*No tak, pomyślała. Ale nie przejęła się, Seco już go oświeci tak jak trzeba, i na jego poziomie* Nie ma go na statku, ale niedługo będzie *odparła na to ze spokojem i słuchała dalej, mając wrażenie, ze ma przed sobą młodszego brata swojego droida. Dżony nie był stary ale na szczęście jakoś uszło jego uwadze to określenie i nic nie powiedział.*
Można tak powiedzieć… *odparła odnośnie ostatniego zdania. Qymaen dawno jej nie odwiedzał, mógłby wpaść na przykład teraz!*

*Tak, do bardzo podobnych wniosków doszła. To, ze miał chęć na p[pilnowanie jej dziecka tym bardziej utwierdzało ja w przekonaniu*
Najlepiej będzie jak pójdziesz do generała. Dżony cie zaprowadzi *rzekła, wręcz entuzjastycznie, jakby tam u generała cos bardzo, bardzo dobrego miało być. Dżony podchwycił* Dżony widział. Dżony wie jak do generała *I szczęśliwie nie dodał ze generał go zwykle wyprasza*

Nash zdążył już przyzwyczaić się do tego, że przez jakiś czas Widmo pozostanie jego "domem". Przez czas jaki tutaj spędził poznał kilka osób prócz generała i Dżonego, może czuł się w ich obecności swobodnie i swojsko ale mimo wszystko nadal czuł się jakby po prostu Widmo było swoistym przystankiem w podróży i pewnie za jakiś czas opuści to miejsce. Chłopak jak to często miał w zwyczaju od kiedy jest tutaj przechadzał się korytarzami Widma rozmyślając o wielu rzeczach jakie go trapiły. I może już nie narzekał tak bardzo na to, że jest niedoceniany, że nie zleca mu się zadań, ale wciąż czuł się jakby odosobniony. Zastanawiał się również co dzieje się z Hakonem, dawno go nie widział. Cóż, szedł tak korytarzami przemierzając kolejne sektory Widma.

Madame mówiła ze mąż jak przyleci to trzeci będzie miał, A kto to Darven ? *Zapytał sie droida oczekując na odpowiedź zrobił z dwie czy trzy miny do malucha* No to jeśli sobie dzony doskonale radzi to trzeci nic źle nie zrobi. *Odebrał zupełnie inaczej niz jego rozmówczyni zapewne chciała* Trzeci będzie oglądać dzonego i małego. Żeby wiedział jak i co jak juz trzeci będzie miał swojego malucha. *Oj wielkie będzie rozczarowanie jak sie okaże ze Fler sobie zadrwiła z nowego mieszkańca widma*

*Cóż chcieć od biednej Fler? W tak trudnym dla niej okresie naszedł ją jakiś obcy świr „Trzeci” i wprasza się na sile do jej prywatnego skrawka podłogi na tym nieszczęsnym statku, kiedy ona ewidentnie tego nie chce. W bezsilności opuściła ręce i nic nie powiedziała. Za to Dżony powiedział*
Darven nie lubi dziecków, Dżony słyszał raz… i dlatego HK musiał znowu na serwis iść. Dżony lubi jak HK idzie na serwis, sir!
*Tymczasem dziecku udało się zaczepić pazurkami o krawędź kwiatu i wyjrzeć. Pełne zuchwałej ciekawości oczęta wyzierały na obecnych*

I tak Nash siedział w pobliżu miejsca gdzie czuł obecność Trzeciego i innych osób. Jednakże nie wchodził do środka bo nie wiedział, kto tam mieszka, nie chciał się wpraszać i też nie wiedział czy ta osoba chciałaby się z nim widzieć. Siedział tak i czekał na rozwój wydarzeń.

Całe otoczenie mieszkania Fler sprawiało ze Trzeci czuł sie doskonale, wreszcie w vipowskiej kajucie był nie w izolatce gdzie rano sie przebudził. Dziecko było równie interesujące trzeci nie miał jednak żadnego pomysłu poco dziecko rośnie przecież jest takie słodziutkie i w ogóle urzekające. A i sama fler zadziwiła swoją osoba biedaka nie wiedzącego co i jak, i pomimo ze on jej nie uwiódł to jednak trzeci był chyba najbardziej szczęśliwy w tym momencie od przybycia na widmo. Oczywiście wyłączając zajście na stołówce, lecz o tym trzeci nie chciał pamiętać już bo coś zrobił wtedy źle, a nie lubił robić źle. Dzisiejsze wydarzenia sprawiły ze zapomniał nawet o tym ze miał stawić sie na dywaniku u generała... Na razie jednak nie to mu chodziło po głowie oczekiwał na pojawienie sie męża Fler z prezentem dla niego gdy nagłe...

*Profesor Nordom Solus w dość już wieku mocno średnio-zaawansowanym kroczył korytarzami Widma jak zawsze niespiesznie i powoli kuśtykając, pomagając sobie laską przy przemieszczaniu się. Coraz bardziej niedomagał na swą prawą nogę lecz mimo tego, że osoba to zrzędliwa i conajmniej dziwna nie skarżył się na swą nogę prawie nigdy. Nie licząc mruknięć rodzaju "a utnę ją" i głośnego zastanawiania się nad zastąpieniem jej protezą, w końcu lewa noga która nią była sprawowała się doskonale. Gdzie tak doktor się przemieszczał? Do kwatery pewnej damy, do której to drzwi zapukał końcem laski stukot dość dźwięczny powodując. Co prawda nie była to jego pacjentka lecz czuwał nad przebiegiem porodu gdy jego córka go odbierała. Teraz gdy już pacjentka wydobrzała pewnie powie szelskiej damie co myśli o kombinacjach w materii sztucznego zapłodnienia potomkiem który jest żyworodny, podczas gdy organizm jest przygotowany do jajorodności. *