Moc - 2016-01-30 19:47:44

"Gwiazda Istaru" to jeden z niewielu niezmodyfikowanych na potrzeby wojenne krążowników Consular. Wyposażony w standardowe uzbrojenie przeznaczone do obrony przeciwko myśliwcom nie stanowił zbyt wielkiego zagrożenia dla większych jednostek. Wnętrza przygotowano specjalnie na potrzeby misji dyplomatycznych, więc wszystkie kajuty były przestronne i wygodne, wyposażenie niewielkiego okrętu było bogate i zadbane. "Gwiazda Istaru" stanowiła osobisty środek transportu ambasadora Sojuszu Aveniusa Deo, weterana misji dyplomatycznych Republiki. Jego bezpieczeństwa strzegła grupka komandosów, w przeszłości służąca w Straży Senackiej.

Moc - 2016-01-31 12:52:06

Kontynuacja wątku z tego Tematu

Moc napisał:

Czekało ich kilka godzin lotu, więc piloci mogli udzielić im kilku podstawowych lekcji pilotażu, tak by w razie konieczności obsługi jakiegoś statku kosmicznego poradzili sobie jako tako. Na tyle by się nie rozbić i wylądować awaryjnie, czekając na ratunek jakieś innej ekipy. Bo w ciągu kilku godzin nie załapią tego na tyle, by latać jak profesjonalny pilot. Przy okazji wspomnieli oni też o tym, by móc legalnie latać potrzebowali licencji pilota. Bez niej w przypadku kontroli mogli otrzymać solidną grzywnę (planety Sojuszu) lub ich statek mógłby zostać skonfiskowany a oni sami trafić do więzienia ( planety Imperium i wiele światów Rubieży). Bez licencjo mogli spokojnie latać jedynie w przestrzeni huttów, ale tam to trzeba było bardzo uważać, gdyż wiele osób myślało podobnie i o wypadek nie trudno.
W końcu ich prom wyskoczył z nadprzestrzeni w jakimś odległym i niezamieszkałym układzie. Kilka tysięcy kilometrów od ich pozycji znajdował się cel ich lotu - krążownik Consular, który oczekiwał na Quinlana i Devię.
- No to do roboty
Mruknął pilot i zwiększył ciąg silników, by zbliżyć sie do Consulata.

Procedura dokowania do Consulara (nie posiadał on hangaru, więc musieli skorzystać tunelu łączącego dwa statki) była dosyć skomplikowana i wymagała sporej precyzji. Co prawda komputery pomagały w tym, ale wiele zależało od umiejętności pilotów. W końcu po kilku wyjątkowo długich minutach prom Nu połączył się z Gwiazdą Istaru i dwójka pasażerów mogła wejść na pokład Consulara. Piloci pożegnali się i życzyli im powodzenia. Po zakończeniu manewru odczepili się i odlecieli.

Tymczasem Quinlan i Devia skorzystali z bocznego wejścia. Było ono dosyć wąskie, trzeba było zejść po drabince by znaleźć się w środku krążownika (w zasadzie była to korweta, producent jednak uznał że użycie w nazwie słowa krążownik doda jednostce powagi i majestatu). Przeszli przez pierwszy skaner, który sprawdzał jakie uzbrojenie wnoszą na pokład a potem drzwi się rozsunęły, wpuszczając ich na szeroki, przestronny korytarz. Czekał na nich starszy człowiek w dopasowanym mundurze polowym szefa ochrony. Na pierwszy rzut oka dobiegał on pięćdziesiątki, jego twarz znaczyło wiele zmarszczek i kilka drobnych blizn. Krótko przystrzyżone włosy były przypruszone siwizną, choć tu i tam pojawiał się jeszcze naturalny czarny kolor. Spojrzenie mężczyzny było surowe i nieugięte, zdradzające lata doświadczenia.
- A więc to was przysłał Theron w charakterze wsparcia. Doskonale. Przebierzcie się, wyglądącie jak banda żebraków, która dopiero co urwała się z Nar Shaddaa.
Jego pełne dezaprobaty spojrzenie spoczęło głównie na Devii, której strój bardziej kojarzył mu się z jakimś klubem dla rozpieszczonych bachorów a nie z misją dyplomatyczną. Mężczyzna sięgnął po osobisty komunikator i szybko się z kimś połączył.
- Hana, przyjdź na górny pokład przy wejściu bocznym, potrzebna twoja pomoc.
Po chwili się rozłączył.
- Jestem major Bardon, od tej chwili odpowiadacie przed mną. Gdy już doprowadzicie się do porządku przeprowadzimy odprawę. Wszystko jasne?

Devia - 2016-01-31 14:15:34

-co jest? - zapytała i dodała - dla Pana wiadomości, nikt mi nic nie powiedział na ten temat a ja sama się na tym nie znam, więc skąd mam wiedzieć, z zawodu jestem lekarką a nie szpiegiem. - powiedziała z irytacją w odpowiedzi na spojrzenie majora i jego komunikat. Już nie lubiła majora, który zapewne od razu ją wziął za idiotkę. Miała ochotę opieprzyć generała za to że nie podał im wszystkich informacji.  Po czym zwróciła się do Quinlana - czemu mi nie powiedziałeś żebym wrzuciła na siebie coś innego? Wiesz że nie znam się na kamuflażu.

Quinlan Ramis - 2016-01-31 14:19:18

Te kilka godzin lotu oraz wstępne instrukcje były dobrym początkiem dla Quinlana. Dobrze też wykorzystał tą naukę, a informacja dotycząca licencji też była cenną wiedzą. Dwa miesiące szkolenia i nabycie pozwolenia u sojuszu powinno załatwić obecny problem.
Gdy weszli na pokład krążownika i powitał ich starszy osobnik Quinlan lekko skłonił w odpowiedzi na słowa majora Bardona. Wyglądało na to, że powinni nosić ubrania bardziej dyplomatyczne i oficjalne niż pokroju zwykłych podróżników.
- Spokojnie Devio, ja też nie wiedziałem o takim szczególe jak oficjalne i dyplomatyczne ubrania. W końcu mieliśmy się nie mieszać i stać z boku w całej misji. - odpowiedział dziewczynie na jej słowa, a potem zwrócił się do Bardona - Chyba macie na pokładzie jakieś zapasowe ubrania, które będą bardziej odpowiednie do sytuacji?

Moc - 2016-01-31 14:39:11

Zmarszczki na czole majora pogłębiły się słysząc wybuch Devii.
- Od tej chwili masz się do mnie zwracać per "panie Majorze" lub sir, zrozumiano? Oficjalnie znajdujecie się pod moim dowództwem a ja nie jestem taki pobłażliwy jak Theron.
Warknął do zabraczki przeczuwając, że będą z nią kłopoty. Na szczęście jej towarzysz wydawał mu się dużo rozsądniejszy i spokojniejszy, więc może on jakoś ją poskromi.
- Nastąpiła zmiana planów na życzenie ambasadora. Będziecie stanowić część jego oficjalnej ochrony.
Co ewidentnie nie pasowało majorowi, który osobiście wybrał wszystkich członków oddziału, a tu podrzucają mu nadprogramową dwójkę, której w dodatku nie znał. Mowa ciała mężczyzny zdradzała, że niezbyt odpowiadała mu ich obecność na pokładzie, ale podporządkuje się rozkazom, nie robiąc większych problemów.
- Oficer Hana zajmie się waszym zakwaterowaniem, następnie przyprowadzi was do mojego biura.
Kilka chwil później usłyszeli energiczne kroki, które odbijały się echem w korytarzy Consulara. W końcu dołączyła do nich oficer Hana, niska blondynka wciśnięta w idealnie dopasowany mundur Sojuszu. Zasalutowała majorowi a potem zwróciła uwagę na przybyszy. Oceniła ich krytycznym okiem. Z mężczyzną nie będzie problemu, gdyż prawdopodobnie dopasuje się do standardowych rozmiarów. Co zaś się tyczyło zabraczki... no tu będzie problem.
- Oddaję ich w twoje ręce. Doprowadź ich do porządku.
- Tak jest, sir!
- Odmaszerować

Major odprawił ich. Hana delikatnie uśmiechnęła się do obcych i gestem zachęciła ich by podążyli za nią.
- Przepraszam za niedogodności w imieniu ambasadora. W ostatniej chwili zmieniono plany i nie zdążyliśmy was powiadomić.

Devia - 2016-01-31 15:02:11

Nie odpowiedziała zagryzając zęby. Popatrzyła na majora z nienawiścią w oczach. To tylko jedna durna misja pomyślała. A gdy tylko ten głupek ich odprawił a nowoprzybyła dała znak by podążyć za nią bez wahania podążyła za nią klnąc pod nosem po zabrakańsku na majora.
Theron pobłażliwy też mi coś chyba ten debil go nie zna pomyślała. Theron jest wymagający i niekiedy surowy ale szanuje swoich ludzi a oni jego, ten to kompletny cham który pomiata swoimi podwładnymi którzy nic nie powiedzą bo sie go boją. Przynajmniej tak to dla niej wyglądało. Przy końcu misji narobię ci chamie koło dupy postanowiła.

Quinlan Ramis - 2016-01-31 15:04:38

Tak, major Bardon nie był zadowolony a nawet wręcz wściekły co dało się zauważyć w jego aurze i emocjach. Ale skoro plany uległy zmianie i mieli stanowić oficjalną ochronę ambasadora to wyglądało na to, że spodziewano się większych problemów.
- Można wiedzieć jak się nazywa ambasador, któremu będziemy towarzyszyć? Od Therona otrzymaliśmy zaskakująco mało informacji w tym temacie. - rzekł gdy ruszyli śladem Hany, a za nimi na końcu podążały oba droidy. - Majorowi chyba wyjątkowo nie odpowiada nasza obecność. Czyżby nam nie ufał? I jak będzie się miała sprawa z naszymi astromechami?

Moc - 2016-01-31 15:25:44

Hana prowadziła ich szerokimi, przestronnymi korytarzami, bogato z resztą zdobionymi. Od razi widać było, że nie jest to jednostka wojskowa a dyplomatyczna, zaprojektowana by robić wrażenie na gościach.
- To przez dowództwo Sojuszu. Nie do końca ufa "wam", ludziom generała Therona. W dodatku obawiali się przechwycenia transmisji, wiec wszelkie informacje otrzymanie na miejscu, od majora Bradona. Jesteście tutaj tylko z powodu osobistej prośby ambasadora Korinusa
Pokrótce wytłumaczyła jak się ma faktyczna sytuacja. W grę wchodziły zadawnione urazy, wzajemna nieufność, brak zrozumienia, do tego paskudna reputacja Zakonu w Galaktyce, co było wynikiem bardzo aktywnej działalności imperialnej propagandy. Bail Organa próbował temu przeciwdziałać ale szło mu opornie, zaś działalność Therona nie była mu na rękę, bo wszystkie ataki na konwoje Imperium tylko potwierdzały ich wersję wydarzeń.
- Major Bradon jest bardzo zasadniczy w dodatku nie lubi zmian wymuszanych przez kogoś innego. Sam dobrał całą załogę a wy stanowicie "dziką kartę", dlatego radzę siedzieć cicho i wykonywać swoje rozkazy. Nie wchodźcie mu w drogę a będzie dobrze. O jesteśmy na miejscu.
Przeszli przez niepozorne drzwi trafiając do kajut załogi. Te nie były zbyt imponujące, dwupiętrowe prycze dla przeznaczone dla załogi, do tego wąskie szafki na mundury i rzeczy osobiste.
Hana podeszła do szafki z rzeczami zapasowymi.
- Sprawę astromechów uzgodnijcie z majorem. Hmm... to powinno pasować
Mruknęła kobieta wyjmując prosty mundur bojowy w granatowych barwach, przeplatany czarnymi wstawkami.
- Z twoją towarzyszką będzie problem.
Niestety Devia nie mieściła się w standardowe ubrania załogi.

Devia - 2016-01-31 16:00:34

No po prostu kurwa zarąbiście. A to to już wasz problem. Pomyślała nadal się nie odzywając. Nie podobało jej się to co usłyszała, ale też mogła to nie jako wykorzystać. Musi to tylko odpowiednio rozegrać jeśli chce utrzeć nosa majorowi.
-swoją drogą dlaczego ambasador o nas prosił - powiedziała a raczej zapytała. Była ciekawa czemu wybrał akurat ich i jakie ma wobec nich oczekiwania, w końcu to na jego prośbę są tutaj. Na jej słowa o problemie z nią odrzekła na wpół sarkastycznie na wpół żartując:
-mam zatem latać w tym co mam na sobie czy w bieliźnie?

Quinlan Ramis - 2016-01-31 16:06:37

Cóż, zdrajcy jedi ciągle byli czarnymi owcami rodziny Sojuszu, zatem Quinlan nie dziwił się na dłuższą metę temu podejściu. I póki imperialna propaganda będzie dalej rządziła, to nie będą mieli dużych szans na zmianę poglądu zwykłych ludzi. Starał sobie też przypomnieć, czy słyszał o tym ambasadorze coś z przeszłości.
- Skoro już o nas poprosił, to postaramy się spełnić w roli ochroniarzy ambasadora. - odpowiedział i zaczął się bezceremonialnie przebierać w mundur, odłożywszy chwilowo na bok pas z blasterem i laskę. To, że Devia może mieć problem z ubraniem było do przewidzenia, w końcu różniła się wzrostem i sylwetką od przeciętnych kobiet.
- Coś innego się nie załatwi? Może pancerz wojskowy ochroniarza, suknia towarzyszki? - dodał komentując braki ubraniowe na pokładzie krążownika.

Moc - 2016-01-31 16:22:05

Hana była na tyle zmartwiona problemem stroju dla Devii że nie załapała żartu.
- Sukni nie ma. Z tego co czytałam to Mandalorianie preferują stroje praktyczne i sukni i sukienek nie ma w ich garderobach. Poza tym balów i uroczystości też nie... hmm... mundur odpada. Zostają pancerze...
To był prawdziwy problem, bowiem Devia miała ok 190 cm wzrostu, górowała więc nie tylko nad każda kobietą ale też i nad większością mężczyzn na pokładzie. Kobiecego stroju za cholerę nie dopasują.
- Mamy jeden pancerz, który pasowałby na ciebie, ale niestety męski, wiec będzie cię uciskał w okolicy biustu. Można go nieco wyregulować, wiec może nie będzie tak źle...
Mruknęła w zadumie i z zaplecza wyciągnęła pancerz z mundurem bojowym. Cały zestaw podała Devii.
- Niestety nic innego nie mamy. W twoim obecnym stroju będziesz się wyróżniać. Mandalorianie to wysoce zmilitaryzowane społeczeństwo i rzadko się pokazują bez swoich pancerzy. Wyróżniałabyś się.
Hana dopasowała im jeszcze buty, rękawiczki i pasy, po czym wyszła pozwalając im przebrać się w spokoju. Gdy byli gotowi zaprowadziła ich do gabinetu majora.
- Z tego co się orientuję jesteście oficjalnymi członkami ochrony, oczywiście pod fałszywymi nazwiskami. By nie wzbudzać podejrzeń musicie się dostosować, a to oznacza m.in. że major jest waszym przełożonym. Salutujcie, nie odzywajcie się bez pozwolenia i tak dalej. Jak w wojsku, a przynajmniej oficjalnie. Kwestie ochrony wyjaśni wam już sam major. Powodzenia
Mruknęła kobieta i odeszła do swoich obowiązków. Oni mieli zapukać i potem wejść.

Devia - 2016-01-31 16:50:13

Słysząc to zgrzytnęła zębami. Nienawidziła dyscypliny wojskowej. Tej kwestii nie musiała jej tłumaczyć, pracowała dla mando i znała po krótce ich zwyczaje. Wzięła podany jej komplet i zaczęła się w niego bezcremonialnie przebierać odkładając pas z blasterem i zasobnikami oraz wyciągając miecz. 
-żeby to szlag trafił - odezwała się po wyjściu Hany - po tej misji zaczynam działać na własną rękę zaraz jak tylko się nauczę latać. A generałowi za to kuźwa podziękuje. Ładnie kurwa mi ufa - rzuciła ze złością wciągając na siebie kolejną część pancerza. Gdy założyła już cały pancerz umieściła na biodrach pas z blasterem i zasobnikami i wzięła do ręki miecz. - ciekawa jestem co z nim mam zrobić? - zapytała.

Quinlan Ramis - 2016-01-31 16:59:48

Z pewnymi problemami, ale udało się rozwiązać jakoś niedogodności z ubiorami. On wyglądał na zwykłego osobnika w mundurze, zaś Devii trafiła się posada opancerzonego osiłka. Quinlan potrafił się dostosować do sytuacji, adaptować i improwizować. Ale Devia najwidoczniej miała z tym problem, co wyczuł i słyszał.
- Cierpliwości padawanko. Uznaj tą misję jako lekcję spokoju i wytrwałości. Nie daj się wyprowadzić z równowagi i opanuj złość, bo poniesie cię ku mrocznej stronie znów. - rzekł do dziewczyny gdy się przebierali. - Dajesz się ponosić emocjom zbytnio i wyciągasz zbyt szybko wnioski. Przecież słyszałaś, że sam generał o tym nie wiedział. O zmianie dowiedzieliśmy się dziesięć minut temu, zatem to raczej kaprys ambasadora a nie Therona. A jeśli ten cały Korinus pragnął naszej dwójki w ochronie, to oznacza że ufa bardziej nam jedi, niż ludziom z ochrony majora Bardona. A to już coś znaczy.
Dopiął mundur i wygładził go, ciemne okulary wróciły na swoje miejsce. Następnie bezceremonialnie przypiął pas z bronią. Był niemal gotów.
- Przyczep go do pasa, ewentualnie niech twój droid go schowa w zasobniku swoim. - dodał na jej rozterki związane z mieczem. On sam też miał z tym problem, wszak nie mógł nosić laski zatem rozmontował ją i oba elementy wsunął do schowka Artoosix. Sam miecz przypiął do lewego przedramienia pod mundurem, chcąc ocenić czy nie będzie za bardzo wystawał czy się wyróżniał.

Devia - 2016-01-31 17:12:14

Klękła i przywołała Artocifora każąc mu wysunąć schowek po czym wsadziła do niego miecz i kazała mu zamknąć schowek. Wstała ze słowami:
-skoro tak to coś mi się wydaje że ten dureń może być w zmowie z imperialnymi lub miec pod nosem szpiega od nich - znowu wysunęła wnioski które same jej się nasunęły - bardzo chętnie zdobędę dowody na poparcie tej tezy by mu utrzeć nosa. Ujmę to tak dopóki jego rozkazy nie będą sprzeczne z dobrem ambasadora będę je wykonywać ale jeśli tylko zauważe coś podejrzanego to mam je w dupie i robie po swojemu. Chciałabym pomedytować żeby wywołać wizje, ale chyba nie ma na to szans - powiedziała i wzięła głęboki wdech skupiwszy się na pustej plaży tak jak ją uczył.

Quinlan Ramis - 2016-01-31 17:17:49

- Nie daj się ponosić emocjom. One mogą zaburzyć twoje wizje i dać ci błędne spojrzenie na to, co pragniesz ujrzeć. Spokój jest tutaj najważniejszy. - Quinlan zupełnie nie rozumiał zdenerwowania i dziwnych podejrzeń Devii. Wysuwała dziwne wnioski i szukała spisku, co nie było zdrowe. Będzie musiał nad nią więcej popracować i z nią potrenować.
- Będziemy mieli czas na wizję, gdy skończymy rozmawiać z majorem. A teraz ruszajmy i nie daj się mu sprowokować do niczego. To my tutaj jesteśmy lepsi, bardziej cierpliwi i zwykłe docinki nas nie mogą wkurzyć. - dodał jeszcze i skierował swe kroki do drzwi, by dotrzeć do wspomnianego przez Hanę pomieszczenia. Za nimi podążyły droidy.

Moc - 2016-02-02 16:10:30

Hana zaczekała aż oboje się przebiorą a gdy wyszli to oceniła ich szybkim spojrzeniem. Mruknęła pod nosem, że może być (wprawne oko dostrzeże od razu, że ich stroje nie są dopasowane) i Mando nie powinni się zorientować w tej roszadzie.
Następnie odprowadziła ich do drzwi majora i kazała zapukać, po czym się ulotniła. Po zapukaniu do drzwi major Bradon krzyknie "Wejść!".
Gabinet szefa ochrony był przestronny i gustownie urządzony. Na ścianie wisiało kilka prostych obrazów, z boku stała prosta sofa obok której znajdował się mały stoliczek z trunkami. Obrazu całości dopełniały osobiste drobiazgi poustawiane na komodzie i wielkim biurku, które stało na przeciwko wejścia. Major Bradon zasiada za nim,ł w wygodnym, skórzanym fotelu. Na jego nosie pojawiły się okulary do czytania, zza których spoglądał na swoich gości wyczekująco.

Devia - 2016-02-02 20:31:01

Związała włosy w kucyk po czym zwinęła i przytrzymała by założyć hełm. Założyła hełm nie mając ochoty patrzeć na parszywą twarz majora. Spokojnie to tylko formalność pomyślała. Popatrzyła na Quinlana czy gotowy i zerknęła na ich astromechy. Nie daj mu się sprowokować. To Tobie ufa ambasador nie jemu z tymi myślami weszła.

Quinlan Ramis - 2016-02-02 20:38:34

Rozejrzał się lekko po wejściu do kabiny Bradona. Zdawał się być wypełniony jego osobowością i aurą.
- Jesteśmy na wezwanie majorze. Jakie są dla nas wytyczne zanim spotkamy się z ambasadorem? Bo był chyba jakiś powód, dla którego poprosił właśnie o nas. - odezwał się Quinlan na początek z pytaniem. Bo chciał usłyszeć parę odpowiedzi na swoje pytania, a major mógł im ich udzielić. O ile będzie tak łaskaw.

Moc - 2016-02-02 21:07:19

Hełm który założyła Devia nie był przystosowany dla jej rasy, był za mały i nie mieściły się w nim jej rogi. Był niewygodny i niefunkcjonalny. Musiała więc paradować bez niego.
Po wejściu do środka drzwi automatycznie się za nimi zamknęły i major cicho odchrząknął.
- Kilka uwag na samym wstępie. Wiem, że jesteście jedi. O tym fakcie wie jednak tylko ambasador, pozostali członkowie załogi wiedzą tylko, że jesteście żołnierzami i tak ma pozostać. 
Bradon nie żywił zbyt ciepłych uczuć wobec jedi, co dało się wyczuć w tonie jego głosu, spojrzeniu i w jego aurze Mocy. Darzył Zakon niechęcią od dawna, lista jego uwag wobec nich była długa i w tej chwili Quinlan i Devia byli obciążeni jego uprzedzeniami.
- Po drugie jak już wcześniej wspominałem, stanowicie teraz część służby ochrony i podlegacie Mnie. I pod tym względem obowiązuje protokół wojskowy, salutujecie, czekacie na rozkazy i tak dalej. Mando są zdyscyplinowani i zaznajomieni z wojskiem. Odstępstwa od razu wyłapią i zaczną węszyć. Więc czy wam się to podoba czy nie macie się do tego dostosować. Jeśli wam to stanie kością w gardle to jazda z mojego okrętu, bo ja was do ochrony ambasadora nie dopuszczę.
Stwierdził kategorycznie i tutaj nie było żadnej mowy o negocjacjach czy kompromisie. Skoro mieli udawać żołnierzy to musieli wczuć się w rolę.
- Po trzecie, ochroną kieruję ja, dlatego oczekuję dziennych raportów jak również informowania mnie o waszych zamiarach, bym wiedział jak mam pokierować resztą by nie wchodzić sobie w drogę. Nieuzasadnionych odejść ze stanowiska tolerować nie będę. Jeśli wystąpi sytuacja zagrożenia i będziecie mogli temu przeciwdziałać to macie wolną rękę.
Te słowa kierował szczególnie ku Devii, bo przeczuwał że z nia będą największe problemy. Quinlan wydawał mu się rozsądny i skory do współpracy, zrobił całkiem niezłe pierwsze wrażenie w przeciwieństwie do zabrakanki, dlatego miał zamiar mieć ją na oku.
- Po czwarte. Lubić się nie musimy, szanować też nie, bylebyście sumiennie wykonywali obowiązki i nie przeszkadzali mi w moich. Po raz kolejny, jeśli macie mieć z tym problem to od razu mi o tym powiedzcie a ja was usunę z tego statku. Niezdyscyplinowani żołnierze są jeszcze gorsi niż brak żołnierzy. Pytania?
W największym skrócie - mieli być żołnierzami z krwi i kości, czyli dyscyplina, dyscyplina i jeszcze raz dyscyplina. Teoretycznie dla jedi nic trudnego.

Devia - 2016-02-02 21:36:07

-A jeśli będę wiedziała co jest grane dużo wcześniej i powiedzmy że przyjde z tym do Pana to co Pan zrobi panie majorze? - zapytała o swoje wizje kładąc wyraźny nacisk na ostatnie dwa słowa które dodała przez zęby - wypnie się Pan na to czy też mi da wolną rękę? - musiała to wiedzieć bo w razie gdyby miała wizje i mogła zapobiec tragedii a major wejdzie jej w paradę to sprawy mogą przybrać zły obrót. Se możesz oczekiwać raportów idioto, ja mam skuteczniejsze narzędzie niż te twoje zasmarkane raporty pomyślała.

Quinlan Ramis - 2016-02-02 22:03:11

Dla Quinlana zasady wydawały się proste i do zaakceptowania. W końcu dyscypliny nauczył się podczas swoich wcześniejszych lekcji z mistrzynią. A skoro dla wszystkich miał być żołnierzem, to tak właśnie miało się stać. Obawiał się jednak tego, jak zareaguje Devia i miał rację. Devia miała swoje wątpliwości i w sumie słuszne. Poza tym nie lubiła wojska i nie dało się tego ukryć.
- Ja nie widzę problemów z wytycznymi. A poznanie lepiej mandalorian przy okazji jest też dobrą okazją. - odpowiedział. Wchodzenie sobie w drogę mogło być problematyczne w tej delikatnej misji, ale jeśli się uda to unikną większych tarapatów. W ostateczności we dwójkę zajmą się problemem, gdy reszta ochrony będzie osłaniać ambasadora.

Moc - 2016-02-02 22:10:31

- Przeanalizuję twoje informacje i porównam je z innymi źródłami i wtedy podejmę odpowiednie kroki.
Nie domyślił się, że jej chodzi o wizje, z resztą nawet nie wiedział, że coś takiego istnieje i pewnie miałby spory problem z zaakceptowanie tego jako jakiegoś solidnego dowodu. Jak było wspomniane wcześniej, wierzył w solidne dowody a nie urojenia jedi.
- Świetnie. Myślę, że się dogadamy. Pozostaje zrobić wam zdjęcia i wyrobić fałszywe karty identyfikacyjne, tak na wszelki wypadek. Z Mando trzeba uważać, bo mogą to i owo sprawdzić.
Mogło się to wydawać paranoiczne, ale Bradon lubił być zabezpieczony na różne ewentualności, stąd te wszystkie przygotowania. Bo jeśli Mandalorianie się domyślą, że coś nie tak to całe rozmowy może szlag trafić.
- A ty?
Zwrócił się do Devii. Musiał mieć jasną odpowiedź, tak lub nie. Tak - zostaje, nie - pakuje manatki i wraca do domu.

Devia - 2016-02-02 22:28:46

-to zależy - odpowiedziała -  jeśli dostanę wolną rękę w przypadku moich wizji - ujęła problem dosadnie widząc że major jest tępy - to jakoś przeboleje dyscypline, ale tylko wtedy. Nie będę mieć krwi na rękach bo ktoś uważa mnie za wariatke. Moje wizje są obrazami przyszłości, jeśli uważa pan że to sa wymysły niech pan spyta Therona. Więc jak dostaje wolną rękę czy nie? Jeśli nie to od razu sobie pójdę i przekaże Theronowi że uznał mnie pan za wariatkę i będzie się pan tłumaczył zarówno przed nim jak i przed samym ambasadorem, ale to już nie mój problem - powiedziała rzucając majorowi nieufne spojrzenie. Swoją drogą jak ten idiota sie wytłumaczy z mojego odesłania ambasadorowi to już nie był jej problem.

Quinlan Ramis - 2016-02-02 22:54:27

Przysłuchiwał się rozmowie Devii i majora. W tej chwili to już była kwestia dogadania się między nimi, choć nie zapowiadało się za dobrze. Bradon był stanowczy w kwestii podporządkowania się, ale nie znał możliwości wizji Devii, zatem nie mógł się ustosunkować do tego. Obydwoje opierali się na swoich doświadczeniach, zatem pozostawało w kwestii dobrej woli majora. Naprawdę wolał by to zrobił.

Moc - 2016-02-02 23:45:21

Mężczyzna wysłuchał tej przemowy z kamienną twarzą chociaż wewnątrz już się gotował, co było bardzo łatwo wyczuwalne dla kogoś, kto chciałby go wybadać Mocą. Mimo to gdy się odezwał mówił bardzo spokojnie.
- Wizje? Czyli to jest twoje źródło informacji? Na prawdę bardzo to pomocne i wiarygodne
Parsknął złośliwie major. Poza tym nie spodobał mu się ten szantaż i straszenie go Theronem, który nie miał żadnej władzy w Sojuszu i nic mu nie mógł zrobić.
- Nie wierzę w te wasze gusła jedi. Jesteście tutaj tylko dlatego, że ambasador poprosił Therona o małą pomoc a on się zgodził. Więc teraz możesz wracać sobie na jego okręt i zaraportować że major Araon Bradon odesłał cię ze swojego okrętu a w swym raporcie napisze, że nie rekomenduje twojej osoby do dalszej współpracy. Do widzenia
No i tym sposobem pozbył się jednego problemu związanego z zabrakanką. Major spojrzał po chwili na Quinlana, który prawdopodobnie pójdzie w jej ślady.
- Do ciebie nic nie mam, wydajesz się rozsądnym gościem, ale jeśli masz zamiar towarzyszyć swojej koleżance to droga wolna. Mogę się skontaktować z Theronem i stwierdzić, że to niewypał a wtedy ta pierwsza nić porozumienia między waszym dowódcą a dowództwem Sojuszu zostanie przerwana i zostaniecie sami jak palec. Bo zapomniałem wspomnieć, ta mała "operacja" miała na celu sprawdzenie czy możemy się dogadać i współpracować. Jak widać nie możemy
Bradon sięgnął po broń której użyła Devia i teraz on ich zaszantażował. Jeśli odlecą to Bradon w swoim raporcie stwierdzi, że z rebeliantami nie da się współpracować i Rada Sojuszu będzie bardziej skłonna zaufać jego opinii niż zdyskredytowanemu w oczach Galaktyki Theronowi. I nawet Korinus nie wyciągnie go z tych kłopotów.

Devia - 2016-02-02 23:59:14

-gdyby to faktycznie były gusła już dawno wszyscy bylibyśmy martwi - odparła - i skoro tak to znaczy że spodziewa się inkwizycji, a z nią możemy walczyć tylko my - odbiła piłeczkę - i nawet wiem co w nim pan napisze, że jestem niepoczytalną niezdyscyplinowaną wariatką podczas gdy ja proszę o odrobinę zaufania - powiedziała. Tak łatwo jej się nie pozbędzie - to pan nie chce z nami współpracować i okazać odrobiny zaufania i dobrej woli - dodała.

Quinlan Ramis - 2016-02-03 00:06:41

Stało się to, czego się obawiał - Devia dała się ponieść swojej nieufności wobec wojskowych, a major okazał się być daleko posuniętym pesymistą w stosunku do umiejętności Jedi. I do tego wyszła na jaw kolejna sprawa, porozumienie między Sojuszem a rebeliantami, o której Theron nie raczył wspomnieć. Najwyraźniej wysługiwał się nimi i chciał sprawdzić jak sobie poradzą. Szkoda tylko, że nie powiedział im o tym małym szczególiku.
- Tego właśnie nie lubię. Zabawy w politykę a raczej wysługiwanie się wyższym rangą politykom. I rozczaruję pana majorze, nie mam zamiaru rezygnować z powierzonej mi misji. Cierpliwość i spokój jest cnotą, a dyplomacja mimo wszystko nie jest mi obca. - odpowiedział spokojnym głosem Quinlan. Devia nie owijała w bawełnę i mówiła co myśli. - I mam zamiar uczynić wszystko co w mojej mocy, by zadanie na które nas się wysyła powiodło się.

Moc - 2016-02-03 00:35:13

- Dziękuję za sugestię. Świetny pomysł.
Odpowiedział z obłudnym uśmiechem na ustach na jej propozycję. Oczywiście był to sarkazm, ale prawdopodobnie i tak skorzysta z tego określenia gdy będzie pisał swój raport.
- Gdyby tak było, to bym was w ogóle nie przyjmował na swój okręt. Wyjaśniłem czego oczekuję, nie ukrywając tego, że nie darzę sympatią jedi. Dla mnie "wizje" nie są wcale jakimkolwiek dowodem. Mogę kupić sobie kilogram jakiegoś zioła halucynogennego, wypalić go i mieć wizje a potem pójść z tym do dowództwa i powiedzieć, by nie robili tego i tamtego. Efekt będzie ten sam. Dacie mi twardy i solidny dowód, nie ma problemu. Wizje się do tego nie kwalifikują. Koniec dyskusji.
Warknął Bradon, który miał już dosyć tej rozmowy. Jego stanowisko było niepodważalne i nie miał zamiaru w tej kwestii ustąpić.
- Witaj w szerokim świecie.
Burknął sarkastycznie major. On był pionkiem w polityce większych od siebie od ponad dwudziestu lat. Zdawał sobie z tego sprawę i nic z tym zrobić nie mógł. Po prostu tak wyglądał ten zakichany świat.
- Świetnie. Możesz pójść do ambasadora i się z nim naradzić. Potem uzgodnimy potem kwestie ochrony
Zwrócił się do Quinlana pomijając Devię.

Devia - 2016-02-03 00:48:01

-nie ukrywając? chyba pan żartuje - odparowała ze złością i zwróciła się do Quinlana  - podaj mi jeden dobry powód bym tutaj została wbrew sobie, nie będę niczyim narzędziem politycznym - a Theron mi za to zapłaci pomyślała. Od początku jej się ta misja nie podobała i coś podejrzewała. Kolejny który bawi się w politykę moim kosztem, o nie finito odchodzę pomyślała. Theron nie spłacił ostatniej części kredytu zaufania i był u niej skreślony. Dług który miała wcześniej wyrównała więc może odejść z czystym sumieniem. Pytanie tylko gdzie się zatrzyma i ukryje dopóki nie nauczy się latać. Swoją drogą może przecież działać na własną rękę będąc na planecie bez jakiegoś debila nad sobą. Ponownie zwróciła się do Quinlana - musimy porozmawiać na osobności zanim z kimkolwiek będziesz się naradzał - powiedziawszy to wyszła trzaskając drzwiami. Poszła do poprzedniego pomieszczenia przebrać się w swoje rzeczy i tam też zaczekała na Quinlana.

Quinlan Ramis - 2016-02-03 00:55:42

Major był twardym zawodnikiem ale Quinlan nie zamierzał go "łamać", źle by to mogło wpłynąć na dalsze rozmowy i porozumienia. A z Therionem miał sobie zamiar po misji poważnie porozmawiać. Już nie było rady Jedi, nie było ukrytych zamiarów a przynajmniej być nie powinno. Ale on był za stary aż na takie zmiany, potrzeba było kogoś z lepszym spojrzeniem na przyszłość, młodszego.
Devia nie dała za wygraną i wściekła opuściła pomieszczenie. Quinlan nie zdziwił się jej zachowaniu, choć mogło to ją znów sprowadzić na ciemną stronę. Skinął głową w milczeniu w kierunku majora i opuścił gabinet. Odnalezienie Devii nie sprawiło mu problemu, wystarczyło się kierować jej aurą.
- Nie do końca poszło po naszej myśli moja droga. - uśmiechnął się lekko do dziewczyny. - Wracasz na Venatora?

Moc - 2016-02-03 01:05:01

Cóż, drzwiami przesównymi trzaskać się nie da, więc wyjście Devii nie zrobiło takiego wrażenia. W zasadzie jej wyjście nie zrobiło na nim większego wrażenia i nie miał zamiaru uginać się pod wpływem jej wybuchu. Ale pocieszał się tym, że wkrótce się jej pozbędzie. Da znać Theronowi by zabrał sobie stąd jej "agentkę".
Major machnął ręką dając mu znać, że może odejść a następnie zajął się papierkową robotą w czasie ich podróży na Mandalore. Niestety poruszali się w nadprzestrzeni, więc nie mógł jej od razu wykopać z okrętu, ale przy pierwszej okazji to zrobi.
Quinlan i devia miel iteraz chwilę dla siebie, nim miralukanin spotka się z ambasadorem.

Devia - 2016-02-03 01:05:41

Uśmiechnęła się wrednie.
-nie mam zamiaru nigdzie wracać - powiedziała - będę działać na własną rękę bez tego debila nad głową - dodała zapinając gorset i zdejmując dół pancerza - daj mi szybką krótką lekcje kamuflażu i szpiegowania, i bądź ze mną w kontakcie. A Theron za to co zrobił zapłaci mi z nawiązką. Zaufanie, kurwa. - powiedziała wciągając swoje spodnie i zapinając je - Pod tym kątem jaśni się nigdy nie zmienią zawsze będą się bawić w wielką politykę i knuć. Nie widzą że robią to samo co czarni tylko że używając innych metod. Myślałam że Theron jest inny prostolinijny nie bawiący się w politykę ale dupa jest taki sam jak oni wszyscy, nie zaufam już żadnemu jasnemu. A i jeszcze jedno jak mogę skombinować przebranie? - zapytała zarzucając płaszcz i wsuwając nogi w glany.

Quinlan Ramis - 2016-02-03 01:24:26

- Wiesz, że to wielce ryzykowne. Działanie na obcym terenie, bez możliwości wsparcia? I nie jestem w stanie cię nauczyć tego co pragniesz, bo sam jestem w tym słaby. - odpowiedział jej kręcąc powoli głową. Devia mimo wszystko chciała pomóc, ale miała ograniczone pole manewru. - Theron z pewnością usłyszy parę odpowiednich słów po tym jak wrócę. A co do tego co mogłabyś zrobić teraz, to uspokoić swoje nerwy. I spróbować medytacji i spojrzenia wizją w przyszłość. Nie daj się ponosić gniewowi Devio, bo łatwo w ten sposób możesz wejść na ciemną stronę.
Martwił się o dziewczynę i jej wybuchy. Nie posiadała jeszcze dość cierpliwości, traciła panowanie nad sobą i opanowywał ją gniew. Wolał mieć więcej czasu na jej szkolenie, ale ten znów im go obcinano.

Devia - 2016-02-03 01:43:14

-nie wiem nawet czy zdąże pomedytować czy mnie ten stary chuj nie wywali ze statku przy pierwszej okazji. I w sumie po kiego ciula ja chce pomóc? komu? kolejnej osobie która mnie oszukała i chciała wykorzystać? Pff... - rzekła myśląc logicznie lecz nadal będąc zła przerzucając pas z blasterem i zasobnikami pod płaszcz - Powiem Ci że wróce tam i od razu opieprze Therona za to że myśli że jestem tlenioną idiotką której może wszystko wcisnąć i ktora pójdzie za nim na rzeź, co to to nie. Mam własny rozum ktorego on nie raczył zauważyc. Od początku mi sie nie podobała ta misja - powiedziała. Odechciało jej się pomagać Theronowi. - Nienawidze jak robi się ze mnie idiotke i traktuje jak wariatke a właśnie z tymi dwoma miałam do czynienia - powiedziała juz nieco spokojniej. Cierpliwość cierpliwością ale nienawidziła tego jak najpierw potraktował ją Theron biorąc za naiwną idiotkę, nie racząc wspomnieć jak naprawdę sytuacja wygląda a potem oliwy do ognia dolał major biorąc ją od razu jak tylko się pojawiła za niespełna rozumu - chciałabym abyśmy po tej misji odłączyli się od Therona i zaczęli latać sami. Nie wiem jak Ty ale ja tam dłużej nie wytrzymam. Z drugiej strony nie chcę się z Tobą rozstawać nie tylko dlatego że jesteś moim nauczycielem - powiedziała wzdychając.

Quinlan Ramis - 2016-02-03 12:25:59

- Nienawiść, złość, niecierpliwość. Wiesz, że nie zdołam ci pomóc jeśli ciągle będziesz się zwracać ku tym aspektom? Ja rozumiem twoje zdenerwowanie doskonale, sam jestem też zły na Therona o te całe podchody, ale u ciebie Devio to wchodzi na znacznie wyższy poziom. Bliższy ciemnej stronie. - skomentował jej słowa. Martwił się jej wybuchami, emocjami. Choć starał się jej pomóc, to jednak mógł nie być w stanie tego dokonać. - Opuszczę flotę, gdy zdobędę to w jakim celu do nich dołączyłem. I też nie chcę abyśmy się rozstali. Ale też jestem bezsilny jeśli nie dasz mi sobie pomóc i będziesz oddawać się złym emocjom. A Ciemna Strona tobą zawładnie na nowo, bo dajesz się sprowokować jak przed chwilą. I musisz zacząć w końcu mnie słuchać w kwestii nauki i lekcji, związanych z aspektami mocy.  - dodał na koniec z lekkim uśmiechem.

Devia - 2016-02-03 12:45:35

-ja nie miałam celu gdy do nich dołączałam, zrobiłam to tylko dlatego żeby jakoś przetrwać i spłacić dług. Dług spłacony, a z Theronem nie da się dłużej współpracować stracił moje zaufanie - odparła, ledwo co sie uspokoiła a on jej wyjeżdżał o cierpliwości - tu chodziło o mój honor, nie pozwolę nikomu po nim jeździć bezpodstawnie tylko dlatego że jest tępy i ma uprzedzenia - rzekła ze złością w odpowiedzi na jego słowa o prowokacji. Po prostu jej cierpliwość w tym momencie dobiegła końca - byłabym dalej cierpliwa gdyby mnie nikt bezpodstawnie nie obrażał. A ten debil zaczął to robić od samego początku jak tylko weszliśmy na pokład, a na to nie pozwolę - rzekła wiążąc glany i westchnęła. Nie miała ochoty zostawać dłużej u Therona mało tego nie liczyła na to że jej na to pozwoli po całej akcji z durnym majorem - jak długo jeszcze chcesz zostać we flocie? i gdzie się udasz jak ją opuścisz? pytam bo nie liczę na to żeby Theron nadal pozwolił mi zostać po tej akcji a poza tym sama nie chcę. - Chciała aby zrobił jak na Mustafar lub żeby ją po prostu przytulił, ale ukryła to pod złością nadal grając femme fatale.

Quinlan Ramis - 2016-02-03 19:21:54

- Musisz się liczyć z tym, że obecnie mało kto będzie lubił i tolerował Jedi. Dzięki propagandzie Imperium jesteśmy banitami, wszędzie poszukiwanymi. Tymi złymi właśnie bez względu na to, co się robiło wcześniej. A major należy po prostu do tej grupy, która za nami nie przepada. - stwierdził fakt, jakim była aktualna sytuacja w galaktyce. I zmienić to się mogło dopiero z czasem i później po upadku Imperium.
- Jak długo pozostanę? Najprawdopodobniej parę miesięcy, nie więcej. Wszak zawsze mogę później wspierać rebeliantów działając niezależnie, jak do tej pory. A gdzie się udam? Jeszcze o tym nie myślałem. - sięgnął dłonią ku jej twarzy i pogładził po policzku kciukiem. - I nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość. Może Theron zrozumie swój błąd w wysyłaniu cię na misję wojskowo-dyplomatyczną. Nie przekreślaj wszystkich tak jak to zrobiłaś Theronem. Ciągle jeszcze można się czegoś nauczyć latając w ich flocie. No i co ważne, mamy bezpieczne lokum dla treningów i odpoczynków. Z dala od inkwizycji, szpiegów i łowców nagród.

Devia - 2016-02-03 20:00:46

-zrozumie albo i nie, mało mnie to obchodzi. Nie będę niczyją marionetką i kropka - odparła. Miała w nosie co pomyśli Theron, przerypał sobie u niej i był skończony. Jego dotyk był dla niej kojący. Tylko jemu ufała - fakt - przyznała mu racje co do kryjówki - chciałabym latać z Tobą własnym statkiem, mam trochę kredytów odłożonych które tak trzymam nie bardzo wiedząc co z nimi zrobić, może właśnie na to je wykorzystać... tylko kuźwa będę musiała jakoś przetrzymać te pare miesięcy żeby nauczyć sie pilotażu. Mniejsza z tym co teraz? wracam i opierdalam szanownego pana jenerała? - zapytała wykorzystując już rozpoczęty przez niego kontakt i tuląc się do niego.

Quinlan Ramis - 2016-02-03 20:14:15

- Dasz radę, wytrzymasz ten czas, dla mnie. A co do wspólnego latania, to pomyślimy zatem o tym jak wrócę. Powinno starczyć na jakiś mniejszy statek, ale odpowiednio szybki dla nas. - pokiwa głową słysząc, że ma się zamiar dorzucić do jego puli. Zawsze lepiej latać we dwójkę, gdy oboje znają się czy też będą się znać na pilotażu.
- Ja ruszam na spotkanie z ambasadorem, a ty zaś zapewne będziesz musiała poczekać w jednej z kajut. Może w mesie, nie wiem. - odpowiedział na pytania dziewczyny. Odpowiedział odruchowo na jej objęcie i sam ją przytulił. Zwłaszcza, że w najbliższym czasie się rozstawali i lecieć mogli w dwóch różnych kierunkach.

Moc - 2016-02-03 20:33:42

Nie było im jednak dane zbyt długo cieszyć się bliskością, gdyż do drzwi kajuty w której przebywali ktoś zapukał. Po otwarciu drzwi ich oczom ukaże się dwóch młodych, dwudziestokilkuletnich żołnierzy w mundurze Sojuszu.
- Ambasador Korinus prosi na rozmowę
Odezwał się pierwszy do Quinlana. Lekko się uśmiechał i sprawiał miłe wrażenie. w Mocy wyczuć można było jego pogodny charakter i otwartość na świat. Był takim promyczkiem w tym szarym świecie skrzywdzonych na równe sposoby ludzi.
Jego towarzysz za to byę bardziej poważny i nieco ponury. Obserwował Quinlana przez przymrużone oczy, niczym drapieżnik ofiarę.
- Mój kolega Flyn otrzymał rozkaz od majora by przypilnować pańską przyjaciółkę. Rozumie pan, to okręt wojskowy i nieautoryzowane osoby nie mogą swobodnie się po nim przemieszczać
Mruknął przepraszająco. Niestety takie były konsekwencje wkurzania majora Bradona.
- Chodźmy
Delikatnie ponaglił Quinlana żołnierz po czym poprowadził go korytarzami pod pokój ambasadora. Jego kolega, Flyn zajął miejsce przy drzwiach do kajuty zajmowanej przez Devię. Z tego pomieszczenia nie było innego wyjścia, wiec musiałaby przejść przez drzwi strzeżone przez niego. Ale przynajmniej miała spokój.

Quinlan Ramis - 2016-02-03 20:47:46

Spojrzał na dwójkę żołnierzy, którzy przyszli do nich. Dwie strony tego samego medalu, odbicia w lustrze. Pora była zatem na nich. Quinlan pocałował jeszcze dziewczynę, po czym ruszył w ślad za jednym z posłańców. Wierzył i miał nadzieję, że Devia sobie poradzi i ten, który jej pilnuje nie zrobi czegoś głupiego w stosunku do niej jak prowokacja czy obraza. 
- Długo służysz jako ochroniarz ambasadora? - odezwał się po drodze z pytanie do żołnierza, który go odprowadzał.

Devia - 2016-02-03 20:52:08

Popatrzyła ostrzegawczo na drugiego żołnierza. Gdy tylko wyszli i drzwi się zamknęły usiadła w siadzie skrzyżnym i skupiła się początkowo na samokontroli i oczyszczeniu umysłu z emocji, medytacji wyobrażając sobie jak uczył ją Quinlan ciszę, spokój plażę i morze.
Gdy już udało jej się wprowadzić w trans skupiła się na wizjach.

Moc - 2016-02-03 21:12:37

- Nie, zaledwie kilka miesięcy. Za to służę pod majorem od czterech lat.
Odpowiedział młodzieniec z dumą. Był zwykłym szeregowcem, zaraz po szkole zaciągnął się do służby planetarnej, przeszedł pełne przeszkolenie i trafił do jednostki majora Bradona.
- Major zapewne dał wam w kość, co? Jest twardy, zasadniczy, wysoko ceni sobie dyscyplinę, co dla nowych osób bywa uciążliwe. Ale gdy się już człowiek wdroży, to nie ma problemów
Młodzieniec chciał nieco pokrzepić Quinlana, który nie do końca z własnej woli trafił pod rozkazy Bradona.
W końcu dotarli pod drzwi i jego towarzysz zapukał i wszedł do środka by oznajmić ambasadorowi o przybyciu gościa. Wrócił po niecałej minucie.
- Możesz wejść
Wchodząc do kajuty ambasadora Quinlan od razu wyczuje panującą w pomieszczeniu aurę spokoju i wyciszenia. W tym miejscu wiele rzeczy było przesiąkniętych aurą człowieka, który siedział pod ścianą w wygodnym fotelu i popijał jakiś trunek z niewielkiej szklanki.
- Witaj. Jak się nazywasz młodzieńcze?
Zagadnął uprzejmie Korinus. Po chwili wstał by właściwie się przywitać ze swoim gościem, wyciągając do niego rękę. Ambasador był staruszkiem, miał ponad sześćdziesiąt lat, siwe, a w zasadzie białe włosy i białą, gęstą brodę, nie mającą więcej niż centymetr długości. Jego poznaczona zmarszczkami twarz zdradzała lata przeróżnych doświadczeń, jednak oczy pozostały czujne i inteligentne. Przebiegłe można nawet powiedzieć, jak to u polityka.
- Jak minął lot? I przede wszystkim jak czuje się Artanis?

Flyn nie miał zamiaru wkurzać siedzącej w kajucie Devii. Po prostu stanął na straży zgodnie z rozkazem, nie wpuszczając ani nie wypuszczając nikogo. Nie obchodziło go co w środku robi zabrakanka póki było spokojnie.
Co do wizji to niestety nie działało to w ten sposób. Nie można było ich wywołać ani przyspieszyć, to Moc je zsyłała kiedy "chciała". Można było jedynie ćwiczyć swój umysł pod katem otwartości na nie, jednocząc się z otaczającą Mocą. Wymagało to wielkiej dyscypliny psychicznej i duchowej. Osoby, które przejawiały naturalny talent w tym kierunku miały oczywiście łatwiej, ale i tak musiały poświęcić lata na ćwiczenia i medytacje. Nawet mistrz Yoda, który był uznawany za niekwestionowany autorytet w dziedzinach wizji, nie mógł ich siłą wywołać. Potrafił jednak słuchać echa w Mocy, przez co był zwykle dobrze zorientowany w sytuacji w Galaktyce.

Quinlan Ramis - 2016-02-03 21:25:04

Zasadniczy, zdyscyplinowany, twardy, niewiele się różnił ten opis od jego dawnej mistrzyni. Zresztą Quinlan nie miał w tej chwili problemu z dostosowaniem się do warunków jakie tutaj panowały.
Wszedłszy do kajuty ambasadora skłonił się lekko na powitanie.
- Jestem Quint ambasadorze. A lot minął spokojnie, bez owacji. - odpowiedział ściskając dłoń na powitanie i dodał po chwili - Tak jak człowiek, który widział za dużo i przeżył zbyt mocno niektóre sprawy. Ale trzyma się mocno dalej. Chyba jednak nie po to mnie pan wezwał prawda? - przeszedł od razu do sedna, chcąc pominąć zbędne ceregiele i niepotrzebne półsłówka.

Devia - 2016-02-03 21:42:03

Wprowadziwszy się w trans i oczyściwszy umysł z uczuć otworzyła się na moc i zjednoczyła z nią by otwierając się na potencjalne wizje niejako je do siebie zaprosić by same do niej przyszły. Skupiła się również na osobie ambasadora odcinając się od wszystkiego co mogłoby ją rozproszyć.

Moc - 2016-02-03 22:03:19

- Czyli jak każdy z nas
Odpowiedział pogodnie, ściskając rękę Quinlana. Po chwili wszedł w buty dobrego gospodarza i podszedł do niewielkiego eleganckiego mebelka. Otworzył jedne z drzwiczek, wysuwając z wnętrza ekspres do kafu.
- Filiżankę?
Zaproponował. Sam już zaczął sobie parzyć swój ulubiony specyfik i już po kilku sekundach aromat świeżo zmielonych ziaren kafu rozszedł się po pomieszczeniu.
- Usiądź spokojnie, porozmawiajmy. Jestem starym człowiekiem, do tego dyplomatą. Uwielbiam rozmawiać a czeka nas jeszcze wielogodzinny lot, więc równie dobrze możemy uciąć sobie krótką pogawędkę, nim Bradon weźmie cię w obroty na dobre. Z resztą co nieco zdążył mi już opowiedzieć
Korinus mówił płynnie i gładko, jak rasowy polityk. Na szczęście jego słowa nie były podszyte fałszem, jak to często bywa z osobami bawiącymi się w tym bagnie zwanym polityką.

Devia nie mogła jednocześnie oddawać się medytacji, otwierając się na Moc, szpiegując jednocześnie ambasadora, musiała zdecydować co jest ważniejsze. Zespolenie z Mocą sprawi, że straci poczucie czasu i przestrzeni wokół niej i gdzieś po prostu odpłynie na wiele godzin. Skupianie swojej uwagi na ambasadorze czy Quinlanie sprawi, ze zakotwiczy się w rzeczywistości.

Quinlan Ramis - 2016-02-03 22:14:54

- Czemu nie, dziękuje. - zgodził się na kawę i usiadł, skoro mieli przed sobą trochę czasu jak to określił ambasador, to równie dobrze mogli porozmawiać. To że wydawał się nie być aż tak kłamliwym politykiem zdawało się działać na jego korzyść.
- Bradon nie jest aż taki groźny jak się może wydawać. A że zdążył już przekazać wieści, to zapewne wiadomo już, że bardzo wkurzył moją towarzyszkę swoim zachowaniem. - skomentował słowa dotyczące przekazania wieści. Nie dziwił się, wszak ambasador sam prosił o Jedi, zatem chciał też pewnie wiedzieć jak się sprawowali w rozmowie z szefem ochrony.

Devia - 2016-02-03 22:28:46

Przez dłuższą chwilę zastanawiała się co wybrać. Nie chciała ryzykować że ktoś ją wybije podczas gdy ona dozna "olśnienia". Nie wiedząc ile ma czasu skupiła się na rzeczywistości i osobie ambasadora.

Moc - 2016-02-03 22:42:04

Przygotowanie drugiej porcji kafu nie zajęło mężczyźnie dużo czasu i już po chwili Quinlan otrzymał filiżankę parującego, aromatycznego, gorzkiego napoju. Korinus usiadł w fotelu, wskazując Quinlanowi miejsce na przeciwko siebie.
- Nie lekceważyłbym Bradona przyjacielu. To wojskowy z krwi i kości, jego rodzina od wieków służy w armii. Oczywiście dla jedi nie jest wielkim wyzwaniem, ale potrafi sprawnie wypełniać swoje obowiązki. No i potrafi też uprzykrzyć człowiekowi życie, jeśli ktos zajdzie mu za skórę
Ambasador uśmiechnął się nieznacznie znad swojej filiżanki. Chodziło mu oczywiście o tą sprawę z Devią, która w tej chwili otrzymała "nadzór" wojskowy i nigdzie bez swojego przymusowego towarzysza nie pójdzie. A to i tak łagodna opcja.
- On wkurzył ją, ona jego i tak się to kręci. Major żywi uprzedzenia względem jedi od... niech pomyślę... dwudziestu lat? To długa i skomplikowana historia, ale konkluzja jest prosta. Nie ufa jedi i Mocy, stąd jego nastawienie. Jest jednak profesjonalistą, więc nie będzie sabotował Twoich działań, zaręczam. Kilkakrotnie zdarzyło mu się już współpracować z jedi, choć zdania o nich nie zmienił
Dodał ze smutkiem, popijając napar. Niedaleko Quinlana stał stoliczek z cukrem i mlekiem, jeśli będzie chciał skorzystać to miał wolną rękę. Korinus wolał czarny i gorzki kaf.
- Jednak przyznam szczerze, trochę zaskoczyła mnie reakcja twojej towarzyszki. Znałem wielu jedi i każdy potrafił utrzymać nerwy na wodzy. Gdyby tego nie potrafili to wszelkie negocjacje kończyłyby się ruchami mieczy świetlnych
Zażartował delikatnie. Nie miał nic do Devii, po prostu członkowie Zakonu Jedi słynęli z opanowania, cierpliwości i uprzejmości nawet w obliczu największych gburów i prostaków, którzy kierowali wobec nich przeróżne kłamstwa i oszczerstwa. Za to ich Korinus podziwiał, bo jemu czasem brakowało cierpliwosci do takich typów.

Quinlan Ramis - 2016-02-03 23:01:57

- Zatem będę musiał uważać, abyśmy obydwaj nie wchodzili sobie w drogę. Dla ogólnego dobra tej misji. Devia jest małym wyjątkiem od reguły. Jej poprzedni mistrz zaniedbał trochę jej naukę skupiając się tylko na przekazywaniu ideologii. Dlatego chyba jest taka niecierpliwa, ale pracuje nad tym. - sięgnął po dodatki i uzupełnił kawę o mleko i cukier, a potem zamieszał łyżeczką. Chyba nie ma nikogo, kto by nie miał jakiejś ponurej przeszłości w swym życiu. Długa i skomplikowana historia, której wynikiem była nieufność do Jedi. Najwidoczniej poszło w przeszłości coś nie tak, ale Quinlan nie zamierzał zagłębiać się w te szczegóły.
-  Czego można się spodziewać na miejscu ambasadorze?

Moc - 2016-02-03 23:16:57

- Ja bym tutaj użył sformułowania "nie wkurzać się wzajemnie". Porozmawiam jeszcze z majorem i postaram się go trochę uspokoić. W końcu nam wszystkim zależy na tym, by wszyscy bezpiecznie przetrwali przez te kilka dni
Korinusowi zależało na tym, by jakoś współpracowali mimo dzielących ich różnic i ogólnej niechęci Bradona do jedi. Nie wątpił jednak, że mężczyzna w końcu przełamie swoje uprzedzenia względem Quinlana.
- O to jest pytanie przyjacielu... o to jest pytanie
Mruknął w zamyśleniu ambasador i ponownie napił się swego kafu. Delektował się nim przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- NA pewno spotkamy bandę twardogłowych żołnierzy nieskorych do jakiejkolwiek współpracy. Zapewne to i owo wyciągną na światło dzienne, nie wątpię że poruszą temat klonów. Dla nich to bardzo drażliwy temat... Jeśli nie wykopią nas stamtąd pierwszego dnia to będzie sukces
Roztaczana przez niego wizja nie była raczej optymistyczna, mimo to zachowywał on pogodę ducha i wciąż się uśmiechał. Miał już pewne doświadczenie w kontaktach z Mando, więc nie był aż tak zdenerwowany, ale pewne napięcie było u niego wyczuwalne.
- Wiele rzeczy może się wydarzyć. Wylądujemy w nowej-starej stolicy planety, która pogrążona jest w wojnie domowej, zaś jej mieszkańcy to zaprawieni w bojach wojownicy z dziada pradziada, posiadający długą i krwawą historię, do której można przypisać liczne wojny z Republiką.

Quinlan Ramis - 2016-02-04 10:50:17

- Skoro rozmowy będą się toczyć z żołnierzami i byłymi żołnierzami odnośnie współpracy, to może warto by właśnie te aspekty głównie wyróżniać. Wspólną walkę, wyzwania które mogą pokonać i zdobyć sławę. Bo z tego co wiem to kiedyś naprawdę dla nich liczyły się wszelakie wyzwania na równi z honorem. A o co chodzi z klonami? Mają jakiś uraz do nich? - rozmowa zaczęła się interesująco i Quinlan liczył po trochu, że dowie się czegoś więcej podczas niej. Kto wie, może da się coś wykorzystać podczas nieoficjalnych rozmów.

Moc - 2016-02-04 15:24:45

Korinus uśmiechnął się w odpowiedzi na sugestie Quinlana.
- Gdyby to było wszystko było takie proste, to świat byłby piękniejszy i spokojniejszy. A ja byłbym bez pracy
Oczywiście można pomarzyć o takim świecie, gdzie wystarczy zaproponować kilka jasnych warunków współpracy  i to by załatwiało sprawę. W praktyce będzie to wyglądać całkiem inaczej i pod płaszczykiem uprzejmych słów (przynajmniej jego, bo Mando pewnie będą walić prosto z mostu) odbędzie się ciężka batalia odnośnie warunków sojuszu. Samo wynegocjowanie zgody może zająć kilka dni, a doprecyzowanie traktatów to już kwestia tygodni.
Pytanie o klony nieco go zdziwiło. Zakładał, że członek Zakonu będzie znał przynajmniej podstawy historii powstania Armii Klonów.
- Uraz? Wręcz przeciwnie. Dawcą genów był łowca nagród Jango Fett, który przy okazji przez długi czas dzierżył tytuł Mandalora. Poza tym wielu szkoleniowców klonów było Mandalorianami i tak się złożyło, że wielu z nich ich "usynowiło". I tym sposobem mamy problem więzów krwi i rodziny. Zapowiada się interesująca rozmowa, nieprawdaż?

Quinlan Ramis - 2016-02-04 15:43:59

Klony które zdradziły będące w niektórych przypadkach synami mandalorian. To istotnie mógłby być problem, zatem nie zazdrościł dyskusji ambasadorowi. I nie znał też tego szczegółu o dawcy genów przez łowcę nagród. Wiedział, że narodzili się i szkolili na Kamino, wiedział też, że zdradzili zakon i Jedi pomagając ich eksterminować.
- Więzy rodzinne i krwi zawsze stanowią problem w rozmowach. I chyba nie ważne czy to kwestia polityczna czy prywatna. No ale nie wybrali by pana, gdyby nie miał pan w takich rozmowach odpowiedniego doświadczenia. A co do tego tematu, to nie ma czasem możliwości aby wykorzystać właśnie więzy krwi i przez to połączyć Sojuszu z Mandalorianami? - dodał na końcu pytanie z ciekawości, choć trochę podejrzewał że ambasador mógł już o takim czymś myśleć. Lub było to niemożliwe z jakichś względów.

Moc - 2016-02-04 16:08:09

Z punktu widzenia Jedi klony faktycznie zdradziły, z ich i Imperium już niekoniecznie, z kolei Sojusz nadal korzystał z ich usług, choć odważył się nadać im pierwsze podstawowe prawa, co mogło być atutem w rozmowach z Mando.
- Oczywiście zamierzam użyć to jako jednej z kart przetargowych. Wspólna pomoc w "uwolnieniu" uciskanych przez Imperium klonów. Ale to tylko jeden atut i niestety nie najsilniejszy. Byli szkoleniowcy Mando stanowią niewielką, choć wpływową grupę w nowym "rządzie" Mandalore. Niestety sam Mandalor jest obojętny wobec tej kwestii.
Korinus dokończył swoją filiżankę kafu i cicho westchnął. Zaczął w myślach jeszcze raz analizować wszystkie swoje karty, którymi zamierzał zagrać w czasie negocjacji. Bywało już lepiej, ale też i gorzej.
- Dyplomacja to trudna sztuka, opierająca się na umiejętnym operowaniu słowem i na wnikliwości. Taka gra pozorów kłamstw obu stron, gdyż każda chce wytargować dla siebie jak najlepsze warunki. Jedi zawsze byli w biegli w tej sztuce, potrafiąc przejrzeć kłamstwa obu stron, doprowadzając do kompromisów. 

Quinlan Ramis - 2016-02-04 17:02:26

- Tak, mieliśmy wielu dobrych dyplomatów. Szkoda tylko, że polityka opiera się głównie na kłamstwach zamiast na szczerości. Czasami mi się wydaje, że prawda w negocjacjach bardziej by się sprawdziła niż balansowanie na krawędzi. Ale to raczej moje prywatne spostrzeżenia i pewnie nie sprawdziłyby się w negocjacjach. - uśmiechnął się i wychylił parę łyków napoju. Rozmowa nic ich nie kosztowała, nie musieli też rozmawiać oficjalnie... przynajmniej tak się Quinlanowi wydawało. - Czy to z tego powodu poprosiłeś o dwójkę jedi do eskorty? Do pomocy przy tych negocjacjach czy też głównie byśmy pilnowali aby imperialna inkwizycja nie zrobiła wjazdu na zebranie?

Moc - 2016-02-04 17:38:29

- To o czym mówisz jest możliwe tylko w świecie idealnym, gdzie nie byłoby kłamstw, chciwości, nienawiści, i tak dalej. Coś, do czego jedi zawsze dążyli. Niestety natury ludzkiej nie da się zmienić.
Westchnął przeciągle Korinus. też by chciał żyć w takim świecie, ale taka utopia nie była możliwa. Można było jedynie nieco zwiększyć standardy jeśli chodzi o uczciwość, prawdomówność czy moralność. Jednak zawsze znajdą się czarne owce.
- Trochę tego i trochę tego. Ostatnio zalazłem imperialnym za skórę, przeciągając kilka planet na stronę Sojuszu, a Mandalore to łakomy kasek. Świetnie wyszkoleni i uzbrojeni żołnierze, rozwinięte stocznie i fabryki z dużym doświadczeniem militarnym. No i Beskar, na którym każdy chciałby położyć łapy, choć podejrzewam że Mando prędzej wyginą nim z kimkolwiek podzielą się tą wiedzą
Ambasador wstał i odebrał od Quinlana pustą filiżankę, odnosząc ją do mebelka z ekspresem. w innej szufladzie miał miniaturowe urządzenie czyszczące i do niego włożył naczynka po kafie.
- Obawiam się, że Imperium przyśle na Mandalore swoich agentów, może nawet Inkwizytora. Ostatnimi czasy współpraca miedzy Inkwizycją a Imperatorem mocno się zacieśniła, więc nie zdziwiłbym się, gdyby włączyli się w ten konflikt. W dodatku istnieje obawa, że Straż Śmierci sprzymierzyła się z Imperium, by przejąć kontrolę nad planetą.

Quinlan Ramis - 2016-02-04 21:01:16

- Patrząc z taktycznego punktu widzenia, to przejęcie Beskar, zdobycie Mandalore oraz przy okazji złapanie pana, to warte zachodu wysłania nawet inkwizytora. Trzy pieczenie na jednym ogniu, więc na pana miejscu byłbym ostrożny. No i sam też postaram się być wyczulony na zawirowania mocy, a myślę że astrodroid też będzie przy tym przydatny czy to do przekazania informacji czy otworzenia nagle zamkniętych drzwi. - słów dotyczących natury ludzkiej nie skomentował, bo nie było czego komentować. Taka idylla po prostu nie mogła istnieć, a jedynie coś zbliżonego.
- Ma pan dla mnie jakieś specjalne wytyczne ambasadorze?

Moc - 2016-02-04 21:23:06

- I tu się muszę zgodzić, przynajmniej w przypadku dwóch pieczeni. Trzecia nie jest tak oczywista, gdyż beskar trzeba umieć odpowiednio przetopić, a to tajemnica Mando. Wiele osób oferowało im już fortunę za tą tajemnicę i jak dotąd otrzymali figę z makiem, więc o to bym się nie martwił
Powiedział uspokajająco. Nie zmieniało to jednak faktu, że pozostałe cele mogły zostać przez Imperium zrealizowane, czego Korinus się obawiał. Dlatego poprosił o pomoc, tak na wszelki wypadek. A Theron zgodził się na tą małą przysługę.
- Powiem szczerze... nie. Nie znam się na tym, sprawami wojskowymi zajmuje się Bradon zawsze. Co najwyżej mogę prosić o to, byś miał oczy otwarte i zwracał uwagę na jakieś nietypowe zachowania czy zdarzenia. I informował majora. On powinien wiedzieć co i jak

Quinlan Ramis - 2016-02-04 23:31:55

- Wstępne wytyczne od niego już dostałem. I postaram się jak najlepiej wypełnić powierzoną mi misję. A co do astrodroida, to dołożyłbym go do pana obsługi osobistej na czas wizyty na planecie. W ten sposób miałbym dodatkowy wgląd w pana bezpieczeństwo. - złożył propozycję w celu dodatkowego zabezpieczenia. To, że do tej pory nie udało się nikomu sprzedać tej tajemnicy, nie znaczyło że z pomocą inkwizycji Imperium tego nie zdobędzie. Przed Mocą nie było zbytnio przeszkód.

Moc - 2016-02-05 21:42:19

- W porządku, jednak moi technicy będą go musieli sprawdzić, tak na wszelki wypadek. Nie mam zbyt wielkiego zaufania do droidów, zbyt łatwo można je przeprogramować i użyć przeciwko nam.
Nie chciał okazać braku zaufania Quinlanowi, jednak osobiście nie przepadał on za żadnymi droidami i starał się maksymalnie ograniczyć ich liczebność w swoim otoczeniu. Z tego powodu nie posiadał też własnego droida protokolarnego tylko korzystał z usług żywych tłumaczy. Wielu uważało go pod tym względem za dziwaka i może mieli rację, ale wolał pracować z istotami żywymi, czującymi i myślącymi a nie z bezdusznymi i logicznymi maszynami.
- Nie będzie mógł też korzystać z systemów komputerowych miasta bez pozwolenia. Tego typu działalność to straszne faux pas. Mogliby się obrazić o to

Quinlan Ramis - 2016-02-05 23:45:44

- W porządku zatem, nie wydaje mi się by Artoosix miał coś przeciw takiemu rutynowemu badaniu.
Każdy musiał poświęcić odrobinę swojej prywatności dla dobra całej misji, zwłaszcza gdy z tego co usłyszał mandalorianie raczej nie przepadali za droidami czy też ich umiejętnościami. Quinlan nie znał tego aspektu przyszłych rozmówców, zaczął też się zastanawiać ile go jeszcze mogło spotkać niespodziewanych i nowych wieści z tej planety. - I jakoś sobie poradzimy z tymi ograniczeniami i będziemy z nich korzystać tylko w kryzysowych sytuacjach.

Moc - 2016-02-06 00:08:59

- Świetnie. W takim razie przed lądowaniem zgłoś się z nim do działu technicznego. Któryś z żołnierzy wskaże drogę
Dobrze, że nie robił on żadnych problemów z powodu tego badania astromecha, ale Korinus wolał mieć pewność, że nikt niepowołany nie będzie przysłuchiwać się negocjacjom z Mandalorem. Droid świetnie zaś nadawałby się do roli takiego szpiega, bo nikt nie zwróciłby na niego uwagi.
- Obawiam się, że nie mamy wyboru
Odpowiedział ze szczerym uśmiechem ambasador.
- Cóż, chcesz wiedzieć coś jeszcze nim zostaniesz rzucony w wir problemów i trosk zwiazanych z majorem Bradonem?

Quinlan Ramis - 2016-02-06 10:29:20

- Nie, chwilowo wiem wszystko co dotyczy misji. Chyba, że ma pan ambasadorze coś jeszcze w zanadrzu dla mnie, czego jeszcze pan nie powiedział. - odparł z lekkim uśmiechem wstając z fotela. Wydawało się Quinlanowi, że wszystko już omówili w kwestii ich zadania. Wiedzieli obaj czego się można spodziewać na planecie oraz chyba tego, czego mogli się spodziewać po samych sobie. Po czym dodał odpowiadając na ostatnie pytanie - Co do majora Brandona, to poradzę sobie z jego manierami.

Moc - 2016-02-06 13:18:49

- Nie, to już wszystko. Chyba, że o czymś zapomniałem ale to później jeszcze można o tym wspomnieć
Korinus podszedł do Quinlana, podając mu rękę na pożegnanie. Grzeczność przede wszystkim. Cieszyło go też to, że udało im się obgadać wszystkie najważniejsze sprawy przed przybyciem na Mandalore. I gdy o tym pomyślał przyszła mu do głowy jedna myśl.
- A co z twoją przyjaciółką? Bradon jej nie dopuści do ochrony, póki się z nim nie dogada, w co niestety wątpię. A ja już bardziej na niego nie wpłynę
Tą sprawę też musieli jakoś obgadać, bo ten konflikt na linii Devia Bradon nikomu nie służył i trzeba to rozwiązać jakoś.

Quinlan Ramis - 2016-02-06 14:13:13

Uścisnął dłoń Korinusa, przynajmniej ta rozmowa w porównaniu do tej z majorem. Ciągle pozostawała kwestia Devii.
- Nie wiem, ale Devia jest dość uparta i stoi w zaparte przeciw wszelkiemu podporządkowaniu się i słuchaniu wojskowych. Jest bardzo pod tym względem niezależna. Albo zatem ją wyślą z powrotem, albo może uda się ją ściągnąć też na planetę ale w roli turystki może? Będąc poza naszymi szeregami może też trochę powęszyć i się dowiedzieć. - o ile oczywiście nie wpakuje się w kłopoty dodał w myślach. Ale miał nadzieję, że będzie się zachowywać na obcej planecie.

Moc - 2016-02-06 14:54:20

- I działa pod rozkazami Artanisa? Niezwykłe
Mruknął rozbawiony, gdyż dobrze wiedział że Theron też preferował wojskową dyscyplinę i rygor. Choć mógł nieco zmięknąć w ciągu ostatnich miesiąc, rozluźniając nieco atmosferę.
- Obawiam się, że to już leży w gestii majora, ale wysadzenie jej na powierzchni w charakterze turystki przejdzie. Tak czy inaczej obecnie obraliśmy już kurs na Mandalore i nie zmienimy go, wiec tam musielibyśmy się rozstać. Poinformuj jednak twoja przyjaciółkę by uważała na siebie, gdyż jeśli nie dogada się z Bradonem to w przypadku kłopotów nie będę mógł jej pomóc. Chcę, by była między nami jasność w tej kwestii.
Major dowodził jego ochroną i to on miał w tej sprawie ostateczne zdanie. I tak ugiął się przed jego prośbą, by przyjąć pomoc od jedi mimo obiekcji.

Quinlan Ramis - 2016-02-06 15:34:06

- Przekaże jej wytyczne i poinstruuje w sprawie bezpieczeństwa oraz ostrożności. Wszystkim nam wszak zależy, by ta wyprawa dobrze się zakończyła. - skwitował słowa ambasadora. - A co do Therona, to zmienił się. Musiał się dostosować jak my wszyscy do obecnej sytuacji.

Moc - 2016-02-06 16:13:56

Ambasador i Quinlan pozegnali się. Po tej rozmowie musiał on jeszcze chwilę porozmawiać z majorem, który przekazał mu rozpiskę wacht z zaznaczeniem w których on miał brać udział, jak miał się zachowywać itp. Dodatkowo otrzymał fałszywą kartę identyfikacyjną żołnierza Sojuszu, więc w przypadku jakiejś szczegółowej kontroli ze strony Mando nie powinno być większych problemów.
Lot na Mandalore trwał wiele godzin. W tym czasie Quinlan mógł w ograniczonym zakresie poruszać się po pokładzie Consulara. Zamknięte dla niego były najbardziej strategiczne pomieszczenia, takie jak maszynownia, mostek, sekcje komunikacji, kierowania osłonami itp. Czyli podobne ograniczenia jak na "Obrońcy Jedi" (zwykli żołnierze też nie mieli do nich dostępu, jedynie autoryzowany personel). Z Devią był większy problem, gdyż jej swobodę ruchów ograniczono jedynie do pomieszczenia w którym przebywa, toalet i mesy by coś mogła zjeść i to cały czas pod czujnym okiem milczącego ochroniarza.

Ostatecznie dotarli na miejsce, co poczuła cała załoga, gdy miarowe takty hipernapędu zmieniły tony i cały pokład delikatnie zadrżał, co było znakiem wyjścia z nadprzestrzeni. Przez kilka krótkich sekund poczuli napięcie w ciele, które zawsze występowało przy zmianie prędkości. W końcu wszystko się uspokoiło, hipernapęd zamilkł a w tle słuchać było ciche mruczenie silników podświetlnych. Coś, do czego musiał się przyzwyczaić każda osoba podróżująca w kosmosie.
W pomieszczeniu zajmowanym przez Devię znajdował się mały iluminator, przez który można było dostrzec odległą planetę Mandalore, na orbicie której znajdowała się sporej wielkości stacja kosmiczna, pełniąca rolę stoczni oraz obronną. Wokół niej kręciły się maleńkie kropeczki myśliwców. Od tej eskadry oderwało się kilka maszyn, które pomknęły w ich stronę. Punkciki te powoli się powiększały...
Wkrótce dołączyła do nich eskorta w postaci myśliwców typu Kom'rk (z Mando'a to rękawica). Małe i zwinne maszyny śmigały wokół nich, pilnując by skierowały się właściwym wektorem podejścia.
Przelatując w pobliżu stacji kosmicznej MandalMotors można było dostrzec zarysy jakichś statków, konstruowanych w stoczniach. Wokół krążyło też sporo myśliwców, strzegąc droidy techniczne i inżynierów w maleńkich stateczkach konstrukcyjnych.
"Gwiazda Istaru" weszła najpierw na orbitę planetarną a później weszła w atmosferę. Tłumiki inercyjne i osłony cząsteczkowe wytłumiły większość drgań i w końcu znaleźli się na Mandalore. Wkrótce ich maszyna wylądowała a po Quinlana przybył jeden z żołnierzy, by poinformować go o tym, że powinien się stawić przy wejsciu, jako że stanowił część ochrony ambasadora. Devia z opuszczeniem pokładu musiała jeszcze poczekać.

Quinlan Ramis - 2016-02-06 17:03:36

Wyszedłszy od majora zajrzał z Artoosix do części technicznej wskazanej przez Korinusa, gdzie technicy sprawdzili oprogramowanie astrodroida. A potem, po powrocie z rozmowy z ambasadorem i majorem Quinlan przekazał Devii nowiny. O wieściach jakich dowiedział się od Korinusa oraz opcji dołączenia do całej wyprawy jaka była dla dziewczyny zdawać by się mogła jedyną.
- Poruszałabyś się niezależnie od reszty, rozglądała po okolicy, nie rzucała się w oczy i sprawiała problemów. W ten sposób mogłabyś zasięgnąć języka i dowiedzieć się czegoś poza misją dyplomatyczną. Również odnośnie innych ciekawych nas spraw jak zakup małego statku, czy dziwne statki. Oczywiście dyskretnie i nie nachalnie by nie naprowadzić na nasz ślad inkwizycji czy łowców nagród. - rzekł do dziewczyny na koniec. Byłaby to jej pierwsza samodzielna misja spod skrzydeł Quinlana. Pojawienie się żołnierza później stanowiło początek całej wyprawy - Uważaj na siebie moja droga. - dodał i pocałował ją na pożegnanie, po czym poprawiwszy mundur oraz sprawdziwszy czy wszystko ma przy sobie ruszyć miał ku wejściu do statku w towarzystwie Artoosix.

Devia - 2016-02-06 17:18:38

Siedziała w lekkim transie powoli z niego wychodząc gdy wszedł Quinlan. Wstała wzdychając słysząc nowiny.
-czyli tak jak miało być na początku... - w sumie podobała jej się ta opcja. Zdecydowanie bardziej leżała w jej charakterze niż słuchanie rozkazów jakiegoś tępego chuja -... mam bawić się w turystę obserwatora, dobrze - podsumowała i zrobiła krok w jego stronę.
-obiecuję - powiedziała odpowiadając na jego pocałunek i obejmując go. Puściła go i przez chwilę patrzyła jak odchodzi. Potem skinęła na Artocifora który zaczął popiskiwać smutnie i kazała mu pokazać mapę stolicy Mandalore - Keldabe oraz wszystkie interesujące turystów miejsca oraz sprawdzić urządzenie nagrywająco-robiące zdjęcia, chcąc się dobrze przygotować do ogrywanej roli.

Moc - 2016-02-06 17:46:16

Przy wyjściu z Consulara zebrała się już cała delegacja Sojuszu. Jedenastu strażników (z Quinlanem 12), na czele których stał major Bradon, do tego trzech osobistych asystentów ambasadora, sam Korinus, oraz troje pomniejszych przedstawicieli władz Sojuszu, którzy mieli wspierać starania mężczyzny w nawiązaniu porozumienia. Gdy już wszystko było gotowe trap się opuścił i w idealnym szyku cały pochód wyszedł na zewnątrz, gdzie zostali przywitani przez przedstawicieli Mandalora. Druga delegacja składała się tylko z pięciu osób, trzech mężczyzn w pełnym beskar'gamie i dwóch kobiet, również w pancerzach. Pierwsza miała na sobie hełm, jednak druga, będąca wysłanniczką nie posiadała go. Rzeczniczka Mandalora była mirialanką, jej twarz pokrywały skomplikowane tatuaże jej ludu oraz kilka mniejszych blizn. Włosy miała krótko obcięte, by nie przeszkadzały jej w trakcie zakładania hełmu lub w czasie walki bez niego. Była ona na swój sposób ładna, w dodatku dobrze zbudowana. Jej pancerz był dobrze dopasowany i lekki, zabarwiony na niebiesko i pomarańczowo. Z resztą każdy pancerz Mando różnił się nieco od siebie i pomalowany był inaczej. Tutaj panowała zupełna dowolność.
Po krótkim formalnym powitaniu cała delegacja została zaproszona do wieży MandalMotors, gdzie miały odbyć się negocjacje. Musieli po drodze przemaszerować przez osobliwe uliczki Keldabe, które w porównaniu z innymi miastami czy stolicami wydawały się chaotyczne a budynki budowane bez żadnego ładu i składu.

Tymczasem Devia musiała zaczekać kilka minut aż cała delegacja odejdzie, wtedy też pozwolono jej na opuszczenie pokładu i wyjście do miasta. Wcześniej jednak jej astromech ze smutkiem poinformował ją, że nie posiada on w swych bankach pamięci żadnej informacji o stolicy Mandalore, prócz tego że nazywa się Sundari. By zdobyć więcej informacji musiałby połączyć się z holonetem przez jakieś gniazdo dostępu, niestety ochrona okrętu na to nie pozwalała. Może w mieście coś się znajdzie.
Po opuszczeniu trapu Devia znalazła się w osobliwie wyglądajacym miejscu. Port, w którym wylądował ich okręt otoczony był wysokimi, kamiennymi murami, po których przechadzali się Mando. Co kilkanaście metrów stało potężne działo przeciwlotnicze, skierowane ku niebu, jak gdyby spodziewano się jakichś problemów. Po opuszczeniu portu robiło się jeszcze ciekawiej...


Devia kontynuuje sesję w tym Temacie
Quinlan kontynuuje sesję w tym Temacie

wynajem agregatów warszawa weekend w spa Ciechocinek wodomierze wrocław