Sarhin Kovers - 2016-03-13 18:13:37

http://img.swcombine.com/stations/26/large.jpg



Stosunkowo niewielka stocznia w porównaniu do ogromnych molochów pokroju Kuat Drive Yards, czy Rendili StarDrive. Niemniej dziesięć stanowisk mogących przyjąć do remontu okręty o maksymalnej długości drednota rendili (500 metrów), oraz znaczna ilość miejsc do przeglądów i napraw mniejszych statków pokroju frachtowców, transportowców, myśliwców, czy nawet jachtów. Dodatkowo trzy doki są zarezerwowane dla budowy od podstaw (nielegalnej rzecz jasna) okrętów o maksymalnej długości trzystu pięćdziesięciu metrów. „Forgotten” mieści też wszelakie miejsca zapewniające przyjemny pobyt w oczekiwaniu na przywrócenie statku do porządku. Hotele, kasyna, bary, sklepy. Oczywiście stocznia posiada tereny na który wstęp nieupoważnionym gościom jest surowo zabroniony. Są to obszary zawierające generatory zasilania i inne niezbędne do jej funkcjonowania mechanizmy. Stocznia jest niedaleko planety Varl, jednak w takiej odległości, aby ktoś nie natrafił na nią przypadkiem.

Przepisy:
-Zakaz noszenia broni większej od blastera (zakaz nie dotyczy ochrony)
-Zakaz wstępu na obszary oznaczone wymownym znakiem „nieupoważnionym wstęp wzbroniony”
-Wszelakie kłótnie mają zostać rozstrzygane na osobności
-Prosimy o niewykonywanie niebezpiecznych i prowokujacych manewrów w okolicach stoczni. W przeciwnym wypadku doprowadzi to do otwarcia ognia do nieprzestrzegającej przepisów jednostki


Reszta opisu zostanie w razie potrzeby dorzucona w postach.

Sarhin Kovers - 2016-03-15 16:31:31

"Zwiastun Pogromu" wyskoczył z nadprzestrzeni po długim locie. Hipernapęd klasy drugiej, to jednak nie to samo, co hipernapęd klasy pierwszej. A i tak to ekstrawagancja patrząc na przykład Praeratora. Ten nieruchawy kloc mógłby pomarzyć o napędzie kanonierki Sarhina, sam mogąc ledwo się przemieszczać. Niemniej załodze DP 20 nieco się już nudziło i entuzjastycznie zareagowała ona na wieść o planowanym odpoczynku.
Sarhin widział przez iluminator, jak podłużne pasy zamieniają się w gwiazdy. Jednak to nie błyszczące punkty stanęły się obiektem zainteresowania załogi, lecz to co je zasłoniło. Ogromna bryła kilkukilometrowej stoczni kosmicznej słusznie wzbudziła takie zamieszanie. Wszystkie istoty na "Zwiastunie" cieszyły się z przybycia do "Zapomnianej", a dla niektórych była to sentymentalna chwila, bo to tutaj zaczęli służbę na kanonierce. I nie zamierzali jej kończyć.
-Kierujemy się w stronę stoczni. Bez żadnych gwałtownych manewrów- przestrzegł Kovers. Dobrze wiedział co strzelcy tej ogromnej stacji potrafią zrobić z statkami, które wykonują podejrzane manewry.
"Zwiastun Pogromu" zbliżał się coraz bardziej do "Zapomnianej", a gdy w końcu znalazł się w polu rażenia dwóch stacji Golan I i jednej FireStar, stanowiących obronę stacji z tej strony, z której podleciał Sarhin, łącznościowiec zameldował:
-Sir, proszą o holopołączenie.
Na "Forgotten" sprawdzenie okrętu nie odbywało się w tradycyjny sposób. Nie podawało się sygnatur identyfikacyjnych i innych dupereli. Działał bardzo prosty mechanizm. Po wyskoczeniu jakiegoś statku z nadprzestrzeni zostawała wysyłana prośba o holopołączenie. Rozmowa była zazwyczaj bardzo krótka (czasami aż za krótka) i opierała się na odpowiedzi na dwa pytania- "w jakim celu się tu przybyło" i "kto przysłał przybysza". W razie braku prawidłowej odpowiedzi na zadane pytania, cel był bardzo szybko likwidowany. System ten sprawuje się bardzo dobrze i jak dotąd nikt nie powołany nie odkrył miejsca przebywania "Zapomnianej". Gdyby jednak do tego doszło stocznia mogłaby się nieźle odgryzać. Nie licząc sporego uzbrojenia zamontowanego na samej "Forgotten" ewentualne nieprzyjacielskie siły natknęły by się na cztery stacje typu Golan I, cztery FireStary, oraz dwa przebywające nieco dalej od stoczni Carracki.
Dlatego też załoga mostka "Zwiastunu" z lekką obawą przyglądała się kilometrowym stacjom kosmicznym, mogących zamienić ich statek w kosmiczny pył. Zwrócili wzrok na kapitana, który skinąwszy głową zezwolił na nawiązanie holopołączenia. Innego wyboru raczej nie miał.
Po chwili wyświetliła się niebieska sylwetka toydarianina, który natychmiast zadał obydwa pytania, cały czas czujnie lustrując oczyma hologram przedstawiający staruszka.
-Przybyliśmy w celu wyremontowania "Zwiastunu Pogromu", naszego okrętu-Kovers spokojnie odparł na pierwsze pytanie, po czym lekko się uśmiechnął- co do drugiego pytania, to jestem Sarhin Kovers i tą stocznię polecił mi Kaal Huaas-kąciki ust staruszka podążyły jeszcze wyżej.
Toydarianin przez chwilę zaniemówił, po czym sapnął- zaczekajcie chwilę-i... zakończył holopołączenie. Niedługo jednak Sarhin cieszył się spokojem, bo po jakiś trzech minutach od stoczni nadeszło kolejne. Ponownie wyświetliła się sylwetka istoty z krótką, mięsistą trąbą i zakrzywionymi kłami.
-Możecie dokować-sapnął już bardziej przyjaźnie niż wcześniej-szef będzie na was czekał w doku numer 3.
-Dziękuję. A i jeszcze jedno...
-Taak?-
Toydarianin się lekko poruszył.
-Za chwilę z nadprzestrzeni powinna wyjść pewna korweta koreliańska. Jeśli zidentyfikują się jako "Wschodzące Słońce" to proszę ich przepuścić. Ręczę za nich, a chłopaki potrzebują pilnie stoczni, bo mocno oberwali w ostatnim rajdzie- Kovers szybko wyjaśnił o co chodzi, nie chcąc ryzykować. Gdyby korweta wyszła z nadprzestrzeni wcześniej, to mogłaby odwalić coś głupiego. Wiadomo co chodzi takim piratom po głowach.
-Rozumiem. Jednak, gdyby nie okazali oni odpowiedniej wdzięczności nie będę za to odpowiadał-robal rzucił już nieco ostrzejszym tonem.
Holopołączenie zostało zakończone, a "Zwiastun Pogromu" miał wolną drogę do "Zapomnianej".

Moc - 2016-03-16 17:34:29

"Wschodzące Słońce" wyłoniło się z nadprzestrzeni ledwie kilka minut później. Oba okręty (kanonierka i korweta) posiadały hipernapęd tej samej klasy a opóźnienie wynikało głównie z trudności w obraniu odpowiedniego kursu. Ich CR90 poważnie oberwała w silniki, przez co manewrowanie okrętem było trudniejsze.
Stojący na mostku tymczasowy kapitan Słońca wpatrywał się w majaczącą w oddali stację kosmiczną. Robiła wrażenie, choć nie była to największa konstrukcja jaką duros widział w swoim życiu.
W przeciwieństwie do "Zwiastuna" ich lot nie należał do spokojnych. Śmierć kapitana doprowadziła do wybuchu chaosu i walk o władzę. Kolejnych kilkunastu członków załogi odniosło jakieś rany, gdy pomniejsi hersztowie spróbowali przejąć władzę. Pozycja durosa była jednak nie zachwiana i po kilku godzinach stłumił bunty w zarodku. A że przybyło im miejsca na pokładzie to już trudno. Uzupełni się.
- Kurs na stację
Warknął nowy kapitan a jego podkomendni szybko i bez wahania wykonali polecenie.
Wschodzące Słońce zbliżyło się do stacji. Załoga miała już skontaktować się z kontrolą lotów z prośbą o wektor podejścia gdy ci sami się odezwali. Padło standardowe pytanie.
- Cel pobytu? Remont. Koordynaty otrzymaliśmy od kapitana Zwiastuna Pogromu
Odpowiedział duros mrukliwie. Dla postronnego mogło to brzmieć jako złowrogie warkniecie, jednak nowy kapitan po prostu tak się wysławiał - jakby zawsze był wkurzony.
Jeśli wszystko poszło dobrze, to zostali dopuszczeni do stacji i podano im wektor podejścia. Duros spojrzał po swoich podkomendnych, którzy odwzajemnili jego ponure spojrzenie.
- Wiem, że wam się to nie podoba, ale jakoś trzeba przetrwać. Ras wpakował nas w to bagno, wiec musimy jakoś się z tego wykaraskać.
CR90 zbliżało się ku stacji Forgotten.

Sarhin Kovers - 2016-03-17 19:58:24

Załoga odetchnęła z ulgą. Przelatywali tak blisko Firestara, że widzieli jak działa laserowe przestają śledzić ich statek i wracają do standardowej pozycji. Pierwszy oficer "Zwiastunu" otarł kropelki potu z czoła, co też nie uszło uwadze łącznościowca.
-Co jest? Strach cię obleciał?-kpiący uśmieszek mężczyzny skierowany w stronę twi'leka był bardzo wymowny. Po prostu ten się z niego nabijał.
-A nie chcesz się znaleźć za śluzą?-sparował kamiennym głosem pierwszy oficer.
-Nie no stary. Jeszcze tyle życia przede mną
-usta łącznościowca rozwarły się jeszcze szerzej prezentując garnitur zębów. Może nie śnieżnobiałych, ale też nie żółtych.
-No to nie prowokuj-słowa te twi'lek podparł lekkim pacnięciem w tył głowy mężczyzny. Ten odruchowo chciał oddać, ale widząc uśmiech na twarzy Mirvta, sam się ponownie uśmiechnął.
-Starczy już-spokojny głos Sarhina przywołał obu załogantów do porządku. Nie było jednak słychać w nim nuty złości czy niezadowolenia. Po prostu staruszek wiedział, że takie "sprzeczki" są potrzebne, aby się integrować.
Kanonierka koreliańska zbliżała się do ogromnej, metalowej stacji kosmicznej. Przeszli pod nią i wznieśli się lekko w górę. Pomagały im w tym zadaniu emitery promieni ściągających. W końcu okręt znalazł się w doku numer 3 i nastąpiło jego połączenie ze stacją za pomocą rękawa cumowniczego.
-Do wszystkich. Za pięć minut wszyscy opuszczamy statek.
Po upływie danego czasu cała załoga "Zwiastunu" była gotowa do wyjścia. Wszyscy korsarze ruszyli w stronę wyjścia z rękawa i dopiero tam wyszli na sporą połać terenu. Durastalowa podłoga zadźwięczała im pod stopami, a przefiltrowane powietrze napełniło płuca.
-Jak statek będzie gotowy, to dam wam znak- powiedział Kovers, a wtedy załoga kanonierki skierowała się w stronę części rozrywkowej "Zapomnianej". Znali to miejsce i wiedzieli gdzie są trunki i jedzenie, którego tak bardzo pragnęli.
Sarhin zaś skierował się ku czekającemu na niego mężczyźnie. Średniego wzrostu, o sporym brzuchu i nienagannym stroju człowiekowi towarzyszyło dwóch przedstawicieli rasy Noghri, uzbrojonych w karabiny blasterowe.
-Kaal Huaas. Jak miło cię widzieć przyjacielu-Kovers zwrócił się do brzuchatego jegomościa, a nie był to kto inny jak właściciel stoczni. W głosie byłego admirała rozbrzmiewała nuta radości i zadowolenia.
-I ciebie też. Co cię tu sprowadza?-niski, basowy ton właściciela "Forgotten" dodatkowo był podkreślany przez chrypkę.
-A no. W ostatniej batalii z Imperium "Zwiastun Pogromu" nieco oberwał i trzeba go przywrócić do nienagannego stanu- Sarhin szczerze powiedział o powodzie przybycia. Jedynie na słowa o stanie okrętu lekko skrzywił usta.
-Myślę, że z tym sobie poradzimy-chrząknął Kaal, po czym wyjął z kieszeni swojej marynarki komunikator i zbliżając go do ust przekazał polecenie-zbierzcie mi tu grupę techników w doku numer 3. Niech przeprowadzą wstępne oględziny i sporządzą kosztorys napraw.
-A teraz-
ponownie zwrócił się do staruszka-może pójdziemy do mojego gabinetu i napijemy się czegoś?-Huaas wykonał zapraszający gest ręką.
-Zaraz przyjdę, ale wpierw załatwię pewną sprawę.
-Będę czekał. Jak coś, to on cię przyprowadzi do mego gabinetu-
mężczyzna skinął głową na jednego z ochroniarzy-masz czekać tutaj na admirała Sarhina i przyprowadzić go do mnie, kiedy sobie tego zażyczy. Zrozumiałeś?-Noghri skinął głową i stanął wyprostowany.
Kaal obrócił się na pięcie i ruszył nieco chwiejnym krokiem w stronę swoich kwater. Towarzyszył mu jeden z ochroniarzy, a drugi posłusznie czekał na Koversa.
-Zaraz przyjdę-rzucił staruszek noghriemu i ruszył w stronę doku numer cztery, widząc, że tam skierowała się korweta koreliańska. Ogromne iluminatory z widokiem na przestrzeń kosmiczną zapierały dech w piersiach.

Moc - 2016-03-18 18:31:54

To przywrócenie do nienagannego stanu może być trudne do osiągnięcia biorąc pod uwagę skalę napraw. Zwiastun Pogromu nie oberwał tak mocno jak Wschodzące Słońce, jednak końcówka walki, ta związana z posiłkami Imperium, dała im w kość, gdy w pościg za ich kanonierką puściły się Tartany.
8% pancerza powierzchni okrętu miało pancerz uszkodzony w prawie 90% co wymuszało natychmiastową naprawę. Wymiana 1% powierzchni kosztowało ok 3 500 cr (sam materiał kosztował ok 3 000 cr - reszta to robocizna).
Kolejne 13% opancerzenia było uszkodzone w 55%. Wymiana płyt nie była konieczna, można było przeprowadzić regenerację kosztującą 1 500 cr (1 200 cr materiał).
Pozostałe 16% doznało drobnych uszkodzeń rzędu 15-20%. Regeneracja tych fragmentów będzie najtańsza, jedynie 800 cr ( 600 cr materiał).
Naprawa trzech lekko uszkodzonych działek to koszt jedynie 1 500 cr za sztukę. Gorsza sytuacja wyglądała w przypadku najciężej uszkodzonego turbolasera. Tutaj koszt naprawy wraz z częściami wynosił 5 000.
Najkosztowniejsza była naprawa jednego z silników. To koszt rzędu 14 000 cr (same części to 12 000).
Do tego zalecana była kontrola całego systemu osłon, ale to już był drobniejszy dodatek, usługa ta kosztowała jedynie 1 300 cr.
Obecny stan majątkowy Sarhina nie pozwalał mu na dokonanie pełnych napraw, będzie musiał wybrać które naprawy są ważniejsze a które mniej. Gdyby ich akcja się udała to za ewentualny zysk pewnie dokonałby pełnej naprawy, a tak Sarhin poczuł na własnej skórze jak wygląda życie pirata. To nie armia, która za wszystko płaciła od ręki.

Tymczasem załoga Wschodzącego Słońca dotarła w końcu do stacji i wylądowała we wskazanym przez kontrolę lotu doku. Korweta osiadła i cała załoga wyłoniła się z wnętrza poturbowanego okrętu. Wszyscy bez wyjątku byli poobijani, czy to w wyniku walki z Imperium czy też sporu o dowództwo. Korweta oberwała znacznie poważniej i te naprawy warte będą już setki tysięcy.

Sarhin Kovers - 2016-03-19 11:36:09

Sarhin skorzystał z kolejki magnetycznej, która pozwalała szybko i wygodnie przemieszczać się po stacji. Dzięki kolejkom w razie ewentualnego pożaru ekipy strażackie mogły przybyć w imponującym czasie. Dlatego inwestycja w takie udogodnienia jest bardzo trafna.
Kilka minut później Kovers znalazł się już w doku numer cztery i oczekiwał na wydostanie się załogi korwety z wnętrza okrętu. Piraci wyglądali miernie, a ich humory były dalekie od zadowolenia. W końcu staruszek dostrzegł Durosa, oraz jadącego koło niego astromecha.
-Jesteście na miejscu-rzucił do dowódcy "Wschodzącego słońca". Sarhin stał wyprostowany, w szarych, wygodnych szatach, z kaburą z blasterem. Trzymał długą, rzeźbioną laskę i lekko się na niej opierał.

Moc - 2016-03-19 11:46:00

Sarhin ujął to w dosyć zgrabnych słowach i łagodnych. Nastroje wśród członków załogi "Słońca" były parszywe. Gdy wchodzili na teren stacji to klnęli, pod nosem, przeklinali Imperium i planowali wypad do kantyny by się schlać a potem by zaliczyć kilka dziwek. A wszystko to okraszone piękną huttyjską mową w wydaniu podwórkowym. Czyli generalnie uszy więdną gdy się tego słucha.
Pochód zamykał nowy dowódca okrętu. Durosjanin wbrew obiegowej opinii o durosach nie był wysoki i chudy jak tyczka. Owszem, miał ponad dwa metry wzrostu, ale był potężnie zbudowany. Nosił kamizelkę bez rękawów, odsłaniając nagie, umięśnione ramiona, pokryte licznymi bliznami i tatuażami. Już na pierwszy rzut oka widać było, że nie jest to przyjemny typ. Za nim podążało dwóch członków jego załogi. Nieśli oni nieszczęsnego astromecha Sarhina.
- Uszkodził się. Mieliśmy małe problemy na pokładzie
Warknął kapitan a jego ludzie zwalili droida na ziemię.

Sarhin Kovers - 2016-03-19 12:57:24

Uszy więdną, ale Sarhin się przyzwyczaił do takiej mowy. Nawet podczas wojen klonów załoga czasem klnęła szpetnie pod adresem przeciwnika, a potem to już taki język był standardem. Kovers wiedział jednak, że to język "rynsztoku" i sam się nim nie posługiwał. Po co się wysławiać, skoro można to samo zrobić w myślach i od razu jest lepiej.
Duros nie zrobił na staruszku wielkiego wrażenia. Jak się miało kiedyś za pierwszego oficera Cathara, a dowódcą oddziału abordażowego był wookie, to wielkość dowódcy korwety nie była oszałamiająca. Bardziej Sarhin przejął się stanem droida, a w głowie od razu zapaliła mu się ostrzegawcza lampka. A nuż go przeszukali w poszukiwaniu danych, a teraz łżą. Na zewnątrz Kovers nie dał po sobie niczego poznać, ale począł uważniej przyglądać się zachowaniu piratów.
-Problemy?-staruszek udał zdziwienie, choć domyślał się o jakie trudności tutaj chodziło-Mniejsza z tym. Zamierzacie teraz go naprawić?-Sarhin wskazał ręką na "Wschodzące Słońce"-bo jak dla mnie to raczej nie będzie to się wam opłacać. Nie zamierzam się wtrącać kapitanie, ale lepiej sprzedajcie korwetę i kupcie jakiś mniejszy okręt.

Moc - 2016-03-19 13:40:48

- Brak kapitana
Odpowiedział z uśmiechem duros, odsłaniając rząd nie pełnego uzębienia. Miał kilka metalowych protez, co dyskwalifikowało go w konkursie na najpiękniejszy uśmiech.
Łatwo się było domyślić co się stanie z taka piracką zgraja gdy zabraknie kogoś silnego u steru.
Duros obejrzał się na poobijaną korwetę i zmarszczył czoło. Widać było, że myśli nad czymś a potem wymienił porozumiewawcze spojrzenie z kimś, ze swojej załogi.
- Nie twój interes
Odwarknął w końcu. To nie był problem Sarhina, więc niech lepiej się w to nie wrąca, bo dostanie po łapach.
- Bierz swojego złomka. Współpraca skończona

Sarhin Kovers - 2016-03-19 18:44:27

Uśmiech durosa bynajmniej nie należał do najprzyjemniejszych widoków. Jednak Sarhin nie zamierzał tego w jakikolwiek sposób komentować, bo dobrze wiedział, że za takie teksty można oberwać. Dalsze słowa rozmówcy Kovers zrozumiał jako "koniec współpracy-koniec znajomości" i nie trzeba było mu tego powtarzać. Staruszek rzucił jeszcze na pożegnanie- Powodzenia w przyszłości- i ruszył w stronę astromecha. Nie był znawcą, więc nie mógł ocenić uszkodzeń droida, dlatego postawił niedziałającą jednostkę na nogi i aby się nie przemęczać, skorzystał z faktu, że astromechy mają kółka w nogach i dopchnął droida do miejsca, gdzie kursowały kolejki magnetyczne. Potem załadował robota i samego siebie i wygodnym sposobem wrócił do doku numer trzy.
Noghri nadal czekał więc Sarhin oddając astromecha w ręce jednego z techników, który za drobną opłatą zabrał go do jednego z warsztatów, dał znak ochroniarzowi Kaala i ruszył z nim w stronę kwater właściciela stacji. Ponownie skorzystali z kolejki magnetycznej, przez co droga nie była zbyt długa. W końcu po minięciu paru korytarzy Kovers wraz z noghrim stanęli przed drzwiami, których strzegła para wookiech uzbrojona w karabiny blasterowe. Obyło się bez żadnych incydentów, wiec już po chwili Sarhin siedział już na wygodnym fotelu obitym skórą.
-A więc sprowadziły cię tutaj uszkodzenia okrętu. Trochę dziwnie to zabrzmi, ale jestem wdzięczny Imperium, bo gdyby nie oni, to byś mnie pewnie nie odwiedził-Kall głośno się roześmiał, po czym skierował się w stronę barku. Otworzył go i tonem gospodarza zapytał-co pijesz?
-Koreliańską whisky-Sarhin nie zamierział wykorzystywać gościnności gospodarza i brać jakiś nie wiadomo jak drogich trunków.
-Tradycyjnie-zauważył z uśmiechem Huaas, jednocześnie wyjmując z szafki karafkę ze złocistym trunkiem i wlewając jej zawartość do dwóch szklanek. Po czym jedną z nich podał Koversowi, a drugą zostawił dla siebie.
-Mam coś dla ciebie-po chwili ciszy dodał Kall-raport techników o stanie twojego okrętu-sprecyzował mężczyzna i podał staruszkowi datapad z informacjami o „Zwiastunie pogromu”. Ten nie był zbyt optymistyczny i Sarhin szybko zauważył, że nie stać go będzie na pełną naprawę.
-Zaznacz co chcesz naprawić, a potem wciśnij „wyślij”-właściciel stoczni wprowadził Koversa w meandry techniki.
Były admirał szybko dokonał niezbędnych obliczeń i rozważań, a potem zabrał się za zaznaczanie elementów do naprawy. Absolutnym musem była dla niego naprawa silnika i dział. Po zaznaczeniu tych opcji na dole widniała cyfra ukazująca sumę kosztów napraw. Jak na razie wynosiła ona 23 500 kredytów. Sarhin dołożył jeszcze naprawę  8 procent powierzchni pancerza, który był najbardziej uszkodzony. Cena wzrosła do 51 500 kredytów, a ta suma już przekraczała zasoby finansowe Koversa. Dlatego odchaczył naprawę dwóch lekko uszkodzonych działek laserowych, co zmniejszyło cenę do 48 500 kredytów. Ta kwota była już akceptowalna. Staruszek nacisnął przycisk „wyślij” a potem zaangażował się w rozmowę z Huassem.

Moc - 2016-03-20 13:33:24

Polecenie napraw zostało wysłane i technicy wiedzieli już za co mają się zabrać. Nim jednak przystąpią do pracy minie jakaś godzina. Konieczne było unieruchomienie okrętu, podstawienie odpowiednich platform dla pracowników, przygotowanie sprzętu i części do naprawy, ustalenie harmonogramu prac itp. Był to pierwszy etap ich działania. W drugim etapie zajmą się demontażem zniszczonego opancerzenia oraz odsłonięciem uszkodzonych elementów silnika i działek. Zajmie to w sumie 16 godzin. Najbardziej kłopotliwy do wymiany był pancerz, gdyż jego płyty były zespolone razem i przymocowane na stałe. Uszkodzone obszary trzeba było wyciąć, mocowania naprawić i wzmocnić, zaś obszary gdzie płyty były wciąż wytrzymałe należało wyczyścić i zakonserwować.
Działka były najmniej kłopotliwe do naprawy, dwie godziny i z głowy. Na silnik trzeba było poświęcić dwanaście godzin i przywrócono go do pełnej sprawności.
Montaż nowego opancerzenia i jego testy zajmą kolejne dwadzieścia cztery godziny. W sumie naprawa kanonierki zajmie 30 godzin, plus dodatkowe dwie na przygotowanie stanowiska a potem jego uprzątniecie. Czyli 32 godziny.

Cater - 2016-03-20 17:25:13

Cater siedział w kantynie popijając już trzecie koreliańskie ale. Nie spieszył się bo i zajęcia żadnego nie miał. Jedynie wydatki. Paliwo i jedzenie kosztowało, tak samo jak miejsce na lądowisku.

Prześwietlony od stóp do głowy, cała historia życia, setki bezsensownych pytań i brutalne zatrzymanie było widać tutaj normą. Długo musiał się tłumaczyć i przekonywać, że nie jest nikogo wtyką, szpiegiem lub innej maści szpiclem. Co prawda jego słowa, dość mocno nieaktualne, po sprawdzeniu, nie były fałszem. Widocznie argument, że przez tyle lat nie było podejrzanych ruchów i zdrady w ekipach techników ułagodziły władze stacji. Dwóch jego kumpli dało mu cynk o tym intratnym miejscu pracy, próbowali go tu ściągnąć, ale odmówił. Ciekawe co się z nimi stało, że są martwi. Musiało minąć kilka ładnych lat, by dojrzał do tej decyzji. Dobrzy mechanicy byli w cenie, a techników niemal wszędzie przyjmowano z pocałowaniem ręki. Tutaj musiał pokazać co potrafi, ale nie miał ku temu okazji. Perspektywa nie była za ciekawa.

Frachtowiec YV-330 zatrząsł się pochwycony w promień ściągający stacji. W stronę niebieskoskórego z hangarów wyleciał komitet powitalny w postaci korwety celnej i kilku myśliwców w celu dokonania przeszukania i ewentualnego abordażu.

Statek wyłonił się z nadprzestrzeni na obrzeżach systemu Varl. Za iluminatorem, jak jasny punkt, świeciła zwarta konstrukcja stoczni kosmicznej, otoczona przez kilka stacji kosmicznych. Było czymś dziwnym widok tak nielicznych statków opuszczających lub przylatujących do tej wielkości obiektu.  Niemal od razu stacja wywoływała "Grot" w celu nawiązania holopołączenia.
- Cel podróży. ~~~ Odezwał się beznamiętny głos Toydorianina, nie zdradzał żadnych emocji.
- Cater Fitak. Praca. Jestem technikiem. ~~~ Poddenerwowany, wychrypiał swoje imię do interkomu. Słyszał kiedyś o tym miejscu w przestrzeni kosmicznej. Widocznie pierwsza odpowiedź niezbyt zadowoliła rozmówcę.
- Z polecenia? ~~~~ Znów ten sam ton głosu, z tą różnicą, że istota powiedziała kilka słów, spoglądając w bok.
- Bluth Brest. ~~~Po dłuższej chwili padło tylko jedno słowo, znaczące mniej więcej tyle co wyrok. - Trup. ~~~~ wizerunek zamachał ręką, jakby w stronę Durosa.
Nim ten zdążył dokończyć ruch, rzucił desperacko. Cater wyrecytował. - Prat Ewis.
Niepewna sytuacja się utrzymywała, nastała przeciągająca się w nieskończoność procedura sprawdzenia kolejnego delikwenta. - Też trup. ~~~ Przerwano połączenie.

Wreszcie mając w posiadaniu własny statek, postanowił wziąć bezpłatny urlop na czas nieokreślony. Załatwił wszystkie formalności i skierował się zebrać niezbędne rzeczy.
Długo rozważał co ma zrobić. Potrzebował szybko gotówki, aby zająć się modyfikacją. Przypomniała mu się pewna propozycja sprzed lat. Mając koordynaty zapisane w pamięci droida, nakupił prowiantu, uzupełnił zapas paliwa, sprawdził przed odlotem wszystkie systemy i odpalił silniki.

Sarhin Kovers - 2016-03-21 18:51:55

Rozmowa z Huaasem trochę się przeciągnęła, jednak Sarhin w jej trakcie wypił tylko dwie szklanki koreliańskiej whisky, więc nie był nawet w małym stopniu pijany, co mu odpowiadało. Alkohol lubił tylko ze względu na smak, a efekt „jazdy” w ogóle go nie kręcił. Co innego Kall, który po paru szklankach whisky wypił jeszcze trochę mocnej wódki i podchmielony, w bardzo dobrym humorze pożegnał się z Koversem i udał się na spoczynek.
Staruszek został sam, a że nie czuł się na tyle senny, aby pójść w ślady przyjaciela, postanowił zahaczyć o kantynę „Symfonia smaków”. Nazwa mogłaby nasuwać obraz jakiejś restauracji, lecz byłyby to mylne wrażenie. Tak naprawdę „Symfonia” to kantyna w której nie serwuje się posiłków, ale... napoje. Od alkoholi, przez szejki i napary ziołowe, po kawę i kakao. A to wszystko przy akompaniamencie zespołu muzycznego bithów, wraz z uroczą solistką z rasy twi'lek.
Sarhin od razu po przekroczeniu progu kantyny został wręcz przytłoczony przez ilość i natężenie aromatów. Wyczuł miły i łagodny aromat kawy z nasion z Naboo, lekko drażniący gardło zapach ziołowej herbatki z Endora, oraz multum innych woni, w tym także alkoholu.
Usiadł do wolnego stolika, nieco z boku, lecz zaraz został dostrzeżony przez siedzącą grupkę istot.
-Sarhin, kolegów nie poznajesz?-głośny, znajomy głos zwrócił uwagę Koversa, a gdy staruszek dojrzał twarz wołającego z szerokim uśmiechem na ustach dosiadł się do gromadki.
Rozmowa zaczęła się od wymienienia najnowszych informacji o własnych poczynaniach, ale potem zeszła na tematy związane z panoszeniem się Imperium na Zewnętrznych Rubieżach.
-...I mówisz, że nowe okręty wysłali?-spokojny głos Sarhina zabrzmiał nieco głośniej.
-Ulepszone VSD, jakieś krążowniki z działkami laserowymi, coś na T-rozemocjonował się pomarańczowo skóry twi'lek.
-Tartany-dokończył Kovers, a po chwili nieco zachmurzonym tonem dodał-miałem z nimi ostatnio przeprawę.
Rozmowa toczyła się dalej, a nikt z zagadanej grupki nie zwracał uwagi na siedzącego przy sąsiednik stoliku i niewątpliwie przysłuchującego durosa, sączącego koreliańskie ale.

Cater - 2016-03-22 08:29:44

Rozejrzał się leniwie po wnętrzu Symfonii. Zlepki istot różnych ras, mniejsze i większe skupiska istot siedzących przy stolikach były w tym miejscu normalnością. Nic szczególnego się nie działo, do momentu przybycia ,a późniejszego złączenia się człowieka z większą grupką. Rozmowy przy trunkach tworzyły swoisty gwar, zmieszane opary różnych napitków tworzyły specyficzny zapach, którego nie dało się pomylić z innym, niż temu podobne miejsce. Istoty o wyczulonym zmyśle powonienia mogły bez trudu wyłapywać co szlachetniejsze wonie. Alkohole z Korelii miały swój charakter, a każdy przebywający tam osobnik dłużej niż kilka godzin, musiał spróbować osławionej whisky lub ale.
Cater ujrzał dno w swoim pokalu, miał już wstać po coś innego, ale jego słuch przykuła ciekawa dysputa przy stoliku obok. Obrócił się uchem w tę stronę. Słowa wyławiał znacznie łatwiej z panującego gwaru. Ten stary mógł znać się na okrętach znacznie bardziej niż pozostali. - pomyślał Duros. Nowinki jakich się dowiedział, mogły przysłużyć się jego sprawie. Wstał powoli od stolika, ruszył w stronę baru. Jego buty uderzały o podłoże, zostawiając charakterystyczny stukot, ale kto by usłyszał ten dźwięk jakby odrywanych przyssawek ośmiornicy. Ciszę skutecznie zagłuszała kapela Bithów - grając niezłego jizza. Tak samo było z jego ubiorem - ot co, kolejny niebieski mechanik jakich pełno na tej stacji. Zamówił dwa kielichy słynnej Rezerwy Whyrena. Postanowił zaryzykować i postawić staruchowi kielicha na przełamanie lodów. Napomknął coś o imperialnych.
Raźnym krokiem podszedł do wielkiego stolika, obszedł siedzących z tyłu. Nikt nie zwrócił na niego uwagi, prócz zaawansowanego wiekowo człowieka. Stary, ale nadal czujny. Wiedział, że Cater okupował stolik obok, ale teraz znalazł się po drugiej stronie ich miejsca. Czując wzrok na sobie przyspieszył kroku. Miał tu godziwie i szybko zarobić, bez zbędnych pytań. Pierwsza i może jedyna okazja jaka się nadarzy. Kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje.
- Przypadkiem usłyszałem, że miałeś do czynienia z imperialnymi kapitanie. Mógłbym Ci się przydać. - postawił jeden z kieliszków przed człekiem.
Wolną rękę oparł na wystającym hydrokluczu, w drugiej trzymając szkło. To było niezbyt mądre posunięcie. Cała grupka przerwała rozmowę. Cisza jaka zapanowała dookoła udzieliła się też przy stolikach obok. Jedynie te szarpidruty Bithów i krzyki Twi'lekanki...

Sarhin Kovers - 2016-03-22 17:42:43

Sarhin dostrzegł ruchy durosa, który wpierw wstał i udał się w stronę baru, a niedługo potem wracał z dwoma szklankami jakiegoś napoju. Jednocześnie nie dał tego po sobie poznać i dalej rozmawiał ze znajomymi.
-...Moja "Księżniczka" mocno oberwała, bo akurat gdy ewakuowałem się z  jednej planety po zawarciu lukratywnej transakcji-każdy z towarzystwa lekko się uśmiechnął, bo dobrze wiedzieli jakież to interesy prowadził kalamarianin-to wyszły te ich kupy złomu. Na szczęście moja krypa dała sobie radę, a hipernapęd zadziałał. Niestety dla Imperialców jedna salwa z poczwórnego turbolasera to nic wielkiego. Ale dla mojej "Księżniczki" skończyło się to uszkodzeniem pancerza, dziurą w kadłubie i wywianiem mi dwóch techników-smutno dokończył obcy, a potem przechylił kubek z szejkiem z niebieskiego mleka.
-A gdyby się tak zebrać i zaatakować Imperium?-z entuzjazmem zapytał twi'lek.
-Kil'sen'rmy, już to przerabialiśmy-nieco zagniewanym tonem odparł fioletowy Aleena-chcesz porywać się na VSD z frachtowcami?
-Na VSD to nie
-szybko sprostował obcy z Ryloth. Jego lekku lekko zadrżały, mimo że nie mógł ich poruszyć żaden podmuch wiatru-ale takiego Nebulona...przecież to nie jest niemożliwe!-dodał, widząc zrezygnowane twarze innych. Tylko twarz Koversa nie wyrażała żadnych emocji, nie licząc drapieżnego błysku w jego błękitnych oczach.
-Nebulona może i tak-odezwał się w końcu staruszek, który z całego towarzystwa miał największe doświadczenie-lecz nie zapominaj o dwóch eskadrach myśliwców na jego pokładach, zaawansowanym wyposażeniu technologicznym, uzbrojeniu i fakcie, że bardzo szybko mogą wezwać wsparcie-wyjaśnił bezbarwnym tonem, a twi'lek od razu oklapł, jakby ktoś wypuścił z niego powietrze.
-Ale nie zapominajmy, że każdy okręt ma słaby punkt-dodał Sarhin, a na te słowa każdy z grupki z zaciekawieniem spojrzał się na byłego admirała. Także zbliżający się z dwoma Rezerwami Whyrena Cater mógł wyraźnie usłyszeć słowa staruszka.
-Nebulony zostały zaprojektowane na koniec wojen klonów. Jako admirał floty mogłem brać udział w dyskusjach na najwyższym szczeblu dowództwa, gdzie były rozważane projekty nowych okrętów. Dlatego też pamiętam, jak istniały obawy o niewystarczająco silnej konstrukcji, która była najsłabsza w środku kadłuba. Zmasowany ostrzał w to miejsce, mógłby doprowadzić do pęknięcia Nebulona na pół-zakończył wykład Kovers, po czym spojrzał po twarzach zebranych. Już miał kontynuować, gdy nieoczekiwanie wtrącił się duros, który postawił mu kieliszek z napitkiem i zwrócił się bezpośrednio do niego. Cała grupka wpadła w osłupienie, z którego najszybciej wyszedł Aleena.
-Nie wiesz do kogo się zwracasz?!-warknął, lecz staruszek powstrzymał kolegę gestem.
-Przydać?-Sarhin zadał to pytanie jakby do siebie, aby po chwili zwrócić się już do durosa-własny statek masz? Strzelać umiesz? A pilotować lekkie frachtowce?

Cater - 2016-03-23 17:38:31

Omawiana Fregata była dzieckiem Kuat Drive Yards. Owszem, miała ona dość słaby pancerz, jak na jednostkę tej wielkości. Odpowiednio silny i skonsolidowany ostrzał w "łącznik" dziobu i rufy mógł spowodować rozpad okrętu na dwie części. Trzeba najpierw przebić tarczę, a co może stanowić nie lada problem.

Część tyrady, poparta doświadczeniem, powoli dobiegała końca, a następna nie zdążyła się zacząć, bo przerwał ją nieproszony gość. Aleen warknął pierwszy, jakby mógł - to by odgryzł niebieską głowę. Powstrzymał go starzec, widocznie miał największy autorytet w całej grupie siedzącej przy stoliku.
No właśnie, nie wiedział z kim ma do czynienia. Trzy proste, a zarazem kluczowe pytania. Analityczne i szybkie myślenie, poparte lakoniczną wypowiedzią mogło świadczyć o wojskowych korzeniach podstarzałej dżentelistoty. Dziś usłyszał dwa ważne pytania i wiedział, że nie ma miejsca na żarty, tak jak tu i teraz. Liczą się tylko fakty. Zawahał się i po chwili odezwał.
- Doleciałem tu swoim frachtowcem. Łowcą nagród nie jestem, ale umiem strzelać z tego i tego. - wskazał ręką na blaster, a późnej na hydroklucz. - Chociaż posługiwanie się tym drugim idzie mi znacznie lepiej. - Dodał z nieco większym entuzjazmem.
- Propo Nebulona, to trzeba pierw przebić osłony. A wcześniej uniknąć wykrycia przez skanery. Mają wręcz imponujący zasięg. Jeśliby poszło coś nie tak, to wytropią i wyłapią was jak pchły na tyłku banthy. Zresztą nie ważne. Co tam wie zwykły mechanik - na pewno to, że nie chce skończyć w trumnie lub na kopalni. - Rzucił na koniec aluzję o kopalni błyszczostymu na Kessel'u.

Sarhin Kovers - 2016-03-23 17:54:18

Staruszek przymknął oczy słuchając durosa, aby po chwili je otworzyć i przyjrzeć się uważniej nieznajomemu. Duros był wysoki i barczysty, a do tego, przynajmniej według własnego mniemania, umiał strzelać. Pilotaż też zapewne nie był mu obcy, bo jak ktoś ma swój frachtowiec, to musi znać przynajmniej podstawy jego pilotażu. Nawet Kovers mógłby, co prawda miernie, pokierować swoją kanonierką. Widoku dopełniał jaskrawo czerwony uniform, który niewątpliwie przykuwał wzrok.
Sarhin z kamienną twarzą wysłuchał porad na temat potencjalnego ataku na Nebulona, lecz reszta towarzystwa spoglądało nieco gniewnym wzrokiem i jedynie spokój staruszka powstrzymywał ich o jakieś ciętej riposty.
-Jak na razie to zamierzamy atakować Nebulona-zaczął zimnym tonem Kovers-ale w przyszłości. Kto wie?-Ostatnie pytanie rzucił bardziej w stronę przyjaciół.
-Jeśli ktoś walczy z wystawioną na wabia, opancerzoną i uzbrojoną w rakiety jednostką, to odczyty ze skanerów to mały pikuś w porównaniu do głównego zagrożenia-niebieskie tęczówki Sarhina skupiły się na twarzy Catera-Głównym problemem jest to, że Nebulony to fregaty. A więc atak myśliwcami szturmowymi nie wchodzi w grę-wyjaśnił durosowi swój punkt widzenia, podparty kilkudziesięcioletnim doświadczeniem.
Towarzysze przy stoliku z uznaniem pokiwali głowami, wymieniając się spojrzeniami między sobą. A Kovers czekał na reakcję nieznajomego. Od tej reakcji mogła zależeć szansa na pracę Catera.

Cater - 2016-03-23 18:54:04

Wolał nie wspominać, ani powiedzieć, jakim statkiem dysponuje i to mu się udało.  Wolał zataić jakie pieniądze włożył w "Grot". Nie był pewien, czy osobnicy przy stoliku wiedzą, co to jest honor. Nie znał praw jakie rządzą tym miejscem, ale pewnikiem było jedno. Umiesz liczyć - licz na siebie. Ich było sporo, on jeden. Łatwy kąsek, wystawiony na wabia. Na cywilizowane standardy można by go uznać za majętnego. Troszkę.

- Jest kilka zagrożeń. - wydawać by się mogło, że jego usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu.
- Myślę, że najgroźniejszym z nich jest załoga. Załóżmy, że unieszkodliwisz okręt, jego myśliwce, ale w jego wnętrzu dalej znajduje się kilkaset osób. W tym pewnie kilka dziesiątek szturmowców. Znając wartości imperium i ich ten śmieszny honor, na jaki się powołują - tanio skóry nie sprzedadzą. - Na chwilę przerwał by nabrać powietrza w płuca.
- Kolejne, mniej ważne są zagrożenia takie jak: myśliwce i inne jednostki wsparcia, obezwładnienie Fregaty na tyle, żeby była zdolna do lotu, ale nie mogła się odgryźć np. używając dział jonowych, miejsce i czas zastawionej pułapki, możliwość nadlatujących posiłków. Na wszystko potrzebny jest czas. Właściwie to jego brak, aby sprawić żeby statek zniknął i nie nadawał wystarczająco długo, by się nim zająć. - Nie był taktykiem wojskowym. Jeden z czynników był kluczowy, to pewne. Może to, że prócz małej armii, trzeba mieć załogę zdolną poprowadzić tego 300 metrowego, stalowego potwora. O tym jednak pomyślał za późno. Cisza wydawała się za długa by dopowiedzieć to zdanie. Spojrzał ukradkiem na niecierpliwiących się już podopiecznych owego "wodza".

Sarhin Kovers - 2016-03-24 14:31:01

I tutaj Cater się mylił, bo "Forgotten" było miejscem, gdzie złodzieje woleli się nie pokazywać. Kradzież na terenie stacji była w najlepszym przypadku dla winnego, kończona dotkliwą karą (bieganie bez ubrania po całej stacji, aby dostać się do kapsuły ratunkowej było prawdziwą hańbą), a w najgorszym- spacerem bez skafandra próżniowego w kosmosie. Dlatego na "Zapomnianej" próby kradzieży się tak rzadkie, jak obfity deszcz na Tatooine. Podobnie się ma sprawa wyłudzeń, czy zastraszeń.
-jak na razie to mówiliśmy o chęci zniszczenia Nebulona. Gdybyśmy mieli zamiar go przejąć, to są też takie zagrywki jak kamuflaż, czy podstęp. Ale bez obrazy panie...-Sarhin zrobił dłuższą przerwę, dając nieznajomemu czas aby się przedstawił. Po odpowiedzi durosa staruszek kontynuował- akurat te taktyki są zbyt ważne, abym mógł je panu wyjawić. Zresztą. Aby zawinąć się fregatą nie trzeba od razu wybić całą jej załogę. Wystarczy przebić się do mostka i skoczyć w nadprzestrzeń. W nadprzestrzeni nie można się skomunikować z innymi, choćbyś miał ogromny, czy zaawansowany nadajnik. A to dałoby czas na zneutralizowanie oponentów.
Kovers musiał przyznać, że nieznajomy zna się na rzeczy, lecz bardziej obawiał się skąd może on wiedzieć tyle informacji. Takie dane nie były ogólnie dostępne, a więc skąd duros może je znać?

Cater - 2016-03-24 15:51:33

- Cater, szefie. - wkomponował swoje imię prawie idealnie w wypowiedź staruszka.
-Przyznaję, tu masz rację. I dlatego jestem zwykłym mechanikiem, a nie wojskowym Panie... Kapitanie. - pokiwał z szacunkiem i uznaniem głową, uznając wyższość bardziej doświadczonej osoby. Uznał, że tytuł kapitana mu się istotnie należy, chociażby człek miał nie mieć statku lub być "w stanie spoczynku".
- Pomyślałem o przejęciu zamiast o zniszczeniu, niemal z automatu . Takie zboczenie zawodowe. - Zaśmiał się cicho. - Łatwiej i szybciej coś naprawić, wymienić, niż budować na wraku.
Przystawił szkło do ust, przechylił i niemal połknął ciecz. Ogień powoli pełzał po jego gardle w dół, aż do żołądka. Powoli zaczął się asekuracyjnie cofać. Chyba nie poszło mu za dobrze.

Sarhin Kovers - 2016-03-25 15:41:16

Sarhin spokojnie wysłuchał durosa, po czym ze zdziwieniem zauważył, że ten się wycofuje. Było to dosyć podejrzane, zwłaszcza, iż już wcześniej Cater zaniepokoił Koversa znajomością słabego punktu Nebulona. Ale staruszek postanowił zaryzykować.
-Za jakieś trzydzieści godzin wyruszam ze swoim statkiem na Nar Shaddaa, aby eskortować jakiś transport. Jeśli chcesz, możesz lecieć ze mną. Wynagrodzenie będzie zapewne spore-dodał Sarhin, uważnie przyglądając się durosowi. Sam nie zdradzał najmniejszych emocji, a jego kamienna twarz, wyglądała niczym posąg z marmuru.

Cater - 2016-03-25 17:19:01

Pokiwał głową, potakując. Uśmiechnął się na tyle szeroko, na ile pozwalały mu wąskie usta.
- Dobrze, zabiorę się z wami. Spodziewajcie się mojego YV-330. - poczuł lekką dumę mówiąc o swojej własności.
- Jeśli plany ulegną zmianie, wywołajcie mnie przez komunikator. Muszę przygotować Grot do lotu. - wyrecytował z pamięci numer urządzenia jednemu z kompanów Kapitana. Na pożegnanie chciał zasalutować, ale szybko cofnął rękę. Nie salutuje się do "pustej" lub "gołej" głowy - jak to mawiają żołdacy.
Wycofał się powoli, odniósł szkło na blat. Zagadnął ludzką barmankę o długich blond włosach i długich nogach o złomowisko lub miejsce, gdzie zakupi trochę broni do swojego statku. Swe kroki skierował ku wyjściu, a później do "szrotu". Różne rzeczy tam "gonią" zdesperowani podróżni. Coś o tym wiedział. Drugą rozważaną opcją był "demobil" o ile takowy znajdzie.

Postanowił zaskoczyć starucha domontowując nieco uzbrojenia. Jak mu się poszczęści, to znajdzie sobie mechanicznego pomocnika do obsługi dodatkowej broni.

Moc - 2016-03-26 12:50:08

Na stacjach tej wielkości bez problemu można było odnaleźć kilka sklepów z bronią, wszystko zależało od tego, co chciało się kupić. Sklepy z bronią osobistą znajdowały się przeważnie w głębi stacji, w pobliżu posterunków służb ochrony, tak na wszelki wypadek, zaś te które oferowały uzbrojenie dla pojazdów kosmicznych ulokowane były w pobliżu stoczni.
Cater miał do wyboru cztery miejsca. Pierwszy sklep - "Wojak", należał do pewnego obrotnego nemoidianina, który zaopatrywał się w uzbrojenie średniej półki pochodzące z pół legalnego obrotu. Jego towary można było zakupić w każdym tego typu sklepie po okazaniu stosownych zezwoleń (regulacje Imperium i Sojuszu pozwalały cywilom na instalowanie jedynie  działek jonowych i laserowych). Oczywiście u niego pozwoleń nie trzeba było okazywać, jednak ceny były wyższe niż w legalnych punktach.
Drugi sklep - Turbolaser" należał do grupki ugnaughtów, którzy handlowali sprzętem używanym, wymontowanym ze zezłomowanych okrętów i statków. Ich towar w najlepszym wypadku pochodził z drugiej ręki (choć naprawiony) i opierał się na tym co akurat było pod ręką. Zaletą takiego rozwiązania była stosunkowo niska cena, przy pewnym ryzyku awaryjności.
Trzeci sklep nosił prostą nazwę - "Pustka". Zarządzany był przez grupę przemytników i handlarzy bronią. Posiadali wiele podobnych placówek w Przestrzeni Huttów i oferowali sprzęt z najwyższej półki, najczęściej wojskowy, pochodzący z nielegalnego źródła. Ich ceny odstraszały jednak niemal każdego, gdyż za oferowany przez nich towar trzeba było na prawdę słono zapłacić. Otrzymywało się jednak w zamian uzbrojenie, które fabrycznie instalowano na najpotężniejszych okrętach wojennych w galaktyce.
Ostatnim sklepem był popularny "Tanioch", prowadzony przez wychudłego rodianina, który w swej kolekcji posiadał najprostszy i najtańszy do uzyskania sprzęt. Oferowane przez niego produkty nie wywoływały tego efektu "wow", ale miały jedną zaletę - był to sprzęt nowy, choć tani, pochodzący od pomniejszych producentów.

Cater - 2016-03-29 12:15:37

Jego skromny budżet, pomniejszony o koszt trunków, które wypił i postawił oraz skromny tip dla kobiety - musiał mu wystarczyć. Korzystając ze standardowego środka komunikacji na tego typu obiektach, jakim był system turbowind, najkrótszą i najszybszą drogą dostał się do "Taniocha". Wybrał ten sklep, ponieważ cenił w broni jej wręcz "śmiertelną" niezawodność, czego nie można było powiedzieć o wyposażeniu z drugiej ręki. Owszem, skusiłby się na ofertę Ugnaughtów, gdyby sam naprawił owy sprzęt lub dokonał obszernej inspekcji, na co niezbyt miał czas. 30 godzin mogło nie wystarczyć na sprawdzenie, transport i montaż. Na dodatkowe uzbrojenie, o jakie mu chodziło, nie miał pozwolenia, więc oferta "Wojaka" też nie wchodziła raczej w grę. Proponowane dobra przez  handlarzy, z akcentem na "mocno niezależnych", miałyby łączny koszt przekraczający możliwości Catera.

Podczas drogi trwającej kilka minut sporządził w pamięci krótką listę sprzętu o jaki zapyta. Działko laserowe, działo jonowe, może jakiś blaster automatyczny przeciw myśliwcom no i ewentualnie wyrzutnie rakiet, choć wątpił by na nią go było stać.
Wyszedł z turbowindy i raźnym krokiem ruszył w kierunku szyldu "Taniocha". Liczył, że przedstawiona mu oferta będzie zadowalająca i wybierze coś sensownego. Zdarzało się tak, że mniejsi producenci oferowali te same lub lepsze standardy lecz po nierzadko znacznie niższej cenie.

Moc - 2016-03-29 13:18:49

Sklep z uzbrojeniem dla statków "Tanioch" znajdował się w sektorze stricto przemysłowym, gdzie dokonywano wszelkich napraw i modyfikacji. Sklep rodianina nie wyróżniał się niczym szczególnym, ot zwykły namalowany napis nad głównym wejściem (holoreklamy były drogie), w witrynach stały modele różnych broni, do tego różne ogłoszenia informujące o promocji.
Wnętrze również wyglądało tak... zwyczajnie. Było to jedno wielkie pomieszczenie, pozastawiane demonstracyjnymi modelami poszczególnych rodzajów uzbrojenia. Każdy mógł sobie podejść, obejrzeć, poczytać o danym produkcie i zapoznać się z ceną. W rogu sklepu stał kontuar za którym przesiadywał wysoki i wychudły rodianin o dosyć znudzonej minie. Często grywał sobie w pazaaka na ladzie, obserwując niezdecydowanych klientów. Gdy ktoś go wołał to podchodził, doradzał, wyjaśniał. Zamówienia na sprzęt składało się u niego i potem w zależności od dostępności w magazynie można było odebrać towar do godziny lub maksymalnie do trzech dni.
W "Taniochu" dostępne były liczne działka auto-blasterowe po 1 000 cr, lekkie działka blasterowe po 2 600 cr za sztukę i ciężkie, po 3 500 cr.
Z działek jonowych dostępne były lekkie i średnie. Te pierwsze nie wymagały licencji i kosztowały 4 400 cr za sztukę, średnie to już był koszt wysokości 9 000 cr.
Działka laserowe również były dostępne w dwóch rodzajach, najtańsze lekkie kosztowało 6 600 cr zaś średnie to wydatek aż 12 000 cr. O wyrzutni rakiet nie ma już co marzyć, bo by je zainstalować potrzebne było specjalne upoważnienie (za jego brak groziło więzienie na planetach Sojuszu i Imperium) a koszt urządzenia  do poszczególnych rodzajów maszyn to od 15 000 cr w przypadku myśliwców po 26 000 w przypadku frachtowców. Wyrzutni dla większych jednostek w sklepie nie było.

Cater - 2016-03-29 18:49:14

Podchodząc bliżej ujrzał w witrynie sklepowej to, po co tu przyszedł. Zatrzymał się, przeskanował wypukłymi oczami wyeksponowany towar. Jego wzrok skutecznie ściągnęła oferta promocyjna. Przestudiował jej zawartość i przekroczył próg. W dużej sali odnalazł niemalże raj. Wszystko czego potrzebował stało przed nim. Wystarczyło się przejść i rozejrzeć. Szczególnym zainteresowaniem obdarzył ciężkie działka blasterowe. Mijając kolejne modele czasem siadał na fotelu strzelca, przy kolejnych sprawdzał jak działają układy celownicze, a niektóre mijał bez zainteresowania. Nie omieszkał omieść wzrokiem broni laserowej. Miał jedno działko zamontowane na frachtowcu, ale uznał, że warto być na bieżąco. Spacerowym krokiem obszedł całą sekcję, po drodze mijając wyrzutnie rakiet. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jaki jest biedny. Marne 5 patoli, a na dozbrojenie swojego Grotu potrzebował kilkakrotnie więcej. Wyrzutnie rakiet odłoży na później. Ciekawym miejscem okazała się cześć pomieszczenia z bronią jonową. Porównywał kilka modeli rozważając zakup jednego z nich. Nazwy pomniejszych producentów wyposażenia nie mówiły mu za wiele. Kilka znał ze słyszenia, o innych wspominały holoartykuły branżowe. W praktyce okaże się, czy opinia CEC o innych, nie sprawdzonych producentach czegokolwiek okaże się prawdą. Opinia ta mówiła, że są to amatorzy i partacze. Co jakiś czas czuł na plecach wzrok sprzedawcy i pewnie właściciela sklepu.

Mając już wybrane modele, wreszcie podszedł do znudzonego, zielonoskórego Rodianina. Rozpoznał grę rozłożoną na ladzie.
- Kupię to lekkie działko jonowe będące w promocji oraz ten autoblaster za tysiąc. - wskazał dłonią kolejno na wspomnianą broń.
Miał ograniczone środki, czasu tylko 30 godzin, ale o tym nie wspomniał obcemu. W razie czego będzie się ostro targował. Dopuszcza inne modeke niż wybrał, byle tylko dopiąć transakcje do końca. Jest gotowy pójść gdzie indziej jakby poniósł porażkę.

Moc - 2016-03-30 12:41:43

Stojący za sklepową ladą rodianin najpierw grzecznie przywitał się z nowym klientem, a potem skupił się na ekranikach holomonitorów. Na pierwszy z nich miał obraz z poukrywanych po całym sklepie kamerek, na drugim obserwował transmisję z wyścigów pod-racerów. Postawił sporą sumkę w zakładzie i teraz miał nadzieję na wygraną. Kątem oka zerkał też co chwilę na nowego klienta, który najwyraźniej szukał czegoś dla siebie. W końcu durosianin podszedł do lady by złożyć zamówienie.
- Witam pana... lekkie działko jonowe plus auto-blaster to będzie razem pięć tysięcy czterysta... ale mamy dzisiaj promocję, więc razem pięć sto.
Właściciel sklepu wbił cenę na kasie i gotowy był do wystawienia paragonu lub faktury, zależy co jego klient chciał otrzymać.

Cater - 2016-03-30 14:16:07

- Yygh - zająkał się głupio, tracąc rezon. Nie o taką promocję mu chodziło albo nie o to działko.
- Aa... widocznie zaszło małe nieporozumienie, które mam nadzieję zaraz wyjaśnimy. - odetchnął głęboko, nabrał powietrza w płuca i kontynuował.
- Sprawa wygląda tak. Mam 30 godzin i 4900 kredytów. Potrzebuję zamontować jakąś jonówkę i autoblaster. - celowo zrobił pauze, by wznowić po chwili. - A szanowny pan specjalista mi okaże troszkę łaski i pomoże wybrać z dostępnych modeli. - zastosował taktykę: twardo, ale na litość.
- A i bym zapomniał. Jest możliwość wynajęcia sań repulsorowych albo innego środka transportu do przewiezienia na lądowisko zakuoionego towaru?

Moc - 2016-03-30 18:51:47

- Ahh...
Jęknął rodianin, bo właśnie zorientował się z jakim rodzajem klienta ma do czynienia. Powszechnie w myślach nazywał ich żebrakami. Pojawia się taki o to gościu w sklepie, skuszony ogłoszeniami i promocjami, że tani, szaleje z kupnem a potem się okazuje, że brak kasy. I jazda do targowania - "panie, poratuj, ja biedny człowiek!". A on co miał powiedzieć? Wystarczy że dziennie na każdym sprzęcie odpuściłby 100 cr. Przy obecnym ruchu sprzedawał do 3 produktów. To dziennie byłby w plecy 300 cr. Pomnożyć to przez liczbę dni w roku to wychodzi na to, że byłby w plecy ponad 100 000. A wydawałoby się, że to "tylko"  100 cr.
- Przykro mi, nie mam nic tańszego, sam pan rozumie, ja też muszę jakoś zarobić. To co jest wystawione to wszystko co mam. Chyba że...
Przypomniało mu się o czymś. Sprawdził szybko w komputerze dwie rzeczy po czym zaproponował.
- Mam jedno uszkodzone w transporcie działko. Działa, ale kilka mocowań jest naderwanych. Próbuję je wymienić u producenta, ale się opieprzaja. Mogę dać sporą zniżkę na nie, to i na wynajęcie sań starczy
A czy zdąży w 30 h? To już sprawa durosa. Montażu sprzętu nie oferowali, z tym to już do mechanika jakiegoś.

Cater - 2016-03-30 19:25:51

Po części rozumiał wychudłego jegomościa o podłużnej twarzy, gdyż sam był stawiamy w podobnej sytuacji. Wydawanie kredytów zawsze bolało. Najbardziej natomiast, gdy w grę wchodziły duże sumy.
Skoro nie miał, bądź nie chciał mieć dla niego kontroferty to poszuka gdzie indziej. Już miał odejść rozzłoszczony od lady, ale Rodianin nie wyczerpał do końca jego cierpliwości i sobie coś uświadomił. Czekał w napięciu, słuchając stukania palców w klawisze. Wysłuchawszy propozycji zawarcia transakcji odparł krótko i rzeczowo.
- Dobra. Biorę w ciemno. Pisz pan fakturę. - uśmiechnął się szelmowsko przy podawaniu niezbędnych danych. Papierologia trochę czasu zajęła, co nie było mu na rękę. Ważne, że doszło do kupna-sprzedaży.
Z naprawą nie powinno być problemu, tak jak i z montażem. Wycięcie wadliwych mocowań, zespawanie nowych, zabezpieczenie kawałkiem durastali. Zresztą nigdy nie wiadomo co wyjdzie po zajrzeniu w daną część. Bardziej zależało mu na autoblasterze. Zjonizowaną wiązką krzywdy nikomu nie zrobi, a bronią laserową już prędzej.

Moc - 2016-03-30 20:10:08

Auto-blaster był podstawową bronią montowaną w różnego rodzaju frachtowcach, najlepiej nadawał się do zwalczania wszelkiego rodzaju bandytów i złodziei atakujących drogą lądową. Zwalczanie większych zagrożeń, takich jak myśliwce było poniekąd nieco kłopotliwe. Lepiej opancerzone lub posiadające osłony jednostki bez problemu obronią się przed ostrzałem blasterowym. Do zwalczania pojazdów kosmicznych najlepiej nadawały się działka laserowe, ale na te w większości potrzebne było pozwolenia (nie licząc broni lekkiej).
Rodiański sprzedawca dopełnił wszystkich formalności, wypełnił fakturę, wydrukował ją i podał Caterowi. Następnie zaprowadził go do magazynu, gdzie załadował skrzynie z zakupionym przez durosa sprzętem na repulsorowe sanie. Nie trwało to długo, w ciągu kwadransa Cater miał już wszystko czego potrzebował i mógł przewieźć zakupione przez niego moduły do swojego frachtowca. Po przewiezieniu towaru powinien on oddać sanie rodianinowi, jeśli nie chciał się narazić na jakieś nieprzyjemne konsekwencje związane z oskarżeniem o kradzież.
Na pokładzie "Grotu" durosianin mógł się zająć przygotowaniem do modyfikacji swojego frachtowca. Niestety nie było to takie łatwe jak w przypadku sztandarowego produktu CEC czyli YT-1300. Miejsce do montażu uzbrojenia było, jednak trzeba było je najpierw do tego przystosować, co było dosyć kłopotliwe. Trzeba było zdemontować fragment zewnętrznego poszycia, przygotować miejsce do montażu, które domyślnie było zablokowane. Już ta przygotówka zajmie Caterowi kilka godzin, gdyż nie dysponował specjalistycznym sprzętem w postaci droidów konstrukcyjnych, które zwykle odwalały czarna robotę w profesjonalnych stoczniach. Sam montaż to kolejny problem, gdyż każde działko ważyło po kilkaset kilogramów i ponownie bez pomocy droida będzie problem. Można było rozmontować działko na części i po kolei dodawać poszczególne elementy, jednak było to bardzo czasochłonne. A to dopiero sam montaż! Następnie trzeba było podłączyć wszystko, a to wymagało ingerencję w systemy zasilania frachtowca. To kolejne godziny poświęcone na podłączenie nowego sprzętu i kalibrację. Samotnie Cater upora się z jednym działkiem w ciągu  24 h. Profesjonalny zakład uporałby się z tym w 4-5 h, ale oni mieli do dyspozycji większą załogę i droidy.

Cater - 2016-03-31 00:32:17

"Żeby zarobić - trzeba wydać." - Tak mawiał jego ojciec. Często ta stara zasada się sprawdzała i u Catera. Mógł zaoszczędzić na inwestycji całą sumkę, licząc na pojedyncze działko laserowe zamontowane fabrycznie na jego YV'ce. Dodatkowa broń blasterowa w tej wersji ma służyć wyłącznie jako straszak, a przy idealnych warunkach coś może ukuć - ale on w nie nie wierzył. Nie przy jego szczęściu i umiejętnościach. Słyszał nie raz przechwałki pilotów po barach i kantynach, że "co to nie ja..." . Gdy sie odkuje po tej wyprawie, to domontuje lub wymieni na najmocniejszy, dopuszczony do legalnego użytku bez papióru. Tak zrobi, a tymczasem:

Problem komunikacji na tak wielkim obiekcie wiszącym w przestrzeni kosmicznej został dobrze rozwiązany. Procz systemu turbowind ponoć istniała tutaj kolej magnetyczna przyspieszająca znacznie transport. Duros wolał jednak skorzystać z tradycyjnego i sprawdzonego środka transportu. Ciągnąc za sobą załadowany wózek, dotaszczył go przy minimalnym wysiłku do lądowiska, na którym pozostawił swóją "trumnę". Opuścił rampę, rozładował w ładowni, z pomocą swojej jednostki typu R3 zakupione wyposażenie. Oddał wypożyczone sanie niemal od razu po rozładunku - tak na wszelki wypadek. Nie wiedział na jak długo stał się jego właścicielem. Przebrał się w strój roboczy, poinstuował swojego mechanicznego pomocnika, czego będzie potrzebował i co ma przygotować.
Długo wahał się co ma zamontować. Wybrał jednak jonówkę. Uzupełni repertuar o broń czysto defensywno-obezwładniającą. Nie sparaliżuje za jednym strzałem celu, bo im większy, tym trzeba mocniejszej wiązki lub więcej trafień uzyskać. Demontaż płyty poszycia sam w sobie nie był, aż tak uciążliwy. Gorzej sprawa się miała ze zrobieniem miejsca wewnątrz jednostki i poprowadzenia przewodów. Przydałby mu się droid stricte stoczniowy z prawdziwego zdarzenia, a nie ta kupka elektroniki zwana potocznie "Aytoo". Niby nic, a coś tam odciąż i posłucha narzekań i przekleństw rzucanych przy robocie. Krótka przerwa na posiłek , uzupełnienienie płynów i znów ruszył na robotę.
Najbardziej niewdzięcznym zajęciem było rozmontowanie, przeniesienie i zamontowanie całego modułu, część po części od zera. Przydałby się chociaż jakiś podnośnik lub wysięgnik, na łańcuchu hak byłby dobry... Musiał poradzić sobie z tym co miał pod ręką, czyli narzędzia i siła własnych mięśni. Nie zapomniał naprawić uszkodzonych mocowań. Przytwierdził soludnie podstawę działka do  kadłuba. Kolejny posiłek , chwila oddechu i znów ciezka harówka, ale na swoim cacku. Podpięcie kabli zasilających, bezpieczników, transformatorów i elektroniki musiał wykonać z wielką starannością. Jeden zły "klik" i po odpaleniu działka, usmaży sam sobie obwody w najlepszym wypadku. Kazał sprawdzić po sobie astromechowi, co ten uczynił i zapiszczał radośnie, że wszystko gra. Rozprucie małej części "bebechów" Grotu wyjdzie na dobre jemu i całej jednostce. Starannie zaizolował każdy z przewodów i elementów "krwiobiegu", mocując je specjalnymi obejmami co około pół metra, żeby nie latały luzem i się nie wypieły. Nie zapomniał o kostkach i dodatkowej parze bezpieczników na wejściu i wyjściu obwodów działka. Nie chciał sam siebie wysadzić w powietrze po odpaleniu reaktora i silników. Sama kalibracja była przyjemnością. Podpiął komputer diagnostyczny, który nanosił wprowadzone poprawki i usprawnienia w poborze i podziale mocy na poszczególne sekcje, regulował ciśnienie płynów hydraulicznych tam, gdzie była używana hydraulika oraz zaktualizował obieg chłodziwa. Nie tylko silniki mogły się przegrzać, ale także broń. Celownik wyregulował według własnego gustu i preferencji - był leworęczny. Oczy go bolały od wpatrywania się w ekran. Ile to godzin był na nogach? 36?
Marne kredyty jakie mu zostały, wydał na uzupełnienie prowiantu. Wyczyścił się do zera. Przegryzając suchą i pozywną rację żywnościową, szykował się do drzemki. Ma go obudzić brzęczyk komunikatora. Dla świętego spokoju nakazał Arthree, że ma mu pomóc się ocknąć w razie czego, jakby ssm spał w najlepsze, a Kapitan czekał na połączenie.

Moc - 2016-03-31 01:23:02

Diagnostyka przeprowadzona przez Catera wypadła bardzo dobrze, wszystko było dobrze podpięte, szczelność kadłuba była w porządku, przesył energii tez, ale prawdziwym sprawdzian nastąpi dopiero w warunkach bojowych.
W tej chwili duros mógł nieco odpocząć czekając na połączenie od Sarhina. Zdecydowanie potrzebował przy tym jakieś pracy, paliwa w jego frachtowcu wystarczy na jeden dłuższy lot w nadprzestrzeni i kilka godzin lotu z normalną prędkością. Podróże kosmiczne nie należały do tanich.

Sarhin Kovers - 2016-03-31 16:39:22

Kiedy Cater już wyszedł, całe towarzystwo oprócz lekko uśmiechniętego Sarhina, zastanawiało się co właśnie się stało. Pierwszy po raz kolejny odezwał się aleena, który po solidnym łyku czegoś mocniejszego odzyskał trzeźwość umysłu.
-Podejrzany typek-mruknął fioletowoskóry obcy z Aleen Minor, po czym znów postanowił popieścić swoje gardło ulubionym alkoholem.
-A wiadomo czy to nie szpieg Imperium?-dorzucił siedzący do tej pory cicho mirialan, który lekko zmienił swoje położenie ciała i rozwalił się na krześle.
-YV-330, ładna maszynka. Do tego dosyć tajemnicza, bo niewiele wiadomo o jej parametrach technicznych-aleena teraz skupił się na frachtowcu durosa, dając spokój jego właścicielowi.
-Myślę, że mi się od przyda. Zwłaszcza, że mam plan-odezwał się w końcu Sarhin, który spróbował napitku, postawionego mu przez Catera. Nawet mu smakował, ale gdzie mu tam do dobrej, koreliańskiej whisky. Niemniej powoli cała zawartości szklanki znalazła się w żołądku Koversa, czym wyczerpał limit alkoholu na najbliższy tydzień.
-Nie ufam mu...-znów zaczął osiemdziesiecio centymetrowy obcy, gdy w końcu do rozmowy wtrącił się Kil'sen'rmy.
-Zagrajmy-zawołał wesoło, rzucając talię na stół. Partia Sabacca rozgrzała na dobre. Godziny mijały rozweselonej gromadce bardzo szybko. Staruszek zanim się obejrzał, już musiał pożegnać się z kolegami i wyruszyć w nową drogę swoim świeżo naprawionym okrętem. Z kantyny wyszedł bogatszy o parę cennych informacji z rozmów i jakieś pięćdziesiąt kredytów, które wygrał w karty.
W końcu nadszedł czas. Sarhin najpierw zwołał załogę przez komunikator, aby powoli się już zbierali, a potem postanowił się połączyć z Caterem.

Cater - 2016-03-31 16:51:37

Brzęczyk komunikatora skutecznie obudził Durosa. Ku niemu zbliżał się już astromech, sprawdzając świadomość właściciela. Stanął w miejscu widząc, że się rusza. Mechanik podniósł się z posłania i włączył urządzenie.
- Cater. Czy to już czas? Odpalać silniki? Wylatujemy? - odezwał się cichym, nieco zaspałym głosem. Ile to czasu minęło? - Pewnie niewystarczająca jego ilość, bo był dalej zmęczony. Jednak to zawsze krótka drzemka ożywiająca ciało i duszę.

Sarhin Kovers - 2016-04-01 10:39:39

Sarhin chwilę czekał, aż duros odbierze. W końcu, gdy ten zadał pytania, głos przejął Kovers.
-Możesz się zacząć powoli zbierać, chociaż mam dla ciebie propozycję-rozpoczął staruszek, dając Caterowi chwilę na przetrawienie informacji- planuję na Nar Shaddaa eskortować jakiś transport. I zapewne ten transport znając moje szczęście zostanie zaatakowany przez piratów. Sęk w tym, że nie zamierzam od razu niszczyć wszystkich okrętów napastników, tylko poczekać aż ci przybiją do statku, którego będziemy eskortować. Wtedy niewielka grupka ukryta na pokładzie "ofiary" przejmie statek piracki-Sarhin na chwilę umilkł, aby nabrać powietrza i przełknąć ślinę. Zaryzykował i wyjawił swój plan durosowi, choć nie miał pewności, czy ten nie jest szpiegiem-myślę, że ty z twoimi umiejętnościami pilotażu, mógłbyś bezpiecznie wyprowadzić taki przejęty statek ze strefy zagrożenia. To jak?

Cater - 2016-04-01 14:26:35

Miał nadzieję, że rozmowa będzie krótka i skończy się na sygnale, do poderwania swojej maszyny w powietrze. Stało się nieco inaczej. Dobrze, że Człowiek dał mu chwilę czasu na zorientowanie w nowej sytuacji. To, że mieli gdzieś polecieć - nie stanowiło problemu. Tym "gdzieś" okazała się Nar Shaddaa, planeta - legenda. Zapamiętał, że nie jest ona względnie daleko. Słuchając dalszych informacji, robiło się ciekawie. Wcześniejsze pytania o umiejętności pilotażu i strzelanie teraz miały sens. W razie potyczki na pokładzie statku mógłby oberwać. Nie ma nic do ochrony ciała, ale... jest kombinezon próżniowy. Skoro miał być pilotem to może go ochronić przed różnymi wypadkami.
- Dobra, ale pod jednym warunkiem. Zabiorę na pokład swój kombinezon próżniowy i jednostkę R3. Może się przydać. Mam nadzieję, że to raczej tajna misja i nikt o niej nie wie. Wolałbym nie skończyć z dziurą w głowie gdy pójdzie coś nie tak. Albo wypaść w próżnię. - nie był zbytnio przygotowany na taki rodzaj pracy. Trudno, musi się dostosować albo dalej klepać biedę przed duże "B".
- A i jeszcze jedno. Co zrobimy z moją 330stką "Grotem"? - nie lubił tej przedłużającej się ciszy i oczekiwania na decyzję.

Sarhin Kovers - 2016-04-02 16:36:15

Sarhin lekko się uśmiechnął, gdy Cater wspomniał o kombinezonie próżniowym. Zabranie jednostki astromechanicznej była rozsądnym pomysłem, lecz kombinezonu? W takim wdzianku znacznie łatwiej oberwać.
-Droida możesz wziąć, choć może być zbędny. Kombinezonu nie bierz, bo raczej nie będziesz miał za wiele do roboty w „czyszczeniu”. Ważniejsze będą twoje umiejętności pilotażu-Kovers miał nadzieję, że duros nie będzie oponował i upierał się na wzięcie nieporęcznego ubrania. Kolejne słowa obcego spowodowały, że kąciki ust staruszka podniosły się jeszcze wyżej, ale Cater nie mógł tego zauważyć.
-Zostaw na moim prywatnym lądowisku. Wyślę ci koordynaty. Myślę, że twoja 330stka zmieści się obok ARC-170-Sarhin zostawiał tutaj myśliwiec wraz z jego trzyosobową załogą. Zasłużyli na dłuższy wypoczynek, a i targanie za sobą sto siediemdziesiątki było niezbyt konfortowym rozwiązaniem. Na Nar Shaddaa znajdzie się niejedno lądowisko, na którym zmieści się jego „Zwiastun”.
-Jeśli nie masz nic przeciwko, to do zobaczenia- Kovers zakończył połączenie, po czym, po chwili męczęnia się przy urządzeniu, wysłał koordynaty prywatnego lądowiska, oraz wiadomość w którym doku znajdował się jego okręt (dok numer 3). Następnie sam skierował się tam, gdzie już czekała jego kanonierka.

Moc - 2016-04-02 19:01:40

Gdy Sarhin przebył połowę drogi do kanonierki zgłosił się do niego technik, który zajmował się naprawą uszkodzonego astromecha. Stwierdził tylko, że musi coś mu pilnie pokazac i prosił o bezzwłoczne przybycie, bo to ważne.
Technik oczekiwał na swego dowódcę w niewielkim pomieszczeniu na pokładzie kanonierki, które robiło za warsztat. Pomieszczenie to było zagracone, wszędzie na półkach poustawiano części, na ścianach wisiały plakaty przedstawiające schematy droidów, a na centralnym stole leżał rozmontowany astromech, narzędzia i kilka cyfronotesów. Zajmujący się nim technik, był trzydziesto-sześcioletnim arkanianinem, który przedkładał towarzystwo droidów nad ludzkie. Wycofany, mrukliwy, nieco arogancki nie wzbudzał od razu sympatii, ale był świetny w swoim fachu i lojalny.
- Sir, mamy problem. Piraci faktycznie grzebali w naszym małym astromechu. Szukali danych, ale nie tylko. Usunęli pewne nagranie. Niezbyt dokładnie wiec udało mi się je odzyskać i... niech pan sam spojrzy
Arkanianin pogrzebał chwilę przy cyfronotesie podłączonym do R2 i aktywował holoprojektor tej jednostki.

Przed ich oczyma pojawiła się scena z mostku. R2 widziałtylko dwie osoby, nowego durosjańskiego kapitana oraz jakiegoś devaroniana, który mówił coś do dowódcy
- Kurwa, nie uciekniemy.
- Musimy! Nie zginę tutaj przez błędy Rasa! Mogłem szybciej przejąć dowodzenie.
- Teraz za późno.

Po chwili ekranem zatrząsnęło, R2 pisnął przerażony, ludzie krzyczeli, że Imperium ich dogoniło i zaraz zostaną zniszczeni. Wtedy łacznościowiec zameldował, że są wywoływani. R2 obrócił głowę i zobaczył obsługującego łączność grana. Po chwili wrócił z kamerką na durosa.
- Łącz.
Padł rozkaz i zapadła głucha cisza. Astromech nie widział rozmówcy, ale słyszał ja ten rozmawia z nowym dowódcą.
- Tu admirał Imperium Anthres. Poddajcie się, nie macie żadnych szans na zwycięstwo.
- Nie weźmiecie nas żywcem!
- Nie muszę. Ale to wasz szczęśliwy dzień, jeśli mogę się tak wyrazić... daruję wam życie pod jednym warunkiem. Ta kanonierka DP20. Chce głowę jej dowódcy.
- I mam go od tak zdradzić?
- Nie od tak... chcę wiedzieć, gdzie ma bazę. Prześlecie mi koordynaty a dostaniecie pieniądze. Starczą wam na remont i nie tylko. Jeśli go pojmiecie, dostaniecie nagrodę ekstra, ale to nie jest wymóg. Odrzućcie propozycję a zginiecie. Macie pieć minut.

Rozmowa się skończyła a na pokładzie wybuchła wrzawa. Wielu krzyczało jeden przed drugim, kłótnie i przekleństwa były na porządku dziennym. W końcu sytuację opanował duros. Oczywiście przy użyciu siły. Zastrzelił dwóch krzykaczy, kolejnego pobił. W końcu zapanował spokój.
- Nie mam zamiaru ginać za jakiegoś starucha, którego nie znam! Wyślijcie wiadomosć Imperium, przyjmujemy ofertę. Lecimy do tego PZ.
Ej a co z droidem?

Wtedy kilka osób spojrzało na R2 a ten zapiszczał przerażony.
- Przejrzyjcie bazę danych a potem wykasujcie nagranie. Oddam mu go by nie wzbudzić podejrzeń.
Potem nagranie się urwało, gdy ktoś strzelił do biednego astromecha i nagranie się urwało.

Twarz technika była bledsza niż zwykle a jego spojrzenie można bylo bardzo łątwo odczytać, mówiło - "wystawili nas". Minęło kilka dni tej bitwy z flotą Imperium. Jeśli piraci ze Wschodzącego Słońca faktycznie ich zdradzili, to ich okręty mogły się tu zjawić w każdej chwili.
- Co teraz?

Sarhin Kovers - 2016-04-02 19:42:26

Sarhina autentycznie zamurowało, lecz mimo tego co usłyszał w nagraniu, nie drgnął mu nawet jeden mięsień na twarzy. Ale w środku wręcz się w nim buzowało. Złość na durosa wymieszała się z niepokojem nad przyszłością. Nie można było jednak stać i czekać. Trzeba działać.
-Dobra robota-rzucił arkanianinowi i piorunem wyleciał z kanonierki, po drodze zabierając jednak ze swojego pokoju wibroostrze w pochwie, którą zarzucił na plecy i karabin blasterowy E-11. Kovers wiedział już co robić. Szybko dostosowywał się do sytuacji i właśnie dlatego zaszedł tak daleko we flocie. Natychmiast uruchomił komunikator, w międzyczasie biegnąc do gabinetu właściciela stoczni.
-Cała załoga do okrętu. Będziemy mieli towarzystwo Imperium!-krótki rozkaz skierowany do członków załogi "Zwiastunu Pogromu", mocno zadziwił niektóre osoby. A staruszek nie tracąc czasu wybrał kolejny numer komunikatora.
-Halo?-odezwał się Kil'sen'rmy. Jego rozweselony głos, nie wiedzieć czemu lekko rozdrażnił Sarhina.
-Zbieraj resztę. Do statków! Imperium nadciąga!
-Ale...cc-co?
-twi'lek przez chwilę myślał, że to żart, lecz poważny i nieco zagniewany głos byłego admirała rozwiał tę myśl.
-Chłopaki! Imperium tu leci! Do okrętów!-tylko tyle usłyszał w komunikatorze, a po chwili połączenie zostało zakończone.
W tym momencie też Kovers stanął przed parą wookiech, którzy nie wyglądali na zbyt przyjaznych, o czym zdążył się już przekonać kilkanaście godzin przedtem.
-Ja do Kaala. Ważne wieści-zwrócił się do dywanów, a widząc, że pomrukiwali groźnie na widok wibroostrza i E-11 dorzucił-środki bezpieczeństwa. A teraz nie ma czasu do stracenia.

Moc - 2016-04-02 20:17:16

Wookiee spojrzeli na Sarhina podejrzliwie po czym skontaktowali się z szefem. Kilka chwil później nadeszła odpowiedź, że może wejść. Ochroniarze niechętnie wpuścili go do środka gabinetu.
Było to spore, luksusowe pomieszczenie, pełne przeróżnych bibelotów. Na przeszklonych półkach stały wspaniałe modele różnych okrętów historycznych, które wysławiły się w różnych bitwach. Po przeciwnej stronie znajdował się kącik czytelnika, zaś największym i najdroższym elementem wystroju było wielkie, nowoczesne biurko wykonane z jakiegoś połyskującego, czarnego metalu.
- Sarhin, przyjacielu, co cię tutaj sprowadza? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha
Powitał go Huaas.

Cater - 2016-04-03 13:40:45

- Przyjąłem. Tylko droid. Ty tu dowodzisz Kapitanie. - niechętnie rozstał się z myślą o tym drobnym zabezpieczeniu. Ciekawe co to za ładunek, skoro jest przypuszczenie o dokonanie abordażu. Sam ten manewr budził kontrowersje w niektórych kręgach. Często dochodziło przy nich do rozszczelnienia kadłuba, gdy zabierają się do niego amatorzy lub opancerzone, białe typy. Atmosfera staje się wtedy... śmiertelna.
Dobrze, że chociaż pokłada zaufanie w jego umiejętności pilotażu. W głębi serca liczył na spokojny lot i zarobek. Powodzi się widocznie "mlecznemu dziadziusiowi". Prócz kanonierki dysponował myśliwcem. Nowej konstrukcji jak mówiły plotki, długie i szerokie jak holodramat.
- Widzimy się niebawem! - odrzekł raźnie. W jego głosie można było odczuć pewną werwę, po początkowej stagnacji. Odebrał dane i skierował się do kokpitu. - Arthree za mną. Lecimy.
Zapiął pas w fotelu. Miejsce za sterami było wygodne i pachniało jeszcze nowością. Odpalał po kolei systemy  frachtowca, zielone kontrolki po kolei zapalały się na konsolecie. Skontaktował się z kontrolą lotów, informując o swoim zamiarze. Na koniec odpalił silniki, poczekał i posłuchał jak "pracuje" mu muzyka w uszach, jaką był lekki ryk urządzeń. Podniósł gładko Grota znad płyty lądowiska, kierując jego dzób w strone doku numer 3. Jego ręce sprawnie przeskakiwały z przycisków, manetek i gałek. Każda para rąk była mu pomocna przy pilotażu, nawet mechaniczna. Potrafił ją wykorzystać i docenić. Poleciał bezpośrednio do celu.
Zmniejszył prędkość do minimum, powoli opadał na płytę lądowiska obok myśliwca. Wysięgniki i metalowe "stopy" wysunęły się z kadłuba. Osadził maszynę z cichym stukotem. Odpiął pas, wystukał krótką wiadomość do Kapitana.
- Czekam na statku. Cater. - krótko i na temat. Jak wojskowy ---> prawie.
Korzystając z chwili, przygował sobie szybki posiłek.

Sarhin Kovers - 2016-04-03 17:24:45

Sarhin niemalże wparował do pomieszczenia, a na widok jego bladej twarzy Huas od razu się zaniepokoił. Gdy Kovers w jakiś sposób zdradza swój niepokój to wiedz, że coś się dzieje.
-Ducha nie, ale za to Imperium za niedługo mogę ujrzeć-niebieskie tęczówki spotkały się ze wzrokiem Kalla, na co ten otworzył usta. W głowie pewnie kłębiły mu się różne myśli.
-Bierz kasę i wszystko to co najcenniejsze. Rozpocznij ewakuację. Zostaw mi tylko jeden transportowiec z paroma gratami. Turbolasery, generatory osłon. Sam bierz resztę i wiej na Varl. To nie przelewki-Sarhin grobowym tonem wypowiedział swoje obawy. Jego przyjaciel, któremu daleko do żołnierza musiał się ewakuować z funduszami i przynajmniej częścią sprzętu.
-Tego czego nie będziesz mógł wziąć, rozdzielimy między siebie. Imperium pożałuje, że zaatakowało to miejsce!-oczy staruszka płonęły żywym ogniem. Najwidoczniej podjął już decyzję.

Moc - 2016-04-03 17:34:39

Kaal spojrzał na niego jak na wariata, nie wiedząc o co mu chodzi. Jakie Imperium? Jaka ewakuacja? Taka operacja potrwałaby godziny! Do tego dochodziły straty idące w setkach tysięcy kredytów. Musiałby mieć na prawdę dobry powód, by coś takiego zarządzić. I o ile ktokolwiek posłucha. On zarządzał stacją, nie mógł nikogo zmusić do porzucenia całego dobytku z powodu pokrzykiwań Sarhina.
- Uspokój się. Siadaj
Wskazał mu krzesło a sam podszedł do barku by wyciągnąć butelkę whiskey i dwie szklanki, jedną dla siebie, drugą dla dawnego admirała. Nalał bursztynowego płyny do szklanek i je rozdzielił.
- Opowiadaj po kolei o co chodzi. Ze szczegółami proszę.
Pięć minut ich nie zbawi a dzięki temu będzie miał przynajmniej rozeznanie w sytuacji.

Sarhin Kovers - 2016-04-03 19:38:58

Sarhin odrobinę stracił rozum, co zdarza mu się naprawdę rzadko. To wszystko przez tą zdradę. Takich istot nienawidził z całego serca i miał nadzieję, że duros niedługo wpadnie mu w ręce. Kovers uspokoił oddech, który wcześniej lekko mu przyspieszył, po czym usiadł.
-Kiedy mieliśmy zaatakować konwój Imperium, to na statek piratów z CR 90 dałem jednego z astromechów z współrzędnymi Punktu Zbornego. Mieliśmy przejąć imperialny transportowiec i dzięki tym współrzędnym zwiać w nadprzestrzeń. Akcja nie wypaliła, a potem oba okręty znalazły się tutaj. Od razu po wylądowaniu piraci oddali mi astromecha, który był wyłączony. To wzbudziło we mnie pewne podejrzenia, zwłaszcza że podczas potyczki na CR 90 doszło do rozruchów po śmierci dowódcy. Oddałem więc droida technikowi, aby go sprawdził. Gdy mój 'Zwiastun" był już gotowy do odlotu, wezwał mnie technik i pokazał to co w nim znalazł-Sarhin przystopował na moment i wypił trochę bursztynowego płynu ze szklanek- okazało się, że kiedy my uciekaliśmy już w nadprzestrzeni, to imperialna odsiecz przejęła CR 90 i zagroziła im śmiercią, jeśli nie wyjawią im stoczni, do której mieliśmy się udać po akcji. Z racji tego, że godny zaufania dowódca zginął podczas akcji, o czym dowiedziałem się dopiero znacznie później, zdrajca duros, zapewne przekazał im koordynaty naszej stoczni. Zapewne, bo jeszcze jest szansa, iż nie zdążył.

Moc - 2016-04-03 21:28:18

Kaal Huaas wysłuchał uważnie relacji Sarhina, sadowiąc się w swoim wygodnym fotelu. Oparł się o niego całym ciałem i popijał whiskey ze szklanki. Jego przyjaciel stracił na chwilę zdolność do trzeźwego osądu, przybiegając tutaj niczym na skrzydłach. Kaal jednak zaczął logicznie analizować sytuację. Gdyby reagował emocjonalnie na każdy alarm to nie zaszedłby tak daleko.
- Załogą tej korwety zajmiemy się później
Huaas sięgnął do swojego biurka i aktywował ekran dotykowy wtopiony w przeszklony blat biurka. Nacisnął kilka punktów i po chwili ożył ukryty holoprojektor, przedstawiający mężczyznę rasy feeorin. By to potężnie zbudowany osobnik, ubrany w lekki pancerz ochronny, zaś zza jego pleców wystawał wielki karabin blasterowy.
- Ta?
- Sprawdź dla mnie dok nr 4.
- Się robi.

Feeorin rozłączył się, jednak Kaal nie przerwał bawienia się swoim biurkiem. Kilka chwil później połączył się z jakimś sullustaninem. Ale gdy on się odezwał, to okazało się, że to jednak ona.
- Słucham szefie?
- Sprawdź dla mnie wszelkie ruchy imperialnych flot z ostatnich dwóch tygodni z szczególnym uwzględnieniem Przestrzeni Huttów.
- Oki doki.

I kolejny przekaz zniknął, tylko po to by jego miejsce zajął kolejny. Szczupły rodianin zameldował się swojemu szefowi od razu.
- Wprowadź stan podwyższonej gotowości, zabezpiecz strategiczne elementy stacji. Sprawdź monitoring i zobacz co robili załoganci tej korwety z doku czwartego.
To była ostatnia rozmowa, którą odbył Kaal. Wypił on resztki whiskey ze szklanki i dolał sobie trunku niemal od razu.
- Pozostaje czekać. Nie chce mi się wierzyć, że Imperium wedrze się tak głęboko w Przestrzeń. To niemożliwe...
Jednakże jego głos nie był wcale taki mocny i pewny. Do ich stacji nie docierały najnowsze wieści z Galaktyki. W poczuciu zwykłych ludzi HoloNet był wszędzie jednakowo dostępny, ale to nie była prawda. Dawniej Republika utrzymywała przekaźniki na całym swoim terenie, poza nią występowały sporadycznie, ale i te Senat utrzymywał by łączność była bardzo powszechna i ułatwiona. Po powstaniu Imperium dostęp do HoloNetu ograniczono, przekaźniki poza granicami porzucono, a w Przestrzeni Huttów mało kto był na tyle bogaty i bezinteresowny, by utrzymywać przekaźniki w dobrym stanie. Dlatego też łączność tutaj była bardzo ograniczona. I żeby cokolwiek wydobyć z odmętów sieci trzeba było poszukać.
.

Sarhin Kovers - 2016-04-04 19:24:31

Sarhin siedział cicho, kiedy przyjaciel wykonywał holopołaczenia. Na wzmiankę o zbadaniu ruchów flot Imperium, lekko chrząknął, ale nadal się nie odzywał. Dopiero kiedy ten zwrócił się bezpośrednio do niego, Kovers postanowił poruszyć temat.
-Coś się dzieje Huaas. Gadałem z chłopakami. Niemal na każdej wyprawie na planety zewnętrznych Rubieży spotykali statki Imperium. I to nie patrole, a całe floty. Do tego nowych jednostek. Doszły mnie słuchy o wykorzystaniu nowych fregat eskortowych, ulepszonych Niszczycieli Victory i krążowników anty-myśliwskich. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale z takimi okrętami Imperium raczej nie wybiera się na patrole-staruszek przepłukał gardło kolejnym łykiem whisky. Były admirał nie wiedział o operacji Imperium, ale na podstawie zeznań innych piratów wysnuł niepokojące wnioski.

Moc - 2016-04-04 22:03:34

Wysłuchawszy opinii Sarhina Kaal powiedział coś, czego dawny admirał na pewno się nie spodziewał.
- Wcale mnie to nie dziwi
Mruknął pod nosem i zwilżył gardło bursztynowym trunkiem. Nie był zaskoczony tą aktywnością Imperium na Odległych Rubieżach. Ba! Nawet się jej spodziewał.
- Jako dawny admirał będziesz wiedział jak wielką ilością okrętów wojennych dysponowała Marynarka Republiki. Było ich tysiące... Po tym rozłamie szacuję, że jakieś 50-60% pozostało na usługach Tarkina. To ogromne obciążenie dla budżetu. Co więc zrobić z czymś takim? Zdemobilizować, gdy pod nosem nowe państwo wyrasta? Nieee... ja bym część zostawił do ochrony granic a resztę przerzucił na Rubieże, by rozszerzyć granice. Takie potworki potrzebują celu. No to i mają, podbijają kolejne planety. To naturalna kolej rzeczy, zimna kalkulacja.
Gospodarka Imperium by przetrwać potrzebowała świeżej krwi - nowych rynków zbytu, nowych terenów inwestycyjnych, nowych złóż minerałów. Stąd ta ekspansja. Republika przedtem robiła to samo ,tylko bardziej cywilizowanie i spokojniej. Przecież nie przyjmowała w swoje szeregi każdej planety z Rubieży bo te tak chciały. Niektóre światy czekały wieki na członkostwo, bo nie miały niczego do zaoferowania a inne w ciągu kilku lat załatwiały formalności, bo miały fabryki czy złoża. To było cyniczne ale skuteczne. Imperium tylko przyspieszyło ten proces wykorzystując flotę. I raczej nie prosili o dobrowolne członkostwo. Machina ruszyła i Huaas wątpił, by ktokolwiek lub cokolwiek ją zatrzymało. Wybór był prosty, adaptuj się lub giń.
- Zastanawiam się, czy jest jakiś sens w stawianiu Imperium oporu. Oni tak czy owak wezmą to co chcą. Są zdecydowani i zdeterminowani, nikt ani nic nie stanie im na drodze.
Prócz Sojuszu - dodał w myślach. Ale ten moloch skreślił od razu z listy, próbują wskrzesić Republikę, co jest szlachetne, ale paraliżujące. Nim senatorowie cokolwiek zrobią to Imperium obejmie we władanie połowę Rubieży. W interesach nie ma miejsca na sentymenty.

Sarhin Kovers - 2016-04-05 17:58:11

Sarhin faktycznie się nie spodziewał odpowiedzi Kaala. Lecz zdziwienie stopniowo ustępowało, bo argumentacja przyjaciela była jak najbardziej słuszna. Budowa okrętu to jedno, a jego utrzymanie to drugie. W czasach przed wojnami klonów Marynarka Republiki posiadała znacznie mniejszą flotę, o ile można to było nazwać flotą. Patrolowce, przerobione frachtowce i inna drobnica była dobra do przepędzania mniej zorganizowanych piratów. Jedynymi godnymi uwagi okrętami stricte bojowymi były Drednoty Rendili i krążowniki Carrack. I oczywiście Praetory, które nie mogły niestety brać udziału w takich operacjach ze względu na słaby hipernapęd. Kovers popierał ideę powiększenia floty o potężniejsze jednostki liniowe, lecz przywódcy Republiki ignorowali takie propozycje, bo spodziewali się, że pokój w galaktyce utrzyma się jeszcze na długo. Nawet blokada Naboo niewiele zmieniła w tym temacie. Przynajmniej oficjalnie, bo tylko dzięki projektowi "Lodowy Kieł" największa potęga galaktyki nie została rzucona na kolana przez ruch Separatystów. A że wojna rozgorzała, to producenci okrętów mieli obfity sezon. Tysiące krążowników, korwet i fregat opuszczało stocznie. Lecz po trzech latach Separatyści zostali pokonani, a ogromna flota dawnej Republiki, pod sztandarem Imperium Galaktycznego potrzebowała, jak to trafnie zauważył Huaas, celu.
-Słuszne rozumowanie-Kovers z szacunkiem odparł przyjacielowi. Musiał przyznać, że właściciel stoczni miał naprawdę przenikliwy umysł. Lecz na wzmiankę o stawianiu oporu ponownie w oczach staruszka zapłonął ogień.
-Spójrz na nieistniejącą już Konfederację. Przez trzy lata stawiała czoło armii i flocie Republiki. Jako admirał przyznaję, że okręty Separatystów były bardzo skuteczne i potężne. Konfederację zgubiła jednak inna rzecz. Brak wystarczającej liczby doświadczonych dowódców. Oczywiście mieli oni utalentowanych głównodowodzących, lecz oparcie armii na elektronice srodze się zemściło. A teraz wyobraź sobie co byłoby, gdyby klony stanęłyby po stronie Separatystów i obsadziłyby ich okręty. Wyobraź sobie co robiłyby z Venatorami i Acclamatorami ich Munificenty!

Moc - 2016-04-05 21:59:42

Kaal westchnął przeciągle i znowu się napił. Bardzo szybko opróżnił tą szklankę a potem nalał sobie znowu whiskey. W tym tempie sam osuszy butelkę w ciągu kilkunastu minut.
- Czy ty się w ogóle słyszysz? Wojna skończona, Republika wygrała, Imperium powstało. Nie cofniesz czasu, nie zmienisz biegu wydarzeń. Nie zmienisz niczego rozmyślając co by było, gdyby sepowie mieli żywą załogę a nie droidy
Burknął Huaas, bo ta rozmowa zaczynała zbaczać na trochę niebezpieczne tory. Jednak nie mógł on tego tak zostawić, więc nachylił się ku Sarhina.
- Wiesz co ci powiem? Porzuć w cholerę tą twoja krucjatę, bo złapiesz tylko guza. Przyjaźnimy się a nie chcę usłyszeć w holowiadomościach informacji o twojej śmierci albo procesie. Nie wiem, dołącz do Sojuszu albo wracaj na emeryturę. Z Imperium nic nie wskórasz. A czemu? Bo się nie znasz na ekonomii. Kupno jakiegokolwiek okrętu to wydatek rzędu dziesiątek jeśli nie setek milionów kredytów. Roczne utrzymanie go w należytym stanie? Setki tysięcy. Żołd dla żołnierzy? Zapasy? Paliwo? Kolejne setki tysięcy. Na okręty wojenne mogą sobie pozwolić tylko rządy planetarne, państwa międzyplanetarne lub korporacje. Bez poparcia którejkolwiek grup nic nie zdziałasz. Wiec proszę cię jako przyjaciel, daruj sobie wojnę której nie masz szans wygrać
Zdaniem Kaala problemem Sarhina było to, że za bardzo przywykł do wygody związanej z Marynarką Republiki. W niej dowódca nie musiał się martwić o tak przyziemne sprawy jak pieniądze na naprawy, zapasy czy na żołd dla załogi. Okręt uszkodzony? Podlatywał do stoczni. Brak zapasów? Flota pomocnicza dostarczała? Brak paliwa? To samo. Straty w żołnierzach? Uzupełnienia z centrum. Prawda była taka, że pracując dla jakiegoś rządu nie trzeba się o to martwić i można się skupić na dowodzeniu. Taka prywatka to już co innego. Czemu piraci latali w dużej mierze przerobionymi na okręty statkami? Bo nie stać ich było na nowe (notabene osoby prywatne nie mają szans na zakup jakiegokolwiek ciężej uzbrojonego statku lub okrętu). Kaal to wszystko obserwował na przestrzeni lat. Pokiereszowane okręty pirackie przybywały tutaj by opchnąć łupy, uzupełnić zapasy i naprawić to i owo. Najczęściej kończyło się to tym, że nie byli w stanie zrobić wszystko w 100%. Zdarzali się bogacze, ale oni napadali na na prawdę łakome kąski a nie na eskortowane imperialne konwoje.
Dalszą rozmowę zakłócił sygnał komunikatora. Huaas szybko uruchomił urządzenie i pojawiła się postać feeorina.
- Dok 4 pusty. Obsługa twierdzi, ze korweta "Wschodzące Słońce" uregulowała należności i odleciała siedem godzin temu.
- Cholera... pokręćcie się po okolicy, przesłuchajcie ludzi, czy nie zauważyli czegoś dziwnego.
- Przyjąłem

To było do przewidzenia. Przybyli, zrobili rekonesans i odlecieli, by uniknąć zadymy. Trzeba będzie nająć łowców nagród, by zrobili z nimi porządek. Nikt nie może bezkarnie łamać prawa - JEGO PRAWA, i ujść z tego bez szwanku. Jego reputacja ucierpi na tym. Feeorin się rozłączył, ale chwilę później zameldował się rodianin.
- Jak sytuacja?
- Ciężko powiedzieć. Ekipy z sekcji generatorów tarczy i komunikacji dalekosiężnej nie odpowiadają. Wysłałem zespoły. Monitoring działa sprawnie, ale ktoś mógł coś zmanipulować. Jeszcze to sprawdzamy.
- Fierfek... Sprawdźcie to szybko i dajcie znać. Co z monitoringiem z hangaru?
- Sprawdziliśmy nagrania i zrobiliśmy listę. Pokład opuściło stu dwudziestu sześciu członków załogi i trzy astromechy. Powróciło dziewięćdziesięciu trzech i jeden droid. Część tych osób udało nam się wyśledzić, ale wciąż wielu nam umyka.
- Znajdźcie kogoś i przesłuchajcie. Chce wiedzieć o wszystkim, co się wydarzyło na pokładzie tej korwety od czasu starcia z Imperium. Jasne?
- Tak jest!

Rodianin się rozłączył a Kaal spojrzał ponuro na Sarhina. Jego spojrzenie mówiło "i co o tym myślisz?"

Sarhin Kovers - 2016-04-06 20:29:46

-Ależ ja nie zaprzeczam, że wojna się już skończyła. I nie zamierzam zmieniać biegu wydarzeń, przyjacielu. Po prostu przyrównałem tych, którzy teraz stawiają opór Imperium do Separatystów-Sarhin starał się przedstawić Kaalowi swój punkt widzenia, lecz nie był przekonany do swojej skuteczności w przekonywaniu.
-Do Sojuszu dołączę gdy wybuchnie wojna, lub kiedy mnie wezwą- Kovers lekko się uśmiechnął. On już więcej nie pił, za to Huaas opróżniał butelkę w błyskawicznym tempie-A co do krucjaty. Dobrze wiem o trudnościach w pozyskaniu i utrzymaniu okrętów. Dlatego ja zamierzam zrobić to inaczej, po swojemu- staruszek chrząknął, po czym rozpoczął przedstawianie potencjalnych planów- Duże okręty są drogie, trudne do pozyskania i utrzymania. Tak samo myśliwce. Więc wychodzi, że jakie jednostki są złotym środkiem? Lekkie i średnie frachtowce i transportowce. W miarę tanie, utrzymanie ich nie jest zbyt trudne a i dostępność jest znaczna. Do tego mogą spokojnie posiadać sporą gamę uzbrojenia. Jak dla to jest dobry wybór- Sarhin umilkł dając przyjacielowi czas na przetrawienie informacji. Niestety ten nie miał go za dużo, bo podwładni zaczęli składać Kaalowi meldunki. Co gorsza wynikały z nich niezbyt dobre wieści. Kiedy w końcu Huaas skończył wydawać rozkazy, Kovers się odezwał.
-Albo zostawili tutaj tą część załogi, której nie pasował nowy dowódca, albo to dywersanci. Chociaż jaki pirat chciałby ryzykować życiem za Imperium?- były admirał przedstawił swoje zdanie na temat poczynań piratów z "Wschodzącego Słońca"

Moc - 2016-04-08 20:25:31

- Ja się nie znam na strategiach wojskowych, ale raczej taki frachtowiec nie wytrzyma silniejszego ostrzału z wrogiego okrętu. Ale nie mnie to oceniać
Kaal od spraw wojskowych miał swoich ludzi. Byłych najemników, wojskowych, łowców nagród. Oni dbali o bezpieczeństwo na stacji i wokół niej. Za to im płacił i nie wtrącał się w ich kompetencje, dlatego teraz też Sarhina pouczać nie będzie. W końcu on to sobie wszystko przemyślał i zaplanował.
- Jaki pirat? Taki, któremu przystawiono pistolet do głowy. Nie wyobrażaj sobie, że wszyscy piraci nienawidzą Imperium i chcą z nim walczyć. Słyszałem plotki, że kilka grup uklęknęło i teraz wykonują dla nich czarną robotę jako korsarze.
Huaas nie miał przy tym pojęcia, że jego przyjaciel w zasadzie wykonuje taką samą robotę dla Sojuszu. Jak widać nie tylko oni wpadli na pomysł, by wykorzystywać różne galaktyczne szumowiny do własnych celów. Tych, którzy im przeszkadzali i nie chcieli się podporządkować to niszczyli bezlitośnie, a tych bardziej "otwartych" przyjmowali na usługi. Czyli wypisz wymaluj strategia Sojuszu.
- Piraci to najbardziej sprzedajna banda w galaktyce, bez honoru czy poczucia moralności. Za kredyty zrobią wszystko. W końcu to Przestrzeń Huttów
Sarhin pewnie chciałby w nich widzieć ostatnia linię obrony przed tyranią Imperium, ale prawda jest taka, że mało kto kiwnie nawet palcem by zrobić cokolwiek w tej sprawie. Wolą oni napadać pasażerskie liniowce, bezbronne transportowce albo odosobnione kolonie, by rabować zbiory lub brać ludność w niewolę. Taki jest łatwiej, wygodniej no i zysk pewniejszy. Transporty imperialne to niebezpiecznie grząski grunt.
Nagle rozmowę przerwało kolejne pikanie na holo. Kaal zaakceptował połączenie i pojawiła się postać niskiej sullustanki.
- Znalazłam nieco informacji o ruchach imperialnych flot. Nie jest tego dużo, wszystko w oparciu o ogólno dostępne informacje
Kaal skinął głową na znak, że rozumie. Nie miał żadnej siatki szpiegowskiej na swoje usługi, zaś korzystanie z usług handlarzy informacjami było kosztowne no i na to potrzebny był czas. A tego nie mieli. Pozostawały zwykłe kanały informacyjne. A to oznaczało, ze dane będą ogólnikowe i mało dokładne.
Najpierw pojawiła się mapa Przestrzeni Huttów oraz granicznych sektorów.
- To jest sytuacja wyjściowa, sprzed trzech miesięcy. Wtedy Imperium zaczęło atakować i anektować planety Zewnętrznych Rubieży. Tak wyglądała sytuacja dwa miesiące temu
Mapa została zaktualizowana i kilka systemów zaznaczono na czerwono. Były to tereny przejęte przez Imperium. Nic nowego, bo wiele osób o tym wiedziało. Kilka nowych nabytków znajdowało się na granicy z Przestrzenią Huttów.
- Imperialne okręty posuwały się metodycznie do przodu, dławiąc wszelki opór. Część rządów planetarnych dobrowolnie przyłączało się do Imperium. To sytuacja sprzed miesiąca
Co raz więcej czerwonych obszarów, co raz większa "granica" z Przestrzenią.
- Trzy tygodnie temu zaatakowali lokalną potęgę - Sy Myrth. W ciągu kolejnego tygodnia rozbili kompletnie ich flotę, podbili należące do nich planety a następnie wkroczyli na terytorium Przestrzeni. Kolejno, system po systemie posuwali się co raz bardziej. Ostatnie pewne informacje mówią o planecie Nimban. Na pewno przejęli Kessel i Sleheyron i Honoghr. Liczebność sił Imperium nie są znane, ale niektórzy wspominają o zgrupowaniu dwóch do czterech Flot wg nazewnictwa Republikańskiego. Imperialne HoloNewsy wspominają o czymś co nazywają Flotami Przewagi czy jakoś tak.
Sarhin powinien dobrze się orientować ile okrętów może brać udział w takim rajdzie na Odległych Rubieżach. Za czasów Republiki terminem Flota określano zgrupowanie od trzech do sześciu Grup Bojowych (jedna Grupa Bojowa to od 48 do 72 okrętów wojennych. Flota mogła wiec liczyć od 144 do 432). Siły Imperialne były więc znaczne w tym rejonie, nic dziwnego, że w ciągu trzech miesięcy podbili sporą część systemów graniczących z Przestrzenią.
- Do tego dochodzą plotki mówiące o tym, że Imperium wspiera pomniejsze klany huttyjskie w ich walce o przejęcie kontroli nad Kartelem.
- O kurwa... no to problem

Wymsknęło się Kaalowi. Spojrzał on poważnie na Sarhina a z jego wyrazu twarzy można było wyczytać, że ta ostatnia informacja najbardziej nim wstrząsnęła.
- Kartel składa się z najpotężniejszych huttyjskich klanów, a że ślimaki żyją bardzo długo, to i rotacja na szczytach władzy niewielka. Ambitne, ale mniejsze klany nie mają szans na swój kawałek tortu. Jeśli imperialni wtrącają się w politykę huttów to może doprowadzić do krwawej wojny domowej a w konsekwencji do destabilizacji Przestrzeni
A wtedy Imperium sobie wejdzie i pozamiata bałagan bo huttowie sami się wybiją do nogi.

Sarhin Kovers - 2016-04-09 15:39:55

-Zależy jaki frachtowiec i jakie działa prowadzące ostrzał-odparł Sarhin, który po wypiciu zawartości szklanki, oglądał ją pod różnymi kątami, najwyraźniej tonąc w myślach. Słowa Kaala docierały jednak do staruszka, choć nieznającym Koversa mogłoby się to wydawać brakiem szacunku dla gospodarza. Ale właściciel stoczni dobrze znał swojego przyjaciela i wiedział o co mu chodzi. Przynajmniej częściowo.
Sarhin informację o piratach przyjął z kamienną twarzą, tylko lekko kiwając głową. On pracował dla Sojuszu, ale nikomu się tym nie chwalił. Nawet Huaas nie znał prawdy. A to że piraci współpracują z Imperium, to nie była wielka nowina, bo można było się domyślić gdzie będzie ono szukać sprzymierzeńców, jeśli można to tak nazwać.
Co do Huttów, to Kovers nie uważał ich za obrońców przed Imperium. Raczej jako naturalną granicę, którą jednak da się obejść, lub zniszczyć. Jak góra, którą można obejść naokoło lub wysadzić. I właśnie to zamierzało zrobić Imperium poprzez wtrącenie się do polityki ślimaków. Staruszek musiał przyznać, że Imperium jest bezwzględne, ale przy tym niezwykle skrupulatne w tym co robi. Korzysta z okazji i wprowadza wojnę tam gdzie chce.
W przeciwieństwie do Kaala, Sarhin bardziej obawiał się liczebnością sił Imperium. Ogromna liczba okrętów mogła miażdżyć wszelki opór i właśnie to robiła. Najgorsze było to, że Sojusz nie mógł nic zrobić. Tylko patrzeć, jak Tarkin przejmuje kolejne planety.
-Od dwóch do czterech flot...-były admirał w końcu się odezwał, w myślach licząc dokładniejsza ilość statków Imperium. Przymknął lekko oczy, aby nic nie przeszkadzało mu w liczeniu. Gdy skończył rachowanie, dokończył-...to daje w najlepszym przypadku trzysta okrętów Imperium. W najgorszym- prawie dwa tysiące-dodał nieco cichszym tonem. Był tym bardzo zaniepokojony, ale nie dawał po sobie tego poznać. Przynajmniej na razie.

Moc - 2016-04-09 15:55:13

- Dwa tysiące...
Mruknął właściciel stacji, nie mogąc sobie wyobrazić takiej potęgi, a to przecież była tylko cząstka floty Imperium, a nie cała jej potęga. Jak ktokolwiek mógłby sprzeciwić się takiej bezwzględnej machinie wojennej?
I wtedy po raz kolejny ich rozmowę zakłócił dźwięk komunikatora. Huaas z głębokim westchnieniem aktywował urządzenie i dolał sobie whiskey do szklanki. Takie informacje wzmagały pragnienie.
- Mamy problem. Znaleźliśmy dywersanta w sekcji komunikacji dalekiego zasięgu. Wysłał jakiś meldunek po czym uszkodził nadajniki. Usterkę wyeliminują w ciągu kilku godzin, ale do tego czasu jesteśmy odcięci.
- Cholera... wiadomo komu wysłał wiadomość?
- Imperium. Nie możemy ustalić jednak, dokąd wysłano wiadomość. Może to być odległy układ lub sąsiedni.
- Posiłki?
- Prawdopodobnie. Załoga "Zwiastuna Pogromu" wywołała panikę, co zaalarmowało agentów imperialnych, obawiam się ze zaczęli realizować swoje cele wcześniej. Zarządziłem cichy alarm, ale na to już chyba za późno. Niektóre statki i okręty już opuszczają w panice stację.

Kaal spojrzał na Sarhina. Cóż, ewakuacja której chciał zaczęła się już bez jego rozkazu czy wiedzy. Do tego rodził się chaos, co ułatwi działania imperialnym dywersantom. Niech będą przeklęci.
- Co z sekcją osłon?
- Źle. Znaleźliśmy zabitych ochroniarzy i ludzi z obsługi. Wstępne oględziny wskazują na działania profesjonalistów, prawdopodobnie zabójcy. Sprawdzamy teraz generatory i komputery, ryzyko sabotażu jest spore. Sugerowałbym opuszczenie stacji

Huaas machnął ręką i się rozłączył. W najlepszym wypadku mieli kilka godzin do ataku Imperium, w najgorszym, ledwie kwadrans. Działania Sarhina, wykonywane oczywiście w dobrej wierze, sprawiły, że agenci zorientowali się, że ktoś ich wykrył, więc działają od razu. Jedyna nadzieja w tym, ze nie udało im się zrealizować części zadań. Forgotten nie było stacją wojskową, nie posiadało tak silnej i ścisłej ochrony jak np instalacje wojskowe czy stocznie takich molochów jak KDY.
- Wygląda na to, że trzeba się przygotować na wizytę imperialnych przyjaciół. Idź, próbuj coś zorganizować, jak to masz w zwyczaju.

Sarhin Kovers - 2016-04-09 16:53:38

Sarhinowi cisnęły się na usta niezbyt kulturalne słowa, które chciał wypowiedzieć pod własnym adresem. Za łatwo się zdenerwował i zdekoncentrował przez fakt zdrady. Na przyszłość musi uspokoić swój gniew wobec wiarołomców. Ale, ale. Czy w ogóle będzie miał okazję? A może zginie podczas obrony stoczni? Niezbadane są wyroki losu, Mocy, czy jak to się nazywa. Kovers teraz musiał rozmyślać nad planem obrony i ewakuacji, bo ta będzie konieczna. Staruszek miał pewność, że nie będzie równa i uczciwa walka. To nie jest domena Imperium. On po prostu zniszczy tyle okrętów Imperium ile zdoła i się ewakuuje, aby walczyć dalej.
-A co z Tobą?-spytał się jeszcze swojego przyjaciela. Wolał by ten nie pozostał na stacji do końca. Szkoda, aby taki "biznesmen" i kolega zginął.
-Macie tutaj jakieś centrum dowodzenia? I lądowisko niedaleko niego? Zamierzam zniszczyć tyle Imperialnych, ile się da.

Moc - 2016-04-09 20:06:10

- Centrum "dowodzenia" znajduje się w centrum stacji, nie ma bezpośredniego połączenia z hangarami. Konstruktorzy najwyraźniej uznali, że tak będzie lepiej, chroniąc się tym samym przed abordażem
Odpowiedział na to drugie pytanie, pierwsze zaś po prostu zignorował. Znajdzie sobie jakieś zajęcie, sam do końca jeszcze nie wiedział jakie.
- I taka uwaga... możesz się nieco rozczarować systemami obronnymi stacji, nie są w pełni funkcjonalne. Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że będę się bronił przed inwazją wrogiego imperium, więc inwestowałem w co innego
Wyjaśnił obronnym tonem. Utrzymanie tak wielkiej stacji kosztowało majątek, a Huaas kokosów nie zarabiał, gdyż ograniczył wiele nielegalnych działalności na swojej stacji. Nie handlowało się tutaj przyprawą ani innymi narkotykami, niewolnictwo też było zakazane. A te działalności były jednym z głównych źródeł dochody w Przestrzeni. Kolejnym minusem było to, że stacja znajdowała się z dala od zamieszkiwanych planet (powierzchnia Varl była zdewastowana, więc niem mogła dostarczać zasobów i żywności na zadowalającym poziomie). Mimo tych przeszkód ogólna sprawność stacji wynosiła imponujące 90% (a nie każde stacje kosmiczne mogły to osiągnąć, nawet te rządowe). Problem w tym, że te 10% to w dużej mierze rzeczy związane z obronnością. Sprawność bojowa stacji wynosiła jakieś 65-70% a to z prostej przyczyny - nigdy nie trzeba było używać pełnej siły ognia by się bronić. Piraci jako tako respektowali zasady obowiązujące na stacji.
-Przekażę ci dowodzenie, ale nie wiem czy przekonasz innych kapitanów do współpracy. Siły obronne mojej stacji są nader skromne, dwie korwety CR90, jeden Interceptor i dwa Carracki. Do tego kilka frachtowców i transportowców
Te okręty służyły głównie za ochronę konwojów z zaopatrzeniem, bo stacja chroniła się sama, no i miała pomniejsze stacje bojowe wokół. Pozostałe hangary i doki zajmowały okręty "gości" którzy przybywali tutaj by dokonać napraw lub modyfikacji i uzupełnić zapasy. Przynajmniej dwie jednostki były niezdolne do lotu, nie mówiąc już o walce, kolejne były naprawiane, wiec nie miały 100% sprawności bojowej. Nawet Zwiastun Sarhina nie był w pełni sprawny, wiec nie należało oczekiwać, że gwiezdni piraci latali okrętami porównywalnymi technicznie i stanowo z regularną flotą Imperium.

Sarhin Kovers - 2016-04-11 17:47:09

Sarhin przez chwilę sprawiał wrażenie jakby znieruchomiał i zamienił się w posąg. Zazwyczaj tak się działo, gdy staruszek intensywnie myślał. W jego głowie rodziły się pomysły, które w większości przypadków były odrzucane, a tylko nieliczne rozpatrywał nieco bardziej. Z tej masy bzdetów i głupot udało się jednak byłemu admirałowi wykrystalizować pewien wariant.
-Kaal. Jeśli nie miałbyś nic przeciwko- zaczął Kovers, po czym wziął głęboki wdech i zwięźle przedstawił przyjacielowi swój zamysł- można spróbować poddać stocznię Imperium. Ty nie straciłbyś życia i zyskownego interesu, a wszyscy obecni na tej stacji sprzedawcy również. Oczywiście w takim wypadku priorytetem byłaby ewakuacja handlarzy z mniej legalnym towarem. Dobrze wiesz o czym mówię. Nielegalne uzbrojenie, generatory tarcz. To nie może wpaść w łapy Imperium.
-Rzecz jasna tylko w geście Imperium będzie zależeć nasze życie- Sarhin spojrzał prosto w oczy swojego przyjaciela. Teraz mogli tylko mieć nadzieję na łaskawość Imperium. I na sprawność ewakuacji, bo Kovers wraz z piratami zamierzali się zmyć stąd jak najszybciej i poszukać nowej stoczni. O ile przeżyją.

Moc - 2016-04-11 18:22:32

Właściciel stoczni wysłuchał propozycji byłego admirała z kamiennym wyrazem twarzy, żaden mięsień nawet nie drgnął. W końcu Kaal się odezwał.
- Sarhinie, nareszcie zaczynasz myśleć jak porządny biznesmen. Myślę, że to nasza najlepsza szansa. Zarządzam ewakuację
Pozostawało mieć nadzieję, że współpracując z Imperium unikną czystek i represji. Na pewno to i owo musiałoby się zmienić, ale może jakoś uda im się wyjść na prostą. Huaas myślał przede wszystkim o zwykłych mieszkańcach Forgotten, którzy jakoś urządzili tu sobie życie. Pozostali jakoś sobie poradzą, zawsze tak się działo.
Kaal skorzystał ze swojego nowoczesnego biurka zarządcy i zaczął wydawać polecenia ochronie. Mieli skontaktować się z każdym handlarzem nielegalnego towaru i nakłonić do ewakuacji. To mogło nieco potrwać.

Sarhin Kovers - 2016-04-11 19:15:55

-Wolałbyś abyśmy tutaj zostali, czy lepiej nie drażnić Imperium i wycofać wszystkie statki piratów, jakie są zdolne do odlotu?- Sarhin zastanawiał się poważnie nad kwestią obecnej na Forgotten "floty" pirackiej. Nie chciał ryzykować jej zniszczenia, ale zarazem nie był pewien, czy Imperium będzie tak łaskawe i przejmie stocznię. Kto wie, czy im nie odbije i nie zaczną jej ostrzału?
Kovers lekko pogłaskał się po brodzie, cały czas zamyślony. Ich sytuacja było bardzo niepewna i każdy błąd mógł kosztować ich życie. A wybiegając w przyszłość zastanawiał się nad znalezieniem nowego punktu wypadowego i naprawczego. Miał jeszcze namiary na dwie stocznie, lecz o znacznie mniejszym potencjale. No i zostawała stacja StarForge, ale tam ceny są oszałamiające.

Moc - 2016-04-11 19:22:28

Porządnie zastanowił się nad ich sytuacją i przeanalizował wszystkie za i przeciw. Jeśli zostaną i przybędzie Imperium, to być może uzna to za próbę stawienia oporu i zaatakuje. Nie wątpił też w to, że prędzej czy później ich okręty zdziesiątkują piratów i droga do stacji stanie otworem. Walki nie mieli szans wygrać, co najwyżej narażą się na kolejne straty i zniszczenia.
Jeśli piraci się ewakuują, to być może Imperium dokona bezkrwawego przejęcia, wprowadzi swoje porządki, kontrole i wtedy może - Może się dogadają. Huaas potrafił się całkiem dobrze targować, więc o swoje życie się nie bał. Poza tym ta stacja była dorobkiem jego całego życia, nie opuści jej ot tak.
A jeśli Imperium tak czy owak będzie chciało stację zniszczyć, to nikt ich nie powstrzyma, co najwyżej zadadzą im nieco strat.
- Zaryzykujmy, niech wszyscy się wycofają.
Podejmował ryzyko, ale na coś trzeba się było zdecydować.

Sarhin Kovers - 2016-04-11 19:35:19

-Dobra, zbiorę wszystkich i się wycofamy. Carracki też mam wycofać, czy pozostawić tutaj? Chociaż obawiam się, że ich obecności Imperium raczej nie przyjmie zbyt dobrze- Sarhin lekko skrzywił usta. Znał imperialne przepisy i dobrze wiedział, że za posiadanie turbolaserów kary są duże, a jeśli w grę wchodzą potężne działa Carracków, to Kaal mógłby mieć problem. O wiele łatwiej jest się wytłumaczyć z faktu posiadania korwety, czy przerobionego frachtowca, ale krążownika? Ryzyko wzrastało.

Moc - 2016-04-11 19:39:44

- O Carracki sam się zatroszczę
Odpowiedział z tajemniczym uśmiechem na twarzy. Lubił Koversa, przyjaźnili się, ale nie odda mu na jego krucjatę swoich okrętów wartych kilkadziesiąt milionów kredytów. Stanowiły one pewne zabezpieczenie, jeśli już wszystko totalnie weźmie w łeb i Imperium zajmie stację, pozbywając się wszystkich z jej pokładu, to przynajmniej pieniądze uzyskane z ich sprzedaży zapewnią Huaasowi godną emeryturę. Ewentualnie założy jakąś firmę eskortową, czy coś.
- Ale dziękuję za troskę.
Krążowniki zostaną w stosownym momencie wycofane ale niezbyt daleko, by w razie czego móc się na nie szybko ewakuować.

Sarhin Kovers - 2016-04-12 17:17:09

-Dobrze. Twoje okręty, twoja decyzja- odpowiedział Sarhin, po czym lekko się uśmiechnął. Rozumiał postawę przyjaciela, a zresztą on nie chciał ich sobie przywłaszczyć, lecz "przechować" do czasu, gdy będzie bezpieczniej. Teraz pozostawało więc tylko szybko się ewakuować i kontynuować krucjatę.
-Nie ma za co. A i do zobaczenia stary druhu- Kovers rozwarł usta w szerokim uśmiechu, prezentując garnitur zadbanych zębów- może jeszcze kiedyś spotkamy się razem na kolejce- staruszek wyciągnął rękę w stronę Kaala, aby w szczerym i serdecznym geście mu ją uściskać.

Moc - 2016-04-13 19:37:34

Właściciel stacji podniósł się ze swojego fotela i obszedł biurko, by pożegnać się ze swoim przyjacielem. Uścisnęli sobie dłonie jak druhowie.
- Cóż, życzę powodzenia. Jeśli sytuacja się unormuje to dam ci znać. Trzymaj się i uważaj na siebie
Kaala czekały teraz własne problemy, skoro Imperium miało zjawić się w ich systemie. Sarhin powinien jak najszybciej się stąd ewakuować, wraz z pozostałymi bandami piratów, przemytników i handlarzy bronią. Już w tej chwili trwało gorączkowe pakowanie wszystkich nielegalnych towarów zgromadzonych na stacji.
Po pożegnaniu Kovers miał drogę wolną aż do hangaru, gdzie czekała na niego jego załoga gotowa do lotu. Poza stacją trwała nerwowa ewakuacja, gdyż nikt nie wiedział, kiedy przybędzie flota Imperium.

Sarhin Kovers - 2016-04-20 17:22:11

Sarhin wychodząc z gabinetu przyjaciela lekko się zasępił. Sytuacja stała się bardzo nieciekawa. Pewnym było to, że piraci stracili jedną z tych bezpiecznych przystani, gdzie mogli załatać statek, przeprowadzić rekrutację, opchnąć zrabowany towar, czy zakupić zapasy. A teraz kolejna ze stale kurczącej się listy stoczni dla szumowin galaktyki zniknęła. Kovers przypomniał sobie jeszcze słowa Kaala o unormowaniu sytuacji. Niech się normuje, lecz i tak to nie zmieni faktu, że pchanie się okrętem pirackim na Forgotten będzie szczytem głupoty. O ile oczywiście przyjmiemy, iż Imperium przyjmie ofertę, bo równie dobrze stacja może zostać zniszczona.
Idąc kolejnym korytarzem Zapomnianej, staruszek przypomniał sobie o nowym nabytku. W czasie gdy były admirał rozmawiał z Huaasem duros wysłał do niego wiadomość. Niestety sytuacja się zmieniła i poinformowanie Catera o tym fakcie jest wskazane.
-Doszło do zmiany planów. Ewakuujemy się na Nar Shaddaa. Musisz lecieć swoim statkiem, bo za niedługo znajdzie się tu Imperium- Sarhin nie zamierzał ukrywać tego faktu przed durosem. Potem ten mógłby mieć do niego jakieś wyrzuty, a tak to Kovers wyjaśnił mu to krótko i zwięźle. No i miał nadzieję, że także zrozumiale.

Cater - 2016-04-22 19:32:59

- No to nie ciekawie. Odpalam silniki i znikam. Będę czekał w gotowości w przestrzeni, nad Księżycem, aż się zjawisz Kapitanie. - zakończył rozmowę przez komunikator. Usiadł za sterami i zaczął przygotowywać się do odlotu. Rozpoczął procedury przedstartowe, polegające na sprawdzeniu podzespołów, ogarnięciu wszystkich kontrolek, aż zaświecą się na zielono. Budzące się do życia silniki wydobyły z siebie cichy pomruk. Mając za drugiego pilota jednostkę Arthree nic nie mogło pójść źle. Pociągnął za stery i jednostka wzbiła się powoli nad płytą lądowiska. Przekierował więcej mocy do silników, aż siła przeciążenia stała się odczuwalna. Wzbił się w przestrzeń kosmiczną. Chciał szybko opuścić studnię grawitacyjną, jak kilka innych jednostek, podobnej klasy co Catera. Widocznie wieści szybko się rozprzestrzeniały i istoty najróżniejszych ras chciały w pośpiechu pozbyć się oddechu Imperium ze swoich karków. Osobiście wyliczył koordynaty kursu na planetę Huttów, dla pewności dając sprawdzić astromechowi poprawność równań. Gdy usłyszał potwierdzające piknięcia maszyny, poczuł się zadowolony. Chwycił za drążek i pociągnął go do oporu. Gwiazdy rozmyły się w świetliste smugi, a ciało przeszył przyjemny dreszcz. Jedyne co mu pozostało to czekać na koniec lotu. Odległość nie wydawała się daleka, więc i paliwa nie zjara za dużo.

Sarhin Kovers - 2016-04-30 16:03:41

Sarhin nie widział już Forgotten przez iluminator, bo stacja została w tyle. I pewne było to, że w najbliższym czasie nie ujrzy jej ponownie, o ile w ogóle. Jeden z punktów wypadowych korsarzy został zablokowany. Imperium odniosło strategiczne zwycięstwo, odcinając piratom źródło zaopatrzenia, nowych ludzi i rynek zbytu. Lecz zawsze w galaktyce będzie jedno miejsce, gdzie Imperium nie odważy się zbytnio pokazywać i narzucać swojej dyktatury. Jeden z księżycy Nal Hutta. Bezpieczna przystać wszystkich szumowin. Nar Shaddaa.
-Wykonać skok w nadprzestrzeń- słowa te rozniosły się po mostku "Zwiastunu Pogromu". Po chwili świetliste punkciki widoczne przez iluminator, wydłużyły się momentalnie w białe pasy. Okręt skoczył w nadprzestrzeń zostawiając za sobą Forgotten i resztę ewakuujących się statków pirackich i przemytniczych. Część zdążyła skoczyć już wcześniej, w tym jednostka należąca do Catera.
Sarhinowi udało się ewakuować zanim Imperium dotarło do stacji, co było dobrą wieścią. Gorszą było to, że większość swoich oszczędności władował w przywrócenie kanonierki do użytku i potrzebował zastrzyku gotówki. Właśnie dlatego okręt zmierzał ku Nar Shaddaa.

Sarhin Kovers i Cater przenoszą się do: [Nar Shaddaa] Wielki Port Północny

Ciechocinek restauracja przeprowadzki warszawa kobietawtrojmiescie