ED - 2011-05-05 10:07:02

W związku z rozszczepieniem akcji w obrębie hangaru B, wyodrębniono statek Hakona: duzy, stary frachtowiec towarowy. Ładownia jest pusta i mieści się w  niej jama Urgi. Przejście z ładowni do dalszych części statku jest niemożliwe, ale w bakburcie jest wejście jakies dwa na dwa z kawałkiem szerokości. Wejście na wysokości metra, tak ze Ed wlezie jak się uprze. z  tego wejścia widać ambulatorium, jeśli jest otwarte, dalej w bok korytarzyk do kokpitu i kilku pomieszczeń sanitarnych

Monroe - 2011-05-05 10:11:07

Monroe z uśmiechem, oparł się z powrotem i zamknął na chwilę oczy. Był zmęczony i chciało mu się spać, jednak nie chciał tak szybko odpływać po tym jak się obudził. Zmusił się do podniesienia powiek i spojrzał chwilę na Malkita. Jego nieśmiertelniki czasowo gdzieś przepadły, ale nie dbał o to - znajdą się, a jak nie to trudno, zaginęły w akcji. Mężczyzna strzelił palcami.

ED - 2011-05-05 10:20:22

*Monroe strzelił palcami i rozległo się takie „brurururuk”. Wystarczy głowę podnieść by w prostokącie otwartych drzwi  widokiem na hangar ujrzeć masywną sylwetę droida egzekutora, bo tak się ów przedstawił w ogrodach. Widac go było od kolan, stal przodem, przy samych drzwiach, kurz do niego przysechł, jeszcze jakies suche listki z ogrodu. Zakurzony, podrdzewiały stary droid. Pod siatką sensoryczną miarowo i spokojnie migała zielona dioda statusu.
Patrzył na Monroe’a*

Monroe - 2011-05-05 10:23:55

Drgnął kiedy zauważył maszynę. Nie dał jednak po sobie niczego poznać, żadnego strachu czy złości. Jedi obiecał mu, że tutaj jest bezpieczny. Jeśli mówił prawdę to nic mu się nie stanie, jeśli z kolei ED mu coś zrobi, to tylko potwierdzi jego zdanie o Jedi, że są zakłamanymi zdrajcami. Pilot popatrzył na zieloną diodę i uśmiechnął się lekko, niemal przyjaźnie. W końcu jakby nie było, gdyby nie maszyna, wciąż byłby sam na tym ogromnym statku, myśląc, że zginie.

ED - 2011-05-05 10:27:18

*droid cały czas tam był. Nie pomogło mruganie oczami – nie znikał, lepiej – był coraz bardziej wyraźny, choć nieruchomy. Patrzył – i to było oczywiste, chodź nie widać było jego oczu. Tak ślepo patrzył. Działa miał niżej linii pancerza pod siatką, jakby był rozluźniony. Poruszył się, lekko odchylając łeb w  bok. Łeb – ta górna cześć. Miał tylko łeb i nogi, z łba odchodziły ramiona. Mruknął. Bardzo sympatycznie to brzmiało i stało się zaraz po uśmiechu Monroe’a*

Monroe - 2011-05-05 10:30:58

- Witam ponownie. - powiedział Monroe w stronę maszyny wciąż z uśmiechem. Podparł się ramionami o łóżko i wrócił do pozycji w której siedział i znów powolnym tempem, niemal niewidocznie zaczął się zsuwać z poduszki. Mężczyzna nie wiedział co myśleć o maszynie, która tutaj przyszła. Podejrzewał, że jest to jakiś zaawansowany rodzaj sztucznej inteligencji, choć wygląd wskazywał na produkcję w odległych czasach. Ostatecznie można wprowadzić nową osobowość do starej maszyny, ale czy tak było w tym przypadku?

ED - 2011-05-05 10:39:55

*Ed mruknął znowu. Tak, jakoś tak na niego wołali. Ed, Edzio. Bardzo sympatycznie jak na egzekutora.*
Cześć Marlin *odpowieszial spokojnie olbrzym. Glos miał taki jak wczesniej, w  ogrodzie, z tym ze duzo spokojniejszy. W ogóle droid wyglądał na spokojnego. W sumie w ogrodzie na początku też. Ale tutaj Monroe’a chroniło pomieszczenie, do któremu ciezko by było tak masywnej maszynie wejść*
jak się czujesz? *droid poszedł o krok dalej, a  zapytanie brzmiało bardzo naturalnie*

Monroe - 2011-05-05 10:45:44

Znowu ten Marlin? O co mogło chodzić... Wypuścił powietrze przez nos, ukrywając westchnienie. Kiedy robot zapytał "jak się czujesz?" wydał coś w rodzaju "Uh" w geście zdumienia. Wszystkiego się spodziewał, ale nie troski. - Eee... dobrze. Nie najgorzej. - odpowiedział zdumionym tonem na pytanie. Mężczyzna zbaraniał, co za grupa. Z jakiej części galaktyki to przyleciało? Jedi, stworki, dziwne roboty. Wszystko to oryginalne i zwariowane jednocześnie.

ED - 2011-05-05 10:51:38

*Jak się nie wie o co chodzi z  Marlinem to zawsze można zapytać. Teraz już, bez presji okoliczności, w  zupełnie innym miejscu i nastawieniu rozmowa będzie wyglądać zupełnie inaczej. Na razie pewna nieśmiałość i ostrożność była zjawiskiem jak najbardziej normalnym.
Kolejny pomruk opuścił droida i ruszył na podbój pomieszczenia. Znowu – mile dla ucha charchotanie, trochę owadzie. Zupełnie jakby droida „wychowywała” przez lata obca kultura która tak robila i on to sobie przyswoił*
świetnie, cieszę się *No i drid się cieszy. Nieco podniósł górna część, by Monroe’a lepiej widzieć*
I przepraszam za Urgę. Jest trochę niedostosowana. Właściwie to ja też jestem. Trochę… *I odwrócił się bokiem*

Malkit - 2011-05-05 11:10:58

*Malkit bawił się nieśmiertelnikami w najlepsze, jak jakiś zwierzak – podrzucał, łapał, kotłował się po podłodze, taki zajęty blaszkami na łańcuszku, ze nie zauważył Eda. No ale w końcu go zauważył. Mocy ducha winny blaszak zaglądał do środka. Malkit znieruchomiał, leząc jak lew. Uszy postawił i patrzył. Patrzył, patrzył, i w końcu wstał i kłusem aż do końca podłogi, czyli do Eda*
Ty ić ty fu tepatu!

Monroe - 2011-05-05 11:17:05

- Tak, trochę... - powiedział chrząkając aby powstrzymać chichot. Tylko odrobinkę, mówienie o wyrywaniu żeber było całkiem normalne. Monroe uśmiechnął się szeroko - Dlaczego nazywasz mnie Marlin? - zapytał nieco niepewnie. Bez względu na odpowiedź Marlin brzmiało lepiej niż "Ewok", więc nie będzie oponował. To mu się nawet zaczynało podobać, no chyba że to imię jakiegoś alfonsa. Podrapał się po brodzie, patrząc na masyw maszyny i jej uszkodzenia i ślady starości.

ED - 2011-05-05 11:24:05

*Całkowicie normalne, jak się patrzy na te działa, nawet jeśli opuszczone. Jednak na reakcje człowieka nie było reakcji wrogiej, raczej coś, co ktoś z dobrą wolą względem Eda nazwał by zakłopotaniem.
Coś zgrzytnęło, kiedy znowu odwrócił łeb. Był trochę jak pacynka z przedpotopowego programu dla dzieci – miał swoja scenę – prostokąt wejścia, widać go było od kolan. I cały czas tam był, a  jego ekspresja to tylko ruszanie łbem*
Bo tak było w piosence. A co, nie podoba ci się? *widać ta jednostka zupełnie jak człowiek mogła kojarzyć i poczuwała się ze ma na tyle silną osobowość, poczucie tożsamości, ze może tak „spoufalać” się z  ludźmi, nadając im pseudonimy.
Kiedy Malkit go „zaatakował” droid cofnął się, by szczypior go nie sięgnął, ale nie zareagował. Potraktował szczypiora z wyższością, skupiony był na Monrole*

Malkit - 2011-05-05 11:25:43

*Nastroszył grzywe, i zaraz wygiąwszy tułów zaczął kiwać się na boki, w strasznie strasznej postawie mającej spowodować ze Ed zejdzie na atak generatora. Oczy wytrzeszczył*
Ić! To mój muć jest! Ty ić sobie ty fu Edu tepatu

Monroe - 2011-05-05 11:31:40

- Całkiem niezłe. - powiedział Monroe z lekką zadumą, obserwując poczynania Malkita, który najwyraźniej stanął w jego i własnej obronie, próbując odpędzić ED'a. Popatrzył ponownie na maszynę, intuicja kazała mu wypowiedzieć następne słowa. - Hej, głupio wyszło z tym udawaniem wielkiego administratora, sorry. - powiedział, po czym wrócił do obserwacji Szela. - Malkit, co to jest fu tepatu? - zapytał z zainteresowaniem, bo stwierdził, że dzieciak tworzy wiele nowych słów i warto by było znać w przyszłości te jego neologizmy, dla łatwiejszego kontaktu.

ED - 2011-05-05 11:36:12

*Wstrętny tepat Ed nie pokazywał strachu przed Malkitem. Trochę go nawet szczypior irytował. Chciał porozmawiać, a  tu jak nie Urga to Malkit. W końcu doszło do tego, ze warknął w kierunki Szela, ale i na tym, się skończyło*
Nie ma sprawy *odpowiedziała maszyna. Nie powiedziała tego, ale na 99% znalazł by się inny powód by zaatakować Monroe’a. Bo Ed niestety tak się „witał”. Był agresywny, chociaż po grze wstępnej już można było – jak widać – z nim w miarę normalnie egzystować*
W takiej nietypowej sytuacji każde zachowanie jest poprawne

Malkit - 2011-05-05 11:38:08

*zagadany Malkit zaraz się zawrócił i…* WIIIIIIIIIIIISK!!! *wydarł się, podskakując w Polowie drogi jak baran po czym wlazł do Taca na lóżko i zaczął się do niego lepić. Położył się tak ze Mongoł miał zad po lewej a łeb po prawej swojej stronie.*
Tepat to jest takie fu *Mruknął. Znaczenie jego nowomowy najłatwiej było czytać z kontekstu*

Monroe - 2011-05-05 11:46:48

Monroe skinął głową, z zaskoczeniem patrząc, jak Malkit się usadowił. Przejechał dłonią przez jego grzywę, po czym z zastanowieniem zapytał. - Czy fu tepat to coś w rodzaju Zina? - uśmiechnął się nieco złośliwie. Popatrzył na ED'a. - Długo jesteście na tym statku? - zapytałnieco bardziej rzeczowo. Nurtowało go to, podejrzewał, że jest tutaj dłużej, wskazywały na to ślady życia które wykrył na samym początku. Gdyby tutaj byli, wiedziałby o tym, musieli się pojawić chwilę po Katy, albo wcześniej. O ile Katy nie była wytworem jego naćpanego umysłu... jeśli znowu była, to wyskok z nadprzestrzeni oznaczał właśnie ich.

ED - 2011-05-05 11:52:00

Już trochę ponad dobę *odparł droid. Wydawało się to kilkoma dniami, może nawet tygodniami, ale była to doba. Niecała. Krócej niż Tac. Na pewno. Oni jak tu przybyli od razu łapali kilka form życia. Darr tah sam chciał, by się pozbierali. Naprowadził ich najpierw na Zina, potem Eda wysłał po Taca*
Widziałeś tu jakieś trupy? *A na temat jezyka Malkit się nie wypowiadał. Ale Malkit to sobie grabił już od dłuższego czasu i tak…*

Malkit - 2011-05-05 11:54:39

*Ucha się poruszyły, Malkit powęszył i zadarł łeb, tak ze niemal wpakował pysk pod pachę Mongoła*
No. I chuj jebany. Chuj to Ed jest też. Tata powiedział. a  wiesz, so jeszcze powiedział mój tata na wujka Zina? *wyraźnie podobało mu się cytowanie swojego mądrego ojca*

Monroe - 2011-05-05 11:58:38

- Nie, trupy nie... Myślę, że widziałem kogoś i z nim rozmawiałem, a później ten ktoś nagle zniknął. Dziwne, prawda? - wypowiedziałswoje obawy na głos niepewnym tonem. Popatrzył na wyczyny Malkita i uniósł wysoko brwi. Zwariowany stwór. - Nie, powiedz mi. - poprosił, bo w końcu Zin to niekończący się temat, na który można dyskutować i dyskutować. W końcu Zin to chuj jebany i fu tepat, coś w tym musiałobyć skoro tyle osób wkurzał. Toż to prawie na miarę Imperatora. Obydwu wszyscy znają.

ED - 2011-05-05 12:02:09

Może byłeś narajany *odparł lekko Ed, jakby to było najnormalniejsze na świecie. Bo co jak co ale na wpływach toksyn i innych substancji psychoaktywnych na organizm to on znał. Wystarczy, ze gdzieś była nieszczelna odpowiednia konstrukcja, czym się Tac nainhalował i halucynacje gotowe.*
A może ON zrobił to specjalnie.

Malkit - 2011-05-05 12:04:49

najważniejsze to ze on ma mózg w chuju i jajach i śpi z facetami które myślą oni babami są i wylizuje im moszne. I ze jego po kątach jebali taką odtykaczką do kibela w oko i temu jemu wepchali mózg Az do jaj i chuja, ale mu to nie przeszkadza bo to jebliwe stworzenie – za co się nie weźmie – to zjebie *Zrelacjonował z niezmąconą powagą zielonołuski szelek*

Monroe - 2011-05-05 12:10:25

Monroe skinął głową na słowa ED'a ale nie wspominał o tym, że struktura nie była szczelna, a on sam sobie wstrzyknął syntetyk. Chociaż nigdy nie miał po nim halucynacji... Możliwość, że kobieta była prawdziwa wynosiła 50%. Można było to sprawdzić szukając jej statku. Chociaż ON... - Możliwe... - powiedział jakby nieobecnym głosem. Na słowa Malkita najpierw parsknął, a później zaśmiał się głośno, widać było, że był dosyć rozluźniony. Jedi poszli, więc był spokój chwilowo.

ED - 2011-05-05 12:13:08

*Jedi jakby się pojawili, na pewno nie zadziało by się źle. Monroe był torcie przez nich osaczony, a  jedi – niezbyt inwazyjni. ED nic nie powiedział, nic nie mruknął, stal tylko w  tym swoim okienku i obserwował. Dioda migała. Światło padające od tyłu eksponowało wady w opancerzeniu, ale ogólnie niewiele widać było uszkodzeń.*

Malkit - 2011-05-05 12:15:18

Jeszcze mój wujek Tang powiedział, ze wujek Zin to pierdolony cwaniak, di'kut, hakaar pierdolony, aruetii zajebany, wykastrowany ciul, pederasta i niedojebany zjeb *Jak widac wujek Tang stawiał na ilość, a  tatuś – na poetyckość bluzgów*

Monroe - 2011-05-05 12:21:45

Monroe uśmiechał się, bawiąc się grzywą Malkita. - To ciekawe, wujek Tang jest Mandalorianinem? - zapytał z ciekawością, słowa wydawały mu się pochodzić z tego języka, ale nie miał pewności. Jedyne słowo jakie zrozumiał to "di'kut". - A gdzie oni teraz są? - zapytał niby od tak, ale to Imperialny, więc nigdy nie wiadomo, co mu tam po głowie chodzi.

ED - 2011-05-05 12:28:56

*Wydal z siebie jedynie pytające mruknięcie, ale nic nie odpowiedział. Tac nie opatrzył na niego, był zajęty Malkitem, wiec Ed został odsunięty od rozmowy, ale dwieście lat „bycia droidem” uodporniło go już na takie traktowanie. Nawet nie zauważył nieprawidłowości. Po prostu stał i obserwował*

Malkit - 2011-05-05 12:30:04

Jest. Ja tesz jestem. Ale ja ide. Musze siku ja. Tutaj nie można sikać, pamiętaj, Tac *oświadczył, po czym wstał, otarł się, i ruszył kłusem, zeskoczył na ziemie pod stopy Eda, rozdarł się i pooooobiegl*

Monroe - 2011-05-05 12:36:19

- Dobrze, zapamiętam. - powiedział z uśmiechem, odprowadzając wzrokiem stwora. Został sam z ED'em. Poprzednie sam na sam nie skończyło się dla niego najlepiej, ale nie sądził, aby to się powtórzyło. - Zin nadal próbuje naprawić ten ogromny statek? - zapytał ze zdziwieniem maszynę. Nadal uważał, że Zin może sobie najwyżej "próbować" bo statek jest za duży i zbyt zaawansowany na umiejętności dezertera. Jego optymizm irytował Tac'a, więc cieszył się że nie musi z nim znowu rozmawiać.

ED - 2011-05-05 12:44:24

*Przede wszystkim – zanim Ed tu wlezie to minie kilkadziesiąt sekund, może nawet minuta, przez którą można uciec. Ale to czarny scenariusz. Nie wyglądał na takiego który chciałby się rzucić. Chociaż w jego przypadku „nie wyglądał” niewiele znaczyło ale o tym jeszcze Tac nie wiedział. Kiedy Ed patrzył za Malkitem i przemieścił się, dało się dostrzec wystające druciki za prawym ramieniem.*
Tak. To nasze zadanie. Wszystkich. Naprawić statek *Powrócił Ed spojrzeniem, wiec i całym kokpitem. Czerwona kreska wykresu fonicznego, wcześniej  w opisach z roztargnienia pominięta, pojawiła się w otworze pod siatką, kiedy droid mówił.*
To znaczy… naprawić… naprawić a „naprawić”… leczyć objawowo

Monroe - 2011-05-05 12:56:27

- Bez sensu. - podsumował krótko, dwoma słowami sytuację w jakiej byli. - Nie damy rady, a jeśli damy to wyjdziemy stąd jako starcy... - powiedział MY, ale trudno mówić tutaj, żeby ED się zestarzał. Jakby nie zauważył tego faktu w swoim pesymistycznym zdaniu. -Leczenie objawowe... statek powinien leczyć się psychicznie, bo niezły z niego pojebaniec.   - mruknął pod nosem, wyraźnie załamany faktem, że nie uciekają.

ED - 2011-05-05 13:24:51

*Ed się wiele nie przejął. Starości nikt tu nie dożyje. Zjedzą prowiant. Zjedzą sami siebie, w  końcu zostanie jeden, nikogo nie zje i umrze. Pożyją góra rok jeśli będą zjadać ciała innych. Ale tym się nie chwalił. Tak odnośnie leczących się psychicznie maszyn.
Ed nie pochwalił się, co mu Hakon zdiagnozował. No ale leczył się, był pod opieką empaty. Właśnie Hakona, choć pewnie jak (optymista) się stad wydostaną to przejmie go psychiatra.*
cokolwiek statek chce zrobić, musi liczyć na pomoc złapanych przez siebie osób…

Monroe - 2011-05-05 13:45:44

Westchnął na znak, że sytuacja mu się nie podoba. -[i] Próba ucieczki? [i] - zapytał krótko i jakby z przekonaniem, że nic z tego. Wiedział że nie tak łatwo stąd odlecieć, a jeśli statek by się zorientował, to pewnie próbowałby ich zabić. Nie mają wyjścia. Będą musieli się oswoić z tym, że zamieszkają tutaj na jakiś czas. Westchnął ponownie i sięgnął po nieśmiertelniki, które Malkit zostawił w nieładzie. Przełożył łańcuszek przez głowę i popatrzył chwilę na blaszki.

ED - 2011-05-05 13:50:35

Nie tak głośno, on tego słucha *Mruknął na to droid odpowiednio tonując głos. Z drugiej strony jak Monroe będzie mówił za cicho to Ed tego nie usłyszy. Za to statek mógł to nagrać, przefiltrować i jeszcze zinterpretować po swojemu. Ed mruknął, i pochylił łeb, zupełnie jakby zapraszał do podejścia, to się podzieli swoją myślą. Ed nie lubił jak się do niego zbliżają obce (nie zaakceptowane do końca) osoby, a  bron mocy jak dotykają. z  czasem to mija, no ale – na razie było jak było.
Oczywiście był istotą świadomą i mógł nad niektórymi shizami panować.*
Imperium…[/i[] *mruknął, widząc jak Monroe podnosi blaszki*
[i]Wiesz, kim jesteśmy, prawda?

Monroe - 2011-05-05 13:56:29

Monroe popatrzył na niego spod półprzymkniętych powiek - średnio - odparł zgodnie z prawdą. Nie był jakimś wysoko postawionym urzędnikiem. Miał na swoim koncie pewne rzeczy, które napewno nie spodobałyby się takim buntownikom jak Ci, ale podejrzewał, że należą do większej grupy, o której czasami się mówi jako o plotce. Nie był pewien dokońca co było prawdą a co nie.

ED - 2011-05-05 14:04:32

*Mruknął w sylu „przyjmuję do wiadomości” i nie uświadamiał. Wiedział, ze kiedy uda się im uciec, Tac poleci do swoich i powie im wszystko, jak było. Wiec najlepiej by wiedział o nich jak najmniej. Ed nie chciał poświęcić obwodów. Chociaż wcale nie musiało być tak ze schwyta ich imperium, na co było niewielkie prawdopodobnienstwo*
To i tak nieważne, tutaj jest zupełnie innym mały świat gdzie nikt nie ma pleców
*Mruknął i płynnym gestem pacnął bokiem „czoła” w futrynę otwartego włazu, czy tam drzwi do Statku Hakona. Był to taki niefrasobliwy gest „aj, jebać tam”. Ed mimo droidziego ciała mógł niewerbalnie pokazać naprawdę wiele komuś kto umie patrzeć*

*chwile jeszcze stał, patrzył, i w koncu oświadczył*
No to ja już pójdę, trzymaj sie *I poszedł*

ED - 2011-05-06 18:06:36

*Minęło może 3 godziny od kiedy Ed znikł i Monroe miał spokój. Jednak minął ten czas i zaraz dało się słyszeć ciężkie łup łup łup kroków Eda, a potem warkot, i jego widok w wejściu do salki. Powarkując wciąż zajrzał do środka by namierzyć Taca. Wyglądało to zupełnie jakby się rozmyślił i jednak postanowił go zabić*

Monroe - 2011-05-06 18:12:45

Monroe drzemał, kiedy rozległo się tąpanie. Wyrwało go to ze słabego i niespokojnego snu. Lekko drżącą ręką przetarł suche usta. Wyglądał na kogoś lekko wstawionego, oczy rozglądały się nieco nieprzytomnie, jakby z trudnością analizując to co się dzieje. Otrząsnął się nieco. Nie zwrócił uwagi na ed'a tylko na uginających się nogach ruszył w kierunku kubka z wodą, który wcześniej postawił na szafce. Plastik zaparował, kiedy pilot zmoczył usta. Zanurzył rękę w kubku i nawilżył sobie czoło, jakby dla orzeźwienia. Wiele przed nim, mimo, że nie był długo uzależniony od syntetyku, to odstawienie go dawało mu się coraz bardziej we znaki. Rzecz była okropnie uzależniająca. Odwrócił się w stronę maszyny, można było zauważyć lekko pulsującą żyłę przy skroni. - Co się stało? - zapytał patrząc na robota.

ED - 2011-05-06 18:16:23

*Ed obserwował przez ten czas czujnie i chyba coś zauważył. Zdecydowanie, bo bystry baszak z  niego był. Milczał, wpatrując się w osobliwe ruchy Taca, wpisując je automatycznie w dostępne sobie kryteria, a  pełne zadumy pomruki świadczyły, ze cos takiego właśnie sobie myśli*
Musisz zwolnić łóżko. Źle wyglądasz, ale i tak musisz. Kobdar znalazł jakaś kobietę. Zemdlała. Może to nic wielkiego, ale może nasz przyjaciel Wielki Administrator wpuścił jakiegoś wirusa

Monroe - 2011-05-06 18:25:37

- Och, nie sądzę, abym był chory... - powiedział opierając się lekko rękami o szafkę i oddychając głęboko. Nagle coś w nim zaskoczyło i pewnie gdyby to był komiks, obok jego głowy pojawiłaby się żaróweczka. - Mówisz że znalazł kobietę...? - zapytał z lekkim przejęciem. Czy to mogłabyć Catherine? W sumie to mało prawdopodobne, żeby zawędrowała aż do Zin'a, który był po drugiej stronie statku. Mężczyzna wyglądał teraz na zamyślonego. Nieco bezceremonialnie zaczął otwierać szafki w poszukiwaniu jakiegoś ubrania. W końcu muszą mieć coś na tym statku, nie będzie chodzić w bieliźnie...

ED - 2011-05-06 18:30:15

Zdecydowanie kobietę *odparła maszyna. Ed widział to „stworzenie” i bez dwóch zdan była to kobieta, mógł wiec to z pełną stanowczością powiedzieć. Ale o czym myślał Tac, tego ni wiedział, dla niego była to jakaś kobieta. W szafkach zaś znaleźć można było z odzienia jedynie szpitalne ciuszki w typie piżamki, niestety. O coś lepszego trzeba było poprosić magazyniera. Ale przynajmniej więcej niż majtki*

Zindarad - 2011-05-06 18:35:42

Zin szybko ruszył za Hakonem, ba...Nawet go wyprzedził. Zależało mu na tym, by nikt na tym statku nie zginął. Nie chciał się nikomu tłumaczyć z trupów na pokładzie. A szczególnie nikomu z imperium czy komukolwiek innemu z grubych ryb. Można rzec, że wbiegł na statek szybciej niż nadświetlną. Pojawił się na statku i pokierował się głosami dobiegającymi ze statku. Miał nadzieję, że tam jest ambulatorium. Nie pomylił się. Znalazł to miejsce.
-Łóżko wolne?-Spytał w pośpiechu. Oczywiście, że było panie Kobdar. Po co w ogóle to pytanie. Podszedł więc żwawo do niego i ułożył Vi na nim. Teraz wystarczyło czekać na Hakona, który znał się na sprzęcie medycznym. Spojrzał na Taca. Uśmiechnął się na jego widok.-Patrzcie ludzie. Kogo moje śliczne oczy widzą. Nieustraszony imperialny pilot bez swojego myśliwca.-Powiedział z lekkim rozbawieniem i pokiwał głową. Można jedynie sądzić, że Zin nie był specjalnie zadowolony jego widokiem.

Monroe - 2011-05-06 18:37:51

Z lekkim westchnieniem, ale i uśmiechem wyjął biały szlafrok, wrzucił na siebie, dodatkowo ubrał na nogi białe klapki. Wyglądał jak biznesmen, który wyszedł z jacuzzi. Popatrzył na robota z uśmiechem. - Macie tutaj gdzieś jakieś inne ubrania? - zapytał przeglądając się w metalowej tacce do sprzętu chirurgicznego. Wciąż czuł się osłabiony, ale starał się od tego odwracać swoją uwagę. Pilot dziwnie nabrał optymistycznego nastawienia po tym wypoczynku, z przybitego i pobitego psa stał się wesołym pieskiem. Wtedy do pomieszczenia wszedł pan i władca. Król na włościach... najbardziej irytujący inżynier jakiego spotkał. Żarcik, kpinka w każdym słowie. Monroe ze słodkim uśmiechem popatrzył na Zina. Zbliżył się o krok. Jego dłoń zaciśnięta została w pięść i... to nie było jakoś specjalnie epickie czy też filmowe. Pilot po prostu strzelił inżyniera prosto w policzek z dosyć dużą siłą wyprowadzoną z biodra. Widać on też się nie cieszył na widok Kobadara, wiecznie rozluźnionego i z tym jego humorkiem. Trudno to wyjaśnić, ale obwiniał go o każde niepowodzenie.  Osłabiony dosyć tym wysiłkiem cofnął się szybko, masując dłoń.

Hakon - 2011-05-06 18:40:15

*Hakon szedł teraz wolniej, widząc, jak Zin wpada do ambulatorium. Nic nie zagrazało zyciu kobiety, ale podłącza ją pod aparat tlenowy, dadzą cos na wzmocnienie i zostawią do wzbudzenia w bezpiecznym miejscu. Za to az nim strząchneło, kiedy dostrzegł jak Zin beztrosko przebiega obok Eda, i tylko Mocy prosić by ten się nie zbiesił na takie śmigniecie.*

ED - 2011-05-06 18:50:36

Ale po co inne, wyglądasz całkiem nieźle, tylko pewnie ci zimno. Mamy, ale… *I tutaj coś mu śmignęło z  boku, w reakcji na co warknął, odchylił się i wysłał kopa w przestrzeń, na szczęście już Zina tam nie było by oberwać. Wiedział, że powinien być teraz nad wyraz tolerancyjny, no ale takie nagłe bez uprzedzenia przebiegniecie obok Eda to mocno fuuu.
No ale mniejsza. Kiedy Zin zostal strzelony w pysk (jeśli Monroe trafił), Ed wydał z siebie osobliwy urywany turkot, jakby chichot, po czym z powagą wtrącił*
Marlin, przemoc jest zła…
*Az się chciało krzyknąć: i kto to mówi. No właśnie…*

Zindarad - 2011-05-06 18:59:27

Nic dziwnego, że pilot go obwiniał za każde niepowodzenie. Skoro jest się niemotą, to zawsze trzeba znaleźć sobie kozła ofiarnego, na którego zawsze można zrzucić winę. Uderzenie w pysk, Zin potraktował jako zaproszenie do "debaty". Gdy tylko został uderzony, Zin syknął z bólu. Łeb trochę mu odskoczył po impecie uderzenia. Nie padł jednak na glebę. Raz Tang mu tak w pysk walnął, że już nauczył się nie padać po pierwszym uderzeniu. W każdym razie, Zin postanowił wykorzystać swój atut. Nieosłoniętą sztuczną skórą, w pełni zmechanizowaną protezę ręki. Podobnie jak Monroe, wyprowadził cios z biodra, ale nie wymierzył go w gębę. Tang swego czasu nauczył go, że największy ból uzyskuje się za pomocą uderzenia w żebra. Tak też inżynier uczynił. Jego metalowa pięść została wymierzona z całej siły prosto w żebra pilota. Tylko wyrafinowany i obyty w walce bokser, lub najemnik nie mógłby odczuwać bólu po takim uderzeniu. O ile Zin trafił, ból będzie nieporównywalny.

Urga - 2011-05-06 19:02:15

Cały szum powstały wokół statku Hakona i w środku musiał obudzić Urgusię, która wylazła spomiędzy skrzyń i cichcem poszła za zapachem reszty. Chciała wiedzieć co się dzieje na jej terenie.
Wyczuła obcych, więc przyspieszyła i znienacka wskoczyła na Eda.
-Edooo... Inny!
Zaalarmowała, stawiając pancerz. Trzy osoby spoza stada na jej terenie. Skandal!

Monroe - 2011-05-06 19:16:21

Osłabienie Monroe działało na niego pobudzająco. To tak, jak człowiek ma przyspieszone reakcje, ale nie jest zbyt sprawny bo chce mu się np. rzygać. Wiadomo, czuje się podle, ale do kibla dobiegnie. Mężczyzna cofał się, szybko zorientował się, że Zin nie z tych, co tylko przyjmują ciosy. Jedną ręką wymacał chwilę temu odłożoną metalową tacką i w momencie wyprowadzenia super ciosu inżyniera, pilot ze swoją zawodową zręcznością machnął metalową płytką. To było zupełnie jak zwalnianie przepustnicy i odpalanie torped protonowych. No może nie zupełnie, ale reakcja podobna. Chwila oczekiwania i trach.  Nie włożył w to nawet wielkiej siły, wystarczy to, że uderzenie Zindarada było mocne. Gdyby sam ściskał ją mocno mógłby na tym ucierpieć. Na Urgę nie zwrócił uwagi, był zbyt skoncentrowany na dezerterze.

Hakon - 2011-05-06 19:22:46

*Zachowanie Hakona i jego myśli można było podsumować zdaniem: Eh, a  był taki spokój. I jak wcześniej szedł spacerkiem tak teraz rzucił się biegiem w stronę. Trzeba ich powstrzymać nim zdemolują ambulatorium – bo mieli tylko jedno, na Moc!
Zatem jak tylko dostał się do włazu, to za futryną stanąwszy, reka sięgnął, a  niewidzialne kleszcze Mocy chwyciły: jednego, drugiego i szarpniecie – wyrzucenie ich na płytę hangarową. I tam się bijcie. Hakon tylko popatrzyl na nich, pokręcił głową z dezaprobata, po czym po prostu wszedł do srodka, przytrzymując się Eda*

ED - 2011-05-06 19:26:26

*Ed czasem bywał skołowany, bardzo to był wdzięczny stan, bo wtedy tak nieruchomi stał, zaintrygowanie mruczał i wyglądał jakby miał wielkie oczy*
czy to już nasze wesele, kochanie? *zapytał dystyngowanym głosem kiedy nagle stał się bogatszy o Urgę na sobie.
Oj, przecież ustalili, ze Urgi teren jest w ładowni. Bardziej ustępować nie mogą. Ale racja – inni byli i zachowywali się jak typowi inni – inaczej.
Kiedy Hakon wkroczył do akcji ze swoją dżedajskoscią, Ed tylko się odsunąć by którymś z panów nie dostać, a  potem skupił się na Hakonie wewnątrz ambulatorium. Okładający się panowie go nie interesowali*

Urga - 2011-05-06 19:33:28

Urgę interesowało wszystko. I cały statek Hakona uważała za swój teren, mniej lub bardziej, ale zawsze. Oczywiście ładowni będzie broniła najbardziej, ale logiczne, że nie chciała by inni kręcili się w pobliżu jej gniazda. A to tutaj to jeszcze było według niej "pobliże".
-Coooo? Inny, inny!
Nie wiedziała o czym mówi Ed, ale podniosła alarm. Nawet się podniosła na łapkach by przednimi uderzyć o Eda. Nie do końca rozumiała sytuację, ale była niespokojna. I dobrze, że nie poleciała za tamtymi, bo pewnie byłaby mała masakra z tego wszystkiego.

Zindarad - 2011-05-06 19:38:48

Kiedy skubany użył metalowej tacki do zamortyzowania ciosu Kobdara, Zin odczuł to oczywiście. W protezie, podobnie jak w organicznej dłoni zostały umieszczone receptory bólu, dotyku, tak więc Zin odczuł to. Jak najbardziej. Jednak nie zaowocuje to większym uszczerbkiem. Kostki się nie poobdzierają, nie będzie żadnego siniaka. W końcu tu surowy metal. Inżynier miał zamiar zadać kolejny cios, tym razem z lewej ręki, lecz jego działanie zostało przerwane przez działania Hakona. Został wyrzucony na płytę hangarową. Może to i lepiej. Przynajmniej będą mieli ładną arenę do rozstrzygnięcia swojego sporu. Zin nie miał zamiaru niczego mówić. Był zbyt bardzo skupiony na spuszczaniu manta pilotowi. Gęsta ślina po uderzeniu w szczękę zbierała się w ustach. Zin potwornie nie lubił tego uczucia, aczkolwiek musiał to znieść. Kiedy już Zin podniósł się, pierwsze co zrobił to wymierzony prosto w bebechy pilota kopniak. O ile trafi, na pewno zaboli jego przeciwnika. Zin nie miał zamiaru zostawić mu tego płazem, o nie.

Monroe - 2011-05-06 19:51:26

Po wylądowaniu, Monroe popatrzył na Zina spode łba. Był lekko zgarbiony, jak starsza osoba. On już nie chciał walczyć. On wogóle nie chciał walczyć, chciał tylko przywalić inżynierowi i mieć spokój. Teraz teoretycznie nie było wyboru. Chociaż on nie miał dwukrotnie wyboru. Wyprostował się jakby miał kichnąć, ale zamiast tego,  zwymiotował obficie w kierunku dezertera. Głód postępował, bez względu na to, czy kopniak dojdzie do celu czy nie. Miał teraz na głowie inne zmartwienie. Na chwilę ledwie kontaktował, widział ED'a za Zinem, Urgę, ale to wszystko wydawało mu się nieco odległe.

Hakon - 2011-05-06 20:02:03

*A Hakon? Przede wszystkim zajął się Vi, chodź w pospiechu by wyglądać na bijących się, ale się przecież nie pozabijają gołymi rękami!*
Ed, zabierz tą Urge stąd! *krzyknął tylko. Sam Ed? Hakon nie wyczuwał od niego zdenerwowania, niesprowokowany będzie spokojny wiec Hakon machnął na niego ręką i zajał się nieprzytomną. Łóżko porozwalane, rzeczy z  szafki wypadły jak się ci tu szamotali. Eh…*

ED - 2011-05-06 20:05:37

*Wydał z siebie coś w rodzaju westchnienia, po czym: człap, człap. W miejscu. żeby Hakon słyszał, ze odchodzi. ale on został, bo chciał lepiej widzieć.*
Jak będą wchodzić do jamy to można ich bić, ale tutaj nie. Oni się sami pozabijają… *Wyjaśnił Urdze łagodnie. Panowie przez chwile kotłowali się dosłownie mu pod nogami. Teraz po lewej stronie Eda znajdowała się burta statku. także po lewej trochę z przody wejście do ambulatorium, a przed nim plecy Zina, dalej – przód Taca, który teraz… chyba rzygał, czy tam mu 50 decykredytów wypadło*

Urga - 2011-05-06 20:09:45

Przekrzywiła łepek i zaklekotała.
-Urga jeszcz inny. Urga bhoni.
Odpowiedziała Edowi, ale się z niego nie ruszyła. Grzeczna Udzia. Aż dziwne, że tak się zachowywała. Obserwowała jednak walczących nie do końca rozumiejąc o co chodzi. Ona nie znała pojęcia "zabić". W jej gatunku samce nie walczył o samicę na śmierć i życie. A gdy polowała, to po to żeby jeść. Gdy walczyła to po to by obronić. I bardzo możliwe, że gdyby zabiła w walce kogoś z humanoidalnych, to potem by zjadła z niego tyle, ile dałaby radę. Nie zabijała dla samego zabicia, więc nie potrafiła zrozumieć co się tu dzieje. I zapewne dlatego sama nie atakowała.
-Inny jeszcz inny?
Spytała w końcu Eda.

Zindarad - 2011-05-06 20:16:36

Zin planował wyprowadzenie kolejnego ciosu, jednak zobaczył, że nasz pilot jest blady i pot się z niego ulewa jak deszcz na Kamino. Na dodatek zaczął rzygać. Zin nie pozwolił sobie upaprać swoich spodni, dlatego też odskoczył jak najdalej tylko mógł. Oczywiście pozwolił mu zwymiotować wszystko i najwyraźniej nie miał zamiaru dalej atakować. Zaczął układać sobie wszystkie dolegliwości w logiczną całość. Drżenie rąk na statku Zina, nagłe wyjście do kibelka. Teraz to. Zin miał tylko jedną diagnozę, choć dowodów miał mało.
-Działek Ci zabrakło?-Spytał chamsko i podszedł do niego. Przykucnął przy nim. Nie miał zamiaru robić mu teraz krzywdy. Na Nar-Shaddaa Zin widział rzesze ćpunów żebrzących, kradnących, zabijających tylko po to, by dostać kolejną działkę narkotyku. Wówczas spojrzał na ED-a, który stał poza ambulatorium.-ED. Podaj mi wody, dużo. Imperialny rzyga, pewnie nie ćpał od iluś dni. Co nie, oficerku?-Spytał i poklepał go po plecach. Wyciągnął do niego dłoń, coby pomóc mu wstać. Choć Zin tego nie chce, to są w jednej drużynie. A drużyna działa razem, dlatego też nie pozwoli, by oficer się odwodnił i umarł w katuszach.

Monroe - 2011-05-06 20:29:33

Monroe przyklęknął i podpierał się jedną ręką o podłogę. Popatrzył na Zina chłodno. Nie miał zamiaru się teraz przed nikim tłumaczyć - Nie wiem o czym mówisz... - wycedził przez zęby, po czym strącił jego rękę z pleców. Chwycił dłoń z niezadowoleniem i pomógł sobie przy podnoszeniu się z podłogi. Skinął krótko głową w podziękowaniu. Nie ma dowodów na to, że jest ćpunem. Igły wbijał sobie między palce, tak, że nie było po nich śladu. Teoretycznie był czysty. Toksykologia wykazałaby coś innego. Pilot popatrzył spodełba na Zindarada. Podkrążone oczy wyglądały jakby wychodziły nieco z orbit. Mężczyzna jednak nagle popchnął osobę która mu pomogła. Prosto na ED'a. Widać musiał wyrównać rachunek za kopniak, który teraz odczuwał. A może od początku planował to? Raczej połączył swoją słabość z planem pokonania przeciwnika, nieco podłe z jego strony. - ED, bijj... zabij. - mruknął złowieszczo.

Hakon - 2011-05-06 20:35:27

*Zajmował się nieprzytomną kobietą i ma szczerą nadzieje, ze tam poza jego statkiem panowie dojdą do porozumienia bez jego udziału, aż tu nagle jakieś takie dziwne: bij, zabij… i Ed? Zdumiony ale i wystraszony rzucił się do wyjścia, by wyjrzeć*
Panowie… *I oto – Zin na Edzie*
ED, nie! NIE!

ED - 2011-05-06 20:38:51

*Słuchał uważnie o działkach, bo bynajmniej nie chodziło tu o takie działka, które miał Ed i dzięki nim lub przez nie nie mógł podać Zinowi wody ani nic innego. Mruknął tylko i dalej obserwował, międzyczasie konwersując z Urgą*
Nie, myśle, ze się nie pozjadają. Oni… sam nie wiem, jak ci to wytłumaczyć… oni walczą o dominacje *chyba pod to szło najbardziej to podciągnąć w języku Urgi.
I tak sobie niewinnie tłumaczył, kiedy nagle szarpnęło nim. Warknął, odchylił się, ale nie pomogło, Zin wyrżnął mu łopatkami w „pysk”, a przez Eda przetoczyła się fala wściekłości. Obcy dotyk był jak smyranie ostem. Ed był mocno ta to uczulony
Wypowiadane sycząco słowa zadziałały na wspomnienia z Ord Cestus. Rozległ sie ryk. Na Hakona nie zwrócił uwagi. Wyrżnął od dołu, z potężną siła w plecy Zina by go po prostu rzucić. Urga? Mogła spaść, było to gwałtowne. a  kiedy tylko Ed rzucił, zaraz rzucił się w pogoń, jak kot za myszą*

Urga - 2011-05-06 20:43:20

-Tu Urga! Urga ma jama!
Oburzyła się. Bo to w końcu jej teren, więc im nic do tego. I zapewne słowa Eda sprowokowałyby ją do umieszczenia obu w ambulatorium i to z ciężkimi ranami, ale stało się inaczej. Wystraszona nadlatującym innym owinęła się ogonem i przez to nie spadła, ale pazury znów porysowały Eda. Nastroszyła się jednak i zaczęła syczeć gdy Ed szarżował. No bo i teren i Edzik zagrożeni, to Urga musi bronić. Ale teraz to była ich wina, nie jej, bo ona do tej pory grzecznie siedziała na Edzie i tylko werbalnie okazywała niezadowolenie.

Zindarad - 2011-05-06 20:49:54

-Kurwa mać. Monroe, ty idioto. Coś ty...Ja. Ja pierdole!-I Zin po prostu zaczął uciekać. Chciał pomóc oficerowi, ale jak widać Tac to kompletny idiota. Zin dobrze sądził, że nie można na niego liczyć. Pieprzony darmozjad. W czasie ucieczki, klął w myślach na oficerka. Oj...Jeśli Zin przeżyje, to zemści się za to. Oj...Zemsta będzie słodka. Aczkolwiek teraz musiał jakoś ubłagać ED-a, by nie robił mu krzywdy.-ED! Patrz do czego zmusza Cię ten manipulator z Imperium! Chcesz być postrzegany jako bestia? Ja Cię mam za osobę, ED, kurwa, za osobę. Nie za bestię. Nie pozwól temu popaprańcowi nad sobą zawładnąć. Spójrz na niego. Czy chcesz, by niewyrośnięty, imperialny ćpun wydawał Ci polecenia? Wiesz, przez takich ludzi właśnie uciekłem z Coruscant. Właśnie przez nich! I jeszcze jedno ED. Przepraszam Cię, za wszystko. Przepraszam Cię!-Próbował ED-owi przemówić do rozsądku. Jaki będzie wynik, tego nie wiadomo. Liczył jeszcze na wsparcie Hakona. Miał również Darr Taha po swojej stronie, ale on ostatnio zrobił się bardzo mało rozmowny. Szlag.

Monroe - 2011-05-06 21:09:54

Ręka Tac'a powędrowała do brody, którą podrapał krótko, jakby obserwując co uczynił. Zmarszczył czoło lekko, jakby zdumiony z własnej podłości. Odrobinę zgarbiony zaczął wracać do ambulatorium. Dopiero do niego docierało jak lekkomyślnie i dziecinnie postąpił. Mógł Zina zabić takim ruchem. Byłoby mu łatwiej, gdyby myślenia nie tłumił ten głód. Z podkrążonymi oczami wszedł do ambulatorium i opadł na wolne krzesło. Siedział jak trup obserwując dziewczynę. Stwierdził, że to nie ta co ją zgubił. A tego Jedi wogóle nie znał. Nie widział wcześniej. Ilu ich tutaj jeszcze było? Oj, gorzej jak Zin wróci... Czuł się nieco podle z tym co zrobił. Myśli umykały mu, potrzebował wody. - wody... - mruknął pod nosem i rozejrzał się za wodą.

Hakon - 2011-05-06 21:13:39

*Zin nienajgorzej gadał tylko ze Hakon już Eda znał i wiedział, ze w tym stanie, to do niego nic nie dociera… Przerażony jedi wyskoczył z ambulatorium. Taca wyminął, no ale na pewno po tym wydarzeniu podżedai się na obu. Pobiegł kilka kroków za Edem, który w szarży był jak taran. Brudna szata jedi zatrzepotała za nim. O ile Aspen chodził po cywilnemu to po Hakonie widać było, kto to. Wyciągnął rękę, by użyć Mocy, nie na Eda, a  na Zina. Naparł na jego ciało, by odsunąć je w bok. Ed przeleci do przodu, Zin zostanie poza jego polem widzenia. Ed wtedy powinien się uspokoić*
Do kokpitu! *warknął do Taca po wykonaniu manewru Mocą. Z wodą czy bez – do kokpitu bez prawa veta*
zanim Urga poprawi. I ty też! *w założeniu ze Zin przeżył i miał nie połamane nogi. Powinno idąc się do kokpitu statku i tam się zamkną, by Urga ich nie dopadła, bo z miłości do Eda gotowa ich pozabijać. No iw  tym wypadku Hakon nie zamierzał jej powstrzymywać bo była by to wielka nie sprawiedliwość.*

ED - 2011-05-06 21:18:17

*Nie ma co spodziewać się cudów. Wściekły Ed był właśnie teraz bestią, nie Edem, Ed stracił kontrolę. Wiec szarżował, warcząc i próbując za wszelka cenę dostać Zina, szarpnąć, uderzyć, powalić i podeptać. Na krótkim dystansie był całkiem szybki, ale i tak nieporównywalnie do człowieka.
I nagle stwierdził, ze nie ma kogo gonić. Wyhamował przed samą ścianą. Warcząc wściekle i miotając się, jak w pułapce. Zin został odepchnięty i został gdzieś za nim. Ed nie pamiętał ani co do niego mówiono, ani nawet jak to się stało, ze gonił Zina. Bo pamiętał – ze Zina gonił. Z warknięcie, odstawił noge i odwrócił się, by popatrzeć za siebie, co u Kobdara, jeśli patrzył, mogło wywołać palpitacje serca. A ED ujrzał Taca. Działą podniosły się wymownie, a pomruk zamienił się w agresywne rykniecie. Nogi się przygięły, ale zanim Ed eksplodował kolejną falą, Tac znikł.*

Urga - 2011-05-06 21:22:26

Ed może i stracił orientację, ale kiedy przestał gonić innego Urga ją zyskała. Była bardziej ruchliwa, sprawna, szybsza i miała lepszy zakres pola widzenia. Nie potrzeba było wiele czasu by odwinęła ogon i ze wściekłym sykiem ruszyła na Zina. Na niego, bo on uderzył w Eda. Nie pojmowała jeszcze zależności, rzucania i tak dalej. Zin uderzył, Zin winny. Choć jak już się stworzenie rozkręci to pewnie będzie chciała wysiec wszystkich "innych" w zasięgu.
Na Zinie chciała zastosować typową strategię w ruchu: pazury, powalić i poprawić ogonem.

Zindarad - 2011-05-06 21:28:16

Jeszcze gdyby tego było mało. Zin powinien od razu zastrzelić Taca, póki jeszcze miał ku temu okazje. Teraz jest zdecydowanie za późno. Wyczyn Taca nie pozostanie jednak bez zemsty. Tang często wspominał o długu wobec swoich wrogów, także...Zin miał takowy dług wobec Taca. Widział, że imperialnym nie można ufać, a mimo wszystko jego dobre chęci wygrały. Skończyła się taryfa ulgowa dla tego ćpuna. Odepchnięty przez Hakona, Zin wycedził w ścianę. Jednak nie tak mocno, by cokolwiek mu się połamało. Wystarczyło wstać, otrzepać portki i biec do statku. Nie. Jeszcze ta pieprzona Urga musiała się pojawić na horyzoncie.
-Pierdolone zwierze. Klatkę musicie kupić dla tego kurestwa!-Krzyknął. Jego wściekłość była tak ogromna, że strach wywołany szarżą ED-a został ugaszony. Wbiegł z impetem do statku. Zanim poszedł do kokpitu, wszedł do ambulatorium. Spojrzał na Taca i nie mówiąc nic, po prostu wypalił ze swojej metalowej pięści w gębę tego sukinsyna. Po tym wszystkim, ruszył do kokpitu. Rzecz jasna najszybciej jak tylko mógł.

Monroe - 2011-05-06 21:37:10

Popatrzył za Jedi, który wydał bardzo stanowcze polecenie. Mężczyzna podniósł się natychmiast, ale w następnej chwili zobaczył Zina. Tac przyjął cios, który był dla niego lekkim pobudzeniem. Złapał jakąś bańkę z wodą i pobiegł do kokpitu natychmiast zamykając za sobą drzwi. Wyglądał jakby tylko trochę brakowało mu do śmierci, ale najwyraźniej kontaktował. Usiadł w jakimś fotelu czy coś i popatrzył na Zina spode łba. Odkręcił jedną ręką plastikowe naczynie, i napił się obficie, pozwalając by woda spłynęła mu po brodzie. Jego twarz pokrywały kropelki potu, widać, że nie myślał racjonalnie na co uwagę powinien wziąć inżynier.

Hakon - 2011-05-06 21:43:24

*BY opóźnić Urgę, wysłał jeszcze w jej stronę coś w rodzaju podmuchu, a  kiedy Tac i Zin weszli do kokpitu, i Hakon się tam wśliznął. Ed nie mający się na co nakręcić uspokoi się, a  nawet jeśli natknie się na Ashena czy Malkita, to oni sobie poradzą.
Tak wiec wśliznął się, gotów z miejsca obydwu panów rozdzielać.
Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą: Hakon był postawnym barabelem o niemal czarnych łuskach i kilkoma prostymi bliznami pooperacyjnymi na twarzy. Miał dziwne, puste spojrzenie szklanych oczu o kolorze lawendy. Na sobie nosił szatę mistrza jedi.
I był wkurzony. Może nie jak oni na siebie nawzajem, ale był.*
Zin, usiadź dalej,… *polecił, bo Tac już siedział.a  chciał by siedzieli jak najdalej od siebie i możliwe tak by nie patrzyli na siebie bezpośrednio. Po chwili zwrócił się do Taca*
Wiedziałeś, co robisz? Miałeś już z nim spotkanie… to nie jest ciało… to jest metal… wiesz, co może się stać z człowiekiem w zetknieciu z rozpędzonymi dwoma tonami durastali?
*Nie był to stricte zarzut. Coś miedzy uświadamianiem a  wytknięciem błedu. Tac nie znal Eda. Wcale nie musial wiedzieć jak bardzo jest agresywny. a  jednocześnie Hakon wyczuwał jego nie do konca poczytalny stan psychofizyczny. Padło kilka razy słowo „ćpun”, i najwyraźniej coś w tym było…*

ED - 2011-05-07 05:49:47

*przez tę chwile kiedy oni uciekali, ona goniła to Ed odzyskiwał orientacje. Kilka chwil, i już każdy znalazł się na swoim miejscu, także on. Mruknął, i powoli poczłapał w kierunku Urgi, by ją uspokoić. Bo przecież nie ma się czym denerwować, spokój, opanowanie, harmonia i tak dalej… Jesziw  kokpicie mieli szyby to było go widać. Żadnych syndromów agresji. Ed miał durze rozrzuty zachowania*

Urga - 2011-05-07 10:31:42

Gdy poczuła podmuch osłoniła oczy i nozdrza błonami i parła do przodu. Wolniej, ale nadal uparcie, zniżona na łapach. Miała dość opływowy kształt ciała mający pomóc jej w przetrwaniu burz piaskowych. Toteż potrafiła sobie poradzić, ale Hakon faktycznie ją spowolnił. W końcu jednak dopadła do drzwi i zaczęła w nie wściekle drapać, sycząc i prychając przy tym. Aż w końcu podniosła się na tylne łapy, przednimi oparła o drzwi i nastroszyła się wściekła przez to, że znowu ich nie dopadła.

Monroe - 2011-05-07 12:27:44

Mężczyzna siedział z szeroko otwartymi, podkrążonymi oczami, po jego czole spływały stróżki potu. Patrzył najpierw bezpośrednio na Zindarada, po czym przeniósł spojrzenie na Hakona. Zerknął na drzwi, zza których dochodziło drapanie. Pilot chwycił się obydwoma rękami za skronie, wyglądał teraz jak schizofrenik. Jego spojrzenie powróciło na Hakona, jakby skupiał się na tym co mówi. - Myślałem, że wiem, ale... - zacisnął powieki, wszystko było głośne i takie żywe... Słyszał swój puls, niczym uderzanie o bębny. - nie umiem się  myśleć... - powiedział nieco ciszej. Można z tego wyłapać sens, że głód go otępiał do tego stopnia, że zrobił coś czego normalnie, ale nie zwrócił na to uwagi. Mężczyzna napił się wody. - Jedi... - przewrócił oczami i oparł się o podłokietnik. Zachichotał nerwowo.

Hakon - 2011-05-07 12:37:19

*W kokpicie były szyby, i Hakon widział Eda w pobliżu kokpitu, oddzielonego od nich masywem ścian statku. Było to trochę jak szyba w safari, ale nie poświęcił zbyt dużej uwagi Edowi.
Szyba była od zewnątrz przyciemniana, wiec Ed nie widział ich.
Zaś Hakon teraz patrzył na Monroe’a*
Nie umiesz myśleć ale nie dlatego, ze ja jestem Jedi *mruknął, niby cicho, ale bardzo dobitnie. Widać było, ze Taca ssie, ze jest na głodzie, i nie trzeba być jedi, by to widzieć. To było prawdopodobnie rozwiązanie zagadki Pt. „jak doszło do wypadku”.
Westchnął głęboko i pokręcił głową, przymykając jednocześnie oczy, po czym obejrzał się na Zina, bo czas by coś się ten odezwał. Ale się nie odzywał, a skoro się nie odzywał top znaczy ze nie czul najwidoczniej takiej potrzeby lub bolały go zebra tak, ze wolał ich nie nadwyrężać. Hakon wiedział jak boli Edowe jebnięcie*

Monroe - 2011-05-07 12:50:50

Chichot się nasilił, a mężczyzna patrzył w sufit z otwartymi, suchymi ustami. Po chwili, przeniósł spojrzenie z powrotem na Hakona. - A napewno jesteś Jedi? - zapytał z szaleńczym uśmiechem. Szarpnął rękami o oparcie, jakby chciał nagle wstać i wyjść, ale po chwili opadł, bo nie miał sił. Włosy opadły mu na oczy. - Może jesteś sith? - zapytał przechylając głowę przez oparcie. Włosy pociągnęła grawitacja, a on, niemal jak małpa w zoo wpatrywał się w Jedi. Wyglądał na niemal całkiem opętanego przez pragnienie igiełek śmierci. Mężczyzna zachichotał. Jak na zwykłego Imperialnego dużo wiedział, mało kto w dzisiejszych czasach wie co to Sith. Oczywiście było tak za sprawą tego, że jego ojciec służył w szeregach generała Koty. I zginął.

Hakon - 2011-05-07 12:56:06

Ano, a może jestem fryzjerem… *Podjął Hakon, widząc, ze Monroe powoli odpływa. w  Mocy wsłuchiwał sie w szept jego organizmu, by w razie zagrożenia życia podjąć jakieś kroki. Chyba aż tak uzależniony nie był, by to zagrażało jego zdrowiu fizycznemu. A jeśli, to Ed na pewno miał w swoim wyposażeniu coś o podobnym składzie. Tylko że nie wiedział, co Tac ćpał. Sith akurat go nie zdziwił. W komiksach czasem sithowie występowali, tak jak iw  kreskówkach wiec z tym słowem mógł się osłuchać, a  czy wiedział, co to znaczy, to i tak teraz Hakon nie zweryfikuje*
To, kim jestem nie ma znaczenia. Tutaj jestem tym, który zaoferował się do dopilnowania byście się nie pozabijali

Zindarad - 2011-05-07 13:28:24

-Postoję sobie.-Powiedział nerwowo do gada, zapalił papierosa. Przysłuchiwał się całej gadce dwóch jegomościów. Wydawała mu się bezsensowna. Uważał, że Taca jak najszybciej trzeba wyizolować od społeczności na statku.-Na głodzie może zrobić krzywdę nie tylko nam, ale i sobie. Trzeba zadbać o to, by nie zrobił drugi raz czegoś głupiego.-Powiedział do Hakona. Kto jak kto, ale Zin miał dużo doświadczenia z narkomanami. Wiedział co są wstanie zrobić, gdy są na głodzie. Takich ludzi spotykał na Coruscant, na Nar-Shaddaa. Choć na tym ostatnim było ich zdecydowanie więcej.-Od czego jesteś uzależniony? Morfina? Heroina? Czerwony Piach czy Igiełki śmierci?-Zin wyrzucił chyba wszystkie, najbardziej znane mu narkotyki, które tak mocno oddziaływały na człowieka. Skąd Zin je znał? W jego kantynie na Nar-Shaddaa handlowano tym ścierwem. Choć Zin na to nie pozwalał, to i tak interes się kręcił. Inżynier wiedział o tym, ale wolał nie interweniować. To przyniosłoby za sobą ogromne kłopoty.

Monroe - 2011-05-07 13:36:44

Popatrzył leniwie na Zina. Oblizał usta, kiedy ten wymieniał narotyki, po czym wyszczerzył zęby. - Ale ja nie jestem uzależniony... - wycharczał.  Gwałtownie podniósł głowę, aż podskoczył na krześle. Popatrzył na Hakona wciąż z uśmiechem - Zabijać... - zachichotał - Nie ma śmierci, jedi... - oparł się i zjechał z krzesła, tak, że tylko jego głowa wciąż była oparta. Jak tak dalej pójdzie to połamie sobie kark - ...jest moc - wybuchnął szaleńczym śmiechem, po czym ucichł nagle. - Jedi... potrzebuję mojego lekarstwa... bez niego umrę... - stał się nagle poważny i wpatrywał się w Hakona jakby błagalnie. - Ono jest niedaleko...

Hakon - 2011-05-07 13:40:10

*Teraz odwrócił się do Zina. Na szczęście ten wyglądał na nieuszkodzonego*
To, co się stało, to był wypadek. Niestety, nałożyło się tu na siebie kilka jednostek niebezpiecznych, dla siebie i dla otoczenia. Wiec zasada pierwsza: nie prowokować. Nie prowokować Eda, nie dokuczać Tacowi a od Urgi trzymać się z daleka. Porozmawiam z Ashenem, może coś wymyślimy, a  może nie. Nie wiem.
*Darr tah chciał by zbili się w kupę. Specjalnie ich tu zwabił. Jakby chciał kogoś odizolować/ zabić to zrobił by to. Może to jego przewrotne poczucie humoru a może jest w  tym jakiś cel.
Chociaż prawdopodobnie, niestety, jak tak dalej pójdzie to będzie trzeba posunąć się do odizolowania. Na pierwszym miejscu była jednak Urga.
Hakon odwrócil głowe*
czy mi się wydaje, czy przed chwilą powiedziałeś, ze nie ma śmierci? Oczywiście masz racje. Wiec poradzisz sobie *I uśmiechnął się ciepło. Nadal wsłuchiwał się w stan Taca. *

Zindarad - 2011-05-07 13:50:48

-Mówisz tak tylko dlatego, żeby się nie wkopać. Każdy uzależniony zaprzecza, że jest uzależniony.-Powiedział do niego z wytkniętym oskarżycielsko palcem. Palił papierosa. Jego złość powoli uchodziła.-Hakon. Spójrz na niego. On jest niebezpieczny dla otoczenia...Trzeba go odizolować...Eh...Co ja się będę produkował i tak nikt nie posłucha inżyniera. Niech dalej babra się w smarze i przywraca statek do porządku. Ale zobaczysz, jeszcze wspomnisz moje słowa.-Rzucił tylko i wyszedł kokpitu. Nie miał zamiaru dłużej patrzeć na oficera. Poszedł do ambulatorium, by sprawdzić co u reporterki. Czy przypadkiem nie zeszła podczas, gdy oni sobie gawędzili w kokpicie. Jak na razie, nic się nie działo. Dlatego też Kobdar usiadł na krzesełku i palił ze spokojem papierosa. Cały był rozdygotany. Jeszcze jeden taki wyskok ze strony pilota, a na pewno Zin mu nie popuści. Nie będzie brał pod uwagę tego czy jest na głodzie czy nie. Zin i tak mu spuści łomot. Nawet jeśli ED stanąłby mu na drodze.

Monroe - 2011-05-07 13:55:37

Monroe wyglądał na zaskoczonego. Uwaga Hakona go zbiła z tropu. Faktycznie tak mówił. Otwarł i zamknął usta parę razy. - żartowałem... - powiedział w końcu podciągając nogę pod tyłek. Odprowadził Zina do wyjścia wzrokiem. Najwyraźniej postanowił mu nie odpowiadać. Za duży potok słów do przeanalizowania. Po chwili podkrążone oczy przeniosły się na Jedi. - Umrę... Musisz mi pomóc... - powiedział pochylając się i wyciągając szyję w jego kierunku. - Moje lekarstwo jest niedaleko, ale po drodze jest dżungla. - powiedział ze śmiertelną powagą i skupieniem. Blada twarz była cała mokra od potu.

Hakon - 2011-05-07 14:02:43

Tak, tak, Zin, wiem ze ty jesteś strasznie mądry, a  ja idiota cie nie doceniam, Mocy, co to będzie jak przyjdzie mi twoje słowa wspomnieć… *westchnął, tym razem nie kryjąc irytacji, jednak było to w jego głosie bardzo subtelne. Biedny, nieszczęśliwy Kobdar, to musi być bardzo przytłaczające uczucie kiedy to „wszystko się na mnie uwzina”. No ale cóż może Hakon, specjalizacji w cudach nie robił.
Oczywiscie szkoda mu było inżyniera, ale jednak preferowal u osób w jego wieku troche bardziej dojrzałe stanowisko. Kiedy Kobdar wyszedł, Hakon skupił się już tylko na Monroe’u.*
Pomogę *odparł, po czym przywołał do siebie pierwszy lepszy fotel i usiadł obok, niezależnie czy pilot siedział na fotelu czy na podłodze.*
cudu nie uczynię. Twój organizm musi pozbyć się toksyn. Ale pomogę. Siadaj tutaj. Ja mam swoje lekarstwo

Monroe - 2011-05-07 14:07:30

Patrzył podejrzliwie na Hakona. Nie widział żadnej strzykawki, co to on też mógł mieć za lekarstwo? - Nie... Ja potrzebuje swoje lekarswo... - powiedział zrozpaczony. Złapał Hakona za ramię, patrząc mu się w oczy ze strachem - Ono jest za dżunglą... - powiedział słabym głosem, jakby nie dowierzał, że on tego nie rozumie. No jak można nie rozumieć? Puścił go, widząc że nic nie wskóra i oparł się. Siedział tam gdzie mu kazano. Wyglądał jakby miał zaraz wykitować.

Hakon - 2011-05-08 13:20:41

*Jedi skinął głęboko głową*
Udamy się do dżungli po lekarstwo dla ciebie. Spokojnie, wszystko będzie dobrze
*szepnął. Zaraz po tym otoczenie kolo nich się zmieniło. I co dziwniejsze – było to naturalne, nie wzbudzało niepokoju. Stalo się, zupełnie jaki zmienianie się otoczenia było codziennością.
Dookoła rosła dżungla. Wyglądała tak, jak Tac chciał, by wyglądała.*

Monroe - 2011-05-08 14:03:51

Mężczyzna otworzył szeroko oczy z zadowoleniem. Klasnął w dłonie, po czym wetknął je do kieszeni szlafroka. Wstał i rozejrzał się. Otaczały ich drzewa i gęste, tropikalne krzewy. Dostrzec też można było skupiska bambusu i fioletowo-pomarańczową palmę. Z radością wskazał na nią palcem i zachichotał wesoło. Przez liściaste sklepienie przebijały delikatne promyki światła grzejąc lekko. Panował tutaj lekki pół mrok i było nieco duszno. Wszystko wyglądało na dziewicze, nienaruszone dotąd krainy. - Wspaniale! - zawołał szczerząc się.

Hakon - 2011-05-08 15:39:47

*Obok stał Hakon. Na jego postać nakładało się wszystko, co Monroe widział, patryc na niego. Także uprzedzenia i oczekiwania. Hakon był tu tym, czy widzi go Monroe, jeśli chodzi o wygląd*
Jesteśmy w dżungli. Twoje lekarstwo jest za tym buszem

Monroe - 2011-05-08 16:02:01

Hakon miał twarz ukrytą pod kapturem.  - No dobra... - powiedział ruszając przed siebie. Wyglądał na pewnego kierunku. Czuł się pewny kierunku. Gdzieś tam powinny być ampułki z wyciągiem z cilony. Tak, musiał je wziąć. - Musimy się pospieszyć. - powiedział z powagą do towarzysza, po czym ruszył przez las. Gdzieś z głuszy docierały do nich syreny alarmowe. Nieprzyjemny, ostry dźwięk, znany pilotom. Było to wezwanie do hangaru. Mężczyzna rozejrzał się z szeroko otwartymi oczami. Blada twarz popatrzyła w przeciwnym kierunku. - Gdzie ono jest? - zapytał z lekką paniką przedzierając się przez krzewy.

Hakon - 2011-05-08 16:05:48

*Wyobrażenie Hakona ruszyło za Monroe’m w milczeniu, jednak nie było uciążliwe i nie powodowało poczucia bycia obserwowanym. Wszystko, co się działo, wszystkie uczucia, należały w tej chwili do taca. Szło się za to coraz ciężej. jakby pod górę. Bardzo ciężko*
Powiedz mi, co się tam dzieje? *Nie musiał precyzować. Podświadomość sama wybiera odniesienie. Hakon pytał, czym jest ten dzwięk. Co dla Monroe’a znaczy*

Monroe - 2011-05-08 16:13:26

- Zaraz wylatujemy, nie mogę bez igiełki... - powiedział zdesperowany, obracając się wokoło, jakby szukając drogi. Syrena nasilała się. Słychać było też jakiś głos mówiący przez interkom, ale jego słowa gubiły sens i były tylko tłem. - Zniszczy mnie, jak się dowie, to samo stało się z Colinsem. Ale wie co robi! - powiedział do Hakona, biegnąc w krzaki, odrzucając gałązki i liście sprzed twarzy. - Mówiłeś, że tutaj będzie! - krzyknął oskarżycielskim tonem.

Hakon - 2011-05-08 16:17:32

Pośpieszmy się zatem *odparł towarzysz i dżungla zaczęła się rozradzać. Nagle znaleźli się na niewielkiej polanie. Na ów polanie znajdowała się klatka.
Usłyszeli płacz. w  klatce siedziało dziecko. Ośmioletni chłopiec. Może mniej, może więcej, trudno powiedzieć. Dziecko krwawiło. w  jego ciało tkwiły powbijane strzykawki. Ciało miał napuchnięte, sine, podkrążone oczy.
I twarz Taca, kiedy był w  wieku tego chłopca. To był on*
Jesteśmy na miejscu
*Szepnął Hakon. Dziecko łkało, zamknięte w swoim małym świecie*

Monroe - 2011-05-08 16:22:11

Monroe powoli zbliżał się do klatki. Na jego twarzy malowało się przerażenie, zdziwienie i... odraza. Odraza do samego siebie. - Ja mu to zrobiłem...? On nie istnieje. Tej osoby już nie ma. - powiedział jakby do siebie, po czym odwrócił się do Hakona i wskazał na niego palcem oskarżycielsko. - Jesteś Jedi, pomóż mu. - powiedział bardzo władczym tonem, ale było w nim coś dziwnego. Sam podbiegłdo klatki szukając jakiegoś sposobu na otwarcie jej. - Zmusili go do tego, pomóż mu! - powiedział głośniej.

Hakon - 2011-05-08 16:32:54

*Jedi bezradnie rozłożył ręce na boki*
Nie mogę tu na nic wpływać. Jestem w twoim świecie. Tylko ty możesz go uratować
*Głos Hakona brzmiał bardzo smutno. Po opuchniętych policzkach chłopca obficie lały się łzy. Patrzył na Monroe’a błagalnie, trzęsąc się cały. W rączce już trzymał kolejną strzykawkę. Lekarstwo.
Lekarstwo dla Taca Monroe’a. On jest Tacem Monroe’m.
Miejsca wbicia poprzednich igieł ropiały. Rany jak u trędowatego. Smród psującego się mięsa*
Pomóż mu, Tac. Weź od niego to lekarstwo. I zniszcz je.

Monroe - 2011-05-08 16:37:02

Mężczyzna patrzył na to wszystko z niedowierzaniem. Nie tak to wyglądało w jego przypadku, ale czy czymś się różnił? Jego cienkie, sterylne igiełki wbijane między palce tak naprawdę oznaczały to samo. Mężczyzna zbliżył się do klatki, patrzył na to dziecko, siebie. - Hej mały, daj mi to... Już, szybko. Dalej Tac. - powiedzial stanowczo w stronę 8-latka. Przecisnął między prętami rękę i wyciągnął ją w stronę dziecka i jego strzykawki. Patrzył na nią ze strachem i głodem zarazem.

Hakon - 2011-05-08 16:41:09

*Trupie palce dziecka ścisnęły strzykawkę.
Kiedy Dorosły Tac zbliżył się do prętów, dogłębniej jeszcze dojrzał ogrom zniszczenia tego dziecka. Ogrom jego bólu i cierpienia. A to był naprawdę jego własny ból. Chłopiec był skutkiem, efektem ubocznym działania wspaniałej substancji, jaką brał Monroe.
Kiedy jego ciało nie zniesie już więcej, podda się i umrze. Umrą razem.
Nigdy nie zaznawszy wolności i szczęścia*
Nie dam ci tego *szepnęło dziecko.* bo znowu mnie skrzywdzisz

Monroe - 2011-05-08 16:45:20

Tac oblizał usta. - Nie skrzywdzę Cię. Uratuję, potrzebujemy tego. Jedi nam nie pomoże, musisz mi to dać Tac. - powiedział zginając i prostując palce w charakterystyczny sposób. - Dalej mały, ostatni raz bo nie przetrwamy... - wyszeptał i przygryzł wargę, jego oczy wpatrywały się ze chciwością w strzykawkę. Głód rozrywał go od środka, czuł jakby jego ciało zaraz miało zostać rozerwane z bezsiły. - DAWAJ TO! - krzyknął wbijając drugą rękę w klatkę.

Hakon - 2011-05-08 16:49:00

*Brak zaufania. Tac najwyraźniej nie ufał siebie samemu, ale tez bał się samego siebie.
Strzykawka znalazła siew  dłoni dorosłego Taca. W tej samej chwili nagle stwierdził, ze patrzy na Hakona przez kraty. Czuje okropny ból w całym ciele. Zdrętwiałe konchiny, obolały kręgosłup od tygodniami nie zmienianej pozycji. Odleżyny, które gniją. Setki igieł wbitych w ciało. I jego ręka – sina, zapuchnięta ręka dorosłego Taca trzymającą w dłoni działkę.
Hakon patrzył smutno zza kaptura, prosto na niego*
Musisz to zniszczyć *Przypomniał*

Monroe - 2011-05-08 16:55:40

Mężczyzna popatrzył na swoje dłonie i zrozumiał że nastąpiła zamiana miejscami. Popatrzył na Hakona z obłędem w oczach, i cofnął się jak najdalej kraty pozwalały. Popatrzył na szkło jak na skarb. Oczy mu zabłysły, oblizał się lekko. Podniósł ją do światła jakby w chorym rytuale. Jaskrawo żółta substancja stworzyła na jego twarzy refleksje. Chciał sobie wbić ją w rękę, ale... chwila wahania. Ręka była pokryta bolącymi ranami. Pilot jęknął lekko, ze złością. Potrzebował tego, a z jednej strony przyprawi go to o kolejną potwornie piekącą ranę. Ćpun z rozpaczą zaczął oglądać swoje ciało, ostatecznie stwierdził, że zrobi jak zwykle. Między palce. Igła zbliżyła się do skóry, lekko ją raniąc, ale zatrzymała się. Z dala, z dżungli dochodziło wycie syren. Mężczyzna popatrzył na Hakona z przerażeniem.

Hakon - 2011-05-08 17:00:46

*Jedi stał. W projekcji Monroe’a miał kaptur, wiec teraz zdjął go by popatrzyć ze smutkiem na nieszczęśnika w klatce*
Uświadomiłeś już sobie, co to jest. Tac będzie wolny, kiedy pozbędziesz sie wszystkich strzykawek. Wszystkich ran. Ta jest pierwsza. Twój pierwszy krok. To, co w Tobie mieszka jest dobre, niewinne i skrzywdzone. Zasługuje na życie. Ty zasługujesz. Ratuj się.

Monroe - 2011-05-08 17:11:10

Mężczyzna drżącą ręką cofnął strzykawkę.
Musi ją zniszczyć.
Czemu? Bo jakiś głupiec mu karze?
Nie, bo to go zabija...
Ale też pomaga. Potrzebuje tego teraz.
Będzie coraz gorzej, jeśli teraz tego użyje!
Trudno, życie nie jest proste...
Ale to nie znaczy, że trzeba je sobie utrudniać, może jak zniszczy to głód przejdzie? Może wszystko się ułoży...
Nic przecież się nie ułoży, jego organizm tego wymagał. Za późno na takie debaty, trzeba było się postawić na początku. Wziąłeś raz, bierz do końca. Nie zasługujesz na to, żeby być wolnym. Jesteś słaby.
   
Mężczyzna chwycił się jedną ręką za głowę i załkał. Strzykawka tkwiła w wyciągniętej dłoni. Popatrzył na nią, jakby z rozpaczą. Nisko upadł, jak nisko. Co powiedziałby jego ojciec? A może jakoś to podzielić, wziąć połowę, reszte zniszczyć...

Wziąć całość, niech głupi Jedi znika. Co on wie o presji?

Dłoń zacisnęła się dookoła szkła. Mężczyzna zacisnął zęby jakby w gniewnym grymasie. Brwi zbliżyły się do siebie, twarz wykrzywił ból, nienawiść i agresja. Wziął zamach wymierzony w ramię... Ale w ostatniej chwili jakby coś wytrąciło mu ją z ręki i cisnął szkłem o metalowe pręty. Krzyknął z gniewu na samego siebie i skulił się na ziemi.

Hakon - 2011-05-08 17:16:44

*I wtedy poczuł trawę pod sobą. Łechotliwy mech. Rozluźnienie w plecach. Fizyczny spokój.
Być może napięcie związane z głodem jeszcze trwało. Ale cierpienie związane z klatką znikło. Obok leżały drobne, połyskujące szkiełka. Przez korony drzew przedzierały się promienie światła*
Jestem  ciebie dumny *powiedział głos Hakona*
Teraz wyjdziemy. A kiedy będziemy już tam, zrobię wszystko, by pomóc ci wytrwać w tych trudnych dla ciebie chwilach. Bo teraz podjąłeś taką decyzję. Wrócimy tu jeszcze. Musisz zniszczyć wszystkie strzykawki

Monroe - 2011-05-08 17:21:49

Palce wbiły się w trawę, którą szarpnęły. Uśmiechnął się nieco. Wszystko napawało go spokojem. - Przegrałeś... - powiedział, niemal niesłyszalnie do swojego drugiego ja. Tego tak naprawdę słabego. Popatrzył na Hakona i skinął głową. Niestety ten zburzył jego nadzieje, że to już koniec. Prawdopodobnie to początek końca. Niestety.

Hakon - 2011-05-08 17:25:19

*Niestety, ale na końcu nawet najdłuższej drogi jest meta.
Projekcja Hakona stała nad Tac’iem. Wyciągnęła rękę, w  milczeniu. Na twarzy rysował sie łagodny, optymistyczny, pełen wsparcia uśmiech*

Monroe - 2011-05-08 17:28:54

Mężczyzna podniósł własną, rękę. Zawahał się chwilę, po czym chwycił pomocną dłoń, podłego zdrajcy Imperatora.

Hakon - 2011-05-08 17:32:12

*I nagle obudził sie w  pełni fizyczny w kokpicie statku Hakona, a  jego samego trzymał za rękę. Nadal odczuwał głód, ale echo przebytej „przygody” w jego własnej głosie sprawiało, ze dyskomfort z tym związany był całkiem znośny.
Hakon siedział w fotelu obok. Powoli otworzył oczy. Wyglądał na odrobinę zmęczonego. Smutnego, ale pogodnego*
Teraz porozmawiajmy *szepnął. Spojrzenie miał puste. Sztuczne. Z bliska od razu widać było, ze to wina implantów oczu*

Monroe - 2011-05-08 17:47:22

Mężczyzna otworzył oczy, popatrzył na Jedi i zabrał rękę, miało to raczej podłoże bardziej homofobiczne niżeli niechęci osobistej do Hakona. Natychmiast sięgnął jedną ręką po butlę z wodą i napił się łapczywie. Czuł, jakby gardło i usta ktoś mu wypalił i zostawił suchy piach. Po chwili, gdy skończył pić. Popatrzył ponownie na Hakona. Myślało mu się lżej. - Dobrze Jedi. - powiedział spokojnym tonem.

Hakon - 2011-05-08 18:04:45

*No aż tak dalekiego wyzbycia się wszelkich uprzedzeń Hakon nie wymagał od obcej osoby. Dla niego trzymanie za rękę kogokolwiek nie miało podtekstu erotycznego, ale Hakon całe życie nad tym pracował, żeby ukształtować się właśnie takim. Tac pewnie nazwał by to kalectwem, i wcale nie musiał się mylić. Ale był to świadomy wybór Hakona. Aseksualność.*
Mam na imię Hakon *rzekł, nie przedstawił się wcześniej, ale nie będzie nalegał. Tac może mówić na niego „jedi”, jeśli pozwoli mu to wylać jad, czy oswoić lęk*
Teraz już nie zaprzeczysz mi, ze nie masz problemu z narkotykami. Nie mam zamiaru cie naciskać, uzdrawiać na silę, czy robi ć coś przeciwko tobie. Jesteśmy sobie obcymi istotami. Los chciał *W domyśle Moc, ale tego nie powiedział* Że znaleźliśmy się tutaj, na tym upiornym statku. Nie wiem, ile masz działek. Ale nawet jak wrócisz po nie to po wzięciu, nie będzie ich. Będziesz musiał podjąć abstynencję. Będziesz na głodzie. Wiec może to dobry czas, by spróbować z tego wyjść. Na tym mi zależy, bo jesteś teraz także z moimi przyjaciółmi…

Monroe - 2011-05-08 18:25:51

Monroe będzie mówić "Jedi", bo jak zauważono, żywił niechęć do nich a to mu jakby pomagało. Mężczyzna oparł się i wysłuchał tego, co Hakon ma mu do powiedzenia. Trudno nie było się zgodzić z mistrzem jedi, więc skinął głową na zgodę. - Rozumiem. - powiedział krótko. Rozmowa chyba będzie raczej monologiem ze strony Hakona, bo pilot nie wyglądał obecnie na rozmownego. Targały nim mieszane uczucia. Mężczyzna mu pomagał, a on żywił ukrytą nienawiść do niego i wszystkich jemu podobnych.

Hakon - 2011-05-08 18:30:21

*No ale póki co był tu. Z Hakonem, jemu podobnymi, z Edem i Urga, a jacy oni sa – wiadomo*
Musze cie wdrożyć do grupy. To będzie bardzo trudne, ale zrobimy to teraz, póki jeszcze nie czujesz się tak źle. *to powiedziawszy, wstał. Przeszedł kokpit. Oglądał. W końcu przystanąwszy przy kontrolce wydłubał jeden  guzików – otwierający właz awaryjny. Można będzie go nacisnąć paznokciem. a  widać do czegoś mu był ten element potrzebny.
Ze skrzynki  narzędziami też cos wybrał, w koncu orzeszki wziął niedojedzone. Wszystko po kieszeniach upchał*

Monroe - 2011-05-08 18:39:08

- Stworzenie, na które mówicie Urga, chce mnie zabić... - zauważył spokojnym głosem. Obracając się i obserwując co Hakon chce zrobić. Z przerażeniem stwierdził, że jeśli będzie się czuć gorzej niż kilka chwil temu, to chyba nie przeżyje. Ale nie powiedział tego, tylko pokornie czekał, aż Jedi coś zarządzi: karze mu wstać, wyjść czy coś w tym stylu. Pilot splótł ręce na piersi, bo było mu chłodno, w końcu miał tylko szlafrok - Nie masz gdzieś tutaj jakiś zapasowych ubrań? - zapytał

Hakon - 2011-05-08 18:45:01

Mam, tu wisi kurtka, weź sobie. Wiem, ze Urga chce cie zabić wiec spróbujemy coś na to zaradzić. Głową nie ręczę, ale spróbujemy, to nic nie kosztuje. Chociaż… może trochę, kilka guzików z kontrolki, sznurek nakrętek i kauczukowa piłeczkę. Może orzeszki i trochę dobrej woli naszego Specjalisty Od Wzruszeń. Weź kurtkę i chodź
*Udał się do wyjścia. Takiego wąskiego, bezpośrednio z kokpitu. Drzwi 180cm na 50, rozkładane schodki i metr do podłoża. Hakon Usiadł na progu i wyjrzał. Urga zaczepiała Malkit a Ed stał w odpowiedniej odległości, tak ze jak odejdzie to mogą go nie od razu zauważyć*
Ed! *zawołał. Nie darł się, ale mówił na tyle głośno, by droid usłyszał*
chodź do nas Edziu

Monroe - 2011-05-08 18:53:39

Mężczyzna wrzucił na siebie kurtkę, po czym ruszył w klapkach w stronę Hakona i jego tajnych drzwi. ED'a się tak nie bał jak Urgi, rozmawiał z nim wcześniej i stwierdził, że ten miewa napady agresji tylko jeśli się do niego zbliżyć i go dotknąć. Poczuł falę wyrzutów sumienia, bo przypomniał sobie, co zrobił Zinowi. Ale już tego nie odwróci. Popatrzył nad siedzącym Hakonem.

ED - 2011-05-08 18:55:13

*Ed stal sobie, obserwował Urgę, i nagle stwierdził, ze ktoś go wola. Obejrzał się więc, a tam w drzwiach, chodź dla niego to bardziej szparę przypominało niż drzwi, siedzi Hakon i go wola. Mruknął wiec łagodnie i ruszył się. Dobrze, pogada z nim o łączności. Ruszył wiec, z Urgą na grzbiecie, w kierunku Hakona*

Urga - 2011-05-08 18:57:37

Jak Ed się ruszył to Urga stwierdziła, że nie może tak paradować ze zdobyczą, bo jeszcze inny albo Malkit jej zabierze, więc zeskoczyła z Edzika i pomknęła na czterech do swojego gniazda, zanim jeszcze Monroe pojawił się w zasięgu jej wzroku.

Hakon - 2011-05-08 19:01:15

*Zauważył, ze Urga siedzi na Edzie, a  to niedobrze. Na szczęście poszła, wiec mają chwilę na wprowadzenie w życie „chytrego” planu*
Nie mam zamiaru z tobą teraz debatować o wypadku z Zinem *wykluczył ewentualne napięcie z tego powodu. Patrzył, jak Ed się zbliza.*
Jak pewnie zauważyłeś, Ed nie jest zwykłym droidem. Bardzo pilnuje swojej przestrzeni. Nie lubi być dotykany. Ale dzisiaj będziesz musiał sprawić mu ta przykrość. Nie bój się, wszystko będzie dobrze Mówiąc, nie wstał. Siedział cały czas tak żeby Monroe nie mógł wyjść.*
Chodź, Edziu, chodź. Będziemy oswajać Taca i Urgę *I teraz dopiero wstał, i skoczył na płytę hangarową*

Monroe - 2011-05-08 19:05:11

- Obawiam się, że nie rozumiem twojego planu - powiedział ponuro, patrząc to na ED'a to na Hakona. Dzięki bogu Urga go nie zauważyła, bo pewnie zaraz byłby krzyk "inny". - Chyba będziesz musiał mówić jaśniej Jedi... - mruknął patrząc jak Hakon zszedł na płytę. Zajął jego miejsce niepwenie patrząc na zewnątrz.

ED - 2011-05-08 19:08:54

*Ed podszedł, pomrukując. Wyglądał jak rozleniwione zwierze. Sam tez najwyraźniej nie miał ochoty wracać do wypadku z Zinem. Podszedł blisko. Hakona już dystans krytyczny nie ograniczał, a  i Monroe’a jako chorego potraktował ulgowo. Teraz był cztery, może pięć metrów od pilota, i garnął się do Hakona. Lubil być dotykany, ale tylko wtedy kiedy on chciał i przez osoby które lubił i którym ufał. Ed się bez uczucia nie spoufala.
No ale zbliżając się słyszał o czym mówili. Nie będzie robił problemów. Wytrzyma*

Hakon - 2011-05-08 19:12:00

Nie dziwota, ze nie rozumiesz, bo jeszcze go nie objaśniłem *Odparł Hakon. Pogładził Eda po siatce.*
Ed dla Urgi jest kimś w rodzaju przewodnika stada, jeśli pokażemy jej jak on cie lubi i akceptuje, to zmieni się jej nastawienie. Przynajmniej powinno przestać być wrogie. Będzie się bała, ze Ed wkurzy się jeśli zaatakuje kogoś kogo on lubi *wrócił do Taca, i wygrzebawszy  kieszeni nazbierane wcześniej badziewie, podał Tacowi*
Drugi etap to korupcja

Urga - 2011-05-08 19:13:19

[Urga kontempluje zegarek w gnieździe. Puszczam kolejki do czasu zawołania jej czy coś tam ]

Monroe - 2011-05-08 19:21:37

Blady pilot popatrzył na Hakona z lekkim uniesieniem brwi - A jeśli będzie zazdrosna i uzna mnie za zagrożenie to zginę... - powiedział nieco depresyjnym tonem. Widać był do tego pesymistycznie nastawiony. Wziął przedmioty od Jedi. - Orzeszki? - popatrzył na niego z niedowierzaniem. Cały plan był ułożony z bardzo pozytywnym nastawieniem, którego jemu brakowało. Ale nie miał wyjścia. Zbliżył się do nich, zerkając na ED'a gotowy unikać kopnięć.

ED - 2011-05-08 19:26:58

*Ed nie miał złych zamiarów. To znaczy nie wykazywał ich. Checi kopnięcia tez nie – stał stabilnie na dwóch nogach, „twarzą” to młodego. Mruknął nawet. Dioda migała spokojnie. Postanowił na razie nie wspominać o tym, ze zawiadomił pomoc. Po co zasiewać napięcie na tak dramatyczne zdarzenie, tym bardziej ze ratunek może się nie udać.
A plan Hakona miał szanse się udać. Ed specjalnego obrzydzenia i jakiejś szczególnej niechęci do Taca nie czul. a  nawet rzec można ze na swój przewrotny sposób go polubił*

Hakon - 2011-05-08 19:35:26

Orzeszki tez. Poczęstuj się, powinieneś mieć orzeszkowy oddech, będzie wiedziała, ze to do jedzenia *Uśmiechnął się jedi*
Jak się nie uda, wepchnę cię do statku i zamknę drzwi. Wiem, ze to trudne, ale staraj się być jak najbardziej odprężony. a  teraz chodź tu i zawrzyj fizyczną znajomość z Edem. On ci nic nie zrobi, prawda, staruszku? *Jednak sam stanął asekuracyjnie przy olbrzymie. Jak wyczuje jego pobudzenie to zareaguje. Ed miał jeszcze tą „dobrą” cechę w swojej porywczości – wolniej reagował. Wolniej niż Urga.*
Trochę zdolności aktorskich twoich będziesz musiał użyć *to do Eda. Będzie musial „zagrać” troskę o Taca*

Monroe - 2011-05-09 12:22:36

- Albo pomyśli że sam jestem do jedzenia, bo pachnę jedzeniem... - mruknął ponuro i wrzucił sobie do ust parę orzechów, które zaczął szybko przeżuwać. Ze swoim pesymistycznym nastawieniem zbliżył się do ED'a na wyciągnięcie ręki. Był tak rozluźniony jak się tylko dało będąc na głodzie narkotykowym i mogąc zginąć. Wyglądał jakby mu ktoś patyk w dupe wsadził. Wyciągnął rękę i tknął palcem wskazującym nogę maszyny. - giligili. - mruknął pod nosem nerwowo.

ED - 2011-05-09 12:27:58

Oczywiście, ze nie, przecież ja jestem taki uroczy… *Odparł Ed i nic się nie stało, bo palcem dotykanie nogi to dla niego niemal nie odczuwalne, no ale widział kątem postrzegania, co się dzieje, ze gdzies tam Monroł łapę pcha, wiec poruszył łbem, by lepiej widzieć, czyli tak ku dołowi i w stronę Taca*

Monroe - 2011-05-09 12:34:50

Monroe zabrał rękę pod wpływem "spojrzenia" ED'a. - Proszę, nie zabijaj mnie... - powiedział z rozpaczą. Wyglądał na poważnego, ale możliwe że to był żart. Tac wyglądał tak potwornie blado, że trudo wyobrazić sobie żarty kogoś w tym stanie. Ale sesja z Hakonem go nieco postawiła na nogi.

ED - 2011-05-09 12:37:39

*Kiedy Tac zabrał ręke, olbrzymi łeb urywanym, oszczędnym ale stanowczym ruchem podniósł się o te kilkanaście centymetrów, a „spojrzenie” padło prosto na twarz chłopaka.  Bardzo wymowne i ekspresyjne zachowanie jak na blaszaka*
No dobrze, jesteś taki słodki ze nie potrafię ci odmówić *odparł niski, trochę niewyraźny mocny Edowy głos. a z  bliska widać było poszczególne diody zapalające się by stworzyć linię wykresu fonicznego*

Monroe - 2011-05-09 12:50:15

- Ano jestem... -powiedział cofając się nieco, żeby ED'owi było łatwiej na niego patrzeć. - No to już się oswoiliśmy z ED'em. - rzekł jakby z przekonaniem, wtykając ręce do kieszeni kurtki. To, że maszyna go nie zabiła i żartowała nieco podniosło go na duchu, nawet rozluźnił się trochę dzięki temu. Mężczyzna rozejrzał się, czy przypadkiem Urga nie nadchodzi, ale odetchnął lekko.

ED - 2011-05-09 12:52:29

*Ed mruknął z uznaniem. Brak natarczywości Monroe’a bardzo mu się podobał. Ed odebrał to jako szacunek do jego osoby. Bo inny postawiony w takiej sytuacji, Zin chociażby już by u Eda na łbie siedział. Droid patrzył i nie zachowywał się agresywnie, a  wręcz przeciwnie – wykazywał coś po miedzy akceptacją a aprobatą*

Hakon - 2011-05-09 15:47:00

*Hakon przez ten czas wciąż był koło nich, obserwował, wsłuchiwał się w aurę obydwóch ale nie widział zagrożenia. Szczególnie Ed zaskoczył go pozytywnie, ale nie oznaczało to, ze umniejszał zasługi taca – w koncu dużego samozaparcia potrzeba by zbliżyć się do „kogoś kto skrzywdził”*
Świetnie… *pojawił się za chłopakiem, i położywszy mu ręke miedzy łopatkami, naparł sugestywnie*
przysuń się do niego, połoz się na nim, weź trochę tego zapachu. Ed, łepek w dół *druga ręką klepnął  siatkę droida*
On nie ma zapachu osobniczego ale ma ten taki… no, droidzi

Monroe - 2011-05-09 18:39:11

- Tak jest. - powiedział nieco po wojskowemu i podszedł do ED'a. Wykonał polecenie Hakona, zdejmując kurtkę i pocierając nią o nogę maszyny. Po czym oparł się plecami jak na leżaku. - Mam mu wejśc na głowę? To nie będzie niegrzeczne? - zapytał Monroe patrząc to na Hakona, to na Edka. Wyglądał na nieco zdezorientowanego. Nigdy nie wchodził wcześniej na droidy, więc wydawało mu się to nieco dziwne.

ED - 2011-05-09 18:48:46

Podsumowanie:
Działania Hakona nie były nielogiczne i nieowocne. Odbyło się bez włażenia na Edowy łeb, wystarczyło się oprzeć, kilka chwil. Urga zaś,, kiedy przyszłą na początku była mocno sceptyczna, ale w końcu przyjęła dary i orzeszki po rzuceniu jej. Zagadywała cos po swojemu, tłumaczyła, w końcu zażądała zwrotu Eda. Ale nie wykazywała już chęci zabicia Taca za samo istnienie. Nie powinien jej zaczepiać, najlepiej obchodzić łukiem i nie zbliżać się do ładowni.

Vi - 2011-05-11 08:01:25

Śniło jej się, że ucieka. Biegnie przez wąskie korytarze. Nie ogląda się za siebie, ale wie, że goni ją ten cholerny cień. Chce ją pochłonąć, zamknąć w tym ciasnym pomieszczeniu. Słyszy za sobą zgrzyt zamykanych kolejnych drzwi. I wtedy uderzyła w ścianę, która wyrosła tuż przed nią. Upadła na podłogę, zobaczyła cień tuż nad sobą. Zbliżał się, otaczał ją swoim chłodem. Chciał ją zamknąć w sobie.
I wtedy się obudziła. Chciała poderwać się i usiąść, ale przeszkodziły jej w tym kable od maski tlenowej, którą miała na twarzy. Czuła zimny pot, który wystąpił jej na czoło. Głowa jej pulsowała, nie wiedziała właściwie, gdzie się znajduje. Pamiętała tylko, że rozmawiała z ED'em i Zinem, a potem... No tak... Uniosła rękę i pomasowała klatkę piersiową. To znowu się stało... Sądziła, że to się uspokoiło, że minęło. Ale jak widać, jej serce nadal się buntowało. Czuła się osłabiona, ale... Nie miała zamiaru tutaj leżeć. Musiała dowiedzieć się ile czasu była nieprzytomna. I... Gdzie są wszyscy. Ściągnęła maskę i powoli usiadła na łóżku. Skrzywiła się, bo poczuła lekkie zawroty głowy i nasilone pulsowanie, ale wstała. Podpierając się o kolejne meble, ruszyła do otwartych drzwi ambulatorium.

ED - 2011-05-11 08:05:49

*było ciemno, ale nie tak, by obijać się od ścian. w  oddali słychać było jakieś stłumione dźwięki, jakby w ogromnym pomieszczeniu ktoś rozmawiał daleko od niej. Ona najwyraźniej była w pomieszczeniu  statku. We frachtowcu. Przez otwór wyjściowy widać było tajemniczą, pusta przestrzeń. A zdecydowanie bliżej…. Coś wielkiego, krępego, stojącego na dwóch nogach. Po bokach miało coś jak ramiona- działa skierowane do przodu. No i stało tyłem. W głębi „łba” jakby pod skórą migała miarowo i spokojnie zielona dioda…*

Vi - 2011-05-11 08:13:34

Rozglądała się niepewnie po pomieszczeniach w których przebywała. Głowa jej pulsowała. Musiała spać bardzo długo... Była tutaj sama? - Halo...? Czy jest tu ktoś? - czułą się niepewnie. Nadal nie była w pełni sprawna i do tego sama w nieznanym jej miejscu. I wtedy zobaczyła znany jej już skądś kształt. Migająca dioda... Droid? - ED...? To Ty...? - Zapytała niepewnie. Nie chciała go zdenerwować. Nie była w stanie teraz uciekać i w myślach błagała, by się nie zdenerwował, bo byłoby po niej. Stała niedaleko otworu wyjściowego, wciąż opierając się o ścianę, by ustać na nogach.

ED - 2011-05-11 08:20:42

*Zapewne z powodu niepoznania jeszcze za bardzo budowy Eda nie wiedziała, ale w ambulatorium była bezpieczna – on tu nie wejdzie, za wysoko i za małe wejście chodź miało 2 metry na jakieś 180cm szerokości. Z wejścia do ambulatorium było jakieś trzy metry od Eda, i wydać było jego „szczyt”, bo tu było metr przewagi.
Droid zdawał się być spokojny. Usłyszawszy głos najpierw mruknął, zupełnie jakby ostrzegał, ze się poruszy, no i poruszył się – syknęły zapadki i górna część droida poderwała się o kilkanaście centymetrów. Potem tylko człap – człąp – ciężkie stopy zmieniły ustawienie, i już Ed stał bokiem. Okręcił łeb i znalazł się „twarzą” w twarz z kobietą.*
Po twojej lewej pod kontrolką jest włącznik do światła
*Odezwał się głosem brzmiącym identycznie jak wtedy. w  ciemności wyraźnie było widać drgający czerwony wykres foniczny w jego „paszczy”*

Vi - 2011-05-11 08:29:53

Usłyszała pomruk droida i lekko zadrżała, bo nie wiedziała, czego może się po nim spodziewać. Kiedy zaczął się poruszać, miała ochotę cofnąć się w głąb pomieszczenia, ale stwierdziła, że lepszym pomysłem będzie pozostanie w bez ruchu i spokojne czekanie na rozwój wypadków. Odepchnęła się od ściany i ruszyła na lewą stronę, by poszukać włącznika o którym mówił ED. Po z całą pewnością był to on. Ten sam głos. Stojąc niepewnie na nogach, włączyła w końcu światło i momentalnie zacisnęła powieki. Walcząc ze światłowstrętem uchyliła lekko powiekę jednego oka i rozejrzała się. Frachtowiec. Co ona tutaj robi...? -Cholera... [/]-Mruknęła pod nosem, walcząc z nasilającym się bólem głowy.-[i] ED? Dziękuję... A teraz... Możesz mi powiedzieć jak długo byłam nieprzytomna...? I... gdzie teraz jestem? - zapytała niepewnie.

ED - 2011-05-11 08:36:34

*Lampi jarzeniowe rozbłysły nad jej głowa. Wylewające się z pomieszczenia światło padło na Eda, i rozsmarowało się po jego gładkiej, chodź trochę porysowanej siatce.
Sfatygowany życiem metal połyskiwał magicznie odbiciem tego chemicznego światła. Wypełniał wszystkie „blizny” pancerza i dodawał im cienie. Ed wyglądał zarówno bardziej upiornie, ale tez bardziej tajemniczo i jakoś dziwnie stabilnie, jak strażnik – straszny, bo silny i groźny, ale dający poczucie bezpieczeństwa gdzieś tam w głębi.
Ciekawe, czy na Vi to działa tak samo…
Obserwował ją. Łeb miał nieco w górę zadarty, bo ona stałą wyzej niż on. Teraz była wyzsza od niego. Tutaj, w tym miejscu*
Jesteś w statku Hakona. W statku, którym przyleciałem. Zemdlałaś w Sali Przeładunkowej, Zabraliśmy cię tutaj. Leżałaś kilkanaście godzin, martwiliśmy się *mruknął nisko, kończąc to zdanie*

Vi - 2011-05-11 08:49:27

Kiedy już wzrok jej się trochę przyzwyczaił, otworzyła też drugie oko. Trochę przymrużonym wzrokiem przyglądała się ED'owi. Jej nerwy trochę się uspokoiły. Widziała, że nic jej nie zrobi, a jego obecność, działa na nią kojąco. Po prostu czułą się lepiej, wiedząc, że nie jest sama i, że nic jej się tu nie stanie. Dodatkowo pomagało jej to, że w tej sytuacji nie przytłaczał jej swoimi rozmiarami, czuła się coraz pewniej. Byłą wciąż słaba, więc opierając się nadal o ścianę powoli zsunęła się w dół i usiadła na podłodze, tuż obok wejścia, by być bliżej ED'a. -Przepraszam, że was wystraszyłam... I Dziękuję, że się mną zajęliście. Jestem naprawdę wdzięczna. - czuła się trochę skrępowana i czuła się niezręcznie, dlatego, że postawiła ich w takiej sytuacji. - Kilkanaście godzin...? O matko... Nic dziwnego, że łeb mi pęka... - mruknęła bardziej do siebie niż do niego nie zadowolona. - A gdzie jest reszta?

ED - 2011-05-11 08:58:13

*kiedy usiadła, rozmiary nieco się wyrównały. To znaczy najwyższy punkt Eda był wyżej niż najwyższy punkt Vi, ale spojrzenia były na mniej więcej podobnym poziomie. Droid zachowywał się bardzo spokojnie – prawie się Ne ruszał, pomrukiwał, dioda migała jednostajnie. Był jakieś trzy metry od niej. Mógłby jeszcze się zbliżyć, ale nie robił tego. I tak jego dystans krytyczny był zmniejszony dwukrotnie, ale to z jego woli, wiec niczym to nie groziło.*
To było naturalnie, jesteśmy sami na tym statku, jeśli się zjednoczymy, będziemy sami w  grupie, a  to już lepiej *odpowiedziała maszyna tym ciężkim, trzeszczącym i trochę niewyraźnym basem. Dioda migała, rozświetlając przestrzeń pod siatką, ale nie można było dopatrzeć się teraz fotoreceptorów, ani tych nie działających ani tego jednego działającego.*
w szafce przy łozku po prawej stronie są leki przeciwbólowe, oczywiście jeśli nie jesteś uczulona na paracetamol *głowa droida nieco przechyliła się w  boki, jakby ktoś pchnął go w „szczękę” z boku*
chociaż jeśli chorujesz na serce to lepiej nie… co to w ogóle było?

Vi - 2011-05-11 09:13:22

- W grupie siła... - zaśmiała się pod nosem.- Masz racje. Trzymając się razem zdziałamy więcej. Ale mimo wszystko bardzo dziękuję za pomoc. - nie wiedziała, czy Ed to zobaczy, ale spojrzała na niego i uśmiechnęła się szeroko. Poprawiła kilka niesfornych kosmyków, które opadły na jej twarz. Jej płaszcz był trochę pomięty, a jej robiło się gorąco, więc zdjęła go, odsłaniając czarną dopasowaną koszulkę bez rękawków. - Leki przeciw bólowe...? Nie potrzeba... W końcu samo przejdzie. - bolało ją, ale wiedziała, że nie powinna brać leków. Przyzwyczaiła się do bólu. W końcu zawsze przechodził. Podciągnęła kolana do klatki piersiowej i objęła nogi ramionami. Wiedziała, że w końcu ktoś jej zada to pytanie... - Ja... Mam słabe serce, ale... Myślałam, że mam to już za sobą, że już się ustabilizowało... Kiedyś takie omdlenia zdarzały mi się częściej... To tak jakby mi ktoś wypompował całe powietrze z płuc i wkłuwał się czymś w moje serce. To chyba przez stres... Znów się odezwało... Nie spodziewałam się tego... - było jej głupio. Zapatrzyła się w ścianę na naprzeciwko niej.

ED - 2011-05-11 09:24:15

*Zobaczy, w końcu było jasno. A Ed rozumiał uśmiechy. Mimikę wielu ras. Miał ponad dwieście lat – kupa czasu na uczenie się. Sam nie miał możliwości mimiki. Także „mowy ciała”, którą mają drozdy humanoidalne, chociażby B-1  - kręciły głowami, machały rękami. Miały potencjał do komunikacji. Eda nie można było nawet z całymi pokładami dobrej woli porównać do czegoś innego jak do maszyny. Często porównywano go do myśliwca. Ale na pewno nie do człowieka.
Za to miał pomruki, które przyswoił od swojej „ulubionej” rasy – x’tingów. I komunikował się jak x’ting.
Wiec kiedy dostrzegł uśmiech, wydał z siebie długi, cichy, terkoczący pomruk. Taki jego „uśmiech”.*
Nie ma za co *Odparł nie dodając zwyczajowego „ty byś zrobiła to samo”. Bo by nie zrobiła, a na pewno nie w  duecie z Kobdarem. Ten by odkręcił od Eda co mu potrzebne i poszedł.
Teraz jednak nie wykazywał jakichkolwiek oznak brania do siebie własnych pesymistycznych myśli. W sumie – przecież to tylko blaszak. Skąd mogła wiedzieć, co to jest naprawdę, skoro wygląda jak droid.*
przez stres na pewno *mruknął, jakby pozwalając by całą wina za „wypadek” została zrzucona na stres. Jeśli zaś o ten idzie, zapewne jak tu szła, to widziała zdemolowany kawałek korytarza. No to właśnie był stres Eda…* Twoja torba też tu jest, Hakon ją przyniósł *uprzedził odnośnie jej bagażu, którą tam w Sali przeładunkowej poprawiałą i poprawiała na ramieniu a ten tłumok Kobdar jej nie pomógł*

Vi - 2011-05-11 09:40:56

Było jej gorąco. Czuła, że co jakiś czas cicho burczy jej w brzuchu, ale wiedziała, że to zły pomysł by coś jeść, póki ból nie minie. Miałoby to nieprzyjemny efekt. Ale marzyła o tym, by napić się wody. Odetchnęła głęboko i w końcu zdecydowała się wstać. Podniosła się i lekko zachwiała, ale szybko znów złapała równowagę. - moja torba? To dobrze, bardzo dobrze... Wiesz może gdzie jest dokładnie? -zapytała rozglądając się za swoim tobołkiem. - Hakon? Nie było mi dane go poznać... Ale przynajmniej wiem, komu muszę jeszcze podziękować. A propo... Gdzie się wszyscy podziewają? Jak się trochę doprowadzę do porządku, to chyba będzie trzeba wziąć się za coś przydatnego... - poprawiła swoje skórzane spodnie i zaraz wsunęła rękę do kieszeni szukając swojego notesu i ołówka. Notatnik był na swoim miejscu, ale mały drewniany ołówek znikł... Dobrze, że miała parę w zapasie. Tylko gdzie są jej zapasy?

ED - 2011-05-11 09:46:20

Hakon to jedyna normalna osoba w tym latającym burdelu *podsumował poetycko droid. Kiedy się podniosła, poruszył sie, nieco poderwał, by ją lepiej widzieć*
Przy łóżku, po prawej, od ściany *torba była nieco zgnieciona, widać ktoś roztropny na niej usiadł. *
Wszyscy? Tutaj… to jest dość lotna kwestia. Kilka osób dobrze zorganizowanych, trzy nowe, jeden ćpun, jeden dzieciak iż wierze, na nie uważaj. Jak się pojawi najlepiej daj jej coś błyszczącego. Lepiej się nie śpiesz, nie wydaje mi się, ze szybko nasza przygoda się skończy, zdążysz poznać wszystkich.
*Gdzie są jej zapasy, to Ed nie wiedział. On ich na pewno nie wziął*

Vi - 2011-05-11 10:04:02

-Chciałabym po prostu nadrobić te kilkanaście godzin, bo czuję się nieswojo, gdy tak omija mnie część wydarzeń. - uśmiechnęła się do niego i podeszła do łóżka. Zobaczyła torbę i przygryzła dolną wargę widząc, że ktoś pięknie załatwił wszystko co było w środku. - Kto do cholery siada na cudzych rzeczach... Szlag... - mruknęła i wyciągnęła najpierw butelkę wody. Upiła spory łyk i westchnęła z ulgą. Zrobiło jej się od razu lepiej. No i zajrzała do środka. Jeden z zapasowych notatników był pognieciony, dwa ołówki złamane, a część zapasów pokruszona... - Pięknie... Widać, że ktoś tu nie dba o cudze rzeczy... -wyciągnęła paczkę papierosów i sprawdziła je, ale na szczęście były całe. Jej szklana lufka też była cała. Chociaż tyle. - Coś błyszczącego? Hmm... dobrze wiedzieć... - schowała swoje małe lusterko do kieszeni, tak w razie gdyby spotkała tego przyjemnego zwierzaczka.-[i] Trójka nowych? No... To widzę sporo mnie ominęło...

ED - 2011-05-11 10:11:46

*Ed był bardzo zadowolony, bo pewnym było, ze to nie on. To niemożliwe, dlatego takie wredne poczucie nietykalności go cieszyło. To pewnie Malkit – pomyślał. Szele kładą się na wszystko na co się tylko da.*
Nic cie nie ominęło *sprostował Ed. jeśli brać pod uwagę akcje, to… pojedynek Monroe vs Zin z  wykorzystaniem Eda jako narzędzia do zabijania. Kto wie, jak by to się skończyło gdyby nie Hakon. Potem zamkniecie z Zinem w ambulatorium, a  Hakon z  Monroe’m w kokpicie. Jakieś tam dżedaskie czary – mary, chwilowe wznowienie łączności… potem dłuższa sjesta i przylot Mandalorian oraz „bitwa kosmiczna”. Aj, pierdoły.
Ed stał sobie i zaglądał. Dymu tytoniowego „nie lubi” – miał sensory węchowe, ale stał daleko.
Nadal był zainteresowany Vi, ale włączyła mu się taka „droidzia układność”, czyli nie za częste zabieranie głosu i bierna obserwacja. Był spokojny, teraz jeszcze się opatrzył w sytuacji, i zorbie się z niego taki „domowy Edzik”*

Vi - 2011-05-11 10:32:56

Wzięła kolejny łyk wody i wrzuciła butelkę do torby. Miała tam w sumie... wszystko. Ubrania, jedzenie, materiały, sprzęt... Wszystko co tylko jej potrzebne. Rozpuściła włosy, które były w nieładzie od leżenia i zabrała się za zaplatanie warkocza. Ciasno wplatała kolejne pasma włosów, aż w końcu zawiązała włosy gumką i warkocz opadł swobodnie na jej plecy, sięgając niemalże jej pośladków. Palić nie miała zamiaru, bo wiedziała, że dopóki źle się czuje, mogłaby to przypłacić sensacjami żołądkowymi. Rozejrzała się za umywalką, żeby chociaż opłukać twarz. - można gdzieś tu... znaleźć trochę bieżącej wody...? Przydałoby się trochę doprowadzić do użytku... - zapytała ED, odwracając się do niego. Czuła się już trochę lepiej. Ból głowy mniej jej doskwierał.

ED - 2011-05-11 10:38:03

Jeśli mówisz o prysznicu, to obawiam się, ze nie… *Nie wiedzac, jak długo przyjdzie im tak egzystować, jedi postanowili oszczędzac wode, i prusznic zabroniony. ale żeby opukać twarz, to jak najbardziej, z  tym, ze Ed za bardzo o tym nie wiedział, w  koncu drozdy nie potrzebują wody. Ani wody, ani jedzenia, ani tlenu. wygodnie*
No ale łazienka tu jest. Pierwsze drzwi w prawo. w lewo są zamknięte, do ładowni. Do kokpitu nie przechodź, tam śpi zły imperialny pilot
Ed zdawał się patrzec na notesy, ołówki, czy tam ich szczątki. pamiętał z ostatniego spotkania, że Vi jest reporterką. cto go ciekawiło, chociaż miał już do czynienia z dziennikarzami. w  koncu nawet filmy o nim nakręcono, bo „taki niezwykły droid” i sporo było publikacji o Edzie, ale pozostawały w  hermetycznym świecie cochrelu*

Vi - 2011-05-11 10:54:15

-Nie... Nawet nie marzę o tym, żeby móc się wykąpać... Luksusy to nie tutaj... Chciałam chociaż opłukać twarz. - zaśmiała się i znikła na chwilę w łazience. Po chwili wróciła, z lekko wilgotną twarzą, którą pocierała delikatnie dłońmi. - Od razu lepiej... Zły imperialny pilot? No ładnie... - Nie przepadała za tymi zadufanymi w sobie snobami. Jeszcze takiego tutaj brakowało. W końcu sama spojrzała na zniszczone przyrządy. Dobrze, że chociaż elektryczny notes nie został uszkodzony. - Cóż... może coś z moich rzeczy da się jeszcze uratować... - zgarnęła w końcu wszystko do torby. - A jak Ty sobie radzisz z pobytem tutaj? Długo już tu jesteś...? -ED ją fascynował. Chciała wiedzieć o nim coś więcej.

ED - 2011-05-11 11:01:32

*tutaj był prawdziwy przekrój: od jedi do mandaloorian, przez hiperaktywne dzieci, ekscentrycznych inżynierów i drozdy  z zaburzeniami zachowania. no i imperialny pilot – cpun.*
Jak ja sobie radzę… *powtórzył, jakby nie zrozumiał pytania. jak maszyna sobie może radzić. jedyne z czym miał problemy, to otwieranie drzwi. sam nie mógł ich otwierać, ale kiedy było trzeba, Wielki Administrator otwierał mu je przed samym nosem*
Za dużo wyzwań to tu nie mam. Chociaż Darr tah miał dla mnie jedno zadanie, właśnie sprowadzić pilota. Jestem tutaj… półtorej doby. dokładnie 35 godzin. Tak jak wszyscy z tego statku. Pierwszy chyba był Kobdar.*
[i]Generalnie staram się nie zwariować. Jak każdy
*z mruknięciem znowu poruszył głowa, by patrzeć bezpośrednio na kobietę. O Urdze się nie wypowiedział. bo w sumie głównym jego zadaniem było pilnowanie i „kochanie” Urgi*

Vi - 2011-05-11 11:25:23

Podeszła do ściany, pod którą zostawiła płaszcz. Czerwony materiał był pomięty. Zwinęła go w walec, by nie gniótł się i schowała do torby. Usiadła na łóżku, tak by dobrze widzieć ED'a. - Czyli po prostu wszyscy musimy wziąć się do roboty i jak najszybciej doprowadzić statek do użytku? Bo inaczej się stąd nie wydostaniemy... jak rozumiem... - poprawiła wiązanie sznurówki w bucie. [i] - tylu, tak różnych ludzi w zamkniętej przestrzeni... Ciężko nie zwariować.

ED - 2011-05-11 11:31:42

Jjjep… *rzucił droid luzacko podwyższonym głosem, z  lekkim uniesieniem łba, dział i lewej nogi. Wydał się przy tej spontaniczności bardzo „młody” i wyjątkowo ekspresyjny. I bez wątpienia miał dobry humor. On już mógł, siedział tu te prawie dwa dni i był niejako oswojony. Może próbował na swój sposób pomóc oswoić się kobiecie. w sumie – do tej pory każdy startował z opinią na temat Eda,z e to bestia, potwór i Moc wie co jeszcze. w sumie każdy miał powód. Wobec tej pani jednak Ed zastosował zupełnie inną taktykę, nie do końca tylko dzięki swojemu postanowieniu, bo okoliczności były sprzyjające. Zupełnie jakby każdy, kto przebywali  magicznym ambulatorium lub kokpicie statku Hakona był bezsprzecznie dobry*

Vi - 2011-05-11 18:19:07

Nie miała nic do ED'a. Oprócz dosłownie piorunującego wrażenia, jakie na niej zrobił to na razie nie miała mu nic do zarzucenia. Uśmiechnęła się szeroko, widząc jak ED się... prezentuje. W sumie... nie wiedziała teraz co ze sobą zrobić. Może i nie była w pełni sił, ale może będzie mogła się na coś przydać. Tylko... Gdzie i jak? Nadal czuła się tu obco i nieswojo. Czuła, że jest spięta, bo zwykle miała jakieś zajęcie, które odciągało ją od nieprzyjemnych myśli. A teraz? Siedziała i tylko rozglądała się po ambulatorium... Może pójdzie poszukać reszty...?  - To co ED? Jak myślisz... Co mam teraz ze sobą zrobić? -zapytała droida, nadal się uśmiechając. - grzecznie czekać, czy dołączyć do reszty?

ED - 2011-05-11 18:27:14

*Chwile jeszcze obserwował ją, po czym nagle warknął, i odstawiwszy podniesiona wczesniej nogę w tył płynnie okręcił się i spojrzał wgłęb hangaru. warknął, bo coś usłyszał. Mógł ją wystraszyć, choć nie była celem*
Łażą tam… *odparł, chodź nie była to pewnie odpowiedź jakiej oczekiwała, ale i ta nadeszła*
Możesz wiec do nich iść. Albo możemy *dał wybór, bo nie każdy lubi jak łazi za nim prawie dwie tony durastali. a  Ed jak od kogoś czuje dobre emocje względem siebie, to będzie szanował*

Vi - 2011-05-11 18:34:47

Lekko zadrżała z powodu jego gwałtownego... warknięcia, ale siedziała grzecznie na miejscu, bo wiedziała, że to nie było względem niej. - Tam? Hmmm... - zamyśliła się i spojrzała na swoją torbę. Zeskoczyła z łóżka i przerzuciła pasek tobołka przez ramię. Trochę jej się zakręciło w głowie od takiej nagłej zmiany pozycji, ale twardo stała na nogach. - Więc... Chodźmy. Chyba najwyższy czas się tu trochę zadomowić. Po za tym... będę czuła się bezpieczniej, jeśli będę miała ze sobą kogoś, kogo znam... - uśmiechnęła się do ED'a szeroko i podeszła do otworu wejściowego. Wygładziła trochę skórzane spodnie i poprawiła czarną obcisłą koszulkę bez rękawków. Była gotowa.

ED - 2011-05-11 18:39:05

*mruknął charkotliwie. Pomruki i mruczenie przeważnie oznaczały dobre emocje, lub zadumę, konsternację. Warknięcia i powarkiwania oznaczały ostrzejsze stany, tak na przyszłość. Ale łatwo było to rozumieć intuicyjnie. Ed nie zmienił pozycji. czekał, aż ona zejdzie. Nie uciekał, nie odsuwał się. Zastanawiał się, czy naprawdę uważa go za „kogoś”, czy może mówi tak z  obawy przed jego gwałtownością…*

Vi - 2011-05-11 18:56:35

Odrzuciła warkocz na plecy i poprawiła torbę, by za bardzo jej nie uwierała. Zeszła powoli do ED'a patrząc jak staje się coraz większy i powoli ją przerasta. Nadal się uśmiechała. I... w sumie miała go naprawdę za kogoś, bo nie wydawał jej się bezmózgą maszyną. Widziała w nim coś więcej, więc traktowała go tak jak każdego innego człowieka. - W takim razie... Prowadź, mój Drogi. - cały czas uśmiechała się szeroko. Mimo wciąż doskwierającego bólu głowy, miała dobry humor.

ED - 2011-05-11 19:01:12

*Teraz stał na lekko podniesionym pułapie nóg. Wahanie od najwyższego do najniższego to ponad 50cm – tyle mógł „urosnąć” Ed. Teraz jego najwyższy punkt miał trochę powyżej 2.5 metra. Kiedy się zbliżała, miał łeb lekko nakierowany w jej stronę. Kiedy się odezwała, jeszcze bardziej odwrócił łeb. Musiał mieć wąskie pole widzenia*
Wezmę to, jeśli pozwolisz *oczywiście nie wskazał na torbę bo nie miał rąk, nie miał tez widocznych oczu, więc nie widać było znaczącego spojrzenia, no ale było w tym zapytaniu coś, co kazało nawet mało inteligentnej osobie załapać co i jak, a  Vi była dużo inteligentna bez dwóch zdań. Wystarczy założyć torbę na działo i już*

Vi - 2011-05-11 19:11:20

Trochę zaskoczył ją tym pytaniem. Spojrzała zaskoczona to na niego, to na swoją torbę. - Normalnie... Odmówiłabym, ale... wiem, że tobie te parę kilo nie zrobi różnicy. W takim razie... Bardzo dziękuję i z przyjemnością Ci ją oddam. Przynajmniej na razie... - zaśmiała się i ściągnęła torbę. Stanęła lekko na palcach, by zarzucić mu pasek torby na działko. Od razu ulżyło jej pozbycie się tego ciążącego ciężaru u ramienia. - Jeszcze raz dziękuję ED... Teraz już możemy iść. - zaśmiała się i ruszyła wolnym krokiem.

ED - 2011-05-11 19:16:57

*działko było na wysokości jej głowy wiec rzeczywiście trochę wyczynowe jeśli torba ciężka, a Ed niestety miał ograniczoną ruchomość ramion. Ale i tak się przygiął trochę. zamruczał*
Do trzystu kilo nie robi na mnie wrażenia *oznajmił bez specjalnego ładunku emocjonalnego, bo w sumie przy jego gabarycie to żadna zasługa.
Trochę osób już na nim jeździło. Ale chyba tylko Seco na tyle świadomie ze próbował nim kierować.*
No to idziemy Mruknął. to znaczy powiedział normalnie, do tego mryknął, a gratis mruknął jeszcze raz tylko trpche inaczej, i ruszył w kierunku słyszanych dźwięków,

ED - 2011-05-13 09:19:53

*Ed pokawił się w okolicy tyłow statku Hakona. Pole już było rozstawione, Urga pewnie była w srodku. Ed nie mógł tam wejść, a  ona nie mogła wyjśc. Byli wiec oddzieleni. Droid stał z  boku i na razie tylko patrzył. nie odzywał się. Miał mieszane uczucia. Bardzo tęsknił, owszem, ale był tez zły że do tego w ogóle doszło. Może trudno było mówić tu o winie, ale uważał, ze była to „wina” Urgi, co nie oznaczało ze przestał ją „kochać”. Bolała go większa świadomość sytuacji. To, ze buduje sibie własny, nierealny świat w którym wyznacza innym role całkowicie bezsensowne, dobierane jedynie jego własnym „widzimisię”. z Urgi na przykład zrobil swoją dziewczynę. Ile jeszcze będzie ciągnął ten cyrk?
Tak bardzo chciał by być już wyleczony… Mieć zdrową psychikę i zajmować się prawdziwymi, globalnymi problemami a nie gubieniem siew  sobie…*

Urga - 2011-05-13 09:39:40

Urga obudziła się już po rozstawieniu pola. Jakaś taka stłamszona i dziwna. Przez jakiś czas nie ruszała się z gniazda, woląc zajmować się jajem. Obracać nim, układać i oglądać. Terkotała przy tym, ale jakoś tak nieszczęśliwie. Pamiętała co się stało i było jej smutno bo nie rozumiała tej całej sytuacji. Broniła swojego, który miał bronić gniazda, a wszyscy stanęli przeciwko niej. Była samiutka, z jajem. Miała prymitywne uczucia i emocje, ale odczuwała ból samotności. Gorsze jednak było coś innego - pole, które brzęczało słyszalnie dla niej. W końcu wygramoliła się z gniazda i niespokojnie rozejrzała. Obeszła cały wyznaczony krąg i zrozumiała, że jest zamknięta. Sama. Naturalną reakcją była próba wydostania się z pułapki, której się bała. Podeszła więc bliżej do pola i zaczęła się chwiać i skrzeczeć cicho. Jeszcze kroczek, jeszcze dwa i zaczęła zarzucać łbem piszcząc już przy tym. Kolejne kroczki w stronę pachołków i wyłożyła się na trzęsących się łapach. Kolejny skrzek i odczołganie w tył. Nie mogła podejść bliżej. Widać pole wibrowało i działało na ten sam obszar co ultradźwięki.

ED - 2011-05-13 09:44:13

*Wtedy zauważył ja Ed i podszedł. On był w stanie wiele zrozumieć. ale niestety pośród tego wiele było tez to, ze przez niezrozumienie Urgi nie da się tutaj zyć. Ona jak powiedział mandalorianin, weszła im na głowe, nie słuchała się nikogo, była niebezpieczna. Ed był ogniskiem zapalnym. a on nie zgodzi się na odizolowanie od innych poprzez Urle. teraz stał i obserwował, wydajać z siebie stłumione burknięcia, które bez dwóch zdan znaczyły przykre emocje*

Urga - 2011-05-13 09:48:57

Urga była głupiutka i prymitywna. Miała inne kategorie, inne wartości i nie potrafiła pojąc choćby tego, że Ed może być jednocześnie w jej stadzie i w innym. Tamci byli dla niej obcy, a obcość w jej rozumieniu to zagrożenie. Jej gatunek zawsze żył w odosobnieniu i dobrze na tym wychodził. Za Go przyszła śmierć i tylko ciekawość i uwielbianie khlaweczi uratowały Urgę. Choć oczywiście tego nie rozumiała.
A teraz źle się czuła. Podniosła się znów i kolejny raz spróbowała podejść, co zaowocowało kolejnym wyłożeniem się. Znów się odczołgała, podniosła i zwymiotowała z nerwów i przez to, co odczuwała.
-Edooo...
Nawołała kiedy już resztki szczura znalazły nowe miejsce. Nie widziała droida i wyglądała na zdezorientowaną. Pewnie lepiej się poczuje jak znów cofnie się na środek, ale nie pomyślała o tym. Wolała zacząć drapać podłogę.

ED - 2011-05-13 09:52:35

*Dlatego też nie mogli inaczej tego rozwiązać.
Wielokrotne tłumaczenie nie pomagało, Urga nie rozumiała. musiały wiec groźby dojść od skutku. *
I co ty narobiłaś… doigrałaś się, Urga *mruknął stłumionym głosem, jednocześnie pochylając się tyle, na ile pozwalała mu konstrukcja nóg*
Ostrzegaliśmy cię…

Urga - 2011-05-13 10:50:04

-Coooo?
Nie rozumiała tego co powiedział. Ale na moment przerwała drapanie podłogi i rozejrzała się. Była jednak skołowana, więc z trudem namierzyła Edzika. Ruszyła w jego stronę, ale gdy tylko zbliżyła się do pola znów się wyłożyła. Zaskrzeczała rozpaczliwie i odczołgała się już nie wstając.
-Edoooo...
W jej głosie i postawie była jakaś prośba. Potwornie teraz się bała.

ED - 2011-05-13 10:56:04

*Cofnął się. z agresywnym, wręcz wrogim warknięciem i uniesieniem nogi, rozejrzał się, zwłaszcza długo spoglądając w kierunku „bazy” Hakona. Nikogo nie było. Następnym ruchem było zapalenie kilku lampek. było to łapanie fal krótkiego zasięgu. dwa metry, bo tyle miał od nadajnika i niczym pilot do telewizora – wpłynął „umysłem” na urządzenie, i pole się wyłączyło.
Być może za to zaplaci, ale w ostateczności zamknie się tam z  Urgą dopóki nie wróci Hakon. jeśli nie uda mu się nic wytłumaczyć, to prawdopodobnie Urga do końca przygody jednak zostanie za polem sama.
Kiedy bariera odeszła, Ed podszedł do Urgi*
czemu się nie słuchasz? *wyparował doi niej  wyrzutem. Nie chciał teraz się z nią pieścić, by nie pokazać, ze Urga wychodzi na swoje. Teraz on czul się zostawiony, opuszczony, skrzywdzony, bo prosił na początku: ma być Urga grzeczna bo jak nie to sama Urga. A Urga co? No dobra, broni, ale przecież Ed mówił, ze nie*

Urga - 2011-05-13 11:05:03

Nie podniosła się nawet mimo zniknięcia pola. W łebku jej jeszcze huczało i musiała dopiero dojść do siebie. Takie rzeczy jej szkodziły. A zaleta w naturalnym środowisku, w świecie technologii stawała się wadą. Podniosła się dopiero gdy Edzio podszedł do niej.
-Edooo.. Urga dobha... Urga byh broni. Ed jhajhko, ne inna.
Odezwała się i potrząsnęła łbem, a potem bez pytania, bo i przecież już od dawna nie pytała, wskoczyła na swoje działo. Cieszyła się z tego, że Ed jest i nie potrafiła długo się gniewać. A teraz się po prostu bała. I wciąż czuła obcą, wiec zaczęła wędrować po Edzie i się ocierać by zetrzeć zapach tamtej. Drażnił ją.

ED - 2011-05-13 11:10:06

Nie, Urga niedobra bo Eda nie słucha *utrzymywał ton. Nie głośny, nie agresywny, ale karcący*
Ed jest największy ze stada, to Ed broni. Jak nie trzeba, Ed nie broni. Ed decyduje, kiedy bronić, a kiedy nie. Jak nie trzeba, to nie broni. *Użył sformułowania „największy ze stada” a nie „ze wszystkich” by zasugerować że inni to też stado*
Duże stado powiedziało że Urga zła i trzeba Urgę zamknąć. Gdyby Urga się Eda słuchała, to by nie była sama. a mówiłem Urdze… *Kiedy wskoczyła, „cialo” Eda drgnęło, co oznaczało, ze on jeszcze nie skończył, nie pogodził się z sytuacją i nadal się „gniewa”*
Ed nie jest tylko Urgi. Ed jest Dużego Stada. Urga musi to zrozumieć

Urga - 2011-05-13 11:12:55

Słuchała go pomimo tego, że się ocierała i ścierała tamtą. Ale w końcu zatrzymała się i zaklekotała cicho, by sobie pomóc w przemyśleniach.
-Ed i Urga stado. I Aaakoo toche. Urga ne stado z inny. Urga ne lubi inny. Urga boi. Ed i Urga jhajhko.

ED - 2011-05-13 11:17:29

Wiem, ale Stado jest duze, wszyscy są w stadzie, i Urga ma się Eda słuchać, jak nie chce być Urga sama. Cieszę się z  jajka, ale nie może być tak że Urga atakuje innych. Nie można, rozumiesz? nie można! *warknął i uderzył noga o podłoże. bo kopniecie to Urga powinna pamiętać. Nie będzie się Urga słuchać, to Ed będzie niezadowolony, może sprzedać kopa, zostawić ją samą… no cóż, jak Urga nie będzie słuchać Eda, to Ed nie będzie jej kochać. to tez powiedział. W końcu musi być w stadzie jakaś hierarchia*
Będzie się Urga słuchać, czy nie?

Urga - 2011-05-13 11:21:22

Rozpłaszczyła się gdy tupnął i zaklekotała cichutko.
-Urga boi. Tu inne. Inne jama, inne jeszcz. Tu inny. Urga boi inny.
Wyjaśniła zamiast odpowiedzieć na pytanie. Chciała by ktoś ją zrozumiał. To, że jest agresywna bo broni swojego, bo nie chce by ktokolwiek podchodził. Brakowało jej Go, tęskniła za nim ale nie umiała o tym mówić więc z tym też nikt jej nie pomoże.

ED - 2011-05-13 11:28:28

I dlatego dostałaś jamę. reszta wyprowadziła się z  jamy, poszli tam, żeby Urga miała. i Urga co? Urga niedobra. niewdzięczna. *Odwrócił się z warkotem. znowu uruchomił mechanizm „pilota” o po chwili ożyła bariera. Byli mniej więcej na środku, widzieli jak klatka się zamyka*
Proszę. Nikt nie wejdzie. zamknięte. Nikt nie wejdzie do Urgi jamy. Urga tak chce? Jak się Urga nie zacznie słuchać to tak będzie
*Już dosyć rozumienia Urgi, Ed nie może postawić samodzielnego kroku bez tego przyprawiającego o kurwicę „bronienia”.
Ed zaczął się w tej chwili obawiać, że przy kolejnym zdarzeniu takiej „obrony:” nie wytrzyma i po prostu zabije Urgę… To przerażające, ale Ed nie był zdrowy psychicznie, a  jego stan pogarszał się z awantury an awanturę. Troche poratowała Vi, bo Ed obstawił ją na stanowisku przyjaciółki – powierniczki. a  Urga dostarczała nowych stresów.
Już nawet jajko nie cieszyło. O to miał do Urgi największy żal – ze tym swoim instynktem zabrała mu radość.
Ale wiadomo, ze tego nie powie. Urga nie zrozumie. Inni wyśmieją*

Urga - 2011-05-13 11:38:43

Już nic nie powiedziała, bo to przerastało jej zdolności komunikacji. Klekotała jedynie. A kiedy bariera się włączyła, zapiszczała z cichym skrzekiem. Bała się nawet tego czegoś. Sama też była coraz bardziej nerwowa. Bo co się z kimś jakoś oswoiła na tyle by go ozięble tolerować, to pojawiali się nowi. I jeszcze samica do której Ed poszedł zamiast przyjść jak Urga po swojemu wołała. Nie rozumiała tego, że Ed nie musiał wiedzieć co znaczy jej skrzeczenie. Bała się też przez to. Że tamta zabierze jej Eda i nie będzie już ani jego, ani Go. A wyjaśnienia o dużym stadzie Eda wcale nie pomagały Urdze, która zaczynała się tutaj czuć jak intruz. Jak wtedy gdy przez długi czas bała się wejść do świątyni i poszukać Go.
W końcu z piskiem i niespokojnym terkotem zlazła z Eda i poszła zajrzeć do gniazda, czy jajko w tym wszystkim ma się dobrze.
-Edoo.. jhajhko..

ED - 2011-05-13 11:41:56

*I wyglądało na to, ze prócz niezrozumienia w ogóle nie docierały do Urgi ultimatum Eda – że ma słuchać, wtedy będzie dobrze.
Pole zgasło. Na razie. Będzie ją musiał tu zostawić i isc. Nic nie wynegocjował*
Jajko. cieszę się *odparł. nieprawda, wcale się nie cieszył. Już nie. Już go wyleczono  radości*

Urga - 2011-05-13 11:45:08

Wyszła znów do Eda, ale tym razem usiadła przed nim. Nie wskoczyła na niego. Przekrzywiła łeb i patrzyła. Czuła, że coś jest nie tak, ale jeszcze nie zrozumiała co.
-Edooo...
Odezwała się cicho. Nie wiedziała, że ten chce sobie iść, ale było jej smutno i nic nie potrafiła poradzić na to, co czuła od Eda. Przerastało ją to.

ED - 2011-05-13 11:48:33

*Patrzył na zwierzaka tępo. chciał iść i nigdy nie wrócić. Im wcześniej pójdzie, tym łatwiej mu będzie to po prostu przełknąć.
Ale nie mógł odejść, dopóki nie wyczerpie absolutnie wszystkich możliwości dogadania się*
Nie słuchasz mnie. Masz słuchać Eda. rozumiesz? *Był już mocno zdemotywowany, zdenerwowany i bardzo  sobie zagubiony*

Urga - 2011-05-13 11:51:39

Przekrzywiła łeb w drugą stronę i łypnęła na niego jednym okiem. Jak zawsze gdy czemuś poświęcała większą uwagę.
-Taaaa....
Odpowiedziała, bo ta teoria była prosta. I starała się, chociaż marnie jej to wychodziło. Bo gdy czuła się zagrożona działał instynkt.

ED - 2011-05-13 11:57:41

*Tak wieć grochem o ścianą i Ed jedyne co tutaj osiągnie, to kolejny powód do depresji.
Nie wierzył jej. Po prostu nie.*
Ed jest największy, nikt Edowi nie zagrozi. Nie trzeba Eda bronić. rozumiesz? Nie trzeba! *warknął. Już bardzo był zły, rozgoryczony, miał dość. Ale stal tu, cierpliwie, na przekór logice. czy to jest już wiara w kogoś?
Nie, to frajerstwo – pomyślał. Ed, największy frajer w całym powiecie, hej!*

Urga - 2011-05-13 12:01:01

Rozpłaszczyła się gdy warknął. Widać i jego zaczynała się teraz bać.
-Ed duszy. Ed kamen... Urga ogon. Ed i Urga kuku. Stado bhoni. Urga tak wie.
Wyjaśniła nieco ciszej i bardziej piskliwym głosikiem. Bo przecież chciała dobrze.

ED - 2011-05-13 12:03:57

Nie, Urga *zaprotestował. Kiedy zobaczył, co wywołuje jego zachowanie, to cofnął się. On już tez jechał na ostatkach panowania nad soba*
Urga nie broni nikogo. Urga broni tylko jamy, jak ktoś wejdzie do środka. Tylko! Rozumiesz?

Urga - 2011-05-13 12:06:32

Znów przekrzywiła głowę i zamyśliła się klekocząc cicho. To było coś całkiem nowego. Ale skoro Ed jest zły, to znaczy że jest źle. A nie chciała by Ed był zły.
-Taaa...
Odezwała się w końcu, ale z jakimś wahaniem. Mogło to świadczyć o tym, że może coś tam zaczęło do niej docierać. Ale zrozumienie nowego świata na pewno będzie dla niej trudne.

ED - 2011-05-13 12:10:55

Ed tutaj rządzi *kontynuował stanowczo* Nikt nie dotknie samicy Eda. Urga jest samicą Eda. jasne? *Nie chciał tak mówić, miał już przyzwyczajać się do rzucenia tego wyimaginowanego świata, ale wydało mu się to akurat proste w przekazie.
Ed jest w stanie dokonać sobie na psychice samogwałtu, wyrywać uczucia z korzeniami, on tak robił dwieście lat. na powierzchni jego psychiki skrawki nienaruszonej „skóry” można było zmieścić powierzchniowo na wizytówce, podczas gdy pozostała powierzchnia zajęła by spory salon. Dlatego się poświeci. Poboli i przestanie.*

Urga - 2011-05-13 12:29:26

-Taaa...
Znów z wahaniem, bo to była nowa sytuacja. Do tej pory ona dobierała sobie towarzystwo. Nie uważała się za pępek świata, ale miała swój teren, swoje malutkie stado i pokazywała jaka jest silna i straszna by wywalczyć sobie pozycję. Toteż teraz zrozumiała sam przekaz, ale podłoża nie. Chociaż poczuła, że Ed jest silniejszy, więc ustąpiła mu pola.

ED - 2011-05-13 13:12:40

*teren Urgi dramatycznie się powiększał, ustępowali, ale teraz już koniec. Niestety. Urgi pozycja musi być zredukowana.*
Ed może dotykać kogo chce. Ed sam się broni. Nie wolno nikogo atakować. Nie wolno bronić Eda *top już trochę trudniejsze, no ale to przewodnik stada definiuje zagrożenie, jeśli nie to, to co bardziej pobudliwe osobniki by wzniecały co chwile niepotrzebny raban. i to się działo tutaj.*

Urga - 2011-05-13 13:15:15

Wydała z siebie cichy terkot i zwiesiła łeb bez słowa. Nie podobało się jej to, ale nie śmiała zaprotestować. I było jej smutno. Bo jej nikt poza Edem i Aaako nie dotyka. Owszem, sama tak postanowiła nikogo nie dopuszczając, ale teraz to było jej w jakiś prymitywny sposób przykro. No, ale "położyła uszy po sobie" i milczała przyjmując burę.

ED - 2011-05-13 13:20:36

*Edowi tez bardzo przykro było, ale z innego powodu* Nie wolno atakować! Nikogo! Rozumiesz? *cały czas utrzymywał stanowczość*
chyba ze Ed powie inaczej. Trzeba słuchać Eda. Bo jak nie, to Urga będzie sama *sama w polu siłowym, chyba już na tyle doświadczyła uciążliwości tego, ze wie co jej grozi* I samicy też nie wolno atakować! Nie wolno, Urga!

Urga - 2011-05-13 13:23:34

-Urga bhoni jama... ne bhoni Ed... Urga bhoni Urga?
Spytała bo jak to tak by nie mogła samej siebie obronić. Przecież Ed nie zawsze jest w pobliżu.
-Ne! Inna szła.. fu... inna gówno i phaasek. Urga ne lubi.

ED - 2011-05-13 13:30:53

Tak, Urle może Urga bronić, ale tylko wtedy jak Urga zaatakowana *nie chciał użyć słowa „kuku” bo było by to tak jakby pozwalał komuś skrzywdzić Urgę.* Urga Mozę bronić Urgę przed kuku
*Kiedy ta się uniosła nagle, Ed już wiedział, ze nie będzie łatwo. odczekał chwile, by przetrawiła wcześniejsze informację,. drugą chwilę, by się uspokoić i cierpliwie, ale tropcie powarkujaco podjął znowu*
nie robi kuku jaju ani Urdze. Nie można zaczepiać! *No proszę, czyli jednak już poza instynktem wchodzi „nie lubię”. Żeby to nielubienie odnosiło się do samej Urgi to w porządku. ale to się odnosi do Eda… A Ed niestety, a może stety – dla Eda na pewno stety – polubił Vi. i nie zrezygnuje. Nie „zakocha się”, ale chce mieć przyjaciela, po prostu. Chęć używania trudnych slow i bycia przy tym rozumianym jest równie silna jak instynkt Urgi. bo to potrzeba społeczna*

Urga - 2011-05-13 13:36:40

Przetrawiła wytłumaczenie. Przynajmniej jedną kwestię jakoś załatwili. Pozostawiając jeszcze straszenie, które tak często uskuteczniała bez atakowania. Ale kwestia Vi była problematyczna. Urga naprawdę jej nie lubiła za to, że Ed z nią przyszedł kiedy ona miała jajko. A tak ładnie się oswajała z odległości z Mando. Urdziatko teraz było zazdrosne i zdezorientowane, bo w świadomej pamięci nie miała już czasów kiedy żyła w normalnym stadzie. A Go, jakby nie patrzeć jest samcem.
-Urga ne lubi. Urga...szuuuuuee inna Ed. Urga ne lubi... tylko Urga szuuue na Ed. Ne inna. Ed jhajhko, ne inna.

ED - 2011-05-13 13:41:47

*Mando to z  kolei Ed miał gdzieś, w jego mniemaniu nie nadawali się na przyjaciół. Vi po prostu się nadawała, spełniała kryteria, a  to rzadki przypadek. I Ed to zauważył, i był miły. Ed uwielbiał być miły. Miał w sobie coś z kokieteria. Ale był też wierny, dlatego spróbuje wyjaśnić i to*
To bez znaczenia. Ed kocha Urgę. Vindey nie kocha. Urga to samica Eda. Vindea nie. Urga ma jajko z Edem. Vindea nie. Wiec Urga bezpieczna.

Urga - 2011-05-13 13:45:15

-Urga szuue inna. Urga ne ce.
Skwitowała, ale nie podnosząc się i nie stawiając bardziej. To nie była typowa walka dwóch kobiet o samca. Urga widziała to inaczej. Ed pachniał tamtą i przyszedł z tamtą kiedy Urga go wołała po swojemu. Cichutko i nie w basicu, więc nie mógł wiedzieć, ale nie pomyślała o tym. I dlatego była taka cięta na Vi, która obecnie miała najbardziej przerąbane u Urgi.

ED - 2011-05-13 13:51:55

*no ale na to, ze nie słyszał tego wołania naprawdę nie mogł nic poradzić, to akurat był przypadek i sam bardzo załował. ale nie mógł nic poradzić. Także nie wiedział, ze to boli Urgę. Nie mógł jej przeprosić i wyjaśnić. ale musiał ustawić jakoś Urgę względem Vi*
Ed jej nie kocha *odpowiedział w  końcu, bowiem „kochanie” zarezerwował tylko dla Urgi, i sądził, ze ona postrzega to jako wyjątkową wieź. Coś ponad dotykanie i rozmowę. Na przykład Hakon – akceptowała go, dawała się pieścić, ale nie było to „kochanie”.
A Vi nie można narażac. jeśli Ed nie udobrucha Urgi, to niestety bariera będzie używana* Nie wolno jej atakować! Masz słuchać Eda. Wtedy Urga dobra, a  jak Urga dobra to Ed się cieszy

Urga - 2011-05-13 13:58:00

Urga miała jeden zdecydowany plus - nie potrafiła świadomie kłamać. Nie umiała powiedzieć, że nie będzie atakować, a potem zrobić coś przeciwnego. Tak więc teraz trudno było jej ugiąć się w tej kwestii.
-Ed kocha Urga? Ed i jhajhko, ne inna?
Spytała, traktując to niejako jako warunek. Zabawne, zwierzę stawiało warunki droidowi. Ale oboje czuli, w różny sposób, w innym stopniu ale jednak.

ED - 2011-05-13 14:06:06

Tak. Ed kocha Urgę. i jajko. Vindey Ed nie kocha, ale lubi ją *odpowiedział, już spokojniej, jakby uznal, ze część zamierzenia już osiągnął. Jednak miał dołujące wrażenie, ze odbędzie się to głębokim kosztem jego samego. Był na 99% pewny ze Urga zaatakuje Vi jak tylko ta zbliży się do Eda. i nie będzie go słuchała, stanie się to samo.
Znowu na smyczy zwierzaka. Ile on to jeszcze zdzierży…*

Urga - 2011-05-13 14:09:19

-Urga ne lubi. Urga ne ce szuue inna.
Przypomniała z lekkim nadąsaniem. Czeka ich wszystkich długa droga do tolerowania Vi przez Urgę. Już pewnie prędzej zniosłaby Zina niż ją.
-Ed inna ne stado.

ED - 2011-05-13 14:13:46

Urga. mam tego dość. Albo przestajesz i zostawiasz ją w spokoju, albo ja ide i Urga sama. i nie ma ani inna, ani Eda. co Urga woli? *Zrobił krok do tyłu. Był już tak zmęczony psychicznie, tak bardzo miał tego dość, ze marzył o tym żeby tylko stać i patrzeć na coś/kogoś. a potem się wygadać. Nie, to przecież głupie. w sensie – z takich głupich spraw nie można się zwierzać bo można zostać posadzonym o bycie idiotą. Poważne traktowanie zwierzęcia. Powinien Ed Urdze kopa zasadzić i tyle. Może by zrozumiała* Eda stado jest większe. Urga to samica Eda a inni – stado. Duże stado. Panimajnesz? Nie ma innej opcji. Ed tu rządzi!

Urga - 2011-05-13 14:17:10

Ed żądał niemożliwego. Urga była zbyt prosta by na życzenie czy szantaż kogoś przestać nie lubić. Sama musiała się przekonać, co było o tyle trudne w tym wypadku że mogłaby znieść Vi tylko w pewnym oddaleniu od Eda. Teraz więc zwiesiła łeb i zaterkotała cicho. Znów posmutniała. Podniosła się jednak i powoli podeszła do Eda. Otarła się bokiem o jego nogę i poszła w stronę gniazda. Zatrzymała się jednak i łypnęła na droida jednym okiem.
-Ed ne ce Urga. Ed ce inny stado.
Skwitowała cicho i ruszyła dalej do gniazda.

ED - 2011-05-13 14:22:31

*nie chciał, żeby przestała nie lubić, tylko żeby przestała się rzucać. Dała Edowi żyć!
Ed nie zareagował. patrzył tylko, jak ta odchodzi. Nie Pojdzie za nią. to jest zwierze. niewątpliwie czuje, ale Ed nie da się przywiązać do zwierzenia i jego prymitywnych reakcji.
w ogóle nie powinien tu przychodzić. to beznadziejne, to nie ma sensu, jest niemożliwe do zrealizowania. Chciał isc. iśc sobie. odejść. ale stał*
Ed tu rządzi. *powtórzył* Ed kocha Urle mimo wszystko. to się nazywa wierność. ale Ed tu rządzi, i jeśli Urga nie słucha, to Ed idzie. I Urga sama. przykro mi
*Po tych słowach i on zaczął się oddalać, ale do tyłu, nie zawrócił*

Urga - 2011-05-13 14:25:12

Zatrzymała się i po namyśle odwróciła w jego stronę.
-Urga ne bhoni Ed, bhoni jama. Ed tak ce. Urga ne lubi inna. Inna fu. Urga tak wie.
Skwitowała ze smutkiem. Nie traktowała tego jak transakcji czy umowy. Tylko pokazała, że słucha Eda, że nie będzie go już broniła i może nie będzie się rzucała na wszystkich, ale Vi była zbyt trudnym przypadkiem dla niej. Nie potrafiła sama tego przeskoczyć. Nawet gdyby chciała.

ED - 2011-05-13 14:30:26

Urga może nie lubić. ale Urga nie może jej kuku. Ed lubi inna, ale bardziej lubi Urgę. rozumiesz? *dalej, jak debil do słupa, to samo, w  koło. Przecież Ta Vi nic nie zrobiła. Monroe przecież tez przytulał się do Eda, jeszcze bardziej go dotykał, właśnie dlatego, by Urga go polubiła.
I nagle w pełnym kabli łbie Eda coś zaświtało.
jajko. Wtedy nie było jajka. Przy Vi – Urga powiedziała, ze już jest. Musiało się wtedy pojawić. Pewnie go wtedy potrzebowała. Pewnie go wolała. Nie słyszał. Był z „inną”.
Co z tego ze Urga to zwierze – musiała wtedy bardzo cierpieć.
Ed zaskomlał cicho, i powłócząc nogami zbliżył się do Urgi*
Ed kocha jajko *oświadczył cicho* I przepraszam, ze mnie nie było. Nie słyszałem… *Nie ważne, ze Urga nie zrozumie przeprosin. Musiał to powiedzieć*

Urga - 2011-05-13 14:40:11

Milczała kiedy do niej mówił. Ale tylko dlatego, że długo obmyślała odpowiedź. Ale zanim ją ułożyła Eda naszło olśnienie. Przekrzywiła więc łepek i słuchała, próbując zrozumieć o co mu chodzi. Nie do końca to rozumiała, podobnie jak jego zachowanie.
-Szeeeepaaaaszaaaa.. Ed... Szeeepaaaszam.. inny...
Ględziła dość cicho, przypominając sobie tamto słowo.
-Ed dobhy? Ed ne byh jhajhko?

ED - 2011-05-13 14:45:41

Tak. Ed dobry… *odparł łagodnie, wydając przy tym pomruk skruchy. łeb miał teraz pochylony i patrzył na Urle. Urywał się powoli, kończył się. chciał odpocząć, ale mimo to dalej z nią konwersował, zmuszając świadomość do wysiłku. I czul coś dziwnego. bo przecież droidy się nie męczą. włączają pamięć awaryjną w razie przeciążenia.
Ed czuł się zmęczony psychicznie.
Tsil – pomyślał. Ja.
Ja? Czym ja jestem? czy taka karykatura ma prawo czegokolwiek od kogokolwiek wymagac?*

Urga - 2011-05-13 14:56:20

Nie chodziło jej o przeprosiny. Chociaż może jednak w małym stopniu. Bardziej o świadomość tego co się stało. Że był z inną jak Urga składała jajo.
-Ed wie Urga ne lubi inna.
Stwierdziła podchodząc do niego. Wskoczyła mu na działo i otarła się o niego, jak "za dawnych dobrych czasów". Nie potrafiła się długo gniewać, ale poczucie zagrożenia stada było odczuciem o tyle niebezpiecznym, że upierdliwym. Ale teraz ocierała się o Edzika, szukając z nim kontaktu.
I wtedy, siedząc tak na Edzie poczuła to. Zaskrzekotała i otrząsnęła się jakoś tak dziwnie.
-Edoo... jhajhko. Urga ma. Jhajhko i jhajko. Urga szuuueee

ED - 2011-05-13 14:59:34

*No tak. ale Ed nie wiedział. Gdyby wiedział… ale nie mógł wiedzieć, on przecież tego nie czul. Dlatego przepraszał, a nie się tłumaczył.
Kiedy wskoczyła poczuł się trochę lepiej, ale nadal nie było tego oczyszczenia. nadal czul się źle.  a  następnych słow nie zrozumiał. domyślal się*
Jajko. fajnie. jeszcze nie pokazałaś mi jajka *odpowiedział. nie wiedział, czy w ogóle można mu podchodzic do gniazda, są przeciez rozne gatunki i nie zawsze samcom wolno*

Urga - 2011-05-13 15:02:05

-Edoo... Urga szuuue jhajhko w Urga.
Wytłumaczyła ponownie wiercąc się na nim niespokojnie. I po chwili namysłu zlazła z niego i poszła w stronę gniazda.
-Edoo.. tu.
Oznajmiła wskazując łbem prowizoryczną jamę. Mógł podejść i zobaczyć. Nie miała nic przeciwko. Ed jest w stadzie to może.

ED - 2011-05-13 15:04:49

No tak, Jajko było w  Urdze ale wyszło *nie do końca mu się to zgadzało, wiec uznał, ze Urga opowiada mu jak to było ze „urodziło się” jajko. Kiedy go zawołała, podciągnął specyficznie nogi do siebie, bo jakoś dziwnym trafem troche mu się rozjechały kiedy się tak pochylał, i wczlapał po rampie do ładowni gdzie miedzy skrzyniami Hakon z Ashenem urządzili jej miejsce na gniazdo*

Urga - 2011-05-13 15:07:57

-Neee... Jhajhko jama i jhajhko Urga.
Wyjaśniła znów, bo nie znała określników ilości i nie potrafiła powiedzieć po prostu "drugie jajko".
-Jhajhko i jhajhko... duuuszo jhajhko.
Ciągnęła idąc do gniazda w którym w końcu się uwaliła, ale z boku. Także Ed mógł zobaczyć jajko, które teraz czule trącała łbem by je obrócić.

ED - 2011-05-13 15:10:23

*Zatrzymał się w odległości optymalnej do wygodnej obserwacji, czyli jakieś trzy metry. Jeśli ma wejść do gniazda, to Urga go pewnie zawoła. Teraz patrzył. dostrzegł jajko.
jakie małe – pomyślał. A teraz co? drugiej jajko? Niii, to by było dziwne, zawsze, we wszystkich filmach i opowieściach jajko jest jedno. to by było niepoprawne…*

Urga - 2011-05-13 15:19:05

-Edoo... tu.
Zachęciła i leciutko trąciła jajo. Wysunęła język i dotknęła je by sprawdzić czy nie ma na nim obcych zapachów. Stwierdziła, że jest dobrze i nie musi się niepokoi przynajmniej o to.
-Ed i Urga jhajhko i jhajhko. Urga jhajhka.

ED - 2011-05-13 15:23:20

*Oszacował wymiary chłodnym okiem. oczywiście był to pomiar niedokładny – Ed miał tylko jedno oko, a  jak wiadomo jak ktoś ma jedno oko to ma kłopoty z oszacowaniem odległości bo nie widzi w  trójwymiarze. U Eda tez tak było, no ale po chwili stwierdził ze przy sprzyjających wiatrach zmieści tam jedną nogę.
Ruszył wiec, dwa kroki zrobił, i za trzecim wcisnął człapę miedzy skrzynie i postawił tak, ze przedni palec niemal dotykał jajka. oczywiście nogę wysunął maksymalnie do przodu, tak by po pochyleniu łba mógł jeszcze widzieć co się dzieje. Było ciemnawo, ale przy takich warunkach świetlnych Ed mógł rozjaśnić sobie obraz*
Jajko… dwa jajka? *mruknął, ale nie poruszył się z racji niebezpiecznej trochę pozycji*

Urga - 2011-05-13 15:30:21

Delikatnie przesunęła jajko by zrobić miejsce Edowi i znów przysunęła je kiedy już stanął. Pozwoliła mu obejrzeć jajko i patrzeć ile chciał. Mogła też wziąć je w pysk i pokazać mu je jakoś bliżej. Ale musiał poprosić.
-Dfaaaa? Jhajhko i jhajhko.

ED - 2011-05-13 15:34:12

*bardzo dobrze widział z  tej odległości. Bliżej niż metr widział już niewyraźnie z powodu siatki sensorycznej. Było teraz bardzo dobrze. największy palec Eda miał 50cm długości i pewnie coś kolo tego szerokości przy nasadzie. Taki właśnie metalowy element Eda znajdował się w  gnieździe.
Droid mruknął. Nie wiedział, o co Urdze chodzi. coś tam po swojemu tłumaczyła. Ed skupiał się na tym, ze w tej chwili jakoby doznał oczyszczenia – uważając na delikatne jajko udało mu się, albo samoistnie to się stało – odsunął myśli i teraz odpoczywał.
Jajeczko, małe zwierzątko, którego ojcem mianowała go Urga.
To przecież taki zaszczyt*

Urga - 2011-05-13 15:59:36

W czym czasie Urga na swój sposób gruchała do jajka i do stopy Eda. Czuła się już lepiej. Co prawda głodna i spragniona, ale pole nie działało, a Ed był tutaj. Czuła, że już nie jest na nią taki zły. Ale jajko przyprawiało ją o niepokój. W końcu gruchanie przerodziło się w ciche skrzeczenie i popiskiwanie. Nie odzywała się jednak teraz do Eda skupiona na czym innym. Męczyła się ponad godzinę. Aż w końcu w gnieździe pojawiło się jajko. Identyczne jak to pierwsze. A więc "bliźnięta". Urga zagruchała w ten specyficzny, terkoczący sposób. I w końcu zaczęła skrzeczeć, ale inaczej niż zwykle. I gdzieś pomiędzy tymi niezbyt głośnymi dźwiękami nawoływała Edzika, by zwrócił uwagę na to, co się stało.

ED - 2011-05-13 16:07:03

*Ed nie potrzebował jedzenia wiec nie miał takiego odruchu - zdobywać pożywienie. trzeba było mu przypomnieć. A pole? Pewnie jak Hakon się dowie, co Ed zrobił, to włączy je z powrotem. Niby była rozmowa, ale nadal był pewny ze Urga rzuci się na Vi jak tylko ją zobaczy, a  już na pewno jak ta odezwie się do Eda. I wszystko zatoczy koło a Ed zbierze opierdziel od Hakona.
Na szczęście teraz te myśli Eda nie zaprzątały. Relaksował się w ciszy. odpoczywał.
Dopiero skrzeki go „obudziły”. to nie znaczy, ze narodziny mu umknęły. Może wywołać je z pamięci i obejrzeć jeszcze raz.
I oto patrzy a tam jajko. drugie. dwa jajka. jajko i jajko. Było jajko w  Urdze, jest w  gnieździe.
Jaka ona jest dosłowna. Wystarczy jej słuchać.
Ed wydał z siebie łagodne mrukniecie, jakby pochwałę. Jajko. ładnie się Urga spisała*
brawo. ładne jajko. Dobra Urga

Urga - 2011-05-13 16:13:49

Przyjemny terkot okrasił nowe jajko i Urga trąciła je pyskiem by leżało obok pierwszego. Podniosła łeb i spojrzała na Eda. Tego chciała od początku, żeby był i się nie gniewał. Vi była problemem, ale Urga nie myślała teraz o tym.
-Ed i Urga... jhajhko.
Pochwaliła się, chociaż przeczucie jej mówiło, że znów nic z tego nie będzie. Ale instynkt kazał dbać o jajka i o stado.

ED - 2011-05-13 16:19:40

*Magiczność tej chwili oczarowała Eda. Urga, dwa jajka i wielki kawał metalu będący kawałkiem jego ciała – pierwszy palec u nogi. On wybrany. Odpychający sprzeczne uczucia, zahipnotyzowany widokiem troskliwej mamy. Wiele istot dało by wielkie pieniądze by zobaczyć coś takiego. Ed wiedział, że został bardzo wyróżniony*
Dzielna Urga. Urga, Ed i dwa jajka. Bliźniaki

Urga - 2011-05-13 16:52:55

-Liiiszaaki?
Spytała podnosząc łepek by spojrzeć na Eda. Nie rozumiała, nie znała tego słowa. Ale czuła bardziej pozytywne wibracje od Eda i to ją uspokajało. Dotknęła w końcu językiem też młodszego jaja, naznaczając na nim swoją obecność. Było jej. Jej i Eda. Byli stadem. Urga bardzo by chciała żeby coś się z nich wykluło, chciała mieć większe stado. Ale wszystko było takie trudne.

ED - 2011-05-13 21:23:59

Tak. to znaczy ze dwa takie same *odpowiedział miedzy pomrukami. uspokoił się, teraz naprawdę odpoczywał. Tak, jak lubił, bez rozpraszających bodźców, nieruchomi i wpatrzony w jeden punkt, trochę bezmyślnie, przy istocie z którą można pomilczeć. ewentualnie rozmawiać tak jak teraz. do tego można się poopiekowac. pobyć z takim delikatnym „stworzonkiem:” jak jajko. a nawet dwa. Ciekawe, kiedy się wykłują.
Może już wszyscy będą martwi, jak to nastąpi. A może zanim umrą, to z głodu zjedzą jajka Urgi? Odepchnął te myśli, a  one nie wróciły. Dalej odpoczywał.*

Urga - 2011-05-13 21:53:01

-Aaaa...
Przyjęła do wiadomości i znając ją na pewno źle użyje tego słowa. Ale przynajmniej się uczyła. Zaterkotała nad jajkami i popatrzyła jeszcze na Edzika. Była zmęczona, głodna i spragniona, ale chciała zostać teraz z jajami. Zresztą bała się iść gdzieś sama poszukać. Bo tam inni i Ed mógłby znów być zły. A był taki spokojny teraz. Chwilę leżała otulając jajka ogonem, ale w końcu się podniosła i obrała do drzemki punkt widokowy- czyli ukochane działo Edzika.

ED - 2011-05-14 10:47:41

*Ed oczywiście się nie poruszył. Mruknął, wyrażając przez to swoje uczucia, zadowolenie z poczucia bliskości. No i patrzył na Bliźniaki liiiszaki*

Urga - 2011-05-14 10:50:15

Ucięła sobie krótką drzemkę na Edzie. A gdy się obudziła i podniosła to zaklekotała cicho.
-Urga jeszcz. Urga woda...
Poinformowała schodząc z droida. Zajrzała do gniazda i już po chwili leżała w nim, otulając jajka ogonem. Jakaś taka zmęczona była.

ED - 2011-05-14 10:53:07

*No, i Ed zaskoczył, jak wcześniej już wspomniano wiele razy, nie potrzebujący pożywienia droid nie miał odruchu myślenia o jedzeniu. Ale teraz był gotów to życzenie Urgi spełnić*
Dobrze. zaraz wrócę, zaczekaj *I najpierw wielka stopa została zabrana delikatnie, a  potem cały Ed powoli wylazł z ładowni. Nie włączył pola. Poczłapał w umiarkowanie szybkim tempie do „kwatery” Hakona by powiedzieć, co następuje*

Urga - 2011-05-14 10:55:19

A Urga została ze swoimi jajkami. Nigdzie się teraz nie wybierała nie chcąc rozzłościć Eda. Wolała poleżeć i odpocząć, zająć się przyszłymi maleństwami i poczekać na Edzika. Ale oczywiście jak jej ktoś tu wlezie to nie będzie taka milutka.

ED - 2011-05-14 10:58:57

*Raczej nikt nie wlezie poza Malkitem, ale on wiezie chodźmy nie wiem co jak zechce. Ed pojawił się może po 20 minutach. Musiał przedstawić sprawę, później zebrać ochrzan, później porozmawiać chwile na spokojnie o jajkach i o tym co dalej, no i w końcu dostał koszyczek z możliwie naturalnym jedzeniem dla Urgi – resztkami kiełbasy, jakichś puszek, skórki od chleba. jedzenie się kończyło, dalej będą racje żywnościowe. Ed niósł to powoli zaczepione na lufie. wspiął się po rampie i po chwili gimnastyki udało mu się to postawić na skrzyni. Z miseczki  wodą troche się wylało, ale zostało naprawdę sporo*

Urga - 2011-05-14 11:13:41

Malkitem Urga jakoś mało się przejmowała. Miała poczucie, że sobie z nim poradzi jak przyjdzie. Zresztą trochę mu wybaczyła po tym jak przyniósł szczura i w końcu zjadła coś całkiem naturalnego. Wątpliwe by pozwoliła mu zajrzeć do gniazda, w końcu czuła drapieżnika, ale może jakoś by przetrawiła jego obecność w pobliżu. Podobnie jak Hakona.
Ed zastał Urgę w gnieździe, tam, gdzie ją zostawił. Teraz, kiedy jajka były już na świecie nie musiała jeść aż tak często. Mogła wytrzymać, jak to stworzenie pustynne. Co nie znaczy że będzie zadowolona z głodówki.
Podziękowała mu klekotaniem, takim ciepłym i przyjemnym w brzmieniu i zabrała się za wybieranie co smaczniejszych dla niej rzeczy.

ED - 2011-05-14 11:16:01

*No a Ed stał tutaj. zostanie tu, az Urga się uśpi. Potem może dla bezpieczeństwa włączy pole. Bo przecież nie będzie się co chwile oglądał za siebie. Kiedy wróci i będzie miał czas tylko dla Urgi, to ją wypuści*

Urga - 2011-05-14 11:28:10

Urga ze spokojem najadła się i napiła. Potem poocierała się o Eda i nawet mu tak przyjemnie poklekotała siedząc na dziale. Póki co była spokojna, choć kto wie jak się zachowa jeśli wyczuje na nim Vi. Był to jednak problem przyszłości, bo teraz Urga po jakimś czasie znów poszła do gniazda i zadbała o jajka. Miała ochotę na szczura, albo coś takiego, ale nie chciała oddalać się na tyle długo by zapolować. Więc ostatecznie położyła się przy jajach, znów otulając je ogonem, który teraz wydawał się nad wyraz delikatny. I w końcu zasnęła.

ED - 2011-05-14 11:31:10

*ED oczywiście czuwał, ale kiedy był pewny, ze ona śpi – wylazł. Włączył pole na minimum, tak ze można przez nie przejść, jeśli zaryzykuje się lekkie kopnięcia prądem. Ale Urga powinna rozumieć, ze nie można i czuć cie bezpiecznie, bo nikt nie wejdzie. a  przy tym na minimalnej mocy tak to nie brzęczało. dla „ucha” Eda – w ogóle. A z zapachem Ed coś zrobi, jak już dojdzie do dotykania. ale może nie dojdzie. Poszedł sobie na hangar*

Hakon - 2011-05-15 13:26:43

*Jakiś czas po odejściu Eda pojawił się Hakon. postanowił sam skontrolować te rewelacje, jeśli mu się uda. zauważył osłabienie pola, ślady Eda oraz jego działalności.
Jedi podszedł bliżej i pochylił się do pola, by zajrzeć do srodka*

Urga - 2011-05-15 13:42:15

Urga już wtedy nie spała. Zdążyła zrobić obchód pola i zobaczyła też, że Eda nie ma. Nie podobało się jej to, bo nie potrafiła patrzeć na pole jako coś co broni ją przed innymi, tylko jako ogrodzenie dla niej. Nie potrafiła myśleć aż tak abstrakcyjnie jeśli jej się skutecznie nie wytłumaczy.
Usłyszała, że ktoś przyszedł więc wyszła z gniazda i grzechocząc pancerzem ulokowała się na jednej ze skrzyń, gotowa do skoku. Kiedy jednak zobaczyła że to Hakon, to uspokoiła się i tylko na niego patrzyła.

Hakon - 2011-05-15 13:45:36

*Chwilę zaglądał w głąb ładowni, ale oczywistym było ze nic nie widział poza skrzyniami. no i Urga – pojawiła się, tak wiec automatycznie na niej skipiło sie spojrzenie Hakona*
cześc Urga, co słychać? *zagaił do niej, ale nie dezaktywował pola. było granicą której nie przekraczał*

Urga - 2011-05-15 13:48:30

Przekręciła łeb tak, by wpierw spojrzeć na niego prawym okiem, a potem lewym. W końcu potrząsnęła głową.
-Fu.
Skwitowała wykonując łbem ruch sugerujący, że mówi o polu. Co prawda już nie szkodziło jej tak, jak wcześniej, ale i tak ją irytowało.

Hakon - 2011-05-15 13:58:04

Fu. to niedobrze. *odparł Hakon, jednak nie czuł się w tej chwili na tyle pewny Urgi, by pole wyłączyc, bo kiedy na go zaatakuje, to będzie musiał się bronić, a  wtedy znowu zwierzątko odczuje dyskomfort.
Wiec miast temu wysłał do gniazda badawcze macki Mocy, by sprawdzić, czy jest tam jajko, i co jest w jajku, bo jeśli jest, to Hakon jako jedi poczuje rodzące się życie*

Urga - 2011-05-15 14:49:30

-Urga dobha.
Pochwaliła się i usiadła na skrzyni. Trochę bała się podchodzić, bo coś zaczynała kojarzyć fakty. Ale jeszcze nie zaskoczyła w tym co i jak, więc nie była do Hakona wrogo nastawiona, jedynie nieufna.
Oba jajka bezpiecznie spoczywały w gnieździe. Oba niestety puste. Ale ani Urga, ani Ed nie wiedzieli o tym. Ona była bogatsza o doświadczenie już kilku pustych jaj, ale instynktownie się opiekowała tymi nowymi, w nadziei, że tym razem będą małe Urgi.

Hakon - 2011-05-15 15:29:21

*Ah, wiec to tak – pomyślał. Urga składa okresowo puste jajka. Mimo smutku jaki czeka Urgę, dla Hakona była to jednak dobra wiadomość – nie będzie małych Rudziątek i związanego z  tym dużego problemu*
Dobra Urga, dobra *odparł cicho*

Urga - 2011-05-15 15:32:57

Trzy Urgi zamiast jednej byłyby istnym kataklizmem. Ale za to jakim uroczym! I jak Edek słodko by wyglądał z baraszkującymi po nim maluchami. Ale jeszcze nie dane im było rodzicielstwo. Choć kiedyś wypadałoby załatwić Urdze jakiegoś samca by się spełniła gatunkowo.
Teraz jednak siedziała nieświadoma i znów przekrzywiła łeb.
-Urga dobha. Urga ne ce fu.

Hakon - 2011-05-15 16:01:36

*No Ed by na pewno mruczał, ale Hakon podejrzewał ze szybko by mu przeszło. ostatnio zauważył w Edzie coś bardzo pożądanego – uspołecznianie się, potrzeba należenia do grupy. Przy okazji mandalorioan trochę się to osłabiło ale wczesniej było pieknie widoczne. Przy trzech Urgach Ed by był całkowicie odcięty od społeczności, to by się odbiło na jego „zdrowiu psychicznym”.*
A będzie Urga grzeczna? Nie pójdzie Urga?
*Obawiał się Hakon ze kiedy tylko zniknie bariera pójdzie Urga na poszukiwania swojego chłopaka*

Urga - 2011-05-15 16:06:34

Znów chwilę obracała łebkiem, zastanawiając się.
-Tu Urga. Jama. Ed Urga.

Hakon - 2011-05-15 16:13:53

*no właśnie, Ed Urga. Eda nie ma wiec Urga pójdzie szukać*
ale nie można Eda szukać, Ed poszedł na polowanie *wytłumaczył. Jak poszedł to poszedł, już dołączyć nie można*
Urga pilnuje jajeczek tutaj, tak? Nie pójdzie Urga od jajeczek?

Urga - 2011-05-15 16:23:09

Kolejne zamyślenie i w końcu odpowiedź po niespokojnym przestąpieniu z łapy na łapę.
-Urga bhoni jama. Urga ne bhoni Ed.
Widać uznała, że trzeba się pochwalić zdobytą wiedzą. Zaklekotała cicho i wyprężyła ciałko.
-Urga ne ce sama.

Hakon - 2011-05-15 16:30:47

*Jedi skinął głowa*
Taaak. rozumiem. Ed jest duży, nie trzeba bronić Eda *widać Ed miał już dosyć nadzoru nad sobą i tak Urdze tłumaczył. wspominał coś Hakonowi, teraz Urga powtórzyła to samo wiec do niej dotarło* Mądra Urga

Urga - 2011-05-15 16:33:19

Teoria dotarła, praktyka wyjdzie w praniu. Bo jak instynkt zadziała, to różnie może być. Póki co Urga namyśliła się i zeszła ze skrzyni. Podeszła trochę w stronę Hakona i zaklekotała. Łypnęła na niego jednym okiem i obróciła się w końcu bokiem. Nadstawiała się do pogłaskania.

Hakon - 2011-05-15 16:53:54

*żeby poglaskać musial wyłączyć pole. no cóż, wyłaczy. siegnął Moca i pole zgasło, a  Hekon wyciągnął ręke by poglaskać Urge po łebku, między oczami*

Urga - 2011-05-15 16:56:26

Drgnęła gdy pole zniknęło, jakby chciała zerwać się do biegu. Ale nie była aż tak cwana. Toteż nigdzie się nie wybrała i pozwoliła się dotknąć. Co prawda była ostrożna, na lekko ugiętych łapach, ale wyraźnie chciała się znów oswoić z Hakonem po tym jak był dla niej niedobry.

Hakon - 2011-05-15 17:38:24

*Głaskał, po łebku, od pyska do konca, patrząc to na Urge, to przed siebie, naokoło, czuwał, żeby nikt im teraz nie wylazł*

Urga - 2011-05-15 17:54:49

I ona była czujna, bo w końcu musiała pilnować gniazda. A to już poważna sprawa i jej agresja w takim wypadku byłaby całkiem słuszna. Hakon też był potencjalnym zagrożeniem, bo nie był uznany za stado, ale trochę mu ufała, toteż tylko uważała na to gdzie ten jest i co robi. Była trochę nerwowa, bo nawet przykręcone pole miało na nią jakieś działanie, ale przynajmniej już się od niego nie słaniała.
W końcu nadstawiła też bok do pogłaskania, ale nie zaufała na tyle by odsłonić znów skórę na szyi. Choć w pewnym momencie potrząsnęła łbem jak zwierzę pozbywające się wody. Mogła wtedy przypadkiem skaleczyć Hakona, ale było to niezamierzone. Była świadoma skuteczności swego pancerza, ale tylko w warunkach bojowych. W pokojowych nie potrafiła przewidzieć skutków.
-Dzie Go?
Spytała po chwili, bo przez to całe zamieszanie się jej przypomniał.

ED - 2011-05-17 17:29:21

Pokątnie, z  drugiej strony statku. Proszę nie zwracać na nas uwagi, to będzie szybka rozgrywka…
*Ed podszedł do statku Hakona tak, by nie widać było go z  ładowni i przyczaił się przy wejściu doi kokpitu*
Ej… Marlin! Wyjrzyj! *mówił tak jakby zrobił cos złego lub miał zrobić. Jakby z Marlinem okradali kokpit. Był zdenerwowany, ale z innego powodu. z tego powodu co tutaj czul napięcie*
Marlin! Szybko! No wyjdź!

Monroe - 2011-05-17 18:14:56

Po chwili w wąskich drzwiach pojawiła się zmęczona twarz pilota. Za chwilę można było zobaczyć też resztę, ubraną jedynie w bokserki, oraz połyskujące na piersi nieśmiertelnik imperialnego. Nie był już blady, ale wyglądał na bardzo śpiącego. Przetarł powoli oczy, przeciągnął się ziewnął jakby nie widząc podemocjonowania ED'a. - Co się stało mój drogi? - zapytał leniwym głosem, jakby wciąż jeszcze spał. Ożywił się po chwili, jakby dopiero teraz przypomniał sobie gdzie jest i co robi. - Co się dzieje ED?   - zapytał szybko, bardziej rzeczowo.

ED - 2011-05-17 18:20:18

*A Ed stał na nieco rozstawionych nogach, „nienaturalnie” dla droida, jesziw  ogóle można użyć tu słowa naturalnie. Patrzeć zdawał się prosto w oczy i to z  wyczekiwaniem. do prawej nogi miał przywiązany żółty sznurek, ciągnący się aż z okolic statku mandalorian.
Ed mruknął na widok Monroe’a*
Poratuj. musze zmyć z siebie zapach tamtej pani *Kolejne mruknięcie, po czym Ed odwrócił łeb i spojrzał w  kierunku z którego ciągnął się sznurek*

Monroe - 2011-05-17 18:25:12

Mężczyzna zmarszczył czoło, w lekkim zdziwieniu i zastanowieniu. Wyglądał na zakłopotanego, bo nie bardzo rozumial - Mhmmmm... że co kurwa? - odrazu widać, że mu lepiej. - Niby jak? - zapytał zdziwionym i wesołym tonem. Z ciekawością popatrzył na sznurek który wzrokiem odprowadził aż do statku Mando. - Chyba, aż tak źle nie pachnie, co? - zapytał ciągnąc nosem i nie wyczuwając innych zapachów.

ED - 2011-05-17 18:29:15

no jak? a nie widać ze walczyłem ze śmiercią? *przechyliwszy ciężar na lewą stronę by podnieść obwiązaną nogę. sznurek grubości milimetra*
W niewoli byłem. Musze się zamaskować bo oni szukają po węchu. musisz mi pomóc, to bardzo proste. Jesteś pilotem, wiec po wojsku… *Postawił nogę z porządnym człapnieciem* Miska, płyn, szmata…

Monroe - 2011-05-17 18:31:32

Monroe zmarszczył nos, miał tak izwyczaj, kiedy musiał kogoś rozczarować. - Nie, nie nie EDek... Mamy za mało wody i płynów, żeby Cię myć. Mogę na Ciebie nasikać, wtedy też zmienisz zapach. - drugie dodał ze śmiertelną powagą i miną świętego Mikołaja, który wyciąga olbrzymią zabawkę. Wyglądał na dumnego z pomysłu zamaskowania ED'a.

ED - 2011-05-17 18:35:31

*Ed najwyraźniej nie lubił być rozczarowywany, co objawiło się w warknięciu i natychmiastowym porzuceniem tych wszystkich przyjazno-luzackich gestów na rzecz wyrwania do przodu nie w ataku, a  w pozbieraniu się do pozycji optymalnie groźnej*
No nie daj się prosić… *wycharczał z dźwiękiem terkoczącej piły motorowej* Tylko kubeczek... ile ty wypiłeś, będąc tutaj?

Monroe - 2011-05-17 18:38:03

- Ale ED, mnie picie jest potrzebne do przeżycia, a nie do zabawy... - powiedział Monroe rzeczowym tonem, wskazując przy okazji na sznurek - Taki duży jesteś, poradzisz sobie z nimi! - zaczął próbę przekonywania że nie musi schodzić na dół, szorować i robić czegokolwiek. Był zbyt leniwy, a zapasy wody, były też cenne. Ale bardziej leniwy.

ED - 2011-05-17 18:44:19

*EDa zaś coraz bardziej to zaczynało denerwować, i już to było widać. Terkotanie piły nasilało się. Niestety nie mógł wejść do kokpitu, wiec Monroe był bezpieczny. Póki tam jest, cóż, W tej chwili Ed nie mógł go zmusić, ale wyglądał w  tej chwili jakby zapamiętywał sobie na przyszłość*
Taki z ciebie kolega? *warknął, teraz już niemal wściekle, przypominając sobie jak proponował Monroe’owi ulgę w zmaganiu się z głodem. w konfrontacji z pamięcią o wszystkim „dobrym” dla niego, coraz bardziej się wściekał. zbliżył się o krok, agresywnym ruchem* bo zęby się nie okazało, że tą wodę niezbędna do życia będą ci w rurce podawać…

Monroe - 2011-05-17 18:47:44

- Kolega nie grozi drugiemu koledze... - zauważył nieco cierpko Monroe, widać wracał do swojego irytującego charakteru. Trzeba go znowu oklepać to mu przejdzie i będzie znowu potulny jak baranek. Westchnął krótko, po czym zniknął w kokpicie. Było słychać jednak że przy czymś grzebie. Wynurzył się po chwili z wiaderkiem w którym pieniła się woda. - I co?

ED - 2011-05-17 18:50:13

*I pewnie by to Ed zrobił, i niewykluczone że nie zrobi jak się będzie działo.
Warczał, charczał, aż do chwili, kiedy zobaczył wiaderko.
Momentalnie się uspokoił, działa opadły*
No to teraz prawe działo, lufa i łeb z prawej strony… *ton tez się od razu zmienił – już Ed grzeczny*

Monroe - 2011-05-17 18:53:51

Westchnął - Duros z Ciebie ED, wiesz...? - zszedł po schodkach wyjął gąbkę i łapczywie zaczął machać i podskakiwać, aby umyć robota. Wysiłku nie było końca, sam był tak mokry jak maszyna. Wytarł pianę z twarzy i starannie oczyścił ED'a z "zapachu".

ED - 2011-05-17 19:00:07

*droid mruknął wysokim głosem, jakby robił „hmmm”*
Duros… nie spotkałem się z takim określeniem… że niby chuj? *Z takim się spotkał. Seco nazwał go chujem. ale może zaraz się dowie, co oznacza „duros z ciebie”.
Oczywiście Pochylił się, łepek pokornie „pokłonił”, współpracował ze ojej.
Monroe trochę za dużo serca w to wkładał, wystarczyło troszeczkę, ale Ed nie protestował, w  koncu nie zaszkodzi żeby ten kurz z siebie zrzucić*

Monroe - 2011-05-17 19:02:58

Monroe w końcu skończył. - Duros to chuj, tak. Ale nie mów tego Ashenowi. - powiedział z zaniepokojeniem przekrzywiając głowę. Wrzucił niemal puste wiaderko do kokpitu. - Jak nowo narodzony. - powiedział pokazując na pozbawioną kurzu powłokę maszyny.

ED - 2011-05-17 19:05:30

*Duros to chuj? no dobra, niech i tak będzie – pomyślał Ed, któremu trochę wody naleciało z a siatkę, ale to mu nie zagrażało. wyleci. trochę skapie, opadnie, wyschnie i Ed będzie czyściutki i bezwonny*
Dzięki *mruknął łagodnie, ale już nie tak przyjaźnie jak by mógł. raczej neutralnie*

Monroe - 2011-05-17 19:09:04

- Proszę, do zobaczenia kolego... - powiedział podkreślając ostatnie słowo. Był już w kokpicie. Pomachał mu ręką i zamknął awaryjny właz.

ED - 2011-05-17 19:12:06

*Nie widać było oczywiście czy Ed patrzy sceptycznie, czy nie, czy z uczuciami mieszanymi i jak mieszanymi. Mruknął na pożegnanie, chwile jeszcze popatrzył, no i poszedł w kierunku ładowni, ciągnąc za sobą sznurek*

Hakon - 2011-05-17 21:14:43

Urga:

I ona była czujna, bo w końcu musiała pilnować gniazda. A to już poważna sprawa i jej agresja w takim wypadku byłaby całkiem słuszna. Hakon też był potencjalnym zagrożeniem, bo nie był uznany za stado, ale trochę mu ufała, toteż tylko uważała na to gdzie ten jest i co robi. Była trochę nerwowa, bo nawet przykręcone pole miało na nią jakieś działanie, ale przynajmniej już się od niego nie słaniała.
W końcu nadstawiła też bok do pogłaskania, ale nie zaufała na tyle by odsłonić znów skórę na szyi. Choć w pewnym momencie potrząsnęła łbem jak zwierzę pozbywające się wody. Mogła wtedy przypadkiem skaleczyć Hakona, ale było to niezamierzone. Była świadoma skuteczności swego pancerza, ale tylko w warunkach bojowych. W pokojowych nie potrafiła przewidzieć skutków.
-Dzie Go?
Spytała po chwili, bo przez to całe zamieszanie się jej przypomniał.

*Hakon nie miał najdelikatniejszej skóry, był gadem i jego skóra zabezpieczona była łuskami, choć kiedy Urga się strząchnęła, to zarysowała go i poczuł ból. wtedy zabrał rękę by obejrzeć to miejsce, i wtedy tez usłyszał znajome człapanie zwiastujące nadejście Eda*
Go jest bardzo daleko stąd. ale masz Eda

Urga - 2011-05-18 17:56:52

Przekrzywiła łepek, ale nie zrozumiała tego, jak wymijająca jest odpowiedź.
-A Go syjszie?
Spytała jeszcze, i obróciła się w kierunku z któego nadciągało Edowe człapanie. Ruszyła w tamtą stronę, ale gwałtownie się zatrzymała, obejrzała i biegiem wróciła pomiędzy gniazdo a Hakona.

ED - 2011-05-22 09:39:24

[składam wniosek o podsumowanie i zakonczenie tej sesji z powodu niezytu graczy]

Secorsha - 2011-06-06 10:25:47

Tajemnicze zniknięcie Hakona i Eda trwało kilka godzin. w ogóle podczas nieobecności mentalnej Urgi opiekowano się nia na miarę możliwości jakie mieli – do żarcia puszki, do picia woda. jeśli nie było Vi – nie było bariery. ta gdzieś się zgubiła wieć z niej zrezygnowano, ale kiedy wróciła ekspedycja, okazało się, ze Ed jest niezdolny do życia na swobodzie, i został zamkniety w ładowni statku Hakona, razem  Urgą, którą pewnie będą okresowo wypuszczać na użyźnienie pokładu, ale to już nie kwestia MG

Urga - 2011-06-06 10:33:17

Urgunia była nawet w miarę grzeczna. Nie odchodziła daleko bo pilnowała gniazda, ale miała swoje małe i większe smuteczki. A to, że Go nie ma, a to że Edzika wcięło, że sama, że nie ma słonka, ani robali, ani kanapki. Dobrze, że jeszcze nie wyczuła, że jajka są puste bo całkiem by miała smuteczek i kolejna byłaby do resocjalizacji. A tak to był względny spokój, choć większość czasu spędzała w gnieździe, z jajkami.
A jednak kiedy usłyszała charakterystyczny hałas towarzyszący Edowi wylazła na jedną ze skrzyń i zaklekotała wesoło.
-Edooo!
Ucieszyła się, ale zaraz przekręciła głowę. Czyżby coś wyczuła?

ED - 2011-06-06 10:37:59

*Podobno zwierzęta czują takie rzeczy wiec może…
przede wszystkim ładownia była zamknięta. już ją zamknęli do czasu kiedy wyszła Urga. i był też Ed, ale po wejściu już nie wydawał żadnych dźwięków. stał po prostu. był gorący. całkowicie nieruchomy. wyglądał jak martwy, jeśli w ogóle można użyć względem niego takiego zwrotu*

Urga - 2011-06-06 10:50:26

-Edooo....
Odezwała się znów i zeskoczyła ze skrzyni by podejść do niego. Szła trochę niepewnie, na zniżonych łapkach, lekko falując ogonem. W końcu lekko trąciła go łepkiem w nogę i wtedy zobaczyła że w jego stopie coś się zmieniło. Nie potrafiła jednak określić co. Toteż wysunęła język i posmakowała Eda by zebrać z niego ślady zapachów i smaków innych osób.
-Edo... Urga tu... Urga kocha.
Ot, takie Urgowe pocieszenie przy którym podniosła się na tylne łapki i przednimi oparła o Edzika.

ED - 2011-06-06 10:56:56

*na nodze nie było akurat duszo zapachów, może jedynie Hakona, który dotykał tego połamanego palca. Ogólnie na Edzie był zapach Hakona, zapach Drala i jakiś inny, obcy, bardzo nieprzyjemny, wzbogacony o zapach ludzkiego kału, uryny i wymiocin. Zapach Vi był bardzo subtelny, zamaskowany innymi. dotknęła go tylko raz. zabrakło jej ochoty by poprawić sobie stosunki  Endem i nie poprawiła.
Poza tym Ed pachniał zapachem własnym – tym dziwnym, jaki sam wytwarzał. cos się w nim spaliło, coś przegrzało. Ed był chory.
Mruknął cicho*
Też cie kocham, Urga.

Urga - 2011-06-06 11:14:11

Chwilę pracowała nad rozdzieleniem wszystkich zapachów. Ale niewiele z nich wyczytała. W końcu prychnęła cicho i wpatrzyła się w Edzika jednym okiem.
-Edoo... Edo ma kuku? Edo smutny? Co byh stao?
Spytała wskakując na swoje ulubione miejsce na Edzie, czyli działo.Tyle że ulokowała się przodem do Edowego łba i wpatrywała się w niego. Można to było uznać za prymitywną formę troski.

ED - 2011-06-06 11:20:23

*Ed zamruczał znowu. jego główne khlaweczi – zielona dioda statusu migała teraz raz na 5-7 sekund. czyli bardzo wolno.*
Mam już tego dosc, kochanie *wymruczał* Mam nadzieje ze ten koniec szybko nadejdzie

Urga - 2011-06-06 11:36:06

Przekrzywiła łepek i podniosła się by łapkami oprzeć się o siatkę droida.
-Konec? Urga ne wie... Urga kocha Ed. Urga tu. Ed i Urga jhajhko i jhajhko. Doooopsze... Ed ne smutny.

ED - 2011-06-06 11:40:23

*czuł to. Bodziec. tak jak wtedy kiedy Hakon ukłuł go pazurem, żeby Ed nie odpływał. zeby się skupił na tym co się dzieje.
teraz szumiał cicho, nadal bierny i nieruchomy. to, co ludzie nazywają dusza teraz kołatała się w Edzie, obijała i cierpiała. Ed stracił wiarę, nie wierzył już, ze przeżyje. Dla niego przybycie na stację równało się śmierci.
przecież już czas – pomyślał. dwieście lat.
ale tak naprawdę niczego nie przeżył*
To nie Twoja wina. Urga dobra. Jajka dobre.

Urga - 2011-06-06 11:46:57

-Ed stado. Ed bhoni... Urga bhoni jak Ed powie. Tu jama, stado.. tu dopsze...
Nie rozumiała co się dzieje, ale na swój sposób próbowała pocieszyć. Sama też miała dość tego statku i była smutna, ale w stadzie jest dobrze. Przyjście Eda od razu poprawiło jej humor.
Zrobiła też coś, czego wcześniej nie robiła, a czego kiedyś nauczył ją Go. Wyciągnęła się na tylnych łapkach, przednie rozłożyła i w ten sposób "przykleiła" się do Eda. Przytuliła go na swój sposób. I zaczęła cicho terkotać. Tak przyjemnie i uspokajająco.

ED - 2011-06-06 11:53:13

*dobrze, ze ona nic nie wie. nic nie rozumie i nie wymaga tłumaczenia – pomyślał, i trochę to mu pomogło. trochę go podniosło. w ciemności niewiele widział, bardziej poczuł to przytulenie, nie wiedząc za bardzo jak ona to zrobiła. Może się kiedyś dowie, a  może nie*
Jestem strasznie zmęczony, skarbie…

Urga - 2011-06-06 11:57:14

-To Ed isze spaaa... Urga bhoni jhajhko i jhajhko i Ed.
Zaoferowała się nie przerywając terkotania. Najwyraźniej mogła robić te dwie rzeczy jednocześnie. Czuła, że Edowi coś jest i na swój sposób się martwiła. Ale nie potrafiła tego okazać w jakiś bardziej jasny sposób. Więc terkotała i uspokajała i broniła. To było takie.. jej. I była przy Edziku. Na pewno byłaby dobrą mamą, co teraz pokazywała. Podobnie jak zachowaniem podkreślała wartość stada.
-Urga ma papu i woda. Ed ce?

ED - 2011-06-06 12:07:11

W jamie jest bezpiecznie *wyszeptał Ed, i nagole zdał sobie sprawe, ze jeśli statek zacznie się rozpadać… kiedy już umrze, to będą mieli szansę na ucieczkę. to tylko dwa miesiące. iskierka nadziei. Przeżyje, on na pewno. moze nawet Hakon… Urga na pewno tak, to pustynne zwierze. nagle bardzo się ożywił, zamruczał głosno, a  dioda zaczęła migać żwawiej.
I wyglądało na to, ze Urga go pocieszyła*
Ed przed chwilą jadł *oznajmił. swoją droga ciekawe kiedy Urga się połapie ze Ed nic nie je, tylko oszukuje…*

Urga - 2011-06-06 12:21:25

-Taaaa...
Przytaknęła żywo i otarła się o niego bokiem łba. Pancerz w kontakcie z siatką wydał z siebie charakterystyczny dźwięk chropowatego tarcia. Zobaczyła też, że khlaweczi miga szybciej i zaklekotała wesoło. Nie wiedziała co to oznacza. Uznała, że Ed robi jej przyjemność.
-Ahaaa i byh ne da?
Spytała nieco zdziwiona. No bo w stadzie się dzieli. Ale nie głodowała, więc nie była zła.

ED - 2011-06-06 12:24:15

Boooo to było stare… *odparł Ed, bez dwóch zdań zmieszany, bo zauważył dopiero ze gafę popełnił. powinien się podzielić. niestety w kwestii jedzenia zupełnie zielony był. Nie jadł, wiec nie znał tej dziedziny życia.*
Przepraszam. następnym razem znajdę coś świeżego…

Urga - 2011-06-06 12:30:00

-Urga ne gnewa. Urga ma.
Co prawda puszki, ze którymi nie przepadała, ale lepsze to niż nic. Choć chętnie by się znów wymieniła na szczura. Dla niej to był kapitalny interes. Znów otarła się o Eda okazując mu tym samym czułość jako członkowi stada. Kryzys między nimi najwyraźniej był już zażegnany, a Urga nawet nie oburzyła się na wątły zapach Vi. To mógł być dobry znak. Choć nie wiadomo jak będzie na nią reagowała jeśli ją zobaczy.

ED - 2011-06-06 12:32:59

*zdecydowanie. a także kryzys indywidualny Eda odchodził w niepamięć, choć zapewne po wypuszczeniu go wszystko by wróciło, wiec normalność była póki co tylko tutaj. Ed naparł na ścianę tak, żeby działo się przygięło, żeby sam dotknął Urgi. Tak kombinował.
Natomiast jeśli czodzi o Vi, to nie można powiedzieć nawet jak Ed zareaguje, a  co dopiero Urga. ale bez obaw – nie zobaczą jej*

Urga - 2011-06-06 12:39:15

Dobrze, że Urga nie rozumiała. Przynajmniej się nie martwiła i mogła być po prostu sobą. Przytulić się do Eda, otrzeć, poklekotać. Było dobrze. I właśnie wesołym klekotem nagrodziła starania Eda. Lubiła gdy wykazywał inicjatywę i stawał się czymś więcej niż kamieniem w stadzie.
-Ed szpi. Urga bhoni.
Odezwała się znowu bo nadal czuła resztki jego nastroju, niepokoju i tych wszystkich złych rzeczy. Ona posiedzi tutaj. Czasem zajrzy do gniazda i tak będzie krążyła. Wyspała się bowiem pod jego nieobecność. Choć kto wie.. może się jeszcze zdrzemnie.

ED - 2011-06-06 13:34:50

*Ed biedny miał taką niefortunną budowę ze inicjatywa fizyczna była u niego bardzo ograniczona jeśli nie liczyć checi zabicia kogoś. Ed wykazywał inicjatywę intelektualną znacznie częściej  -bo mógł.
Ale teraz miał zamiar skorzystać z propozycji odpoczynku. Miał dość, był skotłowany.*
Dobrze. śpie *i odpoczywał dalej, bo nie spal. Ed nie spał*

Urga - 2011-06-06 15:05:59

Nabrała się na to jego spanie i ułożyła na jego dziale, pilnując czy wszystko jest dobrze.
Zgodnie z planem co jakiś czas zaglądała do gniazda. Trochę się napiła, trochę najadła. Trochę pobawiła zegarkiem, który tak przyjemnie tykał. Podchodziła do spraw pozytywnie.

//Minęło 15 godzin//
Najedzona i napita Urga wylegiwała się na skrzyni, leniwie ryjąc pazurem kreski w jej powierzchni. Właśnie na nowo odkryła tą zabawę i z niej korzystała mimo bardzo wątłego światła.

ED - 2011-06-06 15:16:48

*I nagle jakiś łomot, jakieś drganie, i zarzuciło. wszystkim statkiem, nimi tez. Ed „obudził się” zdecydowanie zbyt gwałtownie, poleciał an ścianę, bo uszkodzona noga nie była w stanie go tak zamortyzować. ale nikogo nie zabił, siebie tez nie*
co jest do cholery!? *wycharczał wściekle. ale okazało się ze… to trwa. wibruje pod nimi*
Dokujemy *szepnął, zbierając się na nogi, by podejść do okienka*

Urga - 2011-06-06 15:20:43

Niektóre skrzynie się przesunęły, a Urga o dziwo nie panikowała. Uznała drganie za trzęsienie, które zdarzało się na pustyni, toteż nie myśląc wcale wskoczyła do gniazda i wyszła z jednym jajem w pysku. Dwóch nie mogła zabrać jednocześnie, więc z tym jednym zaczęła biegać po ładowni i szukać dla niego bezpiecznego miejsca.

ED - 2011-06-06 15:24:30

*Ale tu nie było bezpiecznego miejsca. wszędzie był Ed i te jego olbrzymie stopy, w tym jedna kontuzjowana. kulawy olbrzym zbliżył się do małego okienka, a  kiedy próbował przez nie wyglądać, należało to uwiecznić na zdjęciu – tak się pochylał i zaglądał.
Wyglądało na to, ze atmosfera jednak jest. Nie potrzebował wprawdzie tlenu, ale nie chciał udusić Urgi*
Hej… Hakon1 Hakon, wypuść mnie! *odezwał sie głośno, porykując przy tym nadchodząca paniką. nie wiedział, ze Hakona tu nie ma*

Urga - 2011-06-06 17:55:18

Niestety nie zwracała uwagi na starania Eda. Krążyła niestrudzenie po ładowni szukając miejsca dla jajka. Ale gdy wszystko wystarczająco długo będzie spokojne to na pewno zaniesie jajo z powrotem do gniazda. Póki co jednak była niespokojna i nie odzywała  się przez niesione maleństwo.

ED - 2011-06-06 18:08:16

*Ed jako dobry samiec powinien teraz wziąć drugie jajko w pysk i szukać schronienia. jedno bardziej niemożliwe od drugiego. Po długim czasie tego kiwania, wibrowania i trzęsienia w koncu się uspokoiło. statek zadokował. Ed nadaj piszczał (w przenośni) o wypuszczenie*

Urga - 2011-06-06 18:19:19

Krążyła jeszcze przez dłuższą chwilę od nastania spokoju. W końcu wskoczyła na skrzynię i z wysokości zajrzała do gniazda by sprawdzić co z drugim jajem. Pierwszego jednak jeszcze nie odłożyła na miejsce. Wolała poczekać.

Zindarad - 2011-06-06 18:23:58

No cóż. Zin nie zaglądał na pokład Darr Taha od kilku ładnych dni, może nawet tygodni. Kobdar już przestał liczyć. To wszystko przez obecność Fibali na okręcie. Bał się ich niemiłosiernie, dlatego też zabarykadował się na własnym frachtowcu i postanowił przeczekać. Po wielu dniach spędzonych w samotności, w towarzystwie odtwarzacza muzyki, kilku narzędzi i schematów, inżynier w końcu postanowił opuścić swój frachtowiec i ruszyć na poszukiwania reszty "załogantów". Oczywiście był świadkiem małej potyczki, nie miał pojęcia z kim ona była, ale to nie poprawiło jego nastroju. W każdym razie, Zin spokojniejszy o własny los, w nadziei, że Tangów już nie spotka, postanowił wkroczyć do Hangaru Technicznego i zajrzeć na Statek Mistrza Hakona. Co tu dużo mówić. Zapuścił się cholernie. Nieogolony, włosy nawet się dłuższe zrobiły. Cały czas jednak miał jeden stały element swojego stroju. Czyli swoje słynne Zinowe gogle, teraz nieco zmodyfikowane, ale nie o tym tu mowa. Po wejściu do hangaru uderzyła go potworna cisza.
-Gdzie ich wszystkich wcięło?-Spytał sam siebie i rozglądał się po pomieszczeniu.-Jest tu ktoś?!-Krzyknął. Skrzywił usta. Sam teraz nie wiedział co zrobić. Może znaleźli jakieś inne miejsce do zamieszkania?

ED - 2011-06-06 18:30:21

*zamknięty we frachtowcu Ed nie słyszał Zina. nie patrzył w okienko, wiec go nie widział. Za bardzo nie warczał, wiec i jego nie było słychać. jedyna nadzieja to taka, ze Zin zauwazy ze dotychczas otwarta ładownia jest zamknieta. pewnie trupy tam mają. No i może otworzy*

Urga - 2011-06-06 18:51:21

Urgusia w końcu odłożyła jajko na miejsce, poprawiła wymoszczenie gniazda, trąciła pyskiem drugie jajko i upewniwszy się, że są całe wyszła na wierzch, by w końcu ulokować się na edowym dziale.
-Byh buhuhu... Urga ne lubi.
Oznajmiła naburmuszonym tonem. I ona nie usłyszała Zina, zajęta przyglądaniem się migającej diodzie.

Zindarad - 2011-06-06 18:52:01

Na początku Zin nie zwrócił uwagi na ten niewielki szczegół. Po wejściu wgłąb magazynu i usłyszeniu głuchej ciszy, Kobdar zaczął się martwić. Dopiero wtedy zauważył zamknięty właz do ładowni. Teraz to już całkiem zgłupiał. Nie wiedział co zrobić. Co się tutaj stało? No cóż...Może lepiej nie wiedzieć. Podszedł do drzwi i zaczął w nie walić z całej siły swoją metalową pięścią.
-Może to chociaż usłyszą.-Mruknął pod nosem.-O ile ten czarnuch Tang nie wybił wszystkich do nogi, po tym jak mnie nie znalazł. Pierdolony sadysta.-Dodał po chwili. Musiał otworzyć jakoś te drzwi. Miał nadzieję, że jego PDA i oprogramowanie hakujące elektronikę jakoś mu w tym pomoże. Nie chodzi o bransoletę obcych, lecz o jego osobiste PDA, które nie ma czterdziestu tysięcy lat. Włączył owe oprogramowanie i oczekiwał na wykrycie sprzętu do zhakowania. No to może trochę zająć. W sumie...Są przecież mechaniczne zamknięcia drzwi i PDA mogło być zbędne. Może jakaś wajcha? Albo coś w tym guście? Kobdar schował PDA do kieszeni i zaczął szperać za czymś podobnym. Kiedy znalazł coś przypominającą zasuwę, podszedł do niej i otworzył ją. Co zaowocowało otworzeniem się drzwi.

ED - 2011-06-06 18:57:54

Ed też nie lubi buhuhu *zgodził sie z  ukochaną, bo w koncu buhuhu to bardzo zla rzecz. prawie tepat.
I tak sobie Ed czekał kiedy nagle… buhuhu! o nie, i to w drzwi ich ładowni! czyli z drugiej strony od walącego Kobdara nieszczęsny Ed i Urga musieli tego słuchać.
Wydał z siebie furkniecie, jednak za ciche by je Zin usłyszał, i nagle – zaczęło się grodzie otwierać i wtem już Ed i Urga widzieli wolność, czyli Hangar techniczny B. A Zin widział… bo właśnie.
Co ciekawe, Ed rozejrzał się, a zaczepiwszy pojrzeniem Kobdara, stojącego niebezpiecznie blisko, chwile popatrzył i wydal z siebie coś co brzmiało jak: Mhhrrr*

Urga - 2011-06-06 19:02:21

Rozpłaszczyła się na Edzie gdy coś zaczęło walić i już po chwili była na dole i czmych do gniazda. Znów jajko w pyszczek i dawaj chodu z szukaniem bezpiecznego miejsca. Właśnie podczas tej czynności zastało ich otwarcie grodzi. Urga więc wystrzeliła w tamtą stronę i tak gwałtownie się zatrzymała widząc byłego właściciela zegarka, że aż zaszurała pazurami. Nastroszyła pancerz i grzechocząc nim zaczęła się cofać do gniazda, patrząc stale na intruza.

Zindarad - 2011-06-06 19:14:01

Już wiedział kogo tutaj zamknięto. Najbardziej morderczy duet na całym Nieśmiertelnym. Brawo Zin, uwolniłeś zbrodniarzy. Teraz trzeba było uciekać, albo zrobić coś co na pewno zmieni ich podejście do niego. No cóż. Uważał, że zrobi tu krótką wizytę i nie wziął niczego co mogłoby posłużyć za łapówkę. Nie wziął ze sobą nawet tej specyficznej rękawicy antygrawitacyjnej. No cóż. Musiał teraz kombinować. Pamiętał, że bezpieczna odległość dla ED-a, to siedem metrów. Tak więc też zrobić. Wycofał się powoli, zaznaczając fakt, że nie chce walki.
-Czy możecie mi powiedzieć, co się tutaj stało? Gdzie wszyscy wybyli?-Spytał po cichu, stając w bezpiecznej odległości. Przynajmniej wydawało mu się, że taka była. Stojąc tak, z rękoma założonymi na klatce piersiowej. Skrzywił usta. Teraz nie wykonywał żadnych ruchów, by nie wzbudzić w ED-zie jego słynnej furii bojowej. Eh...

ED - 2011-06-06 19:20:24

*Ed najpierw zamruczał do urgi*
schowaj jajeczko, on już poszedł. jest daleko *Tyle dobrze, bo nie dość ze Ed to Ed to jeszcze tu było ich gniazdo i tu mieli jajeczka. tak, Urga i Ed mieli jajeczka, a  co!
No ale Ed coś… chory był najwyraźniej. bo tylko wysunął łeb, w bardzo dziwnej pozycji zastygając i wyglądał na Zina. Nawet nie warknął. można było tłumaczyć to tym, ze Zin się odsunął w miarę szybko. ale mimo to jakiś taki dziwnie spokojny był*
Zadokowaliśmy *oznajmił* Hakon i mandaloriańce poszli po droidy naprawcze, za góry, za lasy, droga była długa i niebezpieczna i nie było księżniczek do dymania, bo na pewno po 40 tysiacach lat nie są już dziewicami… *Bez dwóch zdań cos z  Edem jest nie tak…* Jak nie wrócą to… nie, nie powiem, tu wszedzie są podsłuchy, on wie co my mówimy na swoich statkach, pierdole, już wole na chama wyjsć…

Urga - 2011-06-06 19:25:38

Cofnęła się w końcu do gniazda i odłożyła jajko. Ale nie została tam. Wyszła i powoli ruszyła w stronę Zina. Nie rzucała się, ale grzechotała ostrzegawczo, pokazując że ładownia to jej teren. Pamiętała, że jamę może bronić i miała taki zamiar jeśli Zin zbliży się według niej zbyt blisko. A ona nie miała stałej, działającej granicy, i nie była chora jak Ed.
-Hsssss....
Wydała z siebie jeszcze ostrzegawczo, ale widać było postęp, bo jeszcze nie rzuciła się z zamiarem ataku.

Zindarad - 2011-06-06 19:49:41

-No pięknie.-Mruknął pod nosem, słysząc sprawozdanie ED-a. No cóż. Całość była naprawdę...Ciekawa, Zin nawet sam chciał wyjść na powierzchnię, ale wolał zostać tutaj. Tutaj ma większą szansę, że Tang go tu nie znajdzie. Przełknął głośno ślinę i zaczął nad tym wszystkim myśleć.-Ja imperialnemu kiedyś mówiłem, że on włamuje się do systemów naszych statków, ale on oczywiście mi nie uwierzył. Eh...Masz babo placek. A Tangi? Jak się mają?-Spytał. Na pewno jakaś ich część nadal poluje na Zina, pewnie nawet Tang im płaci za to, że jak znajdą Zina i go ukatrupią, to będzie lepiej dla galaktyki. Wszystko było niby piękne i ładne z tej perspektywy, ale Kobdar jak zwykle widział całą tą sytuację nieco inaczej, choć zauważył już kluczowe (niestety swoje) błędy, popełnione na Nar-Shaddaa. Bez kilku czynników, na pewno nie doszłoby do takiej sytuacji. Mniejsza o to.-A gdzie reszta? Reporterka? Malkit? Zakała imperium, Monroe?-Spytał i postanowił zapalić papierosa. Cóż...Jak chce się truć, niech się truję.

ED - 2011-06-06 19:52:34

*Ed kiwający się (w przenośni, w rzeczywistości stał dosc stabilnie) u zejścia z rampy wyraźnym ruchem głowy dał do zrozumienia ze patrzy na Urgę*
Urga jest grzeczna, już nie trzeba. On już się boi *Oczywiście rad był ze Urgha nie wyskoczyła jak… jak Ed zazwyczaj, no ale nadal jeszcze obawiał się, ze to zrobi,. tym bardziej ze Ed chciał zejść. Przedreptał  miejscu i wtedy okazało się, ze ma uszkodzony palec w lewej nodze, ale stąpał jakby cała noga była uszkodzona. Bo i była już po tych wszystkich akcjach i bieganinie.*
W kokpicie. Tang poszedł z nimi, czyje się świetnie, tak jak i jego synkowie, reporterka zgubiła się po drodze i nie wiadomo, gdzie jest *no i – musialo do tego dojsc. zaczał złazić, bo bał się, ze jak w miarę szybko nie ucieknie to znowu pójdzie do więzienia*

Urga - 2011-06-06 20:03:03

Przystanęła, nadal jednak niespokojna. Ba, podniosła się na tylne łapy by wyglądać straszniej. Ale najwyraźniej lekce zadziałały. Zresztą był zmęczona siedzeniem przez prawie dobę w zamknięciu. Obejrzała się na gniazdo, potem na Eda i Zina.
-Ed bhoni!
Poinformowała i rzuciła się na czterech do przodu. Ale nie po to by skoczyć na Zina. Czmychnęła obok. Musiała się wybiegać, wypełnić instynkt poszukiwania, załatwić się i odpocząć od zamknięcia. Tym samym zostawiła gniazdo pod opieką Eda. W końcu każdy by ześwirował w zamknięciu.

Zindarad - 2011-06-06 20:08:26

-To dobrze.-Zin rzucił pogrążony w zamyśleniach. Tak jakby ich w ogóle nie słuchał. Inżynier podrapał się po głowie i w końcu chciał zaspokoić swoją ciekawość. Chodziło tu oczywiście o potyczkę z jakimś nieznanym statkiem. Zin chciał się dowiedzieć co to za statek i czego chciał. Może tu uzyska jakąś satysfakcjonującą odpowiedź.-A do kogo Darr Tah tak namiętnie napieprzał z dział?-Spytał. Pociągnął nosem i w efekcie rozpalił papierosa. Przykucnął sobie nawet. Tak się odprężał ostatnimi czasy. Jakoś przywracało mu to i tak chwiejną równowagę umysłu. Jeśli ona w ogóle istniała.

ED - 2011-06-06 20:13:41

*A Ed z nogą  połamaną nieporadnie ześlizgiwał się z rampy, ale w końcu znalazł się na litym gruncie. Nie odszedł jednak. Pilnował gniazda, w końcu jak Urgi nie ma, to on musi. Stal wiec. Żaden Zin tu nie wejdzie.*
A bo ja wiem… *A co się będzie dzielił, nie była to absolutnie niezbędna informacja, a  jak powie, ze miał łączność to zaraz będzie pytań… Na razie Ed był wyjątkowo przyjacielsko nastawiony, doceniać trzeba a nie pytac o działa. Właśnie, bo miał – dwa. I Zin chyba nie wiedział, ze puste. Bo tak się wtedy  przeładunkowej czaił… no, chyba ze wiedział.*

Urga - 2011-06-06 20:14:52

//puszczam ze dwie-trzy kolejki//

Zindarad - 2011-06-06 20:19:51

Oczywiście, że Zin bardzo doceniał przyjacielskość ED-a. Był nawet zdziwiony jego wzorowym zachowaniem. Czyżby w końcu się zmienił? No cóż. Tego nie wiadomo. A co do dział? To Kobdar nigdy ich w akcji nie widział, a ED miał wiele okazji do rozstrzelania Zina w mgnieniu oka, dlatego też spodziewał się, że został "wypatroszony" z osprzętu bojowego jakiś czas temu. Może to i lepiej.
-A jak ty się czujesz? Widzę, że ktoś lub coś Cię uszkodziło. Nie potrzebujesz przypadkiem naprawy? Mogę pomóc.-Zaoferował się. Nie znał się rzecz jasna na droidach tak sprawnie jak na napędach, ale jego noga to był jeden wielki siłownik pneumatyczny. Na tym akurat Kobdar miał jakieś pojęcie i mógł to i owo w nim naprawić. Kto wie, może nawet ich znajomość jakoś się poprawi. Bo jak na razie, inżynier nie ma zbyt ciekawych wspomnień z tym o to tutaj...bydlęciem o wadze dwóch ton.

ED - 2011-06-06 20:26:33

*niiii, nie zmienił. jeszcze się pogorszył, ale był już tak zmordowany, ze nie dał rady. Poza tym – właśnie. Uszkodzony był, w takim stanie by się tylko skompromitował próbą ataku.
Noga Eda składała się z kilku siłowników, dla każdego palca jeden, no i jeden większy, ogólny, wszystko to ukryte pod obudowa 10mm grubsi której nie można zdjąć domowymi sposobami, wiec Zin musiał by leżeć na ziemi, podczas gdy Ed by trzymał uniesioną nad nim nogę, i ufać, ze jej nie postawi. chyba na to pana Kobdara nie stać, a  i bardzo słusznie.*
Miałem przygodę erotyczną: spierdoliłem się ze schodów *odparł w kierunki inżyniera* lepiej mnie nie dotykaj bo Urga odgryzie ci łapy. *ale oczywiście docenił propozycje pomocy. bo uszkodzenie u tak… osobliwego droida można było już podciągać pod cierpienie*

Zindarad - 2011-06-06 20:32:18

Zaśmiał się, słysząc jakże elegancki żart droida. Palił dalej papierosa. Spokojnie, nigdzie się przecież nie śpieszył. Skrzywił usta i pociągnął nosem. Chciał jakoś przekonać tą nierozłączną parę do siebie, jednak jak widać nic z tego. Chociaż odczuwał wrażenie, że ED doceniał sam gest zaproponowania pomocy.
-No tak, ale lepiej bym to obejrzał. Masz pewnie gdzieś rozszczelnienie...Jeszcze skorodujesz na siłowniku i nie pozostanie innej opcji jak jego wymiana. A to gorsze od naprawy, wierz mi.-Przestrzegł droida i rozglądał się za Urgą, która mogła być przecież wszędzie. Mogła się czaić na życie Zina, to jakoś nie poprawiało mu humoru. Wręcz przeciwnie. Działało w zupełnie odwrotną stronę.

ED - 2011-06-06 20:37:26

*Możliwe było, Dral Eda oswoił, choć tez wystartował z podobnego poziomu co Zin. czesciej z nim przebywał. Jak się z Edem przebywa, dobrze (i z szacunkiem) go traktuje, to on wcześniej czy później sam podejdzie. miał bardzo ciekawską naturę, i ona z czasem pokonywała tą chorą wrogość.*
Już jeden siłownik jest do wywalenia *Pamiętny dymek po akcji na mostku, kiedy Dral ratował się skokiem między nogami Eda* Możesz obejrzeć, ale dopiero jak wróci Urga, nie mogę zostawić przecież jajek samych!

Zindarad - 2011-06-06 20:41:47

-Nie ma sprawy. Poczekamy na nią. Jajka Urgi w końcu to ważna rzecz.-Powiedział do niego z lekkim uśmiechem. Palił dalej papierosa, już w sumie zaczynał palić filtr, co było gorsze od palenia tytoniu. Dlatego też szybko pozbył się niedopałka, przydeptując go swoim butem. Wstał z miejsca i skrzywił usta.-Jakiś siłownik może i bym miał na swoich statku, ale nie jestem pewien czy będzie pasował. Do twoich gabarytów trudno będzie cokolwiek u mnie znaleźć. To w sumie, zapasowe siłowniki do podwozia...Może...Hmmm...Albo nie, nie chce ryzykować.-Powiedział do niego. Zin na swoim statku miał kilka zapasowych części do swojego frachtowca. Właśnie ze względu na jego awaryjność. Wszyscy wiedzą, ze przezorny zawsze ubezpieczony, to i Zinuś trzyma to i owo na tzw. czarną godzinę.

Urga - 2011-06-06 20:43:18

//dam znać jak się włączę :P//

ED - 2011-06-06 20:52:24

*Ed nie komentował. Tam nie było po prostu dojścia więc Zin nic nie zrobi. zajrzy ewentualnie, kładąc się na ziemi, ale nie zdejmie pancerza bo on ważył tyle co Zin, z  resztą Ed nie da zdjąć pancerza. Stałw  miare normalnie, rozkładając ciężar na dwie nogi, wewnętrzny palec lewej nogi był niemal urwany i tak to wyglądało.
Zdawał się (Ed) patrzeć na papierosa, ale nie czul dymu z tej ogległosci. Ostatnie dni były istnym testem dla jego powonienia. A właśnie – trzeba jawę stłuc. cholera. *

Zindarad - 2011-06-06 20:59:52

No Zin chciał bardzo pomóc ED-owi. Skrzywił usta, myślał. I myślał. Kilka minut mu na to zleciało. Chciał nawet ruszyć do niego natychmiast, ale nie miał ani narzędzi. Jedyne co przy sobie miał to jedno PDA, drugie PDA, gogle, papierosy i zapalniczkę. W ogóle nie był przygotowany do jakichkolwiek napraw. Skrzywił usta znowu i rzucił do droida.
-To ty tutaj pilnuj tych jajek, ja wrócę za jakieś półtorej godziny, no może więcej. Wezmę ze sobą jakieś narzędzia i postaram się Ci jakoś pomóc. Dobra? No to do zobaczenia.-Powiedział do niego i machnął mu ręką po czym w ekspresowym tempie opuścił hangar. No cóż. Przejął się tą sprawą. Może w końcu stracił te pokłady arogancji i ignorancji wobec wszystkich. Miejmy nadzieję.

ED - 2011-06-06 21:03:27

*mów do słupa – pomyślał sobie, no ale mruknął, bo jakby nie było – miłym było to, ze tak pięknie wygrał pojedynek z Darr tahem o uwagę inżyniera.  Bo Eda to od razu chce naprawiac. Popatrzył za nim, rozejrzał się za Urga, później – tak profilaktycznie warknął w przestrzeń, by duchy pamiętały ze Eda nie można zaczepiać, i stał dalej*

Urga - 2011-06-07 09:43:42

Urdzi ta cała nieobecność trochę zajęła. Musiała się rozruszać, sprawdzić teren, załatwić się i nawet w końcu trafiła na karaluchopodobne coś, co z apetytem zjadła. Zawsze to świeże jedzonko, a nie jakieś dziwne puszki.
Do Edzika więc wróciła w całkiem dobrym humorku. I może nawet nie zeżarłaby rąk Zinowi gdyby Ed jej wytłumaczył co i jak. Póki co jednak nieświadoma otarła się o niego na przywitanie i znak, że już wróciła.

ED - 2011-06-07 09:46:23

*ED zaś generalnie, reasumujac to był w troche gorszym humorku niż w ładowni, bo wiadomo, tu może cos się stac, ktoś przyjść, i on to będzie widział. ale tez z radością wital tą perspektywę jako stworzenie łaknące bodźców. Zamruczał do Urgi i nic wiecej, obserwował miejsce w którym znikł Kobdar*

Urga - 2011-06-07 09:54:41

Dla Urgi ładownia była miejscem bezpiecznym, do którego można uciec gdy coś się dzieje i w którym można się bronić jeśli ktoś wejdzie do środka. Nie miała więc takich problemików jak Ed. Otarła się jeszcze kilka razy i poszła zajrzeć do gniazda, przewrócić jajka i napić się trochę wody. Po tym wróciła do Eda i ulokowawszy się na jego dziale patrzyła z tej królewskiej perspektywy na ładownię.
-Edooo... my sio z jam?

ED - 2011-06-07 10:02:56

Nie, my tutaj zostajemy. Jesteśmy tu bezpieczny *odparł niskim, mrukliwym, spokojnym głosem. Rozglądając się woził Urgę na boki. a  musiał się rozglądać – czuł się zaniepokojony. Zagrożony. Fakt, ze nie mógł się bronić wystarczająco wydajnie bardzo stresował. nawet jak ten Kobdar będzie za bardzo nachalny to nie będzie mógl Ed go odgonić*

Urga - 2011-06-07 10:13:45

-Ahaaaaa....
Spodobało się jej to wożenie na boki, bowiem owinęła się ogonem i wesoło klekocząc zaczęła tuptać przednimi łapkami. Przy Edzie potrafiła cieszyć się nawet z takiej drobnostki jak nietypowy ruch.
Była też jednak przecież pożyteczna. Jeśli tylko Ed każe, będzie go broniła z całą swoją zaciętością i ruchliwością. Takie już toto było, że swoich nie da skrzywdzić.

ED - 2011-06-07 10:20:11

*Ale Ed nie bał się fizycznie. To jego psychika się bała – tego, ze ktoś za blisko stoi, za długo patrzy. to wzbudzało w nim gniew. jednak fakt – obecność Urgi była krzepiąca. to jak obnecnosc bliskiej osoby. cały czas dotyk, rozpraszający ruch na jego „ciele”. to pomagało*

Urga - 2011-06-07 10:31:26

Urga nie rozumiałaby psychicznego strachu. Dla niej wszystko było proste, choć jej myślenie nie było proste dla innych. Skoro Ed by się bał, to ona by go fizycznie broniła. I może stąd te jej problemy.
Teraz jednak cieszyła się trochę jak dziecko z nowej zabawy. Zapomniała o smuteczkach i braku słoneczka, na rzecz wesołego baraszkowania po Edzie. Ona miała zabawę, a on czuł jej ruchy. I wszyscy są zadowoleni.

ED - 2011-06-07 11:25:48

*Eda w ogóle bardzo mało osób rozumiało, i dlatego cierpiał. W miarę poznawania było oczywiście coraz lepiej, pomoc Hakona tez była nieoceniona. Urga tez dokładała swoją cegiełkę do stabilizacji Eda, kiedy była grzeczna oczywiście.
Teraz ustawił się tak by widzieć ewentualny powrót Zina, i skupił się na ruchach Urgi*

Malkit - 2011-06-07 11:30:21

*A tymczasem atak z zaskoczenia przyszedł od tyłu. Palcochód Malkit poruszał się bardzo cicho, płynąc dosłownie nad podłożem. Taką miał specyfikę, tak też podszedł teraz.
Posadził się na podłodze, i ze zdumieniem przyglądał się imponującemu zadowi Eda. A i warto napomnieć, ze miał kanapkę (szczura)  w pysku. No i swój plecaczek na plecach*

Urga - 2011-06-07 11:44:55

Urga w najlepsze bawiła się na Edzie, aż coś kątem oka zobaczyła. Zatrzymała się i zaraz nastroszyła pancerz.
-Sio!
Powiedziała dosadnie bo Malkit był jak na jej gust zbyt blisko gniazda. Ale kazali się nie rzucać to jeszcze się nie rzuciła. Choć może to przez szczura...

ED - 2011-06-07 11:47:21

*ED nie zauważył szczypiora, ale Urga go zdemaskowała. najpierw nastąpił sygnał dźwiękowy, a później powolne odwracanie się, tak ze spojrzał teraz Ed na Malkit z gryzoniem w gębie. By nie drażnić Urgi, odszedł kilka kroków od Gniazda, powłócząc lewą nogą przy tym, Był pewny, ze Malkit pójdzie za nimi, i oddalą się od gniazda*

Malkit - 2011-06-07 11:59:32

Ja tu *poinformował rzeczowo Malkit, kręcąc uszkami. Ed miał racje – Malkit zaraz ruszył za nim, trzymając odpowiednią odległość, poza zasięgiem kopniaków. zaraz tez jego uwaga skupiła się na Edowej nodze, której wyraźnie cos się stało*
Ojejut, tobie stało się?

Urga - 2011-06-07 12:01:54

-Urga tu! Malit szo!
Protestowała drepcząc w miejscu niespokojnie i obracając się na Edzie by po jego ruchu nadal patrzeć na Malkita.

ED - 2011-06-07 12:07:39

*odeszli i teraz byli jakieś 5 metrów od rampy, czyli jakieś 7 od gniazda. odruch? Być może.
Ed spoglądał sobie na Malkit. Większa odległość, Urga nie powinna go atakować, a  nawet jeśli, to on sobie poradzi. taki szczypior wiecznie się wijący to się wszędzie dopasuje*
stało się? a tak, spadłem ze schodów *wytłumaczył się, choć mógł powiedzieć ze pokąsały go fumpaki czy inne zwierzęta*

Malkit - 2011-06-07 12:26:46

*Malkit oczywiście poszedł za nimi ale o tym już było. Wgapial się w Urgę tym swoim słonecznym spojrzeniem, ale po chwili Edowy problem bardziej go zaabsorbował*
Ojejut… szeba zrobić operacje *stwierdził z pełnym przekonaniem. oczywiście wszystkie kwestie mówione ze szczurem w paszczy* szekaj, zarasz przyjdę *No i – alej z kanapką, w Tyl zwrot i galopem za statek*

Urga - 2011-06-07 12:30:55

Zasyczała gdy Malkit wykonał gwałtowny ruch w stronę, która jej nie odpowiadała. Ale kiedy przebiegł uspokoiła się na tyle, że fuknąwszy zeskoczyła z Eda i podreptała na rampę, bronić wejścia do "jaskini". Jeszcze była trochę nastroszona.

ED - 2011-06-07 12:44:30

*Zdumiony Ed popatrzył za Urgą*
ale o co chodzi, kochanie, przecież znasz Malkita! *mruknął za nią stonowanym głosem. Przecież specjalnie się od gniazda odsunął. cóż było tej niechęci przyczyną? No nic, poczeka, zawsze któreś wróci,. najgorsze jednak było to, ze teraz stal tyłem do ewentualnego nadejścia Zina*

Malkit - 2011-06-07 12:59:51

*wrócił Malkit po chwili, uzbrojony jak wcześniej, z  tym ze do tego miał ze sobą… tak – apteczkę. w  jednej łapce. w drugiej – flaszkę, wiec na dwoch łapkach zasuwał żwawo, wręcz zachwycony tym, co zaraz będzie się dzialo. wyhamował pod samymi nogami Eda, a kiedy rozdziawił się rozkosznie szerokim uśmiechem, szczur spadł na metal, odbił się i znieruchomiał nieco dalej. Bo to był martwy szczur. Kanapka.*
Nie bój się Edziku, ja ciebie opatrzę. nie będzie zakażenia *stwierdził, odkorkwujac flaszkę, jak to jego ojciec czynił – zębami*

ED - 2011-06-07 13:09:08

*Edzik nadal dość skonsternowany ale w gruncie rzeczy spokojny, pochylił łeb i obserwował to wszystko, co się działo*
Malkit, a  skad ty masz tą butelkę? *zapytał, wiedział bowiem, ze w ich statku tego leku nie wziął, z prostego powodu – bo nie było. wiec odpowiedź jest jasna: wujek Tang! Oj, wujek skóre przetrzepie…*

Malkit - 2011-06-07 13:15:22

*Kiedy przyszło to zapytanie, Lakit już polewał gorzałą ręcznik wyciągnięty z plecaka. pełen profesjonalizm*
To od wujka Tanga *Miał racje Ed, z drugiej strony nie trzeba było być geniuszem by do tego dojsc. ręcznikiem zaczął gładzić wewnętrzną część metalowej nogi*
Ale nie martwij, ja jestem mandalorianinem, wiem ze można tego użyć do dezynfekcji…

ED - 2011-06-07 13:19:09

to mandalorianie nie wiedza, ze droidow się nie dezynfekuje? a przynajmniej nie w ten sposób? *posłał pytanie w przestrzeń nie licząc za bardzo na sensowną odpowiedź. cenny płyn został zmarnowany na jego nogę. wylany na metal. Oj biedny Malkit, biedny! Ale pomijając te niefortunność odnośnie własności butelki, to Ed bardzo chętnie uczestniczyli  tej zabawie*
w dupę dostaniesz od Tanga *Uprzedził lojalnie*

Malkit - 2011-06-07 13:26:36

O! szeciesz sałe nie wylałem! *I zademonstrował mu w naburmuszeniu swoim jeszcze ze 2-3cm płynu na samym dnie, po czym butelkę odstawił* podnieś… *pacnął łapką olbrzymią stopę Eda, żeby się podniosła. zanim to się stało (jeśli się stało), to Malkit już z plecaczka wydobył bandaż. oczywiście sterylny, w opakowaniu, które rozerwał. Takze gazy jałowe były już przygotowane. sanitariusz jak nic*

ED - 2011-06-07 13:34:50

*No, leczenie się zaczęło. Ed oczywiście podniósł nogę, dość wysoko, z pól metra nad ziemią. wewnętrzny palec zwisał na drutach. całkiem konkretne były to druty i inne takie, ale już niewładne. Mokre od alkoholu po Malkitowej dezynfekcji.
Nadal pozostawał tyłem do głównej grodzi. jeśli teraz Kobdar by wszedł i wystraszył Eda, Malkit mógłby przypłacić to życiem…*

Malkit - 2011-06-07 13:39:28

*Wiec zaczął opatrunek robić – najpierw gazy na druty, bo tam było chore, a  później bandażowanie, całą stope, na łączeniu, przez palec, przez podeszwę. Niegłupio to robił gdyby nie fakt ze robił to na droidzie. bandażował zawzięcie. jeden bandaż się skończył, to drugi wziął. międzyczasie dźwięki wydawał mające uśmierzyć ból, jak mama do dziecka*

ED - 2011-06-07 13:58:16

*no to Ed stal z noga w górze. już nawet w dół nie spoglądał by równowagi nie zaburzać. ale pomrukiwał, czyli dobrze się czul w tej roli pacjenta. Nie grymasił, nie płakał. Ani drgnął. pancerz na nodze był na tyle opływowy ze można było go w miarę równomiernie pokryć bandażem*

Moc - 2011-06-07 17:03:00

Całe te zamieszanie spowodowane opatrywaniem "rannego" Edzika wypłoszyło w końcu Ashena, który ostatnio mało co się pokazywał, preferując pozostanie w cieniu. No ale tego już ignorować nie mógł, zwłaszcza, że Hakon wyruszył na wyprawę która miała im przynieść wolność, więc teraz duros tutaj dowodził.
Tak więc rycerz Jedi opuścił swoją kajutę i udał się w kierunku źródła zamieszania, a znalazł się tam dosyć szybko. I stanął zaskoczony widząc Malkita opatrującego ranną nogę Eda... bandażem? No tak, chłopak dobre chęci ma, ale to jednak nie tak.
- No no co ja tu widzę, małego medyka i jego ofiarę...
Powiedział na powitanie i wyłonił się z cienia.

Malkit - 2011-06-07 17:06:23

*No to bandażował, bandażował – aż zabandażował. cała stopa, uszkodzony palec – tak ze nie było widac łaczenia, i w góre az pod same kolano. Malkit się przyłożył i z dumą opadł na hangarową plytę, ciesząc szeroko mordkę*
Jusz… teras musisz przestrzegać zbilansowanej diety, nie biegać i nie stresować. to zagoi się *Przytaknął zadowolony i z rozkosznym wyrazem pyszczka spojrzał na durosa, jakby oczekiwał pochwały*
się nie mówi ofiara tylko pacjent

ED - 2011-06-07 17:10:04

*nagle pojawienie się Ashena którego już długo nie widział wywołało odruch typowy dla Eda – do ataku, ale nie zaatakował, tylko postawił nogę (zabandażowaną) nie ma Malkicie miejmy nadzieje, i odwrócił łeb. Nie d razu go zauważył, co było widać po dość panicznych ruchach i warczeniu, ale kiedy tylko dojrzał, to się uspokoił*

Moc - 2011-06-07 17:17:24

No i jak tu nie pochwalić za fachową opiekę? Pozostawał jednak pewien zasadniczy problem... droidów się nie opatruje i chociaż Ed był bardziej osobą niż droidem, to jednak jego ciało to był metal. I taki bandaż nic nie pomoże, jedynie marnuje się środki, które mogą być im jeszcze potrzebne.
- No ładnie ładnie Malkit... gdzie się tego nauczyłeś?
Duros podszedł powoli do nich, dając czas Edowi na ewentualne wycofanie się, bo wyczuwał jego stan psychiczny, który do najlepszych nie należał.

Malkit - 2011-06-07 17:20:34

Braciaki mnie nauczyli *pochwalił się szel, bo rzeczywiście – bandaż założony był profesjonalnie, nie za luźno, nie za ścisło, z  opatrunkiem, z  odpowiednim prowadzeniem i w ogóle – ładnie.
Kiedy Ed poruszył się, Malkit odskoczył, strosząc grzywę*
Miałeś nie biegać i nie stresować! Pamiętaj! *wycelował w droida oskarżycielsko palcem*

ED - 2011-06-07 17:23:38

*Przykazano Edowi nie stresować się, ale on był już tak zestresowany, ze przysłowiowe „o Jejut”. W mocy to było widać, kompletne zmarnowanie, strach, zmęczenie. a  kiedy zmęczenie ustąpi, to będzie kumulacja wszystkiego, co najgorsze, łącznie z omamami i stanami lękowymi.
Ale nie uciekł od Ashena. tylko go obserwował, i wykazywał nawet jakąś tam aktywność poznaczą. widać sil jeszcze żyje*

Zindarad - 2011-06-07 17:27:14

Drzwi hangaru otworzyły się. Do pomieszczenia wkroczył Zin, który obiecał ED-owi, że wróci i że go naprawi. Nie wiadomo jeszcze jak mu to wyjdzie, aczkolwiek miał dobre chęci. Jak już wiele razy wspomniano. Inżynier ten nie był robotykiem, znał się na napędach i maszynach mniej lub bardziej niekonwencjonalnych. Mniejsza o to. Jego strój nie zmienił się znacząco, jedną zmianą były rękawice wciśnięte w pasek i plecak z narzędziami.
-ED! Wróciłem!-Rzucił z lekkim uśmiechem na twarzy. Wówczas zobaczył Malkita i bliżej nieznajomego mu jegomościa. No cóż. Tego spotkania raczej się nie spodziewał. Mina mu spoważniała i rzucił tylko do młodego szela.-Cześć Młody.-Rzucił z przejęciem. Było mu trochę głupio, bowiem jego ojciec nie przepadał za Kobdarem i w sumie vice versa, ale pewnie młody nasłuchał się jeszcze kilku niefajnych fragmentów o Zinie. Skrzywił jedynie usta i pociągnął nosem. Przejechał jeszcze dłonią po zaroście. Jakoś specjalnie do śmiechu mu nie było, było mu głupio.

Moc - 2011-06-07 17:30:28

Ashen zaczął przesyłać do niego poprzez Moc uspokajającą energię, mającą załagodzić zmęczenie, strach no i nieco go podregenerować. Przyda mu się to na pewno, bo od razu wyczuwało się, że biedak wiele przeszedł w ciągu ostatnich kilkunastu godzin, a teraz zbliżał się powoli do kresu swoich sił.
Duros dzielił swoją uwagę po równo na Malkita i na Eda i o ile rozmawiał głównie z tym pierwszym to jednak poprzez Moc najbardziej wspierał tego drugiego właśnie.
- No to świetnie cię nauczyli... tylko widzisz Malkit... sama umiejętność nie wystarcza, trzeba wiedzieć jak i kiedy jej użyć..
Ashen podszedł już do chłopca i uklęknął przed nim, kładąc mu rękę na łebku, chcąc go pogłaskać.
- Bo widzisz... Edowi twój opatrunek nie jest niestety potrzebny. Jego ciało zrobione jest z metalu, nie krwawi no i tez się samo nie regeneruje. Bandaż w niczym mu nie pomoże...
Duros konsekwentnie unikał sformułowania "Ed jest droidem". To by go pognębiło jeszcze bardziej.
No i wtedy pojawił się jakiś osobnik, więc duros spojrzał w jego kierunku i zmrużył swoje czerwone oczyska, przyglądając się uważnie Zinowi.
- Witam. Kim pan jest jeśli mogę spytać?

Malkit - 2011-06-07 17:35:11

*to sprawiło, ze Malkit usiadł, uszy mu się rozjechały, a  ręka wyładowała na łbie. Ashena, nie Malkit, co było raczej oczywiste.*
O! Ale tam była krew, taka inna *zapewne coś tam było co mogło wyglądać jak rana albo krew. siedzący na podłodze Malkit wyciągnął łapkę by pogłaskać zabandażowaną nogę Eda, kiedy usłyszał głos. odwrócił łepek, a tam: Zin. Malkit postawił uszu, obijając je o palce Ashena*
O… wujek Zin *Wujek Zin znany w okolicy z historyjek Pt: „mój tata mówi ze wujek Zin to…” właśnie we własnej osobie stanął przed nimi*

ED - 2011-06-07 17:37:17

*Był już przyzwyczajony do Mocy i chętnie z niej korzystał. W sensie za sprawa kogoś, kto mu jej użyczał, tak jak teraz, bo to było właśnie to przyjemne głaskanie, na które inni musza długo pracować, zanim aury się zgrają.
Kolejna osoba, kolejne podenerwowanie, warkniecie, ale Zin się odezwał, wiec Ed nie był zaskoczony.
Niestety ktoś już ubiegł Kobdara w naprawach. Noga Eda była od stopu po prawie samo kolano zabandażowana bandażem dla organików*

Zindarad - 2011-06-07 17:54:20

No cóż. Bandaż to nic w porównaniu do kawałka blachy, który Zin mógł zaoferować ED-owi. Nie byłoby to wszystko tak piękne, jakby robił to ktoś z fabryki, ale lepsza taka estetyka, niż bandaż na mechanicznej nodze.
-ED. Widzę, że ktoś już mnie wyprzedził. Czekaj, ty masz bandaż na nodze?-Spytał zdziwiony. Poprawił gogle na czole i skrzywił usta ze zdziwienia.-Prowizorka górą...-Wszyscy wiedzieli, co Zin sądził o prowizorce. Lepiej zrobić coś porządnie, a nie na odpierdol. Tak, żeby wytrzymało kilka dni. Spojrzał na durosa i uśmiechnął się lekko do niego.-Zindarad Kobdar...-Przedstawił się krótko i wyciągnął prawicę w stronę czerwonookiego.-Mam dziwne wrażenie, że już zostałem tutaj rozsławiony.-Zażartował sobie i spojrzeniem uciekł na Malkita. Jego też nie widział już sporo czasu i zagaił do niego.-Co słychać, Młody? Co u ojca?

Moc - 2011-06-07 18:00:05

Raczej mało kto wiedział co Zin o prowizorce sądził, bo taki Ashen to już na pewno nie. A i już się nie musiał przedstawiać, skoro to zrobił za niego Malkit. No i od razu dżedajec nabrał względem nowo przybyłego podejrzeń, bo się o nim trochę już nasłuchał, a teraz mógł to skonfrontować z rzeczywistością... i póki co Kodbarowi nie szło dobrze, ale to chyba wina jego skopanej reputacji na tym statku. Póki co jednak szansę mu duros dał i wyciągnął rękę, by ją uścisnąć.
- Rycerz Jedi Ashen Ther.
Nie było sensu ukrywać przez inżynierem tego, że jest się Jedi. Wiedział o Hakonie i pewnie o tym, że było tu dwóch kolejnych. A raczej jeden rycerz i jedna miernota, którą należałoby wykopać z Zakonu.
- Owszem, wysłuchaliśmy wielu opowieści o pańskich "bohaterskich" czynach.

Malkit - 2011-06-07 18:04:07

*Oblizał pysk. on już raz tu widział Zina, ale Zin nie widział Malkita. Szczypior położył się na zabandażowanej nodze Eda i wszystkimi łapkami się do niej przykleił*
Mam braciszka i siostrzyczkę *Odparł, wiedząc dobrze, ze siostrzyczka łączy się z Zinem dość wyraziście* A mój tata jest oficerem. A Eda nie można stresować! *przypomniał z naciskiem, widząc narzędzia Zina* bo się nie zagoi… *i dalej swoje. no ale może Zin jeszcze nie wie*

ED - 2011-06-07 18:06:49

*prowizorka? Czyste jaja, a  nie prowizorka. Zabawa dzieciaka. Chyba inżynier nie potraktował poważnie zabawy Malkita? No ale Malkit był pierwszy, a  blacha Zina na nic się nie przyda, bo jak już dwa razy wspomniano – do urwanego siłownika nie było dojścia. Nie było dziury w nodze. Ed spadając ze schodów uderzył tym palcem, odbiło i popękało w środku. Zerwało się, i bez dźwigu nie da rady. Poza tym zabandażowane i nawet teraz już obejrzeć nie można.*
Tak, bandaż. mam się zdrowi odżywiać i nie stresować… *Odmruczał droid, juz całkiem spokojnym głosem, tolerując nawet bliskość daleko poza odległością krytyczną obu panów, ale to akurat był skutek działania Mocy*

Zindarad - 2011-06-07 18:14:46

Rzecz jasna uścisnął dłoń rycerza. Zin doskonale wiedział o swojej złej reputacji na Darr Tahu, ale musiał z tym żyć. No cóż. Jak to powiedział jeden mądry człowiek "Cały czas do przodu!". Tej reguły trzymał się Zin, pomimo wielu przeciwności. Skrzywił usta, popatrzył jeszcze na bandaż i rzucił.
-Ale z drugiej strony, dość logicznie to wygląda.-Nie wiedział co oni powiedzieli ED-owi w sprawie tego bandażu, ale wolał już tego tematu dalej nie drążyć. Skoro nie miał go stresować swoimi pięknymi, wypolerowanymi narzędziami do cięcia metalu. Poprawił plecak i spojrzał na Jedi, który wydawał się być bardzo, ale to bardzo sceptycznie nastawiony do Zina. W sumie, to nie dziwił mu się. Sam teraz podchodzi do siebie bardzo sceptycznie.-To już widzę, że pan się już wielu rzeczy o mnie dowiedział...Można się usprawiedliwić tym, że wszyscy popełniamy błędy, ale po co robić z siebie kretyna, prawda?-Spytał i po chwili spojrzał na Malkita.-Braciszka? Fler już urodziła?-Spytał zdziwiony. Przecież ona jeszcze niedawno brzuch nosiła...Czekaj, to było jakiś rok temu. Jak ten czas szybko leci. A co do siostrzyczki, to mógł się spodziewać, że to Elea. Ten temat wolał milczeć. Jak na większość tych związanych z Nar-Shaddaa.

Urga - 2011-06-07 18:28:16

Nagromadzenie głosów wywabiło Urgę, która wcześniej poczuła silną potrzebę przebywania w gnieździe i bezpośredniej ochrony jajek przed drapieżnikiem, jakim był Malkit.
Ruszyła się jednak kiedy usłyszała rozmowy i wyjrzała ze statku. Sami znajomi, Zin sztuk jeden, drapieżnik i tymczasowy karmiciel. No i Edzio oczywiście, ale Edzio zawsze jest. Urga coś burknęła i cofnęła się by zaraz wrócić z niedojedzoną puszką w pyszczku. Bez słowa położyła ją przy szczurze, którego zabrała. Ha, cwana bestia zapamiętała handel wymienny. Z nową zdobyczą władowała się na Eda by mieć lepsze widzenie na sprawy i zbliżanie się do gnizada.

Moc - 2011-06-07 18:42:15

No Malkitowa "prowizorka" była czystą zabawą no i popisem umiejętności bandażowania ran. I akurat Ashen miał chłopcu wyjaśnić jak właściwie wykorzystywać swoją wiedzę (ale podejrzewał, że ten dobrze o tym wie, jednak nie zaszkodziło mu zabronić zużywania cennych materiałów do zabawy, gdy pojawił się Zin właśnie.
- Owszem, każdy popełnia błędy, jednak człowieka poznać można po tym, jak się do nich ustosunkowuje.
Odparł raczej sucho duros, ale przynajmniej nie wrogo. Po prostu miał czysto neutralny stosunek wobec Kodbara, przy czym pamiętał co on wyczyniał na Nar Shaddaa. Na szczęście dla Zina, Ashen nic nie wiedział o tym, że był on zamieszany w sprzedaż dwóch Jedi do niewoli. W takim wypadku by inaczej "rozmawiali".
W małą rozmowę między Zinem a Malkitem się nie wtrącał, bo i tak jego uwagę przykuła Urga, która o dziwo zachowywała się grzecznie dzisiaj, co od razu poprawiło humor dżedajcowi.
- Dobra Urga, dobra... smacznego
Powiedział serdecznie i przesłał ku niej poprzez Moc mały impuls zadowolenia i błogości, tak w nagrodę za dobre sprawowanie.

Malkit - 2011-06-07 18:44:06

*Malkit tylko uszami zatrzepotał*
Tepatka *fuknął przez chrapy, handel owszem, ale najpierw trza zapytać czy się chce Malkit zamienić puszkę na kanapkę. ale teraz akurat to go nie bolało wiec szybko zapomniał, i nadal leżał na nodze Eda, do której jak widać kilku specjalistów roszczenia miało.*
No

ED - 2011-06-07 18:45:14

*EDa nikt nie pytal o nic, wiec tez grzecznie stał. i tez to nie było codziennym widokiem, bo obaj byli poza granicą krytyczną. No ale – sławić Moc. nic się nie działo, słuchał. do Urgi zamruczał, Malkita czuł na nodze.*

Zindarad - 2011-06-07 18:54:46

-Powiedzmy sobie szczerze. Jestem człowiekiem, do którego jego własne błędy docierają dosyć późno, a w czasie gdy do niego wszystko dociera popełnia szereg kolejnych. Beznadziejny przypadek...-Mruknął do Jedi. Zobaczył Urgę. Oj, już miał zamiar zwrócić się ku ucieczce, bowiem ona była dość, dość...agresywna wobec Zina. Póki jednak nie wykonywała żadnych gwałtownych ruchów, wszystko było w porządku. Zin spoglądał tak na Jedi, tak na Malkita i na ED-a.-Darr Tah się odzywał? Milczy od jakiegoś czasu, przynajmniej ze mną się nie kontaktuje.-Nie wiadomo czy to można nazwać kontaktem ze statkiem, ale Zin miał zamiar wszystko sprawdzić. Jako jeden z nielicznych posiadających dostęp do obcego PDA, Zin aktywował je i odezwał się jakby w powietrze.-Darr Tah, pokaż mi co Ci leży na duszy. W sensie. Czy dzieje się coś z tobą? Coś Cię boli?-Spytał. Choć trochę dziwnie to brzmiało. Zin nie miał pełnego dostępu do danych, dlatego też musiał za każdym razem prosić statek o instrukcje i schematy.

Urga - 2011-06-07 19:09:13

Pamiętała, że ma być grzeczna, więc się nie rzucała. Ale Zina pilnowała, nawet mimo urządzenia sobie uczty na Edzie, która miała poskutkować opaćkaniem go. Będzie już całkiem droid po przejściach. A wymiana? Ważne że Urga choć tyle zapamiętała, że za szczura trzeba dać puszkę za szczura, a nie ot tak go sobie brać.

Była troszkę niespokojna i obserwowała wszystkich, ale jak na siebie całkiem grzeczna. I zaklekotała przyjemnie na impuls od Ashena.

Moc - 2011-06-07 19:11:18

- Zgadzam się
Odparł Ashen spokojnie. W Zinie nie wyczuwał specjalnie jakiegoś poczucia winy, podczas gdy pierwszy raz zobaczył i wyczuł Tanga, to poza jakże piękną paletą negatywnych emocji wyczuł też głęboko zakorzenione u niego poczucie winy za jakieś wydarzenia z przeszłości. U Zina to zbytnio nie występowało, chyba, że było to tak głęboko ukryte, że Jedi tego nie wyczuwał. Ślepota w Mocy normalnie...
- Darr tah? W sensie statek? Owszem, najpierw zagonił Hakona, Eda i jednego z Mandalorian na swój mostek a potem poinformował ich o celu podróży i zlecił im misję. Obecnie przebywają poza statkiem by zdobyć droidy naprawcze, bo najwyraźniej ktoś tutaj nie był zachwycony tempem napraw.
Stwierdził nieco przysłodzonym głosem i był to lekki policzek wymierzony w Zina, który tak się obnosił ze swoim specjalnym statusem na statku, a w sumie gówno robił i Darr tah musiał zagonić wyżej wspomnianą grupkę aż na górne poziomy.
Na Urgę jeszcze spojrzał gdy zaklekotała. Odczytał to jako wyrażenie przyjemności (Moc w sumie bardziej pomagała niż słuch, aż taki dobry jak Edzik w tym nie był).
- Dobra Urga, dobra...

Darr tah - 2011-06-07 19:14:49

Statek nie odpowiedział od razu, zrobił to raczej ze sporym ociąganiem się, jakby od niechcenia. No ale pojawił się hologram i schemat, ale nie ten co trzeba. Właściwie to w oknie widać było tylko model statku, który był podłączony do ramienia stacji, a obok pojawiały się dane diagnozujące stabilność połączenia. Wszystko w języku rakatan, a wiec powrót do punktu wyjścia w porównaniu do przygody Eda. Jedynie niektóre zdania opisujące rodzaj połączenia były w basicu, ale to za mało.

Malkit - 2011-06-07 19:22:25

*Malkit zaś, niewiele mający do powiedzenia nadal bronił efektu swojej pracy na nodze Eda – czyli żeby czasem nie rozwinęli, bo się nie zagoi. choć gdzieś tam głęboko wiedział, ze tak się droidom ran nie leczy, to jednak mimo wszystko wyobraźnia brała górę nad realizmem. w końcu się jednak odkleił, odszedł, wyprężył się, oblizał, i turkocząc cicho zadarł łepek by popatrzeć na Ashena, na Zina i na Eda w Urgę zdobnego. Jak już chwalimy się grzecznością to: jaki Malkit grzeczny!*

ED - 2011-06-07 19:25:15

*Ed stał cierpliwie, równie cierpliwie znosząc spływanie stróżki gęstej szczurzej krwi po siatce, akurat w miejscu gdzie miał oko, wiec widział pionową kreskę. z takim czymś go najlepiej by było w  nocy zobaczyć.
Na razie odszedł na dalszy plan, ale co tam – to jemu odpowiedział Wielki Administrator, kiedy zwyczajnie zadał pytanie wcale nie tak ściśle związane z ich „misją”. I nawet rozmawiali*

Zindarad - 2011-06-07 19:34:28

No i padło magiczne słowo Mandalorianie. Zin dostał dreszczy na to słowo. Przymknął oczy i i wyobraził sobie minę Tanga na jego widok. Nie, jeszcze coś tu trza będzie naprawić i szybko się stąd ulotnić. Byle dalej od niego. W każdym razie Jedi już go irytował. Skrzywił usta i odgryzł się mu.
-A może ktoś w końcu zaoferowałby swoją pomoc, a nie siedział na dupie, oczekując zbawienie, hmmm? Ja i Hakon nie naprawilibyśmy całego statku sami. Poza tym, powiedział to duros. Rasa, która na statkach zna się bardzo dobrze...Zamiast tak wszystkich krytykować, mógłbyś wziąć klucz i rzucić się w ten wir kabli, rur, przyłączy, rozłączy, turbin i przepustnic. Czy może to wielki rycerz Jedi boi się, że sobie szatę ubrudzi, co?-Spytał go złośliwie. Co do poczucia winy. Najwyraźniej Jedi był ślepy, bowiem przez ostatnie kilka dni Zin spędził tylko na rozmyślaniu o swojej żonie, dziecku i ludziom, którym wyrządził krzywdę. Tylko dla swojego zysku. Parszywy gość, ot co.

Urga - 2011-06-07 19:50:23

Urga w najlepsze zjadała szczuta w towarzystwie rwania skóry i tkanek, oraz gruchotania pomniejszych kosteczek. Jaka teraz była zadowolona, i jaka grzeczna. Prawie jak na Tythonie.
No, prawie, bo gdy wyczuła nić spięcia pomiędzy mężczyznami podniosła łeb i rozejrzała się. Duros był dobry, bo karmił i dawał wodę i miał dobrą aurę. Zin był cóż... podchodziła do niego w miarę neutralnie ale miał chłopak pecha i smykałkę do wkurzania jej.
-Urga jama! Spehdalaj...
Odezwała się, fukając przy tym na Zina. Biorąc widać ich docinki i nieco nerwową atmosferę za zagrożenie dla gniazda.

Moc - 2011-06-07 19:53:45

Duros uśmiechnął się złośliwie do Zina.
- I powiedział to gość panoszący się na tym statku i rozprawiający o tym jakie to on ma u niego chody. A nawiasem mówiąc, to naprawiłem kilka rzeczy w centralnej sali, w miarę swoich skromnych możliwości. I nie zarzucaj mi tutaj leku przed ubrudzeniem się, bo jeśli ktoś tutaj trzęsie się ze strachu, to ty. Na myśl o spotkaniu z Mandalorianami, którzy... jak to Malkit powiedziałeś? Chcą ci nogi z dupy powyrywać, jaja urwać, ugotować i dać ci do zjedzenia? Wolę nie pytać co zrobiłeś, że ich tak wkurzyłeś...
Zin dyskusji z Ashenem nie wygra i jedynie co może osiągnąć, to tylko wywalenie go z tego hangaru. Ale póki co to było jedynie starcie słowne i to niegroźne, w końcu duros był tym Jedi i nie da się sprowokować do rękoczynów tak jak imperialny.
Po chwili odwrócił się i stanął plecami do Kodbara, ucinając rozmowę. Ashen położył rękę na Edzie, by go pogłaskać, przy okazji wtłoczył też w niego dalszą dawkę pozytywnych emocji.
- Wybacz Edzik, że cię zaniedbywałem. No i ciebie Malkit, bo też jakoś wyjątkowo grzeczny jesteś. I oczywiście Urga...
No była nadzieja na jej resocjalizację ale atmosfera zaraz troszkę się pogorszyła, gdy napadła ona słownie na Zina. Oj ten to ma przechlapane i to nie do końca ze swojej winy. Malkit mu wydatnie pomagał.

Malkit - 2011-06-07 20:00:09

*Jak się Malkit nie zerwie – podskoczył niemal na wysokość ich ramion, i zaczął ukać radośnie, kiedy powtórzono formułkę wujka Tanga, bo i rzeczywiście tak to szło, i wujek obiecywał, oj obiecywał. Ojciec trochę mniej, on bardziej malowniczo złorzeczył. A kiedy Urga się  odezwała, stanął na chwile na tylnych łapach i okazało się ze ponad 170cm wzrostu ma, ale opadli szybko*
Ja nie wszłem w jamę ja. ja drzeczny… s tych jajków małe Edy będą *Małe Urgi pewnie nikogo nie zdziwią, ale małe Edy – już tak*

ED - 2011-06-07 20:04:26

*Ed reagował z opóźnieniem, wiec zanim zareagował na Urgę, to już zrobił to Aspen, i jeszcze do tego zareagował na Eda, lub raczej zwrócił na niego uwagę. Branie energii było wręcz łapczywe. Eda trzeba było po prostu postawić w komnacie rady jedi i odpalić kilkugodzinną dawkę takiej dobrej energii. Należał do tej kategorii istot które bardzo dobrze reagują na Moc. Ciekawe, jak na ciemną stronę, ale na dżedajstwo – wręcz podręcznikowo.
Ed zamruczał, pochylił się i zaparkował „czołem” na klacie durosa, dzieląc się tym samym z  nim stróżką szczurzej krwi, i niebezpieczeństwem ze Urga zsunie mu się na głowę. Ale on już tak logicznie nie myślał i nie zdawał sobie sprawy. No ale może się utrzyma. Urga.*

Zindarad - 2011-06-07 20:13:46

Zin miał już ochotę przywalić temu Jedi, ale powstrzymał się. No cóż. Z mocowładnym się nie wygra. Skrzywił jedynie usta i można użyć tego sformułowania "położył uszy po sobie", aczkolwiek tego rzeczywiście nie zrobić. Zrezygnował z dalszych przepychanek słownych, które i tak do niczego nie doprowadzą. Nie miał zamiaru już niczego mówić. Chciał jedynie zobaczyć co u ED-a, jak się miewa, ale widać, że jego usterki zostały "naprawione". To co? Można się tak jakby oddelegować. Chociaż. Takie wyjścia powinny mieć jakiś dłuższy przebieg. Maszerował tu przecież półtorej godziny. Nie można od tak sobie pójść, bo coś mu się nie spodobało.
-Dobra, masz rację. Wygrałeś.-Stwierdził z przejęciem. Jednak jakieś poczucie winy w nim siedzi, jakieś, ale przynajmniej dobrze, że w ogóle ono jest.-Wiesz, ja wolałbym o tym wszystkim zapomnieć, ale nie mogę. Sumienie mnie gryzie od roku, a do tej pory nie mam odwagi stanąć przed Tangiem, powiedzieć przepraszam i dostać zasłużenie po ryju. Bo taka jest prawda. Zasługuje na konkretne okucie mordy...

Urga - 2011-06-07 20:32:24

Urdziątko nie zrobiło nic poza słowną reprymendą. Coś ją powstrzymywało przed atakiem. No i Zin nie zbliżył się do gniazda. Gdyby podszedł to nic by go nie uratowało. W końcu Urga miała prawo bronić swoich młodych. Póki co jednak zadowolona zajmowała się szczurem. Do momentu gdy Ed się pochylił. Zaskoczona zsunęła się po nim wprost na głowę durosa. No, tak w sumie to na jego głowie wylądował rozbebłany szczur, po nim pazurzasta łapa Urgi, która zapierając się na durosie złapała uciekającą zdobycz. Został więc dodatkowo upackany krwią i zawartością wnętrzności szczura, a do tego z pewnością podrapany przy tej karkołomnej akcji ratowania jedzenia.

Moc - 2011-06-07 20:40:57

- Owszem, wygrałem bo tobie nie kalkuluje się dalszy spór ze mną, a fałszywa skrucha nie jest zbyt dobrą walutą.
Odpowiedział chłodno duros, nawet nie odwracając się do Zina. Stał dalej do niego plecami, gładząc równocześnie Edka po siatce, gdy nastąpiła nieoczekiwana lawina wydarzeń. Ashen został łagodnie pchnięty w pierś, co było miłym gestem, ale zaraz na jego łysą, niebieską głowę spadł na wpółzjedzony szczur, który ochlapał go krwią i wnętrznościami, a zaraz za nim Urga nieco "porysowała" mu głowę. A Jedi stał tylko z kamiennym wyrazem twarzy.
- Malkit... jeśli teraz cokolwiek powiesz to powieszę cię za ogon pod sufitem i poczekam aż zaczniesz mnie przepraszać... więc ostrzegam...
Gdy Urga zabierze łapę to przejedzie dłonią po głowie by sprawdzić jej stan.

Malkit - 2011-06-07 20:46:43

*Malkit natychmiast stężał, przysiadając powoli, a  jego okrągłe oczka z niezrozumieniem świata i jego praw utkwiły się w zabawnym widoku jedi zmagającego się ze szczurzymi flakami*
so? ja drzeczny jestem. ja nic nie mówię ja! Ja cieszę ze będą małe Edy…

ED - 2011-06-07 20:51:59

*to było pierwsze się Eda przytulenie do Ashena, ale następstw nie przewidziano. Ed jednak połapał się i wyraźnie zawstydził, czemu towarzyszył odpowiedni dźwięk głębokiej skruchy, no i wyprostował się, tak ze Urga mogła się bez trudu wycofac, a  Ed – bez skrępowania Wstydzić się swoim postępkiem…
bo to przecież prawie zamach – zrzut Urgi na łeb**

Zindarad - 2011-06-07 21:02:45

Co tu dużo pisać. Zin poczuł się już tak znudzony konwersacją z Jedi, że postanowił iść. No wygląda na to, że nie przypadli sobie do gustu i raczej dłużej nie mogą ciągnąć tej wzajemnej przepychanki. No cóż.
-Nie wiem jak wy, ale ja się stąd ulatniam. Muszę przywrócić swój frachtowiec do porządku. Na razie Młody, cześć ED. Żegnaj Jedi, miło było Cię poznać.-Ostatnie zdanie wypowiedział z ogromną ironią. Co zrobił Zin? Wyszedł z hangaru, ot co.

Urga - 2011-06-07 21:05:15

Gdyby nie była zajęta ratowaniem szczura na pewno by się obraziła za że Zin się z nią nie pożegnał. Jednak szczur był ważniejszy. Gdy go porządnie chwyciła odbiła się łapą od głowy Ashena i z pomocą Eda wróciła na wcześniejsze stanowisko. Tym razem tylko mocniej wczepiając się w siatkę. Urga grzeczna.

Moc - 2011-06-07 21:11:34

No Urga grzeczna, Zin nielubiany, a Ashen zaczął wycierać głowę jedyną pozostałą mu chusteczką. Ale na biedną Urdzię zły nie był, po prostu taki niezbyt przyjemny wypadek, każdemu się może zdarzyć.
- Do widzenia
Pożegnał się z Kodbarem sucho, odwracając na chwilę głowę, ale potem na Edzie sie skupił, bo trzeba go trochę pogłaskać, bo biedak czuje się winny za ten wypadek. To nie jego wina... no dobra, to była jego wina, ale nie zrobił tego celowo.
- No już dobrze Ed... wybaczam ci. I tobie Urga... i tobie też Malkit, w końcu grzeczny byłeś cały czas a ja byłem niemiły...

Malkit - 2011-06-07 21:16:33

*No, teraz już Malkit był zadowolony. też nie do konca, ale był, bo w koncu i go pochwalono. Marudny to Malkit nie był. Za Zinem popatrzył. Widać było, ze chce się pobawić i wyzwolić to dziecięce nieskrępowanie, ale pokutował za niezdrowe, pelne nienawiści poglądy ojca i wujka. Być może to uchroni go przed rozczarowaniem w przyszłości, a  być może nic nie bedzie miale  tego poza niezrozumieniem, a  w przyszłości przyjdzie tylko żal? Malkit oblizał pysk i połozyl się tam gdzie siedział*

ED - 2011-06-07 21:20:05

*Pomruczał, to pożegnał, tu odpowiedział. Ed się mocno przejmował. Wcześniej był już na etapie pragnienia wchodzenia w związki społeczne. Teraz, kiedy się otrząśnie, okaże się ze jest dużo, dużo dalej niż wtedy kiedy startował. Już trochę był świadom swojego stanu, choć jeszcze go nie znał.
Wcześniej by zareagował na taką sytuacje aktywnym przeproszeniem. teraz najchętniej by bez słowa zwiał, ale miał nogę uszkodzoną, i zmęczenie go trzymało.
Najlepiej mu by było się położyć, tak jak Malkit*

Urga - 2011-06-07 21:24:37

Urga niewinna, w końcu to fizyka zadziałała. Jeszcze biedna pomyślała, że szczur ożył, bo z większym zacięciem odrywała jego kawałki, chcąc dobić ofiarę. Ileż rozrywki może być z takim urgowym posiłkiem kiedy da się jej coś co nie jest zapuszkowane.
Nie była zmęczona. Jak zje to pewnie będzie chciała pobrykać. Kto wie... może nawet z Malkitem jeśli nie zalezie jej za skórę. Urga bowiem mimo tego że bywała niemiła chciała mieć duże stado.

Moc - 2011-06-07 21:32:59

- Ehhh no i macie takiego Kodbara, przyjdzie, narobi zamieszania i pójdzie
Mruknął duros, klepiąc w zamyśleniu Eda po siatce. Co prawda sam trochę nie na miejscu się zachował i wiedział o tym, ale czuł wpływ tego miejsca, słyszał w swym umyśle podszepty ciemnej strony. Walczył z tym już od wojen klonów, ale to się nasilało. Ashen się nie poddawał, ale czasem... samo tak jakoś przenikało i brało we władanie. Na szczęście nic groźnego to nie było.
- No nic... no Edzik, jak się czujesz? Nóżka boli? Malkitowy opatrunek pomógł?
W sumie wiedział, ze to nic nie pomoże, ale tak zapytał by chłopak lepiej się poczuł, bo wyczuł jego wewnętrzne rozterki. Biedak, cierpi z powodu konfliktu jego ojca i wujka z Zinem. Ale im się akurat nie dziwił... A do Urgi na razie się nie zwracał, chociaż co jakiś czas przesyłał jej takie subtelne pozytywne emocje w nagrodę za dobre sprawowanie.

Malkit - 2011-06-07 21:38:29

*Przecież Malkit kanapki donosił, Urga je lubila, wiec powinna jakoś czuć ciągote do Malkita. Malkit jednak ubolewał – Urga nie chce się w nim zakochać. Wszystkie perfidne plany usunięcia Eda z pola widzenia spalały na panewce. za wielkie bydle.
Malkit dalej leżał. tez chciałby mieć duze, nie kłócące się ze sobą stado, a tu: ten tego nie lubi, ten z tą, zakochani i warczą na wszystkich, tego nie lubi ten bo ten nie lubi dżedajów a ten wszystkich jak leci. I jeszcze jeden z nabytym autyzmem niewiadomo gdzie*

ED - 2011-06-07 21:41:18

*no nie, teraz Ed nie warczał, i nawet podłapał o co chodzi, bo nieco się ożywił, poruszył się, ale w porę zatrzymał chęć pochylenia łba by popatrzeć na nogę. widać Ed nadal przyswaja nowe rzeczy, i dwa razy tych samych błędów nie robi. aż do momentu kiedy zapomni i zrobi znowu. Bywa. No ale zaraz podniósł nogę, wyciągnął do przodu, wyprężył działające palce – aż się chciało podejść, złapać tę nogę i się nią pobawić. Niestety palec uszkodzony wisiał nadal no ale – musi się zagoić – dieta, bezstresowość i bez biegania*
Świetnie, już wcale nie boli

Urga - 2011-06-07 21:45:40

Obgryzanie kosteczek nie było tym, co Urga lubiła najbardziej, więc zjadła to co chciała, a resztą po chwili po prostu zrzuciła z Eda. W domyśle zostawiając padlinę dla robali, któe potem mogłaby zjeść. Takie to było cwane. Tyle, że na statku zapewne nie zadziała.
Zaklekotała wesoło, przeciągnęła się i mocno tuptając zeszła na działo. Otarła się o Edzika i hyc, zeskoczyła na podłogę. Jeszcze raz się przeciągnęła, potrząsnęła łbem i zaczęła skradać się w stronę Malkita, wysuwając język i badając nim powietrze.

Moc - 2011-06-07 21:55:31

No robaczki raczej resztek nie zjedzą, prędzej to tu to zgnije, bo oprócz nich to żadnej żywej istoty tutaj nie było. Może jakieś bakterie, chociaż to nie było pewne do końca. Nie wiadomo ,czy na statku cały czas panują takie warunki. Bo może gdy jest pusty to po prostu wszystko co zbędne wyłącza i leci dalej?
W każdym razie Ashen uśmiechnął się do Eda i skończył wycierać głowę. Chusteczka do wyrzucenia, ale trudno, kupi nową. Na szczęście rany na głowie nie były poważne, zagoją się. Ale o opatrunek Malkita jakoś prosić nie chciał. Niech na Edzie ćwiczy.
Duros chciał coś jeszcze dodać, ale zerknął na zeskakującą z Eda Urgę a potem na Malkita. Może się będą bawić? W takim razie lepiej nie przeszkadzać.

Malkit - 2011-06-07 21:56:59

*Kiedy Urga skakała było słychać takie ciche łup kiedy spotkała się z podłożem, wiec Malkit postawiwszy uszu obrócił łeb by zwyczajem Malkitowym popatrzyć co się dzieje. Zaklinał tez radośnie, kiedy Ed powiedział, ze już go nie boli. Ha – a jednak działa. Co mnie tu kit wciskają że nie, bo metal, bo coś tam.*

Darr tah - 2011-06-08 19:34:39

Na prośbę graczy robimy przeskok w czasie. Jak się skończyła ta rozmowa to ustalicie sami między sobą.

Godziny powoli mijały, początkowo spokojnie, ale z czasem z wnętrza statku zaczęły dochodzić jakieś niepokojące dźwięki: szuranie, zgrzytanie, trzaski, walenie itp. Z czasem w hangarze zaczęły pojawiać się droidy naprawcze, te średnie i duże, bo małe od razu zabrały się za naprawianie instalacji elektrycznej na statku. Tak więc to one były źródłem tego zamieszania. A skoro były droidy, to znaczyło, że Hakon i Tangi dobrze sobie radzą. Nic tylko czekać na ich powrót. Ale ten nie następował, a godziny mijały.
Aż w końcu podłoga zatrzęsła się podobnie jak przedtem, gdy dokowali. Najwyraźniej odlatywali... czyli misja wykonana. Grupa poszukiwawcza pewnie wkrótce dojdzie. A statek? Cóż, skoczył w nadprzestrzeń.

ED - 2011-06-08 20:08:48

*Rozmowa zakończyła się tak ze wszyscy się rozeszli, a  Ed łasił się do Urgi (i z wzajemnością zapewne). Później zostal tu sam Ed, bo minęło dużo czasu, cykl dobowy, wszyscy idą spać. Pewnie długo nie pośpią…
Sam Ed był bardzo nerwowy. Miał następujące po sobie cykliczne napady – albo nienaturalny spokój albo atakowanie czego popadnie. Nie było tu na co popadać, wiec zdarzył się atak na skrzynie, rampę i powietrze.
A później pojawiły się droidy. zgroza!
Ed, nieborak nie wiedzial co zrobić ze sobą i z tym ładunkiem który go zżerał. oczywiście pierwszym odruchem było wystartowanie do droidow, ale kiedy okazało się ze jest ich tyle, Ed zbzikował, i próbował tylko biegać od jednego do drugiego, co skończyło się upadkiem – noga nie wytrzymała. Później wiec tylko stal do środka, z  działami wysoko i dosłownie – trząsł się. Dygotał. czy to był wynik jakiegoś uszkodzenia czy świadome działanie – trudno stwierdzić, ale wyglądało okropnie*

Urga - 2011-06-08 20:14:03

Urdzia pobawiła się z Malkitem, połasiła do Eda i poszła spać z jajkami. Zmęczona była, miała prawo.
Obudził ją jednak hałas i po chwili wahania i sprawdzania jajek wygrzebała się z gniazda i wyszła na hangar. Ro co zobaczyła wprawiło ją w osłupienie: dużo hałasujących i ruszających się kamieni!. Uniosła pancerz, zasyczała, ale nie atakowała, nie groziła nawet. Była po prostu zaskoczona.

Darr tah - 2011-06-08 20:15:58

Droidy natomiast Edzia zwyczajnie ignorowały i wykonywały swoją pracę, wymieniając przewody energetyczne, wiec mieli drobne przerwy z dostawą energii, ale w hangarze zawsze ciemno było, więc tego nie zauważą. Ale bariera nadal działała sprawnie, nie ma się czego bać. Poza tym te największe droidy do cieniasów nie należały, masywne, przystosowane do przenoszenia ciężkich elementów, dwu metrowe, a więc spore kolosy. Mniejsze to mógł Ed podeptać, tych nie. Na szczęście nie zbliżały się do niego, miał względny spokój.

Tangorn - 2011-06-08 20:19:54

W końcu w tunelu pojawiły się jakieś kształtu, które ostatecznie okazały się platforma repulsorową, a na niej dwie postacie w pancerzach Mando. Dwie, a wyruszały cztery i bez platformy. Gdzie reszta? Jednak w miarę zbliżania się pojawiła się i trzecia osoba, Hakon ubrany w swój kombinezon. Ale wciąż kogoś brakowało. Nie było Tanga, ale on akurat mógł gdzieś zostać by coś sprawdzić.
Dral i Tracyn (każdy miał nieco odmienny pancerz) zeskoczyli z platformy i wzięli pod ręce nieprzytomnego barabela i ruszyli w stronę jego frachtowca. Zachowywali się nienaturalnie cicho.
- Gdzie go położyć? Stracił tylko przytomność na wskutek uderzenia, nic mu nie będzie
Powiedział spokojnie Dral do Eda, ale w jego głosie szło wyłapać inne, z trudem utrzymywane na wodzy emocje. Jego brat zawsze taki rozgadany, milczał.

ED - 2011-06-08 20:26:35

*Ed nie miał spokoju, właśnie taka specyfika Edzia, ze jak coś widzi, to zaraz nim nosi, tak tez było teraz, ale było tych droidów tyle, ze samą ilością go załatwiły, i teraz Ed tylko szarpał się w sobie. Był jak ktoś kogo otacza tłum maszerujących zombie. Panikował, shizował, nie mógł walczyć, nie miał gdzie uciekać. Wmurowało go w tą podłogę i tak stał. I dygotał.
I co najdziwniejsze… nie zwrócił uwagi na nich. na to kim są, czym lecą, ze Hakon jest nieprzytomny. Nic, zero reakcji, mów do słupa. Tylko to dziwne dygotanie*

Urga - 2011-06-08 20:33:10

Urga miała problem. To bowiem podchodziła odrobinkę do nowych kamieni, to uciekała za Edowe nogi. I tak w kółko. Nie wiedziała, czy są tak dobre jak Ed, czy może jednak nie i trochę się ich bała. Ale była zaciekawiona. Więc nie od razu zorientowała się w Tangach. A nawet kiedy już, to popatrzyła na nich mrużąc oczy. Na Hakona nie zwróciła uwagi zaaferowana nowym odkryciem.

Tangorn - 2011-06-08 20:39:25

Przystanęli na chwilę, bo Ed dziwnie się zachowywał. Bardzo dziwnie. Tracyn nie skojarzył napadu, ale Dral już tak, miał więcej doświadczenia w tym, więc kazał bratu odnieść Hakona do jakiegoś ambulatorium, podczas gdy on poszukał na szybko jakiegoś prześcieradła czy czegoś w tym guście. Na Urgę też musiał uważać. Jeśli nie dopuści go do frachtowca to będzie musiał skorzystać z tego Tangowego... znaczy teraz ich frachtowca. Tracyn skorzystał tymczasem z wejścia dla pasażerów, tak bezpieczniej było.

ED - 2011-06-08 20:43:33

*Prześcieradło, znaczy jakaś szmata – koc – tam była, bo Hakon już Eda tu nakrywał.
Wejście pasażerskie wchodziło akurat na ambulatorium, a w  kokpicie roiło się od barwnych form życia: Han, Monroe i pewnie jeszcze Malkit. Ed nadal nie reagował, nawet na Urgę…*

Urga - 2011-06-08 20:46:33

Urga zaciekle broniłaby tylko ładowni. Reszta frachtowca jej nie interesowała, do póki ktoś od tyłu nie chciałby wleźć na jej teren. Wtedy byłaby wojna. Ale teraz dalej wyglądała zza Eda, przekrzywiając głowę.
-Tooo... jak Ed...
Odezwała się z wielkim zaskoczeniem w głosie.

Tangorn - 2011-06-08 20:49:55

Dral postanowił zaryzykować i gdy tylko wzrokiem namierzył koc, to po niego poszedł. wciąż był w pancerzu, więc ewentualne starcie jakoś tam przeżyje, chociaż to pogruchocze go trochę. Jeśli będzie miał szczęście, to Urga zacznie tylko syczeć i klekotać by go przepłoszyć, co oczywiście zrobi, z kocykiem, gdziekolwiek ten by nie leżał. A potem już zrobi to co zawsze Hakon, na głowę materiał, by fotoreceptor przykryć i odciąć nadmiar bodźców. Teraz wszystko od reakcji Urgi zależało, bo klon już realizację planu rozpoczął.

ED - 2011-06-08 20:53:40

*Urga mogłaby ściągnąć ten kocyk, a  to byłby dla Eda kolejny szok.
Jednak co teraz najważniejsze – w ogóle nie reagował jak Dral podchodził, nawet na to, ze ma w rękach coś czego zwykle nie miał, ze podnosi ręce, że „atakuje” tym kocem. Nic, i nawet nie warknął, za to jak już płącht5a przykryła mu łeb, to przygiął nogi, jakby chciał się schować pod tym kocem. *

Urga - 2011-06-08 20:56:20

Zatuptała w miejscu zirytowana tym, że nikt jej nie odpowiedział, i że Ed jakoś się dziwnie zachowuje. Nie rozumiała tego. Podobnie jak narzucania mu koca. Zgodnie z przewidywaniami nastroszyła się i zaczęła syczeć na Drala, ale nie rzuciła się. Zamiast tego w końcu oparła się łapkami o Eda i dotknęła językiem koca by poznać zapachy na nim. Jak będą dobre, to może go nie ściągnie, jak wyczuje coś złego, na pewno postanowi uratować Eda.

Tangorn - 2011-06-08 21:01:10

Zapach na kocu pewnie Hakonowy będzie no i teraz trochę Dralowy, ale jego przedtem na Edku mogła wyczuć. Taki wymieszany z zapachem pancerza i brudu ze statku. Trochę słabszy, ale Urga chyba go wyczuje.
- Spokojnie Ed... już dobrze... wszystko jest w porządku... no już, rozluźnij się
Klon starał się mówić uspokajająco i serdecznie, ale wychodziło mu to nieco sztucznie. Ale nie ma się czemu dziwić, wewnętrznie cierpiał, a gdy jeszcze spoglądał w kierunku pola siłowego, za którym widać było tylko tunel nadprzestrzenny... serce mu się po prostu rozpadało. Nie miał siły na pocieszanie Eda.

Tymczasem wrócił Tracyn, przygarbiony, zdołowany., Spojrzał tylko na Drala i dał mu znać, że będzie na frachtowcu. Rozdzielili się, każdy chciał na osobności opłakiwać śmierć ojca. Bo uznali go za zamarłego. I tak Tracyn wrócił na frachtowca.

ED - 2011-06-08 21:08:56

*A Ed nic nie wiedział. Walczył ze strachem aż do szaleństwa, ale najwyraźniej jakoś rozpoznał Drala. Jego aurę, po prostu poznał ze to jest osoba znajoma. Kilka minut, kiedy pierwszy raz zamruczał – do Urgi, bo ją usłyszał, i poruszył się, zeby naprzeć łbem na Drala*
Udało wam się *Oznajmił, bo wiadomo*
Tylko ze oni mnie wkurzaja… *teraz to zabrzmiało jakby usprawiedliwianie się. Może tam jakiegoś uszkodził, niewiadomo. I strasznie parł na Drala, jakby chciał żeby go na ręce wziąć i zanieść w bezpieczne miejsce*

Urga - 2011-06-08 21:15:40

Po oględzinach lekko pociągnęła koc, ale nie ściągnęła go. Na szczęście nie miała potrzeby zabawy czymś takim, i uznała, że może jednak nie trzeba ratować Eda.
tuptała jednak stale niespokojnie, nie wiedząc gdzie ma być, czy iśc do innych kamieni, czy pilnować Eda przed obcym, czy lecieć bronić gniazda na wszelki wypadek. Była rozdarta i w końcu zaburczała z naburmuszeniem.
Jednak kiedy Ed zamruczał, otarła się o jego nogę.

Tangorn - 2011-06-08 21:21:06

- Tak... jakby
Mruknął już wyraźnie przybity klon. Nie zwracał w ogóle uwagi na droidy naprawcze, które w normalnych warunkach by go zainteresowały. Teraz tylko klepał i głaskał Eda, ale był nieobecny umysłem, był przy nim jedynie ciałem. Myśli klona biegły ku ojcu, który pewnie już nie żyje. Nie mógł się pogodzić z tą myślą, po prostu nie mógł.
- Mhm...
Mruknął tylko na wywód Eda, takie niby potwierdzenie.

ED - 2011-06-08 21:25:19

*Ale te kamienie głupie były. to znaczy Ed tego nie powiedział, no ale przecież widać: łażą tylko bez celu, nic nie mówią. No, chyba ze o khlaweczi chodzi, bo każdy jakieś miał.
Nagle Ed zdał sobie sprawę, ze Dral jest nieswój. że cierpi, coś się stało, cos złego.
Coś się nie powiodło. Nie trzeba było mu pytać. co może zasmucić Mandalorianina? Śmierć członka rodziny, lub przyjaciela. Nie, nie Hakon. Wiedział,  ze nie Hakon, poza tym on był dla nich obcy. Brat albo ojciec*
Dral… tak mi przykro… *Odezwał się nagle cichym głosem, mrucząc przy tym kołysząco, ale smutno*
Wiem, to głupio brzmi, maszyna której jest przykro. Ale postaraj się nie zwracać na to uwagi… *I znowu, tym barzem bardzo lekko naparł łbem na jego klatkę*

Urga - 2011-06-08 21:29:21

Kiedy oni się tak pocieszali wzajemnie, a Urga była niepotrzebna, postanowiła odważnie wybrać się na wycieczkę i poznać ostrożnie z jednym z mniejszych kamieni. Podlazła skradając się i badając powietrze językiem, nim odważyła się pacnąć łapą któregoś z nich. Ufała Edowi i wiedziała, że obroni gniazdo.

Tangorn - 2011-06-08 21:36:06

Ed dobrze rozumował. Mandalorianinem tylko śmierć członka rodziny lub przyjaciela mogła wstrząsnąć. I tak się stało. Nie od razu Dral zareagował, ale gdy tak się już wybudził to dotarły jakoś do niego słowa Eda. Pogłaskał go więc w zamyśleniu, ale myśli same mu po prostu uciekały w przeszłość. Wspominał najpiękniejsze chwile swojego życia. Wspominał Tanga. No i płakał, ale akurat hełm to maskował, na całe szczęście.
- Dzięki Ed... dzięki...

Darr tah - 2011-06-08 21:37:55

A nowe "kamienie" robiły swoje, co chwilę coś wynosiły ze skrzyń i pakunków i znikały w korytarzach. Nie zwracały uwagi na Eda i Drala, a tym bardziej na Urgę, nawet, gdy ta zaczęła swoje badania. A powietrze wokół nich było... nijakie. Zapach starości, tyle.

ED - 2011-06-08 21:43:45

*Okazało się ze dobrze trafił. Nie miał zamiaru pytać, kto. Nie potrafił tez Drala pocieszyć. z  resztą – nie da się. Jak można pocieszyć kogoś po śmierci bliskiej osoby. Wiec tylko stal. Jednocześnie chciał i nie chciał wsłuchiwać się w Drala. Przytulony do jego klatki piersiowej mógł czuć bicie serca, to bardzo blisko. No ale – był. Dral go uratował przed nim samym, przed chwilą. Ed słyszał jak Urga przedreptuje koło niego. Pewnie szuka duszy w maszynach…*

Urga - 2011-06-08 21:51:38

Kiedy kamień nie zareagował cofnęła się i przekrzywiła głowę. Ach, gdyby Ed, Ash albo Hakon widzieli jakie postepy nagle zrobiła... Zamiast atakować chciała poznać małe Edy. A że ten, którego wybrała nie zareaogował to pacnęła go mocniej. I pacała tak aż do jakiejś reakcji, przewrócenia, czy czegokolwiek co by ją zainteresowało.

Hakon - 2011-06-08 21:52:48

*Jakiś czas temu Hakon obudził się w ambulatorium, juz pewnie pozbawiony akwarium na głowie, ale sam. Rozebrał się szybko, a szkatułkę owinął  kombinezon i zamknął  szafce, po czym, nadal obolały i troche otumaniony wyskoczył na hangar. droidy, Urga latająca za nimi – to mu się rzuciło w  oczy. No i Ed…z  kocykiem na sobie. I Dral. Dral pociesza Eda? Czy… ich aura smutku była bardzo wyraźna. Drala aura, Ed współczuł, a  wcześniej był bardzo niestabilny… gdzieś dalej kolejne ognisko cierpienia. I… bez wątpienia nie ma tu starego Fibala. Hakon w miarę możliwości obitego ciała ruszył biegiem w stronę Drala*
co z Tangiem? *zapytał na wydechu*

Darr tah - 2011-06-08 21:55:04

Małe Edy były różnej wielkości, te małe miały z metr wysokości i poruszały się na repulsorach, średnie półtorej metra a te największe ze dwa i były bardzo masywne, co najmniej tonę ważyły, więc ich się nie dało przewrócić. Te mniejsze śmigały wokół Urgi, zajęte swoimi sprawami, podczas gdy te wielkie mozolnie maszerowały z częściami w swoich wielkich łapach. Darr tah jakby ożył.

Urga - 2011-06-08 21:58:22

Urga ganiała za tymi małymi, bo większych trochę się bała. Miała przynajmniej zajęcie - polowanie na ruchome kamienie. W końcu uczapliła się, wymierzyła i wskoczyła na jednego z małych, próbując się jakoś na nim utrzymać. No bo jak tak może być, że ją ignorują?! Ona tu ich nie przegania a one co? Ani się nie pobawią, ani kanapki nie dadzą, tylko jakieś khlaweczi mają, choć edowe lepsze.

Tangorn - 2011-06-08 21:58:29

No to tak stali, Dral cały czas bez użycia woli głaskał i po prostu przytulał się do Eda. Chłopak potrzebował po prostu bliskości, brakowało mu tego. W każdej złej chwili swojego życia miał Tanga, który go przytulał i pocieszał. Zawsze... gdy był jeszcze małym chłopcem czy potem gdy już walczył podczas Wojen Klonów. nigdy ich Fibal nie opuścił... a teraz nie było go, a Dral czuł się winny, że to on go opuścił, gdy tego najbardziej potrzebował. Poczucie winy biło wręcz od niego.
I wtedy zjawił się Hakon... mijały sekundy nim w końcu się zorientował o co chodzi i odpowiedział.
- Nie ma go... został. Chyba... chyba nie żyje. nie mogliśmy sprawdzić, statek od razu odleciał gdy się tunel zaczął walić
Stacji już pewnie nie ma.

ED - 2011-06-08 22:02:47

*Ed spod kołderki bezpieczeństwa usłyszał Hakona, ale nic nie powiedział, by nie zakłócić wibracji. On tez to przezywał. Nie dlatego, ze Tang zginął ze go tam specjalnie lubił czy szanował. Przezywał, bo Dral rozpaczał, i Ed w tej cichej żałobie bardzo współistniał, opłakując to, co umarło w Dralu.
I tylko Urga byla wesola, choć pewnie juz zirytowana*

Hakon - 2011-06-08 22:14:05

*Hakon tylko otworzył usta, ale nie przemówił. Co miał pwiedzieć? czuje,z e Tang jeszcze żyje? to jeszcze gorzej, to znaczy ze umiera, męczy się, zurzywa zapas tlenu, już lepiej powiedzieć ze poczuł jego bezbolesną śmierć. ale nic nie powiedział, tylko podszedł i poklepał ramie Drala.
Pomyślał, ze powinien wtedy bardziej się uprzeć, żeby Fibal z nim nie szedł. też poczuł się winny.*

Darr tah - 2011-06-08 22:17:34

Małe Edy nie były takie same jak duży Ed. Były bezmózgie, w całości sterowane przez Darr taha siecią bezprzewodową. Robiły to co im kazał statek, więc na biedną Urgę po prostu uwagi nie zwracały, nie stanowiła zagrożenia. Chociaż gdy wskoczyła na jednego małego eda to ten nieco się zachwiał i zmienił kierunek lotu, ocierając się w pewnym momencie o ścianę. A że wiekowy był to kraksę w końcu zaliczył i się przeturlał po ziemi ledwo "żywy". Próbował się podnieść ale coś strzeliło mu w silniku i nie mógł.

Urga - 2011-06-08 22:20:38

Kto by przewidział, że Urga będzie wolała droidy od organików? A jednak. Kiedy mały zaliczył kraksę zeskoczyła z niego. Ale zaraz do niego podbiegła i zaczęła oglądać, dotykać, drapać i wchodzić na niego, utrudniając mu już całkiem wstanie. Była bardzo zainteresowana tym... czymś.

Tangorn - 2011-06-08 22:24:18

Dobrze, że Hakon nie poinformował go o tym, e Tang żyje, bo to by go po prostu dobiło. Gdyby wiedział, że była szansa na ratunek a oni z niej nie skorzystali bo statek odleciał... oszalałby, po prostu ze zgryzoty oszalałby. Lepiej jest więc już go opłakiwać niż myśleć o tym co by mogło być a nie było.
Biedny Dral nie radził sobie za dobrze, ale potrzebował czasu i spokoju. W końcu uda się do siebie na frachtowca by odpocząć. Byłzmęczony, przeraźliwie zmęczony.

ED - 2011-06-08 22:28:40

*Bo droidy są jak gorzkie żale – wesołe!
Nie to co organicy i Duży Ed.
A Duży Ed W odpowiedzi nasłanie powoli przypominał sibie śmierć swojego Pana, Sammusa Tambora. Tez nic nie zrobił, bo też – nic nie mógł. Nikt mu nie powiedział: twój pan nieżywe. Ed wiedział, ze Tambor umiera. Chorował.
Pewnego dnia przyszli, unieszkodliwili go i zabrali do magazynu. tak Ed dowiedział się o śmierci pierwszej osoby tak ważnej w jego przykrej egzystencji.
Potem pomyślał o Darvenie. Czy jeszcze żyje? Czy może zabiła go zgryzota…*

Hakon - 2011-06-08 22:31:34

*Hakon pogłaskał Eda, wsuwając dłoń pod koc. Nie, nie czul jego myśli, nie skupiał się na nim, a  na Dralu. Nie był mu jednak w stanie pomóc*
Założyłeś kocyk. Świetnie, to na niego dobrze działa. Bardzo dobrze, ze to zrobiłeś… *Natomiast to, ze Dral się obwinia za śmierć tanga było oczywiste, wiec Hakon spróbował go trochę „podładować” tym głupim kocem* Ed ci na to pozwolił… ufa ci

Darr tah - 2011-06-08 22:38:57

Biedny droid machał swoimi mechanicznymi rękami, próbując się podnieść a diody na jego głowie zmieniły kolor z zielonego na żółty, a więc był już uszkodzony. Nie dobrze, ale jakoś jego koledzy nie chcieli mu pomóc. Cóż, strata jednego droida to nie za wielka cena. Potem się go naprawi. No to tak leżał i szamotał się z Urgą aż w końcu zaczął popiskiwać wzywając pomocy.

Urga - 2011-06-08 22:43:36

Urga traktowała to trochę jak zabawę, trochę jak polowanie.
-Urga ma!
Obwieściła klekocząc wesoło, całkiem nie przejmując się smutkami. W końcu coś ona miała dobrego i korzystała z tej nowej rozrywki. Zaczęła nawet małego Eda trącać łbem i zaczepiać żeby dalej machał rękami. Nawet dla niej było to zabawne. Przypominała teraz kotka, który pierwszy raz w życiu dorwał się do jakiegoś zwierzaka.

Tangorn - 2011-06-08 22:45:30

- Widziałem jak ty to robisz... jakoś skojarzyłem
Mruknął wzruszając ramionami. Na głowie nadal miał hełm, więc nie było widać niczego na jego twarzy. Nie było widać zaczerwienionych oczu i łez. Ale Hakon wyczuć mógł nastrój klona no i jego poczucie winy.
- Tak... ufa mi... a teraz wybaczcie... ja... potrzebuję czasu. Dobrze Ed? Porozmawiamy później.
Poklepał go jeszcze po głowie, przytulił się do niego no i przybity Dral zaczął odchodzić w kierunku frachtowca.

ED - 2011-06-08 22:50:01

Jasne. *odpowiedział łagodnie, z mruknięciem, choć nie miał nastroju na mruczenie*
Odprowadzę cie *Zaoferował się i pokuśtykał za Dralem, nie czekając na „nie trzeba”. Z kocem na głowie (lepiej go nie zdejmować) i kulawą nogą nie było to najlepsze jakościowo odprowadzanie, pewnie urwie się po drodze, ale Ed jakoś tak poczuł wyższa potrzebę zrobienia tego. Odprowadzi go tak daleko, aż nie zabłądzi. Do frachtowca raczej nie dotrze*

Hakon - 2011-06-08 22:52:16

Trzymaj się chłopie *Hakon uśmiechnął się lekko, ale pogodnie, jak to on. Popatrzył, jak odchodzą. On tez się musi pozbieac. Odpocząć, koniecznie pomedytować, bardzo długo tego nie robil. Wchodząc na pokład stwierdził, ze dzisiaj ma chyba ze 100 lat…*

Darr tah - 2011-06-08 23:04:15

No a biedny droid dalej piszczał, machał rękoma i próbował wstać, podnieść się ,ale bez skutku. Zadowolona Urga go dopadła. A statek chyba się zorientował, że lepiej spisac jednego już i tak uszkodzonego droida na straty niż gdyby mieli się pozbyć zwierzątka, co by doprowadziło Eda do szału. A tak i wilk syty i owca cała. Nie licząc biednego droida.

Urga - 2011-06-08 23:10:29

Nie chciała go skrzywdzić, tylko poznać. Przywykła, że po Edzie można chodzić, skakać, zjadać na nim szczury i spać. Więc do małego podeszła tak samo. No i się popsuł. A im bardziej machał i piszczał, tym bardziej przyciskała go łapkami i trącała.
-Urga ma!
Powtórzyła, bo jak zawsze nie lubiła być ignorowana.

Tangorn - 2011-06-08 23:13:14

- Dzięki
Mruknął i dał się spokojnie odprowadzić, Hakonowi machnął ręką na pożegnanie i tak w sumie dotarli do miejsca, gdzie się z Edem pożegnał, bliżej lub dalej frachtowca.
- Na razie Ed, potem porozmawiamy... Urgą się zajmij, bo dręczy jednego z droidów naprawczych chociaż ją to cieszy. do zobaczenia
Poklepał go jeszcze po głowie no i wszedł na swój statek, by ze swoim bratem jakoś się z tą pustką w sercu uporać.

ED - 2011-06-08 23:17:47

*Ed tylko mruknął na pożegnanie, i został z kocem na łbie. Usłyszawszy Urle ustawił się mniej więcej przodem do niej*
Co Urga ma? Cholera, nic nie widze… *ale mimo tego ze nic nie widział, poruszał się tu bardzo sprawnie na słuch. Ed na co dzień mocno ślepawy był, wiec po nauczeniu się topografii miejsca wcale mu nie było dużo trudniej. Zbliżył się do Urgi i w odpowiednim miejscu zatrzymał. Pomrugał zaintrygowany. Domyślał się, ze Urga obdziera ze skorki małego „eda” jak to to roboczo nazwali, choć Eda by to nie ucieszyło. No i broń Mocy w niebiosach żeby to Eda dotknęło!*

Urga - 2011-06-09 20:59:12

-Urga ma to!
Odpowiedziała klekocząc radośnie i nie rozumiejąc, że Ed nie widzi. Nawet mimo tego, że wprost to powiedział.
-To jak Ed.... mahy Ed...
Dodała podekscytowana przytrzymując łapami i swoim ciężarem wiercącego się droida.

ED - 2011-06-09 21:04:05

A, jak Ed *na  szczęście Ed kojarzył żwawiej niż Urga. jeszcze by brakowało żeby Ed za Urgą nie nadążał, to by było dopiero nieszczęście… Mały Ed, czyli jakiś droid, jeden z tych droidów. Niestety zabrakło mruczenia. nadal był zbyt napięty, by czuć się pewnie. Nadal był taki ze tylko tknąć z nieodpowiedniej trony…*
Nie lubie ich *Oznajmił bez ogródek*

Urga - 2011-06-09 21:11:58

Spojrzała na Eda Właściwego i przekręciła główkę.
-Szeeemuuu? Urga ne bawi z mahy Ed?
Spytała z nuteczką żalu, bo zabawa się jej podobała. Ale kocha Eda i jak Ed nie lubi to Urga zostawi. Przynajmniej była o tyle w porządku wobec niego, że skoro sama miała pretensje o Vi, to i ona coś poświeci. Choć oczywiście nieświadomie.

ED - 2011-06-09 21:17:08

Bo one mnie denerwują… tak sobie łażą, łażą i nic nie mówią… *Ot – Ed nie lubi być ignorowany, ale Urdzia pewnie nie zrozumie przesłania. Urdzia była w porządku, ona o Edzia dbała, i Edzio czuł się dojrzany. A małych Edów nawet wystraszyć się nie da. Pasożyty społeczne, ot co, gnać gady! Tylko, ze nie da się gnać.
A jak czegoś się nie da, to to w Edzie wzbudza panikę. Brak kontroli.*
Możesz się nim bawić, ale ja się nie będę bawił *Odpowiedział sobie spod koca, który nadal zakrywal mu „oblicze”, przez to wyglądał jakby go nie było, bo był koc, spod koca wystawały działa, nie było widać diody… Taki Ed wybrakowany, „oka nie widać”*

Urga - 2011-06-09 21:19:05

Zaterkotała w zamyśleniu.
-Urga dobgha? Edoo ne szły?
Spytała jeszcze z obawą, bo już powiązała, że jak jest niegrzeczna to pojawia się to brzęczące coś, przez co nie może wyjść.

ED - 2011-06-10 09:56:26

Tak, Urga dobra, nie przejmuj się, Urga kochana, Ed się cieszy ze Urga ładnie się bawi *Zdał sobie sprawe ze chyba Urdze miesza w głowie, wiec postanowił ją pochwalić, bo w sumie ładnie się bawi, choć jakby bawiła się tak z organikiem to już by nie było ładnie. Tak wiec może znowu jej miesza. Nigdy nikogo nie wychowywał. ba – sam tego wymagał. Ed był trochę społecznie niedouczony…*

Malkit - 2011-06-10 11:14:54

Powiem teraz nieładną rzecz: niech Ed i Urga spadają do tego tematu http://www.swewok2.pun.pl/viewtopic.php … 650#p29650 bo oni są  na hangarze a nam statek potrzebny!

*Hakon niedawno przyniósł do statku jakieś dziwne stworzenie. Wyglądało jak człowiek a  pachniało (czy to aby na pewno dobre słowo?) jak szambo, wiec umieszczono go w sanitarnym na tak zwanej polówce z logo cochrelu. Było to ciasne pomieszczenie w głębi statku. wentylacja chodzila na Maksa ale i tak Malkit krzywił pyszczek. siedział u wejścia, strzygł uszami i był bardzo zaintrygowany. Było to duże stworzenie w typie drapieżnego czworonoga, i nie wyglądało na pierwszy rzut oka na istotę inteligentną. bardziej na zwierze

Han Sung - 2011-06-10 11:26:43

Han od przeniesienia go na statek Hakona, ciągle spał. Parę razy  na chwilę wstawał, odpoczywał i znowu kimał. Jednak po długim czasie wylegiwania się, nadszedł czas na przebudzenie się. Mozolnie podniósł lewą rękę i przetarł oczy, które powędrowały na ścianę. Następnie powoli zsunął się i usiadł na swoim ,,legowisku". W jednej chwili poczuł smród, chłód, głód i pragnienie. Spojrzał na swoją zdruzgotaną rękę i powiedział:
-Ten koszmar wciąż trwa.
Opieszale zaczął przenosić głowę po pomieszczeniu i ujrzał dziwne stworzenie, które właśnie w niego się wpatrywało. Przestraszony w jednej chwili odskoczył w głąb łóżka. Był po raz kolejny zaskoczony i wystraszony. Zaczął się dogłębnie wpatrywać w stworzenie.

Malkit - 2011-06-10 11:31:48

*wiec zapewne się łóżko przewali bo to niestabilne, każdy wie jak wygląda polówka. Malkit tylko oczy zmrużył, jakby mu coś przeszkadzało, ale uszy miał nadal pionowo postawione. grzywa, piękna i lśniącą spływała po łabędziej szyi zielonołuskiej, trzeba to powiedzieć – ślicznej gadziny. na łopatkach wisiał plecaczek.*
Ty fu *odezwał się nagle stworek*
Ty jesteś bratem gulaka

Han Sung - 2011-06-10 11:41:01

Łóżko zaczęło się chwiać i Han od razu bezboleśnie zszedł z niego. Usadowił się przy ścianie, gdzie oprał się o nią, po czym rozłożył ręce. Wpatrywał się w stworzenie z dużym zainteresowaniem. Co dopiero po dłuższej chwili odparł:
-Wiem, że śmierdzę, wybacz jeśli cię to irytuje, ale miałem ostre przeżycia. Jestem Han Sung i pochodzę z Ryloth.
Zaczął sprawdzać stan swojego ciała i ubioru. Jednakże nic się nie zmieniło. Koszulka w wymiocinach, spodnie w dodatku obszczane. Wszystko w nieładzie. W dodatku uświadomił sobie, że zgubił okulary. Zwariuję pomyślał.

Malkit - 2011-06-10 11:45:23

*Stworzonko przekręcilo łebek w jedną, potem  druga stronę, ale nie weszło. I nie był to strach a wyrachowanie. No i jakby nie było – dyskomfort*
Tobie Ed posunął wpiejdor? *zainteresował, ale najwyraźniej znał odpowiedź*
On tak każdemu. Zinowi dwa razy! *rozdziawił pyszczek, ukazując imponujące uzębienie*
ale on teraz chory jest. Nie gania teraz

Han Sung - 2011-06-10 11:54:11

-Wpierdol, to za mało powiedziane. Ale żyję, to chyba dobrze. A temu Zinowi to współczuję. No cóż, takie życie.
Przejechał ręką po włosach. Lubił tak robić. Nabył sobie takie zachowanie. Był głodny, a głód u niego przynosił lekkiego parkinsona, po prostu ręce mu drżały. Jednak, na razie o nic nie pytał Malkita. Nie ufał mu. Za dużo go spotkało, żeby tak od razu zaufać. Przeszukał kieszenie, ale nic nie znalazł. Zmartwiony, jeszcze raz przetarł oczy.

Malkit - 2011-06-10 11:58:40

*Malkit chyba tez od razu zaufaniem nowego śmierdziela nie obdarzył. zaglądał, dalej nie wchodził, tylko łepek smukły wsadzał. I nie węszył. nosek, a właściwie nozdrza miał zamknięte*
ty bratem gulaka jesteś *powtórzył swoje, w końcu na niewidzialnych zwierzętach i stworach znał się jak mało kto*

Han Sung - 2011-06-10 12:06:44

-Nie jestem bratem Gulaka, mam tylko siostrę... O w dupę, co się stało z moją rodziną. Mam nadzieję, że przeżyli. Matko, tam to była rzeź, jednego po drugim, nie no ja pierdolę ... co się w ogóle dzieje.
Zaczął przeżywać rozterkę. Zapomniał o Malkicie i wrócił myślami do dawnych zdarzeń. Był dość uczuciowy, więc złapał się za głowę. Nie mógł wstrzymać płaczu. Powoli krople, przeleciały po jego policzkach. Nie może tak, być...Han musisz dalej żyć, nie patrz już w przeszłość, wszystko będzie dobrze. Przetarł łzy. Zdenerwowany, kopnął nogą w łóżko, które ponownie się zachwiało. Tłamsił w sobie złość.

Malkit - 2011-06-10 12:12:10

*W pewnym momencie najwyraźniej Malkit się przemógł. Nos miał i tak „zablokowany”. Han nigdzie przed nim nie ucieknie, najwyżej wbije się w ścianę, tak wiec Malkit podejdzie gdzie chce i jak chce. Wyciągnął pyszczek i.. liznął chłopaka po twarzy, tak delikatnie, subtelnie,  z duzym wysunięciem języczka, który był jak Malkit, długo, smukły i ruchliwy*

Han Sung - 2011-06-10 12:20:51

Podczas tej swojej rozterki Han nie zauważył zbliżającego się Malkita. Nawet gdy ten blisko podszedł, chłopak, może to ze względu na brak okularów lub przez brak skupienie nie dostrzegł stworzenie. Nagle poczuł jak coś lepkiego posuwa się po jego policzku. Z przerażeniem obrócił się w stronę tego uczucia i ujrzał przed sobą pysk Malkita. Odsunął się od niego i rzekł:
-Hej, może i lubisz takie zabawy, ale mnie to jakoś nie kręci, nie mam ochoty.
Może i poczuł obrzydzenie, ale Hana to jakoś zaczęło pociągać, było to takie lekkie, soczyste i niesamowite, że podziałało mu to na wyobraźnię. Szybko przetrząsnął się z tych myśli i spojrzał stworzeniu prosto w oczy.

Malkit - 2011-06-10 12:25:38

*Już nie było w co spoglądać, bowiem Malkit…wyraźnie się obraził za niemanie ochoty, syknął tylko i zabrał się tam, skąd przyszedł, cały nastroszony i fukający. a  jego lizanie było miłe, języczek miał jak brzoskwinia. Widać było jak z gracją kłusuje za linie drzwi, znika, widać tam się obracał, i siada znowu. I znowu tylko łeb widać. Duże, okrągłe miodowe oczy błysnęły spod czarnej czupryny*
ciebie mało lubie *fuknął* Ty jesteś gulakiem *widać niedocenianie czyichś dobrych chęci bardzo niebezpieczne było, tak jak przy Edzie tak i przy Malkicie – bardzo niemile konsekwencje*

Han Sung - 2011-06-10 12:33:53

-Wybacz, nie chciałem ciebie obrazić, mogę to jakoś naprawić? Jak chcesz mogę być tym całym Gulakiem. Przepraszam.
Han wygłosił swoje przeprosiny z dużą pokorą, bowiem wiedział, że każdy ma swoje przekonania, i zawsze coś może kogoś urazić. Opadła mu głowa, jakby miał powiedzieć coś w stylu ehh. Chłopak nie był w nastroju i nie chciał sobie zaprzątać głowy problemami. Oczywiście chciał się dogadać z Malkitem, ale nie miał zbyt wielu sił na to. Znowu przeleciał dłonią po włosach. Zaczął nucić jakąś piosenkę pod nosem dla uspokojenia.

Malkit - 2011-06-10 12:43:31

*Malkit oblizał pysk. był to sygnał pokojowy, mowa ciała dzikiego stworzenia która Malkitowi została. Nic nie powiedział, ale zaczął ocierać się, od szczeki, przez szyje aż do ramienia – o futrynę za którą się chował, i wyglądał przy tym naprawdę ładnie. Obserwował przy tym Hana uważnie, choć z dystansem*

Han Sung - 2011-06-10 13:15:58

Han zbyt wiele nie zobaczył z tego oblizywania się Malkita, ale zaczął uważać, że choć trochę przekonał go do siebie. Postanowił wstać i rozejrzeć, ale to nie było wcale takie proste. Najpierw jedna noga, potem podparcie się o ścianę i druga noga i nareszcie powstał. Zaczął dygotać z zimna, bo ta klimatyzacja na pewno nie polepszała jego sytuacji. Podszedł do łóżka i poruszył nim. Przesunęło się ono najpierw w prawo, a później w lewo. Nie było tu zbyt dużo do zwiedzania, bo pomieszczenie było ciasne i małe. Z łóżka wziął cienką kołdrę i założył ją na siebie niczym płaszcz. Zaczął teraz grzebać po szafkach w nadziei, że coś znajdzie.

Malkit - 2011-06-10 13:52:51

*Był w pomieszczeniu sanitarnym, wiec jak cos miało być, to tylko tu. Malkit obserwował go teraz jak złodzieja, ale nic nie mówił. Han znalazł puszkę. Typowe jedzenie na statkach 0- długo termin wartości, mielona nerfina*

Han Sung - 2011-06-10 13:59:26

Głód wziął górę nad Hanem i od razu chwycił się za pożeranie zawartości puszki. Nie miał czym jeść więc używał palców lub sobie po prostu wrzucał do buzi. Szybko zniknęła połowa żarcia. Wtedy chłopka odstąpił od niej jakby czymś trafiony, zwrócił się w stronę Malkita i rzekł:
-Chciałbyś trochę zjeść.
Powiedział to z czystej uprzejmości, bowiem tak go uczono. Na jego twarzy pojawił się uśmiech oraz wyciągnął rękę z puszką.

Malkit - 2011-06-10 14:02:47

*Na szczęście puszka łatwo się otwierała bo inaczej ze zgruchotanym ramieniem by tego han nie zrobił. przez ten czas Malkit się położył. Nie był już taki tłusty jak wcześniej, ale nadal był chyba najgrubszym z więźniów Darr taha*
Ja nie. *odmówił, bo od gulaka brał nie będzie*

Han Sung - 2011-06-10 14:14:43

-Skoro nie to ja zjem.
Zaczął ponownie jeść nerfinę. Smakowała mu, może dlatego że dawno już nic nie jadł. Nawet resztki zawartości puszki wyjadł. Gdy została ona już całkowicie pusta odłożył ją, jednak uznał ją za przydatną, więc postawił ją w widocznym miejscu. Co prawda nie był całkowicie syty, ale wreszcie nie burczało mu aż tak w brzuchu. Postanowił znowu coś poszukać. Dlaczego szukał? Bo poczuł przymus przetrwania. Zachowywał się jakby to był survival i musi przeżyć za wszelką cenę. Otwierał wszystko lewą ręką, bo z prawą nie miał co zrobić.

Malkit - 2011-06-10 14:21:41

To Hakona statek jest *Poinformował Malkit, kiedy już Han zajrzał do szafek (były tam przeróżne rzeczy, od ręczników po naboje). Leżał teraz wyciągnięty, zza niego widać było mały korytarzyk i wyjście ze statku*

Han Sung - 2011-06-10 14:33:09

-Hakona? To ten jedi, który pomógł mi po ataku ED-a. Miły facet.
Chwycił za jakąś szmatę i przetarł nią swoją koszulkę. Zeszły tylko wierzchnie plamy, bo większość wymiocin ,,wsiąkły" w T-shirt.Skoro to Hakona, to nie będę niczego brał. Uznają mnie za złodzieja. Po prostu to co wydawało mu się potrzebne wykładał na stół. Znalazł butelkę, ale całkowicie pustą. Parę rzeczy znalazło się na blacie. Następnie podszedł trochę do Malkita i spytał się:
-Lubisz grać w piłkę bolo?
Nie miał już o czym gadać, więc powiedział to co mu siedzi w sercu.

Malkit - 2011-06-10 14:57:03

ja niiieeeewiem *przeciągnał leniwie piękny Malkit, rozwalony na podłodze jak wielkie zwierze, traktujące poklad tego frachtowca jak swój dom*
Ja nie byłem tak, ale zawsze jak Ed kce komuś szypiejdorić to Hakon jego łapie. On tak robi i Ed drzeczny jest… ale potem i taaak przypiejdori jak musi… a Hakon nie, Hakon nie przypiejdara. Ja bardziej lubie grac w piłke prawdziwą *odparl, bowiem był „po mandaloriansku” chowany a tam przekładali ruch nad hologierki*

Han Sung - 2011-06-10 15:20:26

Uśmiechnął się. To świadczy o jego huśtawce nastrojów. Raz wkurzony lub smutny, a później wesoły. Usiadł ponownie przy ścianie. Spytał:
-Śmierdzi ode mnie?
Wiedział, że śmierdzi, ale chciał się upewnić w jakim stopniu i czy nikt nie padnie, przechodząc obok niego. Zaczął tykać lewą ręką prawą. Stan jej był tragiczny i sam Han wątpił czy uda się ją kiedykolwiek naprawić. Zostawił ją, postanowił się nią nie przejmować. Jego wzrok przeszedł na Malkita.

Malkit - 2011-06-10 15:32:08

*Malkit patrzył na chłopaka bardzo ogólnie. nie skupial się na unieruchomionej na temblaku ręce, choć wyobrażał sobie jak to bardzo musi boleć. Pomyślał, ze lepiej Edowi nie podpadać, ale wiedział, ze Ed wisi mu kopa…*
No. smierdzisz jak gulak *stwierdził z powagą i rozwiązała się tajemnica gulaka*

Han Sung - 2011-06-10 15:41:21

-Dobrze wiedzieć, a co do gulaka to chodzi oto, że on śmierdzi?
Po tym stwierdzeniu, już trochę bardziej wesoły, bez takiego bólu  jak wcześniej, choć wciąż nie dający o sobie zapomnieć, Han coraz bardziej przyglądał się stworzeniu. Polubił go.
-Wiesz co? Fajny jesteś.
Spojrzał teraz przed siebie i jakby go zamroziło. Myślał. Wszystko mu teraz biegało po głowie, przeróżne tezy, hipotezy, przemyślenia i wspomnienia. Czasami tylko mrugał, dając znak, że żyje.

Malkit - 2011-06-10 15:47:47

No. Gulak śmierdzi, ale dlatego, ze on zdechł. Rózne zwierząta śmierdzą *Odparł rzeczowo rozkoszny duży dzieciak, bo bez wątpienia był dzieckiem – osobnikiem bardzo młodym, choć rozmiary ciała miał już imponujące – jakieś 80 kilo mógł ważyć.*
Ja jestem śliczny *podsumował fakt lubienia go, jakby mówił: oczywiste. jestem śliczny, wiec mnie lubisz*

Han Sung - 2011-06-10 16:06:38

Nic nie odpowiadał, bo wciąż myślał, przechodził burzę mózgów. W pewnej chwili przemieścił ponownie głowę w stronę Malkita i rzekł:
-Właściwie to połówka mojego ,,ja" już umarła, może dlatego tak śmierdzę.
Te ostatnie stwierdzenie było dość idiotyczne. Znowu patrzył przed siebie. Gdy usłyszał drugą wypowiedź odparł:
-Dla mnie jesteś najpiękniejszy.
Tak coś w tym było bo według Hana Malkit miał ładne futerko i pyszczek. Nagle sobie uświadomił No tak on jest piękny, a ja śmierdzę gównem, trzeba coś z tym zrobić.

wynajem agregatów warszawa