Gra PBF w świecie Star Wars, rozgrywająca się w czasach Młodego Imperium.
Artysta
Throul zdziwił się. Tego miejsca na planecie ewidentnie nie znał. Wyglądało jak lądowisko. Tajne lądowisko. A skoro miało być tajne to i on nie powinien tu był zaglądać. Rozum podpowiadał mu, by się czym prędzej wycofał, co też starał się w miarę dyskretnie uczynić. Nie chciał by go przyłapano na podglądaniu i szpiegowaniu.
Ostatnio edytowany przez Trax (2012-05-13 15:05:45)
Offline
*Lądowisko było widać w oddali, za barierą, która powoli wygasała, jakby sila generatorów się kończyła. Tak jak i okres użytkowania lądowiska? Kto wie. W koncu serce imperium – coraz trudniej było utrzymać takie „ambasady”. Thorul szedł wzdłuż ogrodzenia. Wyraźnie wszedł tam, gdzie zazwyczaj się nie wchodzi, bo mało kto w centrum zapuszcza siew boczne uliczki – generalnie chodzi się głównymi. A tymczasem zaraz za sklepem starego rodanina było to.
Nie było za bardzo gdzie się oddalać , trzeba było przejść przy tym lądowisku przez całą długsc ogrodzenia.
Na jednej płyt stały trzy identyczne statki – małe, szybkie frachtowce. Pomalowane w jeden wzór – biało niebieskie, zdecydowanie nie imperialne*
Offline
Artysta
Wycofał się więc w stronę sklepu nie chcąc być przez nikogo przyłapanym na myszkowaniu. Ruszył ku głównej ulicy chcąc ją odnaleźć w tej gęstwinie zaułków. Wypił kolejne piwo na dodanie sobie odwagi.
Offline
Offline
Artysta
Wrócił pod ogrodzenie z twardym.postanowieniem.zbadania tego tam lądowiska. Z plecaka wyciągnął sześciopak. Otworzył pierwszą puszkę. Zawartość wylał na ziemię. Zmierzał ku wejściu do obiektu. Co jakiś czas wyrzucał na ziemię, wprost w kałużę rozlanego piwa pustą puszkę. W ten.prosty sposób zaznaczał sobie drogę powrotną do sklepu, który był jego punktem orientacyjnym w terenie.
Offline
*idac wzdłuż ogrodzenia, jak wczesniej, w koncu dojdzie do bramy, jeśli się nie wycofa. Brama była otwarta i niestrzeżona. Oznaczało to ze lądowisko czasy świetności ma za sobą i pewnie wkrótce zostanie porzucone. Po wejściu rociągał się widok na rozległą gładka powierzchnię pierwszej płyty ladowiskowej. Po lewej stronie Thorula, daleko aż na koncu płyty znajdowało się wejście do sekcji biurowej. Dalej były magazyny. Tam stały te statki*
Offline
Artysta
Nie, tym.razem nie zamierzał rezygnować z zwiedzania. Robił to jednak na tyle ostrożnie by nie dać się złapać. Zwiedzał po koleji lądowiska podziwiając z zewnątrz statki, by przejść do biurowca.
Offline
*w biurowcu widac było postępująca wyprowadzke. Jedynie jedno pomieszczenie, przypominające standardowy pokoik biurowy, może troche jak biuro podruży, w każdym razie nic nadzwyczajnego. Siedziała tam rudowłosa pani w wieku około 40 lat, rozmawiała przez holo i malowała paznokcie.
Od statku weszło do niej trzech facetów, wszyscy ubrani w robocze uniformy bez oznaczeń. Ale musieli zaczekać aż pani skonczy rozmowe, wiec wyszli na zewnatrz. Thorul był już na tyle blisko by ich słyszeć – oni stali przy wejściu, a Thorul „za węgłem” budynku biura*
No i ja mu mówie…
- Cholera chyba będzie padać…
- Żartujesz, na Couruscant? Tu nie pada…
-No i ja mu mówie…
- Mój ociec pochodzil z Couruscant, opowiadał jak padło. Kwaśny deszcz padał.
- No i ja mu mówię…
- Może kiedyś, przez przypadek,. teraz mają filtry pogodowe, nic nie ma prawa kapnąć bez ich wiedzy…
- Wiecie co, chłopaki, ale ja mam wrażenie ze wy mnie nie słuchacie
- Słuchamy cie, Miks, słuchamy.
- No to ja mu mówię: nie zrobisz tego. A on mi no jak nie jak tak, staaaaary, po dwa piwerka na łeb łykniemy i patrz. A ja myyyk: za te stary i ssssrrrruuu pod prąd, a on…
Offline
Artysta
Będąc za węgłem biurowca, przyklejony do ściany plecami niczym pająk słuchał ich rozmowy. Rozejrzał się za czymś, za czym mógłby z powodzeniem się schować. W jego głowie zaświtał bowiem pewien pomysł, którego realizacja zależała od znalezienia kryjówki.
Offline
*Tutaj raczej nie było nic do schowania się póki oni stali. ale jak pani skonczy rozmawiać a oni znowu wejdą, to będzie mógł przemknac się pod oknem i dalej, u wejścia do pierwszego magazynu stal kosz na śmieci typu kontener oraz skrzynia, ale istniało ryzyko ze skrzynie wniosą na jeden ze statków.
Z rozmowy zaś trudno było wywnioskować coś konkretnego. Dwóch panów rozmawiało o bzdetach a trzeci opowiadał jakieś swoje wyczyny. Żaden nich nie był człowiekiem. Ci powazniejsi to duros i iktotchi, Miks zaś był młodym bothaninem, ale i tak był wyższy od Thorula*
Offline
Artysta
No i znalazł się w głębokiej, ciemnej dupie. Bez miejsca do ukrycia żadnego nie było. Musiał improwizować. Jak najciszej zdjął plecak i postawił go na betonie i otworzył. Kilka piw i butelka wina. Niewiele. Bardzo niewiele, ale może wystarczy. Wyjrzał dyskretnie zza winkla. Gdy upewnił się, że żaden z mężczyzn nie patrzy starał się cichuteńko podsunąć do nich plecak licząc, że któryś z nich się zainteresuje.
Offline
*Stali, gadali, a bothanin nadal nie miał w nich słuchaczy. Nic dziwnego wiec ze to on zauważył plecak. Wczesniej go nie było, a teraz był*
Chłopaki, nie zostawiajcie tu bagaży bo jakaś menda z ulicy przyjdzie i ukradnie!
*Wtedy i pozostałą dwójka spojrzała w kierunku plecaka*
To nie mój.
- I nie mój…
-Skoro nie mój, nie twój i nie jego, to znaczy ze ktoś zostawił i zaraz będzie szukał. Zanieś do biura, jak ten ktos przyjdzie to na pewno zapyta
*I Miks podszedł by zabrać plecak…*
Offline
Artysta
Przykleił się plecami do ściany i wstrzymał oddech. Ta chwila miała być decydująca. Plecak stał za węgłem, bliżej mężczyzn, więc zauważenie jego osoby nie powinno w zasadzie mieć miejsca. Zwłaszcza, że starał się zachować ciszę. Throul sądził, źe ci pod drzwiami dadzą się skusić na zawartość i odstąpią od wejścia by skonsumować trunki. Chyba, że trafili mu się osobnicy świętoszkowaci nizym jedi. Wtedy trzeba będzie wymyślić coś innego.
Offline
*MIks podszedł. Był teraz dosłownie metr od Traxa. Ale tamten był za rogiem, więc bothanin go nie widział. Podniósł plecak, wtedy butelki i puszki wydały charakterystyczny dziwek. Bothanin zbystrzał. odwróciwszy się przodem do kolegów a tyłem do Thorula zajrzał do środka*
A niech mnie biesy jebią, piwo! *Nie zauważył wina, za to butelki i puszkę, wiec pierwsze skojarzenie – piwo* To prawie jakby nam moc cycki pokazała!
- Miks, kretynie, za godzine odlatujemy a ty chcesz się na drogę napierdolić cudzym piwskiem?
- Oj tam, będą sprawdzać…
- Dawaj mi to, gówniarzu…
*Iktokchi pdszedł do bothanina i złapał go za kołnierz. Tamten cos się stawial, ale wiekszy, starszy i silniejszy kolega zaciągnął go za kołnierz do srodka – do biura, bo pani właśnie ich zawolała. Duros tez wszedł*
Offline
Artysta
Im Moc niemal pokazała cycki. Throulowi zaś wypięła dupę mówiąc wymownie "Cmoknij mnie gdzie światło nie dociera". Trudno. Throul zmarszczył brew. Teraz miał zgryz. Bawić się dalej w podchody, czy nie. Postanowił nie kryć się więcej. Podszedł do drzwi biura i wszedł do środka.
- Dzień dobry.
Powitał wszystkich zebranych z szcerym szelmowskim uśmiechem na twarzy, z jakim.zawsze pozuje na zdjęciach.
Offline