Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Sekcja Dyplomatyczna w bazie na Hypori to kompleks hotelowy ze wszystkimi wygodami, zanjduja się tu zarówno pokoje gościnne, jak i restauracja-bufet, kilka sal do spotkań, basen i w ogóle czego dusza zapragnie, w końcu cochrel to perfekcja!
Offline
Oficer Sojuszu
Nie zapominajmy, że nigdy nie byłem i nie jestem bezbronny. *Rzucił z uśmiechem.* A ty, Ludo, nie oglądaj za dużo tych filmów. Najważniejsze są realne doświadczenia, a te moje - których trochę mam - mówią mi, że Ed to godna zaufania bestyjka. Zabijał, bo zabijał - ja też zabijałem. Mamy trochę cech wspólnych. Nie zmienia to jednak faktu, że jako zaprogramowany do posłuszeństwa droid, nie miał prawa odmówić wykonania zadania swemu przełożonemu, bez względu na to, jakie ono było. *Wytłumaczył "na spokojnie", coby umilić trochę drogę.*
Offline
Ed, ładne imie. Zdrobnienie od Edmund? Edward? Strasznie fajnie brzmi jak się mówi do droida ludzkim imieniem. Istoty rozglądają się i nie wiedza o co chodzi, to jest zabawne!
*Muun robił wszystko by zabawić Darvena i wypaść pozytywnie w jego oczach. Prowadził śmigacza bez zarzutów. Po chwili wjechali na pas szybkiego ruchu – przestronny korytarz, wysoko sklepiony. Nad nimi leciał pas w kierunku przeciwnym. Ludo zjechał na którymśnastyn skrzyżowaniu i po chwili krajobraz im się zmienił – korytarze wyraźnie ekskluzywne. w końcu wyłonili się na ogromnym holu połączonym z parkingiem. Wysokim na kilkanaście pieter, zupełnie jak podwórze przed hotelem. Skerek, wielka klatka z ptakami, fontanna, rabatki. Po drugiej strony wejście do hotelu*
Nie pomyśli pan sobie o mnie źle jeśli zapytam, czy będzie pan nadal używał Eda do egzekucji? *zagaił niespodziewanie i niesmiało chuderlak*
Offline
Oficer Sojuszu
Ed. Tak właściwie, to E.D., ale tak go nazwałem, Ed, miękko. Od Eda, po prostu, ale - Edmund to też ładne imię jest. Podoba mi się. *Uśmiechnął się lekko, również dostrzegając zabawną stronę w nazywaniu droida ludzkim imieniem.
W końcu dobiegał czas podróży, słowa muuna wyrwały Darvena z zamyślania.* Na pewno nie pomyślę źle, to ważne pytanie. Ale, sam nie znam na nie odpowiedzi. Niewykluczone, że tak, trzeba brać pod uwagę wszystkie możliwości. Ed to droid o wielkim potencjale do czynienia zniszczenia i jeśli zajdzie taka konieczność, to jestem pewien, że będzie skłonny udzielać mi pomocy - działanie zawsze dobrze robi, bez względu na to, czy jest się żywym czy mechanicznym. Pewnie o tym wiesz Ludo - charakter mojej pracy w Cochrelu jest specyficzny i bywają chwile, w których droid egzekucyjny z wysokimi umiejętnościami może okazać się bardzo przydatny.
Offline
Edmund albo Edgar – według mnie jeszcze ładniejsze *Zaproponował kolejną ewentualność, dopasowując rozwinięcia do Eda od EDa. Raczej takie oczywiste było, jak będzie nazywał się robot o skrócie ED. Raczej nie Benjamin.*
No tak, to znaczy – tak, to konieczne *Dodał, prostując się już w zaparkowanym pojeździe, zaraz po tym jak otworzył Darvenowi drzwi. Wszystkie głupie „o Mocy, ja bym tak nie mógł” zostawił dla siebie. Oczywiście, ze by nie mógł, dlatego oprowadza gosci po Bazie i pewnie niedługo skończy bo ma słabą prezencję*
Jesteśmy na miejscu. Pani… to znaczy panie Azzuz są w pokoju, czekają na Pana
*Darvenowi powiedziano ze zostal umówiony z Arbą Azzuz. A tymczasem okazuje się, ze przyleciały obie siostry…*
Offline
Oficer Sojuszu
Ah tak? Panie? *Powtórzył, nie ukrywając początkowego zdziwienia, bowiem spodziewał się tylko jednej zainteresowanej.* Ciekawe... No nic, Ludo, dziękuję. Miło się rozmawiało. *I to powiedziawszy wyszedł z wozu. Przystanął na chwilę, spoglądając na wejście do hotelu, przed którym wybuchały wodne strumienie. Ładnie - pomyślał. Ruszył przed siebie równym, wypunktowanym krokiem. Dłonie zatknął za plecami, wyprostował się. Ciekawy był spotkania z siostrami Azzuz, nie da się ukryć.*
Offline
*holet także był wykwintny, urządzony wręcz z przepychem i typowym konfederackim rozmachem, w stylizacji nemoidiańskiej, a wiec piękno i diamenty.
Po drodze już Darvena przejął kolejny asystent, który skierował go do odpowiedniej części hotelu. Oczywiście zaproponowano mu platformę repulsowa, co by nie musiał trudzić się tak przyziemną czynnością jak chodzenie. Nie ma co opisywać podróży, po kilku minutach Darven znalazł się przed drzwiami apartamentu numer C 45, w którym znajdowały się te panie z którymi się umówił na rozmowie o Edwardzie Edmundzie czy tam Edgarze numer 12*
Offline
Oficer Sojuszu
*I gdy już wszelkim formalnościom stało się zadość, Darven ukończył w końcu swą podróż, stając bezpośrednio przed celem. Spojrzał na drzwi do apartamentu sióstr. Pięknie wam tu - pomyślał. Darven nigdy nie darzył specjalnym szacunkiem koneserów olbrzymich wygód i urządzonych z przesadnym przepychem hoteli - nieodłącznie kojarzyły mu się one z obrzydliwym kultem pieniądza, a dalej - ze śmieciami z zarządu, których szczerze nienawidził, bowiem - według niego - perfidnie niszczyli całą idee konfederacji. Wystawne pałace nie były w jego guście, tak samo - zdziwienie wywołała w nim propozycja skorzystania z platformy repulsorowej, zupełnie, jakby miał przejść całe kilometry, choć, zdawał sobie też sprawę, że istnieją tacy, którzy srają wyżej niż dupę mają i im niegodnie jest stawiać stopy na plugawej ziemi. Obrzydliwe.* No dobrze, porozmawiajmy z siostrzyczkami... *Mruknął, wciskając delikatnie elektroniczny dzwonek. I naturalnie, czekał na reakcje.*
Offline
*W zarządzie zasiadała starsza z sióstr. Ta groźniejsza. Łatwo się domyślić, ze dowiedziała się o tym, ze ktoś chce coś od jej młodszej, jeszcze nie zepsutej siostry, i postanowiła ją chronić. Wiec i siebie tez. Przede wszystkim siebie.
Ale do sedna. Drzwi otworzył nikt inny jak droid. Na szczęście był to „zwykły” protokolant. Oczywiście najwyższej klasy i modelu, tak lśniący ze aż waliło po oczach.*
Witam szanownego pana. Zapraszam, panie już czekają *odezwał się typowym głosem droida – popychadła. Raczej próżno było doszukiwać się w tej maszynie tego, co w Edzie było wyraźne. Ten zapewne kupiony był góra rok temu. Nówka.
Droid odwrócił się sztywno i drobnymi kroczkami poprowadził przez wykwintny salon, jakieś 60metrów kwadratowych. Obie siostry siedziały na drugim koncu przy szklanym stoliku. Obie skakanki w oficjalnych strojach unii technokratycznej i oczywiście maskach umożliwiających im oddychanie. Jedna większa i tęższa, druga zdawac by się mogło ze całkiem młodziutka, mogła mieć góra 160cm wzrostu*
Offline
Oficer Sojuszu
*Skinął głową, słysząc powitanie i powolnym, pewnym krokiem ruszył do środka. Zacmokał z dezaprobatą. Ciekawe, ile takich mają, oczywiście wszystko najwyższej klasy, najlepsze i najdroższe. Darven pokonał jeszcze parę ostatnich metrów, po czym przystanął przed kobietami. Wyprostowany, spoglądał na nie jedynym, żywym okiem, które zawierało w sobie siłę oceanicznego żywiołu.* Cóż za zaszczyt. Witam panie, jak widzę - w pełnym składzie, a muszę przyznać, że spodziewałem się jedynie młodszej siostry, co nie zmienia faktu, ze tym bardziej jestem rad. Będę miał tą przyjemność poznać obie szanowne panie jednocześnie. *Przemówił spokojnie, stosując perfekcyjny, uprzejmy ton i równie przekonywujący, lekki uśmiech - nie da się ukryć, wyćwiczony. Nic nie wskazywało na głęboko zakorzenioną w jego słowach ironię.* A więc, skoro jesteśmy już wszyscy, myślę, że stosownie będzie przejść do sedna sprawy, czyż nie?
Ostatnio edytowany przez Darven (2011-03-05 22:19:52)
Offline
*Młodsza siostra wyraźnie miała w tym związku mniej do powiedzenia. Była zdecydowanie zbyt młoda by mieć więcej. Może i była pełnoletnia, ale spojrzenie jej oznaczonych tuszem oczu, zerkających zza gogli ochronnych było ciekawskie i naiwne. Wyraźnie kupiła pokazową szarmanckość Darvena.
Starsza jednak spoglądała jak typowa cochrelowska wyga, którą była. Ona już doskonale znała wyćwiczone uśmiechy i sztuczną uprzejmość, bo i sama tym władała jak mistrz jedi mieczem świetlnym. Jej oczy także podkreślone makijażem były tajemnicze i głębokie, kryjące inteligencje i przebiegłość.
Sprawa była wprawdzie błaha, ale takie istoty pójście w zadry maja we krwi.
O dziwo, odezwała się młodsza*
Tak, rozmowa na ten temat będzie dla nas prawdziwą przyjemnością. LM 11? *droid pojawił się natychmiast i wręczył Arbie akta. Lipini – starsza, zerkała na nią czujnie. Uczyła ją.*
Offline
Oficer Sojuszu
*Darven poczuł, że siostry próbują w jakiś sposób objawić swoją wyższość, skoro nie zachęciły go, by usiadł, ale nie dał tego po sobie poznać. Nie był pachołkiem, który będzie stał jak zbity uczeń - bez jakichkolwiek oporów odsunął sobie fotel i nie czekając na znak ze strony kobiet, po prostu usiadł, z niezmąconym spokojem i neutralnym wyrazem twarzy, jakby miał na niej nałożoną maskę. Spojrzał uważnie na młodszą z sióstr.* Nie śmiałbym wątpić w pani słowa. *Odparł, zaglądając kobiecie głęboko w oczy, bowiem to one mówią najwięcej - wiele rzeczy można ukryć, można oszukać gestem, ale nie ma się wpływu na rozmiar tęczówek lub na bezwolne ruchy gałek ocznych. Uśmiechnął się lekko, nie było oznak spięcia czy braku pewności z jego strony. Naturalnie, sprawa była błaha, ale Darven już teraz przeczuwał, że obecność starszej siostry nie wpłynie dobrze na jakiekolwiek negocjacje, co nie zmienia faktu, że był człowiekiem o silnym charakterze, podobnie jak bardziej "zaprawiona w boju", starsza kobieta - nie ulegał sztucznościom, wyuczonym gestom, wiedział też czego spodziewać się po istotach takich jak ona, którymi - swoją drogą - się brzydził.*
Offline
*Nie zachęciły bo same jeszcze stały, nastąpiło przywitanie i zapewne zrobiłyby to za chwile. Poza tym – to była widać nauka. Mała sprawa z osobą nie zasiadająca nawet w radzie. Darven został materiałem edukacyjnym, no ale najwyraźniej starsza z sióstr zakwalifikowała ten błąd jako „małą gafę”, bo Darven dość swobodnie się czul.
Robot zaraz nalał Darvenowi wina.
Za chwile usiadły obie.
Spojrzenie Arby było jeszcze naturalne, niezwydrzone. Nie widziała ona niczego złego/podejrzanego w Darzenie, nawet cyborgizacja była dla niej do zaakceptowania. Mogła być dobrą istota z ideałami. Ale to nie ona dominowała, była młodsza, jej siostra dzierżyła władze, jako pierworodna i żyjąca krewna Wata Tambora.
Darvenowi zostały podane dokumenty*
czy to o tego droida chodzi? Droid Egzekucyjny firmy Cestus Cybernetics, seria limitowana, badany przez zespół mechapsychologow z Hypori, sprawa nie została zamknięta. *odezwała się. Mówiła ładnie, płynnie, z zaangażowaniem. Starsza siostra czuwała jak drapieżny ptak* Zapoznał się pan z tymi badaniami?
Offline
Oficer Sojuszu
*Jako, że nie było o tym wspomniane, doszło najwidoczniej do małego błędu.
Darven skinął głową.* Zgadza się, chodzi o E.D. I tak - zapoznałem się. Jak zapewne panie wiedzą, pan Wat Tambor nie zostawił po sobie jako - takiego testamentu w związku z tym droidem egzekucyjnym, co oznacza, że zgodnie z niepisanym prawem odziedziczyły go panie jako jego najbliższe krewne. Przykro mi z powodu śmierci pana Tamborna, nie możemy jednak uciec przed rozwiązaniem niektórych męczących formalności, co zapewne będzie i paniom na rękę. Ufam, że panie również zapoznały się z wszelaką dokumentacją techniczną i jestem niemal pewien, że wiedzą już panie w jak bardzo złym stanie znajduje się obecnie ten droid. Myślę, że w tym wypadku jest to sprawa kluczowa. *Przemówił nad wyraz spokojnie, dłonie łącząc w kolczatkę. Uprzejmie podziękował za wino, póki co jednak nie zaczął pić. Biedna Arba - pomyślał. W cieniu starszej siostry zmarnuje się, dołączy do grona tych wstrętnych istot.*
Ostatnio edytowany przez Darven (2011-03-05 23:10:57)
Offline
Tak, to bardzo przykre że nie żyje, choć właściwie słabo go znałyśmy. Bardziej jego ojca, Sammusa który kupił tą maszynę. *nie podała oczywiście kwoty, za jaka kupił stary tambor jeszcze starszego droida*
[i]i był on wówczas w stanie totalnego rozkładu, droid nie był w stanie samodzielnie chodzić, został doprowadzony do używalności przez Unie. Wierze, zę obecnie nadal nie jest zdolny do pracy ale jego stan jest na pewno daleko lepszy. Rozumiem, ze jest pan zainteresowany odkupieniem jednostki E.D.[/ i]*Chwilami nie patrzyła na Datrvena, mówiąc. Widać było, ze jej na droidzie nie zależy. Był jej obojętny, na akta spoglądała od niechcenia, czytanie ich było dla niej torturą, a sam droid tylko kłopotliwą kupą złomu o której wcześniej nawet nie wiedziała, i ona to by go Darvenowi oddala nawet za darmo. Ale jej siostra miała zgoła inne zdanie, które teraz ona prezentowała*
Offline