. Ta kupa złomu tak czy siak się pani nie przyda. Ah, byłbym zapomniał... Jeśli będzie jednak pani chciała zachować akt własności, już mam przygotowane dokumenty do wysłania. Będzie pani musiała pokryć koszty wszystkich szkód wyrządzonych przez tego droida w czasie, w którym był pani własnością, a był to czas dość spory. Już teraz pewien niezadowolony pracownik mógłby panią pozwać, a jestem pewien, że E.D może - jako niebezpieczny droid - wyrządzić jeszcze wiele kosztownych szkód, których pokrycie znacznie przewyższy jego obecną wartość. *Uśmiechnął się.*
Offline
*Kobieta prychnęła jadowicie, i teraz wyraźnie wkurzył ją Darven*
To, co pan mówi to zniewaga. Myślę, ze nasze pertraktacje zostały zakończone. Przybędę na Widmo, jeśli jest już taka pana rekomendacja. Zabierzemy droida, zostanie on skasowany i oddany do przetopu.
*przywołała zaraz gestem swojego droida*
Umów moją ekipę na wizytę na statku pana Darvena w najbliższym terminie, nie ma na co czekać, ta maszyna stanowi zagrożenie
*Może i bała się generała, bo to odpychający typ, no ale ED stanowił jej własność do diaska i nikt tu jej nie będzie obrażał.*
I przypominam, ze droid, jako nasza własność był zabrany na wasz statek na waszą prośbę. Prędsze przeczytać sobie umowę, panie Darvenie. Już zbyt wiele przepisów pan nagiął dzięki mojej uprzejmości. Myślę, ze to już koniec pertraktacji. Jeśli wyjdzie pan teraz możliwe ze zdąży się pan jeszcze z „przyjacielem” pożegnać
*po czym po prostu wstała, wyraźnie wściekła*
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven wstał, wyraźnie spokojny.* Rozumiem. *Skinął głową, patrząc na miotającą się Lipinoi.* Oczywiście, ma pani całkowitą rację. Gdyby jednak zmieniła pani zdanie, ze mną bardzo łatwo się można skontaktować i w każdej chwili mogę odkupić droida, za podaną przeze mnie cenę. Tymczasem, liczę, że zjawi się pani na Widmie szybko, nie mogę się doczekać spotkania. *I uśmiechnął się ciepło, nic sobie nie robiąc ze zdenerwowania starszej siostry.* Proszę tylko pamiętać, że sprowadzenie droida na kogokolwiek prośbę nie uwzględnia przejęcia odpowiedzialności, która ciąży na właścicielu - ufam, że pani także zapoznała się z regułami dotyczącymi posiadania własności wewnątrz korporacji i zdaje sobie pani sprawę, że póki ED był w pani posiadaniu, brała pani odpowiedzialność za jego czyny. *Skłonił się dworsko.* Życzę miłego dnia. I proszę pamiętać, że złość bardzo poważnie szkodzi na cerę. *To powiedziawszy, wolnym krokiem skierował się do wyjścia.* Powodzenia.
Offline
*Lipini szybko odeszła i nie powiedziała już ani słowa. Za to Arba została, i patrzyła za Darvenem jakoś tak… smutno. W pewnym momencie także wstała, gwałtownie i wykonała krok za człowiekiem.*
Nabrałam się, wie pan? W pewnym momencie było mi aż żal tego droida, i myślałam ze pan jest inny niż oni
Offline
Oficer Sojuszu
*Odwrócił się nagle, słysząc słowa kobiety.* Bo jestem inny, ale twoja siostra nie zna żadnych wartości. Tobie było żal, jej nie. Liczą się dla niej tylko interesy. Bądź pewna, że nie oddam Eda do kasacji, wiem tylko, kim trzeba być, by radzić sobie z takimi jak ona. Czego bym nie powiedział, chciałaby wydoić ode mnie tyle kredytów, ile zdoła, przecież o tym wiesz - to twoja siostra. Nie stać mnie na wszystkie ustępstwa. Dlatego bardzo mi przykro, że się tutaj pojawiła, gdybyś była tylko ty, doszlibyśmy szybko do porozumienia, a może nawet pogawędzili miło. Niestety, jej obecność wszystko zepsuła, nie byłem przygotowany na taką rozmowę. Liczyłem, że to będzie bezbolesne, ale przeliczyłem się - odkąd Lipini tutaj jest, można było się spodziewać tylko krwawych rozwiązań. Nie wiem, czego ona oczekiwała i obrzydliwy jest sam fakt, że mimo tego całego bogactwa, jakie zebrała, nadal zależy jej na braniu kasy za coś, co dla niej nie ma żadnego znaczenia. Ten droid nie zasługuje na takie traktowanie, nie powinien mieć takich właścicieli - stąd ma pewnie wstręt do żywych istot. Co by nie miało się stać, nie mam zamiaru pozwolić go zabrać i przetopić. Możesz być tego pewna.
Offline
*A ona tak patrzyła na niego… patrzyła… ręce miala splecione, stała prosto. Wielkie oczy były naprawdę smutne. Słuchała uważnie wszystkich słów Darvena. I na koncu odezwała się tak*
I szkoda panu tych głupich trzydziestu tysięcy za ratowanie życia przyjaciela? Jakby to, co pan mówi było prawdą, nie zawahałby się pan dać za niego trzydziestu milionów. To nie mojej siostrze chodzi o pieniądze. Dla niej to tylko droid. Dla pana to miał być przyjaciel. Przykro mi, ale już panu nie wierzę
*powiedziała to a autentycznym smutkiem. Jakby ze straconą nadzieją na wyjątkowość Darvena który zaprzyjaźnił się z maszyną.* Trzydzieści tysięcy. Pól droideki. Półtora B2.
Jeśli się panu uda mam nadzieje, ze pan mu się nie pochwali jak pan się targował o jego bezstresowe przejście w pana ręce… *po czym sama odwróciła się i zaczęła się oddalać. Ona nic tu nie miała do powiedzenia*
Offline
Oficer Sojuszu
A jaką ja mam gwarancje, że Unia zrefunduje jego naprawę?! *Odezwał się, rozkładając ręce.* Nie mam tyle pieniędzy, by pokryć wszystkie koszty, potrzebuję każdego złamanego kredyta, żeby on mógł normalnie funkcjonować! Nie mogę ich rzucać twojej siostrze, jakbym na nich spał! Jakbym miał trzydzieści milionów, to nawet by mnie tu nie było, już dawno zostałby naprawiony! *Spojrzał na oddalającą się, młodszą z sióstr.* Zaczekaj! *Zawołał po chwili, próbując ją dogonić.* Czy ty naprawdę myślisz, że dla niego ma to jakiekolwiek znaczenie? Dla niego najważniejsza jest naprawa, nie przyjaźń z kimś takim jak ja, on potrzebuje części zamiennych, nie człowieka! *Zaczął mówić, całkowicie zrezygnowany.* To przecież droid egzekucyjny, pewnie by mnie zabił, gdyby dostał taki rozkaz, pomimo mojego zaufania... *Przystanął, patrząc na Arbe.* Chyba masz racje. *Powiedział w końcu, niespodziewanie.* Nie powinienem był tak robić. Istnieje kwota, która udobrucha twoją siostrę? Myślę, że jesteś mądrzejsza niż ja...
Offline
*Kobieta obejrzała się jeszcze przez ramie*
Nie ma pan. Ale może pan dać mu coś o wiele więcej, niż kilka wymienionych drutów. To znaczy – mógł pan. Ile pan Zarabia? Pięć, sześć tysięcy? To co pan mówi, jest potworne… *ruszyła dalej, już się nie zatrzymała, najwyżej Darven mógł ją dogonić. Szli wiec razem, Arba patrzyła pod nogi. Miała brązowe buty z okrągłymi nosami, jak nastolatka*
to miała być moja sprawa. Ja miałam sprzedać tego droida, bo się ucze. Ale już mnie pan nie przekonuje. Już panu nie wierze, jest pan tak samo chciwy jak oni wszyscy
Offline
Oficer Sojuszu
Ale... *Darven zaczął iść, zaraz obok niej, błądząc spojrzeniem po podłodze i ścianach.* To nie jest prawda... Nie jestem taki, po prostu nauczyłem się myśleć w chłodny sposób, tak trzeba! Trzeba analizować... Wybierać odpowiednie rozwiązania. *Westchnął.* Nie jestem. Udowodnię ci to. *Wyciągnął cyfronotes.* Przeleje na twoje konto wszystkie pieniądze, jakie mam. Podaj tylko dane. Może to cie przekona. Nie oceniaj mnie tak pochopnie, przecież chciałem dobrze dla tego droida... Gdybym nie chciał, nie pojawiłbym się tu przecież.
Offline